Cztery lata od dna bessy

Chciałbym rozpocząć wpis od zagadki. Cztery lata temu, 18 lutego 2009 roku, szeroki wykres warszawskiej giełdy, WIG, osiągnął minimum (intraday) bessy. Tego dnia wykres zamknął się na poziomie 21 320 punktów. Do piątku, 15 lutego 2013, WIG zyskał 117,5%.

Pytanie brzmi: jaki procent spółek, które były notowane cztery lata temu i które są notowane obecnie (352 spółek według bazy Stooq), zapewniło inwestorom pozytywną, nominalną stopę zwrotu?

Odpowiedź brzmi: 57%. To oznacza, że ponad 4 na każde 10 spółek przyniosło inwestorom stratę w okresie gigantycznej hossy, w czasie której indeks szerokiego rynku więcej niż podwoił swoją wartość.

Ten sam wskaźnik dla spółek, które debiutowały w okresie 2009-2013 jest jeszcze gorszy: biorąc pod uwagę cenę zamknięcia z dnia debiutu, aż 66% spółek przyniosło ujemną (88 spółek w tak stworzonej bazie) stopę zwrotu.

Dane Stooq uwzględniają dywidendy i operacje na akcjach, takiej jak prawa poboru i splity. Nie uwzględniam spółek wycofanych z obrotu wskutek przejęć i upadłości.

Zastanawiam się jak bardzo powyższe dane odstają od wyobrażeń przeciętnego inwestora o tym jak wygląda hossa na rynku akcyjnym.

Od dna bessy indeksy dochodowe WIG i WIG20TR zyskały około 120%. Stopa zwrotu indeksu cenowego WIG20 była o około 40 punktów procentowych niższa, co dobrze pokazuję rolę dywidend w generowaniu długoterminowych stóp zwrotu z rynku akcyjnego:

Indeks ROC w %
MWIG40 105,3
SWIG80 84,0
WIG20 84,5
WIG20TR 124,1
WIG 117,5

Warto także porównać stopy zwrotu indeksów i stopy zwrotu szerokiego rynku reprezentowanego przez wspomniane w drugim akapicie 352 spółek. Przeciętna stopa zwrotu dla tej grupy spółek to 99% a więc jest niższa od wyniku WIG.

Tym co może zaskoczyć przeciętnego inwestora jest mediana stopy zwrotu dla grupy 352 spółek – żałosne 19,6%. Oznacza to, że przeciętne stopy zwrotów ze spółek notowanych na WGPW „kreowane” były przez niewielką grupę zwycięzców – spółek, które osiągnęły trzy i czterocyfrowe stopy zwrotu.

Pewne wyobrażenie o kształcie rozkładu daje spojrzenie na 10 najgorszych i 10 najlepszych spółek pod względem stóp zwrotu:

Opisany powyżej rozkład stóp zwrotu jest typowy dla wszystkich rynków akcyjnych. Intuicja podpowiada mi, że w ostatnich czterech latach efekt ten został wzmocniony na WGPW bardzo złą sytuacją sektora budowlanego i deweloperskiego, które na WGPW reprezentowane były przez wiele spółek o relatywnie niewielkiej kapitalizacji.

Na zakończenie tych rozważań powstaje pytanie: czy Waszym zdaniem dane te wspierają ideę inwestowania indeksowego czy raczej zachęcają do poświęcenia większej uwagi na wybieranie akcji (stock picking) do portfela?

5 Komentarzy

  1. Deo Gratias

    Jestem przeciwnikiem inwestowania indeksowego, ale jak widzę te dane, to DLA PRZECIĘTNEGO KOWALSKIEGO chyba nie ma nic lepszego – a na pewno jest to lepsze niż TFI.
    Sam też się chyba zastanowię, czy nie przerzucić środków z TFI na jakiegoś ETFa.

  2. fundman

    Krezus 2000%
    Pan Roman znowu napompował ze wtajemniczonymi balonik.
    spółdzielnia zebrała większość ff.

  3. _dorota

    „czy Waszym zdaniem dane te wspierają ideę inwestowania indeksowego czy raczej zachęcają do poświęcenia większej uwagi na wybieranie akcji (stock picking) do portfela?”

    Wspierają – w przypadku osób nie zajmujących się głębiej giełdą.
    Zachęcają – tych, którzy inwestują aktywnie.

    Liczę na rozwijanie tematyki stock picking.

  4. Harry

    Zgadzam się z Dorotą: jeśli ktoś nie ma pojęcia o inwestowaniu to indeksy wydają się dużo bezpieczniejsze. Nie trzeba znać się na ekonomii ani czytać nudnych sprawozdań finansowych. Wystarczy poczekać na koniec recesji, aż gospodarka zacznie się ruszać i hop. Choć muszę przyznać, że dziwi mnie trochę, że mediana jest tak niska. W czasie hossy spodziewałbym się raczej, że zdecydowana większość spółek będzie szła do góry! 20% w ciagu 4 lat – od początku kryzysu bankowego w 2008-2009 roku można było dostać lokaty na 10%, a potem na 7-8%, więc przeciętny Kowalski powinien w takiej sytuacji trzymać swoje oszczędności w banku! Jeśli natomiast chodzi o stock picking, to tak samo jak w przypadku walut, poszukałbym czegoś w trendzie i grał na dalsze wzrosty/spadki. Różnica jest taka, że na giełdzie jest dużo większy wybór niż na walutach, choć biorąc pod uwagę insiders information trading i wszystkie gaps, ryzyko też jest dużo większe! Swoją drogą, widziałem kiedyś webinar, w którym prowadzący je trader stwierdził, że przeszedł na forex, bo trendy jakie tam widać są tym czego szukał! Jak mówi znane angielskie przysłowie: TO EACH HIS OWN!

  5. pak

    Jak ktos nie ma czasu. albo sie nie zna to indeks. Jak ktoś ma czas, zacięcie i to lubi to warto wybierać i trzeba włożyć trochę czasu i wysiłku żeby to miało sens – czyli zeby być lepszym niż indeks. Na podstawie wieloletniej obserwacji siebie i znajomych widze ze lepsze wyniki się osiąga jak się patrzy przede wszystkim najpierw na ryzyko, a w drugiej kolejnosci na potencjał. Poza tym warto byc analitykiem biznesowym – czyli wybierać dobre jakosciowo spolki i oceniac ich szanse na rozwój w otoczeniu rynkowym w jakim działają zamiast iść w ezoterykę i zastanawianie sie czy wzrośnie czy spadnie.

Skomentuj _dorota Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *