Musze przyznać, że podoba mi się to co dzieje się na rynkach. W ubiegłym roku ceny ropy (no właściwie kontraktów) spadają poniżej zera, pojawia się mnóstwo nowych graczy, którzy grę na rynkach traktują dosłownie jak grę. Nie ważne, co stoi za kursem, czy bankructwo (Hertz), czy mniej lub bardziej złożony algorytm (kryptowaluty), ważne, że w kupie siła i można zarabiać, zarabiać, kupować, kupować. Rozwój mediów społecznościowych sprawił, że wszelkiego rodzaju zbiorowe „naloty” są bardzo proste. Ma to dobre strony – wystarczy ogłosić zbiórkę dla potrzebujących, by już znalazł się milion, dwa, dziesięć na jakąś wyjątkowo skomplikowaną operację; ale ma też i mroczną stronę – wystarczy, że ktoś popełni błąd (świadomie, bądź nie), by sieciowi moraliści masowy zainicjowali hejt na Facebooku, wystawiali złe oceny w innych miejscach, dla fanu i beki rozjechali ofiarę. Wszystko zgodnie z zasadami opisanymi przez Ryana Holidaya, w „Zaufaj mi jestem kłamcą”. Nawet jeśli to była pomyłka, nikt się nie przejmuje przeprosinami, wyjaśnieniami, sprostowaniami. Z ofiary często zostają strzępy.

„Społecznościówka” ma wreszcie swoją reprezentację na rynkach finansowych. I nie chodzi o tani dostęp do różnego rodzaju aktywów, tylko o masy inwestorów, które skrzykują się i „roz…walają system”. Nie pamiętam tytułu filmu, w którym grupa nastolatków włamuje się do willi bogaczy, żeby pokazać im swoją niezgodę. Ale atak „redditowców” na wielkie fundusze hedge, które mają krótkie pozycje w wybranych spółkach i wyciskanie odrobinę to przypomina. Przy czym nie chodzi o ratowanie spółek, sprzeciw systemowi, tylko grę, bekę i zabawę w „atak na grubasa”.

W 2007 roku minister pracy w rządzie Angeli Merkel – Franz Müntefering określił fundusze hedge mianem szarańczy – wyszukują ofiarę, pożerają i szukają następnej. Od wielu lat, krótka sprzedaż nie ma dobrej passy, a tych, którzy koncentrują się na zarabianiu w dzięki tej technice traktuje się jako najgorszy rodzaj spekulanta. Dzięki instrumentom dostępnym na rynkach, zerowym prowizjom drobni postanowili rozprawić się z „szarańczą”. Pozostając w tej terminologii wygląda na to, że szarańczę zaatakowały jakieś mniejsze organizmy – pasożyty lub bakterie. I świetnie się przy tym bawią. Albo jak w animowanym filmie „Dawno temu w trawie” (A Bug’s Life, 1988) to małe mrówki zbuntowały się przeciw wykorzystywaniu je przez koniki polne. Wystarczyło się tylko zorganizować.

Możemy się na to oburzać, ale przecież na rynku zaistniała taka możliwość. Traderzy od setek lat szukają nowych możliwości. Często na granicy prawa, często prawo jest zmieniane dopiero po urealnieniu się jakichś kłopotów. Jedni grają przeciwko innym, wykorzystując ich błędy, wiedzę o technikach, czy posiadanych pozycjach. Rynek się zmienia i zmienia.

W 1869 James Fisk i Jay Gould próbują zrobić „corner” na rynku złota, co w ich oczekiwaniu miało doprowadzić również do wzrostów cen pszenicy.

Ten sam Fisk dorabia się na przemycie bawełny a później na oszustwach związanych z bezwartościowymi obligacjami.

W 1979 roku bracia Nelson Bunker Hunt oraz William Herbert Hunt postanowili „przycisnąć” rynek srebra. Skupując odpowiednio wcześniej blisko jedną trzecią światowych zasobów kruszcu doprowadzili do wzrostu z poziomu 6 do ponad 48 dolarów za uncję.

Zasada „uptick rule” nie pozwalająca sprzedawać krótko akcji, jeśli nie nastąpił wzrostowy tick została wdrożona po Wielkim Kryzysie w 1934 roku. Co ciekawe zniesiona została w 2007 i w zmodyfikowanej wersji wróciła w 2010.

Gdy pojawiały się kontrakty terminowe na indeksy, część tradycyjnych traderów dziwiła się, jak można tworzyć kontrakt na coś, co nawet nie ma realnego popytu i podaży, bo nie jest fizycznym towarem.

Ponieważ rząd japoński uniemożliwiał stosowanie krótkiej sprzedaży na rynku japońskim, amerykanie stworzyli możliwość handlu na krótko pochodnymi tworzonymi w USA.

Gdy pojawiły się pierwsze algortytmy handlujące na rynkach, oburzenie wielu tradycyjnych traderów było ogromne. Choć część je całkowicie akceptowała. Widać to świetnie w rozmowach prowadzonych przez J. Schwagera w „Czarodziejach rynku. Swoją drogą warto zajrzeć do tej książki, by zobaczyć jak wielcy zaczynali. Pożyczonymi pieniędzmi, w akademikach, wybierając kontrakty z najniższymi depozytami (rolne) i jak zmieniali rynki, wyszukując rzeczy, których ówcześni „wielcy” jeszcze nie zauważyli, bądź nie wierzyli w sens takich działań.

Finasowanie obligacjami śmieciowymi wielkich transakcji, które zapoczątkował Michael Milken, było początkowo przyjmowane z niedowierzaniem, później z zachwytem. WallStreet zakochał się w królu obligacji śmieciowych i jego produkcie. Obligacje przetrwały do dziś, a król w międzyczasie został oskarżony o wykorzystywanie poufnych informacji i osadzony w więzieniu.

Na początku lat osiemdziesiątych rząd amerykański kontrolował dokonywania pożyczek w obcych walutach, zaciąganych przez firmy. Ponieważ różnice w stopach procentowych były atrakcyjne, IBM i Bank Światowy postanowiły obejść regulację „zamieniając się” obligacjami na stopę procentową. Tak  w uproszczeniu powstał rynek „swapów”.

Również w latach osiemdziesiątych Richard Dennis założył się z W. Eckhardtem, czy do tradingu potrzebny jest jakiś specjalny talent, czy też uda się wytrenować ludzi, by korzystając ze zbioru zasad zarabiali systematycznie pieniądze. Zakład rozstrzygnięto połowicznie – uda się wytrenować, osoby o pewnych predyspozycjach.

Ten sam Dennis handlował techniką, polegającą na wybiciach. Tej właśnie techniki uczył swoich adeptów, zwanych „żółwiami” i tak też nazywano tę strategię. Gdy została ujawniona, pojawiła się inna grupa traderów skupiona wokół Lindy Bradford-Raschke, która zaczęła grać przeciwko tej strategii. Technikę tę nazwano „zupą z żółwia”.

Gdy Nick Leeson powiększał szaleńczo długie pozycje w kontraktach na Nikkei, po drugiej stronie byli traderzy, którzy przeczuwali, że coś jest nie tak i chętnie sprzedawali.

Gdy pojawiły się różnego rodzaju strategie HFT, powstawały zespoły próbujące rozgryźć algorytm działania i grać przeciwko nim.

Być może inwestorzy z rynków akcji tego nie wiedza, ale na rynkach zarabia się kosztem innych. Nie istnieje kraina powszechnej szczęśliwości, w której każdy osiągnie zysk. I wielcy i maili poszukują nieustająco nowych metod – swoich własnych Graali.

To co zrobiła społeczność Reddit jest spektakularne, jest na granicy prawa, ale jak widać zdarzyło się. Lata temu spółdzielnie działały skrycie, zmowy istniały, kursy akcji były manipulowane. Tym razem – być może z niewiedzy – dzieje się to w świetle reflektorów.

Ciekawe jaka będzie reakcja nadzorów, brokerów, giełd. Również u nas. Bo mody społecznościowe są transgraniczne. Cały świat morsuje, więc czemu cały świat nie może kupować akcji spółek dla beki, żeby „wyleszczyć grubasa”.

Gdzieś tam mam jednak przekonanie, że wielu z tych, którzy dało się przekonać, że „imię nasze Legion” jest tylko zabawką w rękach grupy, która doskonale czyta nastroje sieciowe. Jak w każdej tego typu zabawie, ci który odpowiednio wcześnie weszli na rynek zarobią, a reszta.. cóż. Może też im się uda.

W każdym razie, obserwujemy zmiany. Do czego one ostatecznie doprowadzą okaże się dopiero za jakiś czas.

A w gruncie rzeczy czy ci nowi, głodni zysków, z niewielkimi pieniędzmi do inwestowania różnią się od nas, którzy na początku lat dziewięćdziesiątych tłumnie przybyliśmy na rynek. Wtedy „masowe” akcje dogadywało się w pokojach dogrywek.

Na koniec pozwolę sobie na jeszcze jedną analogię ze świata zwierząt. Może dotychczasowi wielcy, byli jak dinozaury. Wielcy, pewni siebie, powolni, aż przyszły małe, zwinne ssaki, potrafiące się dostosować do kataklizmu. Choć może nie wiedzą jeszcze o tym, że przetrwa i tak tylko garstka.

[Na marginesie – czekam, aż ktoś porówna to wdarcie się drobnych na salony rynku kapitałowego, do niedawnego ataku na Kapitol].

[Foto – kadr z filmu „Dawno temu w trawie”]

2 Komentarzy

  1. Tommip

    Nie bez przyczyny kilka przykladow wyzej pochodzi z rynku metali szlachetnych.Nie ma rynkow tak skrajnie i ordynarnie manipulowanych jak one – nawet codziennie (dzis rowniez).Dziwne sypanie tysiacami kontraktow w ta a nastepnie w tamta strone,nocne zrzuty/podrzuty.I tak od dekad.To rynek wystarczajaco duzy by mali czy nawet sredni nie zaatakowali ale i wystarczajaco niewielki by malo kto tym sie przejmowal.

    1. GZalewski

      W zasadzie na każdym rynku można znaleźć przykłady

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *