Sekrety giełdowej edukacji, część 15

Powoli mam w planie kończyć ten cykl prezentujący tajemnice znane w zasadzie jedynie inwestorom o w miarę długim stażu, którzy mieli dość okazji by skonfrontować teorie z rynkową rzeczywistością i w rezultacie nabyć tego rodzaju doświadczeń, o których początkujący mają raczej niskie szanse dowiedzieć się z dostępnych publikacji.

Pochlebia mi, że cykl ten zdobył uznanie wyrażone w komentarzach, bardzo dziękuję za nie.

Kolejny punkt zabrzmi znajomo, choć jego wyjaśnienie może dać trochę do myślenia.

15. Nauka na błędach to bardziej „chcieć niż móc”.

Odnośnie wszelkich błędów, które popełniamy, świat zawsze pośpiesza nam na ratunek z dwoma rodzajami porad:

      – wyciągaj z nich wnioski i ucz się na nich

     – ucz się na błędach innych, mniej  popełnisz własnych

Materiały edukacyjne w naszej branży zawierają zestawienia dziesiątków błędów popełnianych przez inwestujących, a więc baza już jest. W teorii obie wyżej zapisane porady są bardzo słuszne, w praktyce wygląda to jednak znacznie gorzej. Jako ludzie jesteśmy dość zawodni, a to, co nam często najlepiej wychodzi to… popełnianie tych samych błędów po wielokroć.

Inwestowanie i trading to z wielu powodów specyficzne domeny, niepodobne do innych. Warunki działania są tutaj szczególnie trudne i nawet najlepsi profesjonaliści mają kłopoty, by efektywnie pomnażać środki. Rządzi niestacjonarność, nieliniowość, duża niepewność, psychologia ma spore znaczenie, a wielu zjawisk i procesów nie da się jednoznacznie wyjaśnić. O błędy tutaj więc szczególnie łatwo.

Niektóre z nich w miarę łatwo wychwycić i poprawić, na przykład ten, by nie używać w pojedynczej transakcji, szczególnie lewarowanej, całego kapitału. I to chyba jedyna dobra wiadomość dla tych, którzy chcieliby pilnie zastosować się do podręcznikowych sugestiach nauki na błędach.

Skąd takie pesymistyczne wizje? Powodów jest jak zwykle kilka i jak zwykle też materiały edukacyjne ich nie serwują, więc przejmuję tę rolę w wyjaśnieniu tego za pomocą 4 wskazówek poniżej.

(I) Żeby błąd poprawić, należy uprzednio posiadać stosowną w tej mierze wiedzę i umiejętności diagnozowania oraz znajdowania rozwiązań.

W zasadzie ten punkt nie wymaga nawet szerszych wyjaśnień.

Najważniejszy i najbardziej oczywisty przykład ilustrujący ową obserwację leży już u samych podstaw giełdowej działalności: jeśli wchodzisz do gry bez przygotowanej przewagi, albo przynajmniej jakiegoś planu i powiązanej z nim strategii, wszystko co robisz może być w zasadzie błędem. Wyciąganie z tego prawidłowych wniosków i poprawa błędów jest w tych warunkach niemalże niemożliwa. Jak bowiem bez stosownej wiedzy mieć pojęcie o tym, że stosowana metoda lub jej wykonanie są bezwartościowe?

A przypomnę, że sam wynik transakcji nie jest wiarygodnym wskaźnikiem popełnienia błędu. Można pomylić się w ocenie czy decyzji i osiągnąć zysk, lub zrobić wszystko poprawnie i stracić (losowość rynków).

W innych, równie skomplikowanych dziedzinach wymagających umiejętności mamy do celu poprawy błędów mentorów, instruktorów, nauczycieli, tutaj jesteśmy zdani zwykle sami na siebie, stąd proces nauki na błędach znacząco może się wydłużyć, być kosztowniejszy, albo nigdy się nie udać. Edukacja nie jest więc jedynie pustym słowem.

(II) Nie znając błędów nie można ustrzec się przed ich popełnianiem.

Będąc sami dla siebie instruktorami powinniśmy na wstępie poszukać i przestudiować listy potencjalnych błędów, tylko wtedy będziemy gotowi poprawnie wyciągać wnioski i wprowadzać ulepszenia. Pojawia się jednak w tym miejscu dodatkowy problem: nie wszystkie błędy jesteśmy w stanie poznać, a w związku z tym znaleźć na nie sposób. Dotyczy to nawet profesjonalistów w tej branży. Mówi się więc przy tej okazji, że inwestowanie to taki sposób popełniania wszelkich możliwych błędów, by na koniec i tak powstał zysk.

Przykładem mogą być szczególnie błędy poznawcze, których wykrywaniem zajmuje się dziedzina „finansów behawioralnych”. Są owe błędy na dobre wdrukowane w nasze geny i w dużym stopniu nawet przewidywalne. Ale ich wykrycie i zneutralizowanie jest trudne, wielu inwestujących nie ma o nich pojęcia.

Taki na przykład „błąd potwierdzenia” (ang. confirmation bias). Niewielu inwestujących potrafiłoby go wyjaśnić, jeszcze mniej zaradzić mu. A on wcale nie jest aż tak skomplikowany jak cała grupa innych. Polega na błędnym poszukiwaniu tylko tych informacji, które potwierdzają naszą opinię czy decyzję, a ignorowaniu tych, które stoją do nich w kontrze. To częsty błąd, który powoduje zanik krytycznego myślenia. To tak jakby lekarz poszukiwał na siłę objawów do postawionej przez siebie diagnozy, ignorując jednocześnie te objawy, które ma przed nosem, ale nie pasujące do jego tezy.

Zanim więc zmierzymy się z przeciwnikiem, trzeba go najpierw dobrze poznać.

(III) Nie wszystko co wygląda lub wskazywane jest jako błąd,  faktycznie jest błędem.

Nawet nauka, wszelkiego rodzaju statystyki i modele, czy debaty specjalistów nie są w stanie rozstrzygnąć, co w giełdowym inwestowaniu jest błędem, a co nie. To nie pomaga skutecznie działać w takich warunkach, ale wiedza i doświadczenie z czasem umożliwiają zaadaptowanie się w tym środowisku.

Na najwyższym stopniu trwa przecież zaciekła walka o pryncypia jak wspominałem w tym cyklu. Jedni akademicy i praktycy twierdzą, że błędem jest już sama próba aktywnego inwestowania, inni promują je intensywnie.

Szczebel niżej trwa bój o to, czy nie jest błędem użycie analizy konkretnego rodzaju (np. Analizę Techniczną uważa się za voodoo). Albo czy prognozować, czy prognozowania unikać.

Na poziomie najbardziej praktycznym wchodzimy już w polemiki nad konkretnymi rozwiązaniami. Jedni twierdzą choćby, że użycie stop-lossa jest błędem, inni nie wyobrażają sobie bez niego życia.

Problem w tym, że na każdym poziomie można przedstawić dowody zarówno za, jak i przeciw. Trzeba się nauczyć się z tym żyć w tym schizofrenicznym świecie.

(IV) Psychika nie zawsze pomaga w tej wojnie

Najgorszy błąd – robić ciągle to samo i spodziewać się innego rezultatu. Wielu traderów wpada jednak w taką pułapkę, za każdym razem zresztą obiecując sobie, że to ostatni raz.

Nie na darmo powstało twierdzenie, że największym wrogiem inwestora jest on sam. Nasz mózg, układ nerwowy i hormonalny potrafią wprowadzić szereg mechanizmów obronnych gdy próbujemy je zbyt intensywnie eksploatować. Jednym z objawów są emocje, które na błąd reagują zmasowanym atakiem, powodując np. próby jego naprawy w najgorszy sposób – przez zemstę (odegranie się). Innym objawem może być wyparcie: „to nie moja wina tylko rynku”.

Do analizy i naprawy błędów potrzeba BARDZO AKTYWNEGO i ŚWIADOMEGO podejścia. Jeśli skłaniam się do poparcia prowadzenia „dzienników transakcji” to w 90% właśnie dlatego, by aktywnie edukować się na błędach, analizując je drobiazgowo.

***

Wpadamy więc w dylematy, których prostego rozstrzygnięcia nie znajdziemy w poradnikach, poza zestawieniami najważniejszych błędów, które jak widać czasem należy potraktować nieco umownie. A gdzie się uczyć eliminacji błędów? Wielu skutecznych inwestorów powie, że w metodzie „prób i błędów”. Wchodzimy więc, chcąc nie chcąc, ponownie do tego samego kołowrotka – nauki na błędach. Być może to najważniejsza lekcja w tym biznesie. Dlatego odrabiajmy ją poświęcając za każdym razem tylko drobne części kapitału.

CDN

—kat—

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *