Dziennik transakcyjny – jak robić to dobrze?

W poprzednim tygodniu zwróciłem uwagę na częste błędy popełniane przez inwestorów przy prowadzeniu dziennika transakcyjnego. Zagadnienie okazało się bardziej kontrowersyjne niż się tego spodziewałem i wywiązała się dyskusja o rozmiarach korzyści z prowadzenia dziennika.

Wielokrotnie podkreślałem, że nie ma jednej drogi do sukcesu inwestycyjnego. Kluczowe znaczenie ma znalezienie strategii, która jest skuteczna i dopasowana do profilu emocjonalnego inwestora. Ten drugi warunek jest potrzebny by inwestor był w stanie realizować konsekwentnie strategię i skorzystać z jej skuteczności.

Przy takim podejściu do inwestowania upieranie się, że istnieje jeden skuteczny wzorzec prowadzenia dziennika transakcyjnego byłoby pozbawione sensu. Szczerze mówiąc nie zmierzam nawet walczyć o opinię, że każdy inwestor powinien prowadzić dziennik transakcyjny, że ta aktywność będzie poprawiać wyniki inwestycyjne wszystkich inwestorów.

Dla mnie prowadzenie dziennika transakcyjnego okazało się dużą pomocą w podnoszeniu umiejętności inwestycyjnych. Intuicja podpowiada mi, że dobrze prowadzony dziennik transakcyjny powinien pomóc inwestorom dysponującym planem inwestycyjnym (zdefiniowanymi zasadami otwierania pozycji, zarządzania nimi i zamykania) ale realizującym ten plan dyskrecjonalnie. Myślę, że duża część inwestorów indywidualnych na rynku akcyjnym zalicza się do opisanej wyżej kategorii choć zakładam, że w przypadku większości z nich plan inwestycyjny ma szczątkowy charakter i wymaga doprecyzowania.

Celem prowadzenia dziennika transakcyjnego ma być ulepszenie procesu inwestycyjnego. By dziennik realizował ten cel powinien

  • dawać w miarę kompletny obraz aktywności inwestycyjnej
  • zawierać detale ważne dla poprawienia skuteczności transakcji
  • powinien umożliwić regularną i kompleksową analizę zawartych w nim danych

Brett Steenbarger sugeruje by część analityczna stanowiła integralną część dziennika, by wpisy w dzienniku koncentrowały się na tym co inwestor zrobił dobrze a co zrobił źle. To dobry pomysł ale część analityczną można prowadzić oddzielnie – na przykład po każdym tygodniu.

Jeśli weźmiemy pod uwagę dwa pierwsze warunki to stanie się jasne dlaczego regularność i świeżość wpisów w dzienniku transakcyjnym odgrywa kluczową rolę. Regularność zagwarantuje, że dziennik odzwierciedli całą aktywność inwestora. Tworzenie dziennika na bieżąco zagwarantuje świeży, rzeczywisty opis przemyśleń i emocji inwestora a nie odtworzony z płatającej figle pamięci.

Inwestorom systemowo-dyskrecjonalnym rzetelnie prowadzony dziennik transakcyjny pomoże zidentyfikować transakcje, które w ogóle nie mieszczą w przyjętym systemie. W swoim dzienniku oznaczałem je kodem „handel dla handlu” i były to z reguły impulsywne otwarcia pozycji, z reguły na giełdowych sesjach, na których niewiele się działo. Dziennik transakcyjny umożliwił mi zrozumienie, że choć w całości nie tracę na tego typu transakcjach to też nie zarabiam a angażują one sporo czasu, uwagi i stresu. Drugą korzyścią z dziennika transakcyjnego może być zidentyfikowanie braków, luk w planie inwestycyjnym. Dla początkujących drobnych inwestorów dziennik transakcyjny może być mechanizmem, dzięki któremu stworzą kompletny plan inwestycyjny: będą inwestować na podstawie reguł a nie intuicji.

Trzecią korzyścią z dziennika transakcyjnego może być zidentyfikowanie potencjalnych zmian w planie inwestycyjnym, które poprawią skuteczność inwestycyjną. W styczniu pisaliśmy na Blogach Bossy, że inwestorzy instytucjonalni poświęcają bardzo dużo uwagi selekcji spółek do portfela a w przypadku sprzedaży spółek z portfela posługują się prostymi i nieskutecznymi skrótami decyzyjnymi (sprzedaje akcje o ekstremalnych stopach zwrotu – te, które dużo spadły lub dużo zyskały). Uwzględnienie w dzienniku inwestycyjnym tego co stało się ze sprzedanymi akcjami dzień, tydzień czy miesiąc po transakcji może pomóc inwestorowi na przykład dostrzec tendencję do zbyt szybkiego realizowania zysków.

Można wymienić dziesiątki potencjalnych ulepszeń, które inwestor może dostrzec dzięki dziennikowi transakcyjnemu. Większość porad dotyczących tworzenia dzienników transakcyjnych sugeruje raportowanie oczekiwań wobec otwieranej pozycji: obejmujących punkty realizacji zysków i cięcia straty. Dziennik inwestycyjny umożliwia inwestorowi sprawdzenie jak dobrze sobie radzi z trzymaniem się planu, który miał w głowie w momencie otwierania pozycji. Wielu inwestorów ma  skłonność do ignorowania pierwotnie przyjętego punktu cięcia straty i przetrzymywania stratnych pozycji w nadziei na „wyjście na swoje”. Dziennik transakcyjny może pozwolić sprawdzić czy takie działanie wspiera wyniki inwestycyjne czy je osłabia (bo inwestor w końcu wychodzi ze stratnych pozycji tylko z reguły później i na niższych poziomach). W moim przypadku dziennik transakcyjny pokazał, że nie jestem w stanie emocjonalnie wytrzymać wysokiego (30% i więcej) obsunięcia na standardowej pozycji, nawet w przypadku spółek, co do których mam bardzo mocne tezy dotyczące ich fundamentalnej wartości. Te informacje pomogły mi zdyscyplinowanie realizować „wąskie” zlecenia obronne (na GPW tylko mentalne – nie można zapominać o niewielkiej płynności).

Jeśli w ramach aktywnego inwestowania systemowo-dyskrecjonalnego inwestor posiada kilkanaście albo kilkadziesiąt zdefiniowanych momentów, układów na otwarcie pozycji to dziennik inwestycyjny może pomóc zidentyfikować te, które w praktyce okazują się najbardziej skuteczne. Może zidentyfikować kategorie transakcji, których niewielkie obsunięcia i wystarczająca płynność sugerują możliwość zwiększenia wielkości pozycji.

By realizować tę grupę korzyści z prowadzenia dziennika transakcyjnego (identyfikowanie ulepszeń) dziennik inwestycyjny powinien zawierać detale, które według inwestora mogą wpływać na stopy zwrotu z otwieranych pozycji i powinien umożliwiać relatywnie łatwą analizę tych detali. Z tych powodów prowadzę swój dziennik inwestycyjny w Excelu. Myślę, że dla wielu inwestorów będzie to przyjazne środowisko pracy.

5 Komentarzy

  1. GZalewski

    regularność ma jeszcze jeden cel. Bardzo często jest tak, że w momentach "słabszych" ludzie próbują wypierać to co się dzieje. Przestają pisać notatki, prowadzić dzienniki. Wyuczenie pewnego nawyku, że gdy pojawia się właśnie tego rodzaju zniechęcenie, to jest to czerwone światło, pozwala szybciej się ogarnąć i wrócić na dobre tory (choćby w stosowaniu własnego planu, czy przestrzeganiu dyscypliny)

    1. trystero (Post autora)

      @ GZalewski

      Pełna zgoda. Słabsze okresy są bardzo demotywacyjne dla prowadzenia dziennika. Ostatnią rzeczą jaką ma się ochotę robić jest raportować własne "wtopy".

  2. _dorota

    > “wąskie” zlecenia obronne (na GPW tylko mentalne – nie można zapominać
    > o niewielkiej płynności)

    Chwilkę, jak to "mentalne"? Tylko w domyśle? 🙂
    A poza tym: co w ogóle robisz na aktywach, które mają zbyt małą płynność jak na Twoje potrzeby? Nie powinno Cię tam w ogóle być.

    1. _dorota

      PS. Dobry wpis. Kilka ciekawostek, które mi się przydadzą.

    2. trystero (Post autora)

      @ dorota

      Mentalne znaczy tyle, że poziom SL jest ustalony ale zlecenie realizowane jest ręcznie. Z uwzględnieniem arkusza.

Skomentuj GZalewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *