Zgłosiłem swoje zdanie odrębne w dyskusji pod tekstem Trystero o dziennikach transakcyjnych i obiecałem je uzasadnić w odrębnym wpisie, co niniejszym czynię.
W zasadzie całość podzielę na 4 części w kolejnych wpisach, które będą zawierać następujące kwestie:
1. W tym wpisie pokażę cele i funkcje, dla których warto prowadzić dziennik. Nie zawsze są one poprawnie uświadamiane przez inwestorów. Pewnych ocen mogę w tej mierze dokonać ponieważ i sam przechodziłem takie etapy dziennikowe i widziałem dzienniki traderów, z którymi pracowałem, a i obejrzałem kilka dzienników dostępnych publicznie. Dwa z nich są dobrze znane:
– fabularyzowana biografia Jessie Livermore’a „Wspomnienia gracza giełdowego” to nic innego jak właśnie chronologiczny zapis jego kariery i bije ona zawsze rekordy czytelniczej popularności; nic nie stoi na przeszkodzie, by samemu taki pamiętnik poprowadzić, gdzie dodaje się trochę fabuły i przemyśleń, a nie tylko fakty,
– Petera Brandta, który kilka miesięcy swojego tradingu spisał w książce „Dziennik profesjonalnego gracza giełdowego”, a tę recenzowałem w tym -> wpisie na blogu
2. W drugiej części pokażę wszelkie problemy i słabości dzienników transakcyjnych, które powodują przy okazji, że tak się sam od nich dystansuję
3. Kolejny wpis będzie zawierał przykłady dzienników transakcyjnych w ramach poszukiwań tego idealnego „GRAALA dziennikowego”
4. W ostatnim wpisie z tej serii przedstawię moją autorską wersję dziennika, który nazywam zadaniowym. Różni się ona pod wieloma względami od klasycznych dzienników. A przede wszystkim likwiduje wiele błędów i usprawnia cele, dla których je prowadzimy.
***
Większość inwestorów, która prowadzi swoje dzienniki, robi to na intuicyjnych zasadach, nie zawsze mając w ręku narzędzia, które pozwolą im określić na ile efektywny czy po prostu poprawny jest ów dziennik.
Brett Steenbarger, psycholog, trader i coach traderów, bardzo trafnie pokazuje błędy, które pojawiają się w tych dziennikach. Niestety nie są to wszystkie grzechy, które one zawierają. Sam poprosiłem go by pokazał na blogu taki modelowy dziennik dla przykładu, do którego można by się odnieść i czegoś nauczyć, ale do tej pory odpowiedzi nie było. Będę go męczył.
Grzesiek z kolei wskazywał w naszej dyskusji, że pewnie każdy ma swój indywidualny profil dziennika i być może w takim razie nie istnieje jakiś dziennikowy GRAAL, albo może wcale nie jest potrzebny.
Zbierzmy to wszystko do kupy i spójrzmy na kilka problemów, które się pojawiają przy tej okazji i które trzeba rozwiązać.
Jak najbardziej możliwa jest taka sytuacja:
ktoś prowadzi dziennik swojego własnego projektu, w którym popełnia nawet wszystkie możliwe błędy wskazane przez Steenbargera (wskazywał je Trystero), a mimo to dokonuje dzięki temu progresu w zyskach i umiejętnościach, a zatem nie potrzebuje żadnych zmian.
Ale co może służyć jednemu, innemu już niekoniecznie. A co zrobić jeśli takiego progresu nie ma? No właśnie. Może trzeba wówczas mimo wszystko poszukać błędów, o których mowa.
Ale zanim to zrobimy, to proponuję koniecznie ustalić cel, dla którego taki dziennik prowadzimy, to bowiem może rozwiązać kilka problemów już od ręki. Spójrzmy na owe cele. Istnieje jeden główny, zasadniczy, numer 1 na liście oraz kilka pośrednich:
1. Dokonywanie progresu, czyli coraz zyskowniejsze, efektywniejsze inwestowanie za jego pomocą.
Jak to sprawdzić, zmierzyć? Oczywiście poprzez ocenę wyników na rachunku. Jeśli idzie nam coraz lepiej, w takim razie jest szansa, że idziemy dobrą drogą. Czy jednak na pewno to właśnie dziennik nam w tym pomógł? Otóż takie przełożenie trudno ocenić. Tak samo jak trudno to poprawnie wartościować w drugą stronę – nie robimy postępów na rachunku ponieważ dziennika nie posiadamy lub jest błędnie prowadzony. Można jedynie ostrożnie założyć, że jakaś korelacja istnieje, i że im lepszy w każdym aspekcie dziennik, tym nasze umiejętności i wiedza stają się coraz doskonalsze.
Należy w tym punkcie jak najbardziej zachować pewną ostrożność w tych ocenach efektywności. Być może nasze postępy lub ich brak nie wynikają wcale z roli dziennika jako narzędzia doskonalenia inwestycyjnych umiejętności, lecz są one pochodną innych czynników czy też innych, pośrednich celów, zaprezentowanych niżej. Gdyby dziennik mógł pełnić rolę coacha, wykładowcy, nauczyciela, który nauczy nas zyskownego inwestowania, to wystarczyłoby publikować dzienniki najlepszych inwestorów, dzięki którym reszta świata szybko nauczyłaby się tego samego.
A może to jest dobry pomysł na własny dziennik? Po pierwsze – pisać go z myślą, że jeśli kiedyś staniemy się sławni, będziemy mogli go bez żenady i większych poprawek publikować. Albo spójrzmy na to w ten sposób: co chcielibyśmy zobaczyć w cudzym dzienniku, żeby się z niego nauczyć skuteczności na giełdzie? Potem wyciągnąwszy wnioski wprowadzajmy je w życie we własnej pisaninie.
Na temat dzienników istnieje sporo poradników, a nawet książki, jak ta (przyznam, że nie czytałem jeszcze, ale znam inne poradniki tego samego autora):
https://www.amazon.com/My-Trading-Journal-success-Psychology/dp/1974100146
2. Zrzucenie emocji
Nie dezawuowałbym takiego właśnie celu z żadnego powodu. Badania eksperymentalne psychologów wskazują na to, że przelewanie myśli i odczuć na papier ma potężny terapeutyczny charakter. Może to być pisanie dowolnego rodzaju, nawet chaotyczne zdania odbijające aktualny nastrój pozwalają stonować emocje, złapać równowagę i dystans, odnaleźć siebie. Nie trzeba przy tym szczędzić na intensywności i nie wymagana jest jakaś intelektualna praca wartościująca, oceniająca. Po prostu potok uwierających myśli lądujący na papierze.
I to właśnie Brett Steenbarger w swoich książkach zaleca takie właśnie podejście do dziennika – nieagresywny upust dla emocji, pozwalający odzyskać jasność umysłu. To działa, sam kiedyś próbowałem. Oczywiście dobrze jeśli dziennik jest spisywany z zachowaniem przejrzystości i jakiejś logiki, ale nikt nie broni robić z niego formy pamiętnika, gdzie pod informacjami istotnymi dajemy upust emocjom.
3. Bo tak wypada
Dziwny argument, a jednak prawdziwy. Skoro wszędzie radzą, żeby taki dziennik prowadzić dla własnej korzyści i dla pozytywnego rozwoju, to wielu inwestorów robi to, choć bez przekonania i zaangażowania. Po prostu często nie chcą czuć w przyszłości żalu, że coś zaniedbali, że trzeba było, a nie zrobili, że wypada. I spotkałem takich, którzy to przyznali.
Czy mimo wszystko w czymś im to pomogło? I to oczywiście trudno ocenić. Być może mimochodem formułując myśli do zapisania dokonywali przy okazji jakichś postępów. Z drugiej strony sama wizja o konieczności otworzenia dziennika i zapisania tam czegoś przyprawiała ich o skrajnie niemiłe emocje.
I to jest sprawa do koniecznego przemyślenia dla każdego, kto podobną niechęć przejawia. Być może jeśli nie odnajdą właściwej motywacji, to pomogę im pewnymi usprawnieniami, które sprawiają, że dziennik nabiera nowej racji bytu.
4. Ułatwienie ewidencji i statystyki
Jak sama nazwa wskazuje – dziennik transakcji – ma służyć po części „księgowej” robocie. Obojętnie czy prowadzony w formie elektronicznej czy papierowej, ma stanowić zbiór nie tylko dokonanych wejść i wyjść, ale również wszelkich dodatkowych, liczbowo określonych aspektów: wielkości pozycji, podziału kapitału, prowadzenia stopów.
Taka baza powoduje, że mamy do dyspozycji obszerny materiał, który można poddać statystycznym torturom, poszukując prawidłowości, anomalii, trendów, ciekawych zależności. Szczególnie jeśli te dane uda się nanieść jeszcze na wykresy. Dlatego dobrym pomysłem jest prowadzenie dziennika na arkuszach kalkulacyjnych.
5. Analiza/wnioskowanie/rozważanie
Nie tylko same liczby mogą stanowić dobry materiał analityczny/porównawczy/ dydaktyczny. Część dziennika to często, choć nie zawsze, robota opisowa: przyczyny decyzji, uwagi, oceny, przemyślenia, wnioski, zalecenia, plany. Wertując go w tył dostajemy okazję na wycenę własnego progresu, ale również na sprawdzenie, czy nasze wnioski/oceny są nadal aktualne, a zalecenia i plany realizowane.
6. Organizacja pracy, życia, umysłu
Wiele osób potrzebuje czuć kontrolę nad wszystkim co robią i co się w ich życiu dzieje. Inni potrzebują planowej organizacji, zebrania do kupy myśli i wszelkich żółtych kartek ponaklejanych gdzie się da. Takim organizatorem jest właśnie dziennik. Mając taką kontrolę nad tym wszystkim łatwiej się działa, efektywniej myśli.
Są też tacy, którzy bez takiego zorganizowanego ogarnięcia się nie potrafią działać wcale, a wszelkie oznaki bałaganu przekładają się na bałagan w głowie, niepokój, a nawet paraliż. Często estetyka dziennika jest wręcz odbiciem charakteru jego właściciela. Taki dziennik może być wręcz dziełem sztuki.
Prowadzenie dziennika to także dobry wstęp do treningu samo-dyscypliny. Nie tylko w prowadzeniu go, ale może nawet bardziej w podejściu do pracy nad sobą, która potem powinna procentować w transakcjach
7. Materiał dydaktyczny
Każdy dziennik, nawet ten pełen błędów to dobry materiał, który można przedłożyć innym dla dokonania porównań, wymiany doświadczeń czy dla celów oceny przez mentora/coacha. Są inwestorzy, którzy publikują tego rodzaju dzienniki w internecie, co prawdopodobnie ma pewien związek z autopromocją, ale i tak jest czasem w życiu potrzebna.
Tyle o celach i zaletach dziennikowej twórczości. Jednak ilość i jakość potencjalnych błędów powoduje, że rytualne i regularne prowadzenie napotyka sporo problemów, które stawiają pod znakiem zapytania jego rzeczywistą funkcjonalność. O tym w kolejnym wpisie.
—kat–
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.