1-dniowe tąpnięcia
Sesja z piątku 4 kwietnia na GPW dla wielu mogła wyglądać dramatycznie ze spadkiem 6,37% indeksu WIG20. A weekend mógł być jeszcze większą torturą, skończyło się póki co polubownie. A jak wygląda to w statystykach z historii?
Sesja z piątku 4 kwietnia na GPW dla wielu mogła wyglądać dramatycznie ze spadkiem 6,37% indeksu WIG20. A weekend mógł być jeszcze większą torturą, skończyło się póki co polubownie. A jak wygląda to w statystykach z historii?
Elliot to jeden z nielicznych na świecie funduszy hedge, który specjalizuje się w skupywaniu tanich obligacji bankrutujących państw, a następnie pozywaniu rządów tych państw do sądu. Mało kto wie jednak, że w 1994 r. prawnicy funduszu pozwali Polskę o niespłacony dług z czasów PRL-u. Opisuje to Gregory Makoff w książce „Default: The Landmark Court Battle over Argentina’s $100 Billion Debt Restructuring”.
Część świata właśnie się zastanawia nad geniuszem działań administracji Trumpa, prawdziwymi szachami 5D, które są tak złożone i dalekosiężne, że maluczkie umysły nie są w stanie tego pojąć. Druga część z kolei rozważa, czym zawiniły Trumpowi biedne pingwiny z Wysp Heard i McDonalda, niezamieszkałego przez ludzi skrawka lądu na Oceanie Indyjskim, które również zostały obłożone odwetowymi cłami.
W każdym razie Donald Trump wstrząsnął światem, polityką i rynkami, choć mam przekonanie, że mimo wszystko pingwiny bardzo się tym wszystkim nie przejęły. Zaryzykuję, że mamy do czynienia z nowym rodzajem ryzyka. W odróżnieniu od talebowskiego „czarnego łabędzia”, który oznacza zaskakujące i nieoczekiwane przez nikogo zdarzenie, w tym wypadku mamy zdarzenie zaskakujące ale mieszczące się w kategorii „no chyba do tego się nie posunie; O rany. A jednak!”.
Amerykańskie i globalne rynki akcyjne zareagowały paniczną wyprzedażą po tym, jak prezydent Donald Trump rozpoczął globalną wojnę handlową, nakładając wysokie cła importowe, o których wprowadzeniu mówił od kilku miesięcy. Tak można podsumować kończący się tydzień na rynkach akcji.
Wielu inwestorów nie wie, że w obrębie rachunków IKE/IKZE można inwestować także w certyfikaty inwestycyjne, dostępne na GPW.
Od czasu do czasu w mediach biznesowych trafiam na historie, które na pierwszy rzut oka wydają się zbyt niewiarygodne, by mogły być prawdziwe. Dziś chciałbym przedstawić jedną z nich.
Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, że ludzie przywiązują nadzwyczajną uwagę do okrągłych liczb i poziomów. To dlatego w sklepach widzimy bardzo dużo cen zakończonych na „x,99”, a mało cen zakończonych na „x,01”.
Zakończony wczoraj kwartał na rynkach akcji przyniósł dość rzadkie zjawisko, jakim jest spadek indeksu S&P500 w pierwszym kwartale roku. Wall Street nie doświadczyła takiego wydarzenia od 2008 roku, więc muszą pojawić się pytania, jak wynik pierwszych trzech miesięcy wpływa na perspektywy rynku w całym roku.
Jest nieco epickiego pierwiastka w tym, jak amerykańskie indeksy gasną ostatnio w oczach świata.
Minęły nieco ponad dwa miesiące od notki, w której zastanawiałem się, czy bez hossy na rynku amerykańskim, możliwe jest utrzymanie rynku byka w Warszawie (Bez hossy nie będzie hossy). Sytuacja zmieniła się diametralnie, wówczas rynek amerykański wykazywał początkowe oznaki słabości. Dziś wygląda znacznie gorzej. Indeks S&P 500 spadł od tamtego wpisu blisko 7 procent, Nasdaq100 nieco ponad 10 procent. Na tym tle rynki europejskie, a zwłaszcza polski wykazywały niesłychaną siłę. Kolejne lokalne szczyty. Wzrostowe sesje mimo spadków za oceanem. I dziś – choć od kilku dni trwa korekta – jest niemal piętnaście procent wyżej niż 20 stycznia.