Kilka refleksji o sytuacji PBG

W poniedziałek, spółka PBG poinformowała o złożeniu do sądu wniosku o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu. Podobne wnioski złożyły inne spółki z grupy kapitałowej PBG: Hydrobudowa i Aprivia.

Zobowiązania PBG wiceprezes tej spółki szacuje na 1,5 mld złotych. Zobowiązania grupy kapitałowej tylko wobec banków wynoszą 1,7 mld zł. Grupa osiągnęła w 2011 roku około 3,7 mld przychodów. Z całą pewnością mamy więc do czynienia z jedną z największych upadłości w historii gospodarczej Polski.

Ze względu na ekspozycję sektora bankowego (poprzez kredyty i gwarancje), sektora budowlanego (poprzez zobowiązania PBG względem podwykonawców, oraz sentyment sektora bankowego do finansowania budownictwa), sektora infrastrukturalnego (poprzez zaangażowanie PBG w kluczowe projekty, takie jak budowa Gazoportu czy budowa dwóch bloków elektrowni w Opolu) oraz sektora finansowego (poprzez inwestycje funduszy inwestycyjnych w akcje i obligacje spółki) konsekwencje upadłości PBG będą znaczące, być może, systemowe.

Warto więc przypomnieć sobie kilka faktów.

Zacznijmy od listu, który 27 kwietnia 2011 roku wiceprezes PBG, Przemysław Szkudlarczyk, skierował do akcjonariuszy PBG zaniepokojonych spadkiem kursu akcji (spadł z 250 zł. we wrześniu 2010 do 160 zł. w kwietniu 2011). Możemy w nim przeczytać: Zdajemy sobie sprawę, że zachowanie kursu akcji spółki PBG jest niepokojące dla inwestorów, niemniej jednak nie widzimy podstaw fundamentalnych do odnotowywanych ostatnio spadków. Rzeczywiście kurs akcji spółki PBG jest najniższy od prawie 5-ciu lat, jednak w naszej ocenie nie ma to związku z żadnym negatywnym zdarzeniem, które zaistniało lub mogłoby zaistnieć w spółce i wpłynąć na znaczącą jej przecenę.

Osobiście uważam, że przed PBG stoi ogromna szansa dalszego dynamicznego rozwoju, a ten rok będzie kluczowy. Pragnę uspokoić wszystkich naszych inwestorów i zapewnić, że strategia PBG jest konsekwentnie realizowana, co w naszej ocenie w konsekwencji przełoży się pozytywnie na wycenę spółki.

Kurs akcji PBG wynosi obecnie około 8 zł. Od kwietnia 2011 roku spadł o 95%, od szczytu w 2007 roku o ponad 98%. To kolejna ilustracja rzeczywistej wartości (dla inwestorów) reakcji zarządu na spadek kursu akcji spółki.

Myślę, że warto przytoczyć także wypowiedź prezesa PBG, Jerzego Wiśniewskiego, z 8 kwietnia 2011, w której prezes PBG odniósł się do negocjacji na temat sprzedaży dwóch spółek z grupy PBG: Hydrobudowy i Aprivi. Cytuję: Transakcja z OHL na pewno się odbędzie. Warunki i wszystkie szczegóły transakcji mamy zafiksowane. Umowa prawie jest zakończona, do zakończenia wszystkich związanych z Hydrobudową detali pozostały tygodnie. W spółce Aprivia nie ma już żadnych rozbieżności i sprawa jest zamknięta.

Zaledwie po miesiącu, 5 maja 2012 spółka poinformowała o zawieszeniu rozmów z OHL. Do transakcji, wskutek której do PBG miało wpłynąć ponad 0,5 mld złotych, nie doszło, choć prezes Wiśniewski wierzył, że transakcja zostanie sfinalizowano do końca 2011 roku. To jest oczywiście, hindsight bias, ale można dziś napisać, że gdyby do tej transakcji doszło to PBG najprawdopodobniej niemiałaby problemów z płynnością. Czy zarząd PBG nie był za mało elastyczny w kwestii oczekiwań cenowych?

W ogólnopolskiej prasie, na blogach i forach internetowych trwa ożywiona dyskusja o przyczynach problemów PBG. Niektórzy kłopotów PBG dopatrują się w tym, że rząd nie zgodził się zapłacić PBG więcej niż zapisano w kontraktach na wykonywane przez PBG prace budowlane. Na forach internetowych popularne są teorie spiskowe o zagranicznych bankach eliminujących perspektywiczne lidera branży budowlanej w regionie i ‘czyszczących’ teren dla zachodnioeuropejskich firm budowlanych. Moim zdaniem, warto powrócić do czerwca 2011 roku.

Pod koniec czerwca 2011 roku PBG zdecydował o przejęciu spółki Rafako. Akwizycja tej spółki, która miała miejsce w drugiej połowie 2011 roku pochłonęła około 570 mln złotych (na 50% akcji przejętych wraz z cypryjską spółką, na skupienie około 12,5% akcji z rynku i na wezwanie). Zarząd PBG zdecydował o wydaniu 570 mln na akwizycje praktycznie w przededniu olbrzymich problemów płynnościowych spółki.

Wskutek tej transakcji, dług PBG miał się zwiększyć z 1 mld do 1,5 mld złotych. PBG nie uzyskało jednak refinansowania nabycia akcji Rafako (negocjacje z bankami nie zakończyły się powodzeniem) i akwizycję sfinansowało z dostępnych limitów kredytowych i gotówki. Zarząd PBG pozbawił się więc płynności na kilka miesięcy przed tym gdy okazała się być najbardziej potrzebna.

PBG płacił za Rafako bardzo wysoką cenę. Pierwotnie, cena zakupu akcji RFK zawierała niemal 65% premię w stosunku do ceny rynkowej (pod koniec roku wynegocjowano obniżenie ceny o około 15%). Transakcja zawierana była przy wskaźniku cena/zysk na poziomie 23 (dla prognozowanych wtedy zysków RFK w 2011 roku). Większość cytowanych przez PAP analityków wskazywała, że ze strategicznego punktu widzenia przejęcie Rafako to trafne posunięcie. Jednocześnie podkreślała, że to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.

Wszyscy inwestorzy, analitycy i dziennikarze, szukający przyczyn upadku PBG, wszędzie tylko nie w błędach zarządu PBG, powinni zadać sobie pytanie: czy bez akwizycji Rafako  sytuacja płynnościowa PBG byłaby równie dramatyczna?

Gdyby grupie PBG udało się ‘przetrwać’ problemy płynnościowe związane z kontraktami autostradowymi i stadionowymi to dzięki akwizycji Rafako (a wcześniej Energomontażu Południe – kolejne 120 mln zł wydane na akwizycje w 2011 roku) byłaby w idealnej pozycji do skorzystania z inwestycyjnego boomu w energetyce. Zarząd PBG, prezes Jerzy Wiśniewski, chwaleni byliby za wizjonerstwo i odwagę. Tak się jednak stało, że PBG nie zdołała ‘przetrwać’ kryzysu płynnościowego, a 0,5 mld gotówki i limitów kredytowych przeznaczonych na przejęcie Rafako odegrało w tym istotną rolę.

Trwa także dyskusja o tym czy zawarte przez PBG kontrakty autostradowe i stadionowe ‘sprawiedliwie’ rozkładały ryzyko pomiędzy inwestorem (instytucjami publicznymi) a wykonawcą (PBG) i nie stawiały PBG na straconej pozycji. Cenny wkład do tej dyskusji wnieść może wypowiedź wiceprezesa PBG, Przemysław Szkudlarczyk, z października 2009 roku: Realizujemy kontrakty pozyskane w roku ubiegłym i na początku tego roku, a były one pozyskiwane w szczycie cenowym materiałów i usług budowlanych. Obecnie nie mamy przymusu, aby pozyskiwać za wszelką cenę kontrakty, na których nie moglibyśmy zrealizować satysfakcjonującej nas marży.

Nie było więc presji na podpisywanie nierentownych kontraktów a zarząd PBG optymistycznie odnosił się do wysokości marż, które zamierzał z nich uzyskiwać. Powstaje więc pytanie: kto ponosi odpowiedzialność za to, że kontrakty te okazały się jednak dla PBG nierentowne?

Czas na ostatnią refleksję: o analitykach. Ze strumienia komunikatów Bossy wybrałem rekomendacje analityczne dla PBG z ostatnich 7 miesięcy. Jak widać, dynamika problemów z płynnością PBG umknęła uwadze analityków.

Data Dom Maklerski Zalecenie Cena docelowa Cena PBG na WGPW
15.05.2012 IDM Trzymaj 59 23
15.03.2012 IDM Kupuj 59 45
12.03.2012* DI BRE Kupuj 67 49
08.03.2012 Ipopema Sprzedaj 49 61
23.02.2012 KBC Securities Sprzedaj 60 67
26.01.2012 DI BRE Trzymaj 79 81
04.01.2012* Erste Silnie niedoważaj 75
16.12.2011 Espirito Santo Kupuj 87 70
14.12.2011* Goldman Sachs 147 72

* Data depeszy a nie data wydania rekomendacji

50 Komentarzy

  1. kajet

    Przejęcioza jest śmiertelną chorobą spółek, a anchoring (kotwiczenie?) – nieszkodliwą (dla nich samych) chorobą analityków.

    1. trystero (Post autora)

      @ kajet

      Niedawno na anglojęzycznych blogach pojawiła się analiza akwizycji i przejęć z wnioskiem, że jest to bardzo skuteczny sposób na destrukcję wartości firmy.

  2. miśYogi

    ciekawe czy za katastrofę wartą kilka/kilkanaście miliardów nieswoich złotych poniesie ktoś odpowiedzialność większą niż utrata premii czy stanowiska?

    1. trystero (Post autora)

      @ miśYogi

      Kilkanaście tylko jeśli założysz efekty domina i systemowy problem.

      W optymistycznym scenariuszu to kilkaset milionów bo przecież większość długów ma być spłacona (69% dla PBG i chyba 56% dla HBP – dla długu powyżej 1 mln).

      Prezes PBG jest też głównym akcjonariuszem PBG, więc on poniesie (poniósł) bardzo dużą stratę. Ale pytanie o odpowiedzialność kadry managerskiej jak najbardziej zasadne.

  3. kajet

    Cholera mnie bierze, że mój fundusz emerytalny był zapakowany w to przedsięwzięcie. Gdyby państwo nie przymusiło mnie do płacenia składek na OFE, w życiu bym nie tknął deweloperki (szczególnie w skali, w której trudno wyjść z inwestycji).

    1. trystero (Post autora)

      @ kajet

      Ale PBG to nie deweloperka (choć mieli jakieś projekty). To budownictwo.

  4. kajet

    Sorry, przejęzyczyłem się 🙂 ale to bez znaczenia, chodziło o mało konstruktywny akt narzekania.

  5. brysio

    @kajet
    Niestety ja też jestem w OFE ING ….

  6. brysio

    @trystero
    Można by prosić o link do tej analizy dotyczącej przejęć?

    1. trystero (Post autora)

      @ brysio

      Próbowałem znaleźć ale nie potrafię. Może kiedyś przypadkiem do niej trafię.

  7. Johnny Bravo

    chwila moment… przecież PBG nie otrzymało refinansowania na przejęcie RFK! cytat z komunikatu:
    „Od ubiegłego roku PBG S.A. prowadziło rozmowy z bankami finansującymi działalność Grupy PBG w sprawie refinansowania nabycia akcji spółki RAFAKO S.A., które zakończyły się wycofaniem banku z finansowania i koniecznością sfinansowania transakcji ze środków własnych i posiadanych limitów kredytowych.”
    spółce nie wzrosło zadłużenie o 0,5 mld zł tylko odpłynęło 0,5 mld zł gotówki! kolosalna różnica!

    1. trystero (Post autora)

      @ Johny Bravo

      spółce nie wzrosło zadłużenie o 0,5 mld zł tylko odpłynęło 0,5 mld zł gotówki! kolosalna różnica!

      Dzięki za uwagę.

      Pewnie wzrosło trochę zadłużenie skoro korzystali z limitów kredytowych. Akwizycja pochłonęła też sporo gotówki – w gruncie rzeczy mój argument, że kluczowe dla upadłości było przejęcie Rafako jest dzięki Twojej uwadze jeszcze mocniejszy.

  8. przwrz

    @trystero

    Trochę manipulujesz cytatami, gdy twierdzenie kadry PBG o wzroście cen i materiałów kwitujesz cytatem z 2009 roku. W samym 2011 ceny asfaltu wzrosły o jakieś 40% a cen większości kruszyw nie ma jak zabezpieczyć.

    1. trystero (Post autora)

      @ przwrz

      Dlaczego uważasz, że manipuluję cytatami? Ten cytat nie miał pokazać, że materiały nie wzrosły. Miały pokazać, że w momencie podpisywania kontraktów kadra managerska PBG nie spodziewała się wzrostu cen materiałów (nie obawiała się o marże) i nie miała wrażenia, że PBG bierze na siebie jakieś spore ryzyko.

      Moim skromnym zdaniem, to właśnie wzrost cen materiałów, spowodowany wąskimi gardłami zaplecza budownictwa, był przyczyną ujemnej rentowności kontraktów autostradowych. Wydaje się mi, że budowaliśmy zbyt wiele, zbyt szybko jak na możliwości producentów materiałów.

  9. trendfollowerpl@gmail.com

    Trochę z innej beczki. Zaskoczyła mnie powsciagliwa reakcja inwestorow na komunikat o upadłości PBG. Kurs z tego dnia ok 10% na minusie. Tego dnia bylo dużo czasu na reakcje. Nastepnego dnia -50 % na otwarciu. Skad takie opóźnienie w reakcji?

    1. trystero (Post autora)

      @ trendfollowerpl!@!gmail.com

      Już wyjaśniam. Po spadku, chyba o 13%, PBG dotknął dolne widełki i rozpoczęło się równoważenie. Na sprzedaży było dużo zleceń (nie dziwne, upadłość) i TKO na widełkach był w okolicach 9-10 złotych. Tego dnia nie uwolniono już kursu (często tak się dzieje gdy TKO odbiega od 30% i więcej od ostatniego kursu).

      Stąd tak mały spadek w dniu komunikatu.

  10. el_padre

    Warunki jednak od 2009 się zmieniły i to nie zależało od PBG czyli wykonawcy ale w dużej mierze od inwestora czyli Państwa. Zmienił się VAT na 23%, inflacja, ceny materiałów itd. A inwestor nie uwzględnił tego w warunkach przetargowych. W trakcie realizacji Stadionu Narodowego wprowadził kilka tysięcy poprawek w dokumentacji i na koniec przysolił karę w wysokości 1/3 wartości kontraktu za opóźnienia. Zadowolony z siebie min. Nowak mówi, „no cóż, taki jest biznes” i umywa ręce. Jak chce się dobić największą polską spółkę budowlaną to jest okazja. Ok. 10 tyś ludzi pójdzie na bruk. Koszty tego bankructwa mogą być spore. Firmy zagraniczne które wejdą w to miejsce nie będą płaciły podatków u nas tylko u siebie. Kiedy w USA był kryzys w GM czy Chryslerze, państwo pomogło im zrestrukturyzować się i stanąć na nogi i po 3 latach wyszli na prostą. Państwo miało okazję pokazać, że dba o swoje firmy i o ludzi którzy tam pracują. I w efekcie zarobiło. Ale u nas mam wrażenie, perspektywa rządzących kończy się na finale euro a potem jakoś to będzie. Wiśniewski nabroił, to pewne. Ale jeśli nie było tam jakichś machlojek i przekrętów, a facet jednak stracił sporo własnej forsy, to państwo powinno mu pomóc. Tym bardziej, że właśnie okazało się, mimo iż Covec wywalony z autostrady zalega z płatnościami na ponad 300 mln państwo zwróciło mu vat na ponad 100 mln:) A upadły DSS wybrano bez przetargu po lobbingu Marcinkiewicza. Czy ktoś nad tym wszystkim jeszcze panuje?

    1. trystero (Post autora)

      @ el_padre

      Warunki jednak od 2009 się zmieniły i to nie zależało od PBG czyli wykonawcy ale w dużej mierze od inwestora czyli Państwa. Zmienił się VAT na 23%, inflacja, ceny materiałów itd

      Ceny materiałów i inflacja nie zależą od państwa.

      A inwestor nie uwzględnił tego w warunkach przetargowych.

      Wykonawca, z własnej, nieprzymuszonej woli zgodził się wziąć na siebie to ryzyko.

      W trakcie realizacji Stadionu Narodowego wprowadził kilka tysięcy poprawek w dokumentacji i na koniec przysolił karę w wysokości 1/3 wartości kontraktu za opóźnienia. Zadowolony z siebie min. Nowak mówi, „no cóż, taki jest biznes” i umywa ręce. Jak chce się dobić największą polską spółkę budowlaną to jest okazja.

      O tym czy zapłacono za dodatkowe prace związane z poprawkami rozstrzygnie sąd. Jeśli PBG nie wywiązało się z warunków kontraktu to OBOWIĄZKIEM państwa było nałożenie kary.Skoro budżet ma pełne prawo do tych 300 mln zł to ‚odpuszczenie’ tych pieniędzy byłoby olbrzymią niegospodarnością.

      Widzę jak przy okazji problemów PBG podnosi głowę socjalizm korporacyjny, czyli przekonanie, że państwo jest od tego by socjalizować straty, które spowodują błędnymi decyzjami managerowie prywatnych firm. Dzieje się dokładnie to samo co przy okazji opcji walutowych. Wtedy też korporacyjni socjaliści przekonywali, że państwo, czyli podatnicy powinni pomóc dotkniętym przedsiębiorstwom, których zarządu doprowadziły spółki do bankructwa zawierając spekulacyjne transakcje opcyjne.

      Moje zdanie w tej kwestii jest takie same jak w przypadku bailoutów instytucji finansowych: jeśli upadek PBG ma spowodować efekt domina i problemy systemowe to rzeczywiście warto zdecydować się na model szwedzki (z kryzysu finansowego w latach 90.) i przejęcie kontroli nad spółką. Pod czterema warunkami:
      1.zupełne wypłukanie akcjonariuszy
      2.bolesne strzyżenie obligatariuszy
      3.zwolnienie managerów odpowiedzialnych za problemy
      4.szybka prywatyzacja po restrukturyzacji

      Nie znam jednak sytuacji PBG na tyle dobrze by powiedzieć, że to konieczne. Być może wystarczy tradycyjny proces upadłościowy.

  11. kajet

    O to to to to!

  12. el_padre

    Ejże Trystero, jeśli rząd podwyższa VAT i składkę na ZUS to przecież to przekłada się na ceny materiałów i usług oraz inflację, więc jednocześnie jako inwestor zmienia warunki wykonawcy.
    <Wykonawca, z własnej, nieprzymuszonej woli zgodził się wziąć na siebie to ryzyko.
    To Państwo jako inwestor określa warunki przetargu. A najważniejszym warunkiem była najniższa cena.
    http://www.informatorprzetargowy.pl/aktualnosci/komunikat-prezesa-urzedu-w-sprawie-stosowania-kryterium-ceny-przy-udzielaniu-zamowien-publicznych-na-roboty-drogowe-oraz-odrz.html
    A to o Covecu kogoś z UE: (zgubiłem źródło, sorry)
    "Nawet jeśli zostały spełnione wymogi formalne, to oferta nie była realistyczna pod względem zaoferowanej ceny usług. Zamawiający, powierzając kontrakt tej firmie, od początku narażał się więc na ryzyko niepowodzenia projektu."
    Wg mnie coś jest nie halo z polskim prawem zamówień publicznych. Niemcy mają swój VOB który jasno określa prawa i obowiązki obu stron umowy – inwestora i wykonawcy. Z tego co mówił prezes Budimexu w tvncnbc wynika, że my częściowo skopiowaliśmy ten formularz, ale wykreśliliśmy z niego obowiązki inwestora:) Dopiero teraz Lewiatan chce przygotować projekt takiego formularza opartego na niemieckim VOB.
    http://www.czystosc.org/index.php?mact=News,cntnt01,detail,0&cntnt01articleid=120&cntnt01returnid=57
    Opcje walutowe to inna bajka. To był nieudany biznes między przedsiębiorstwem a bankiem (a właściwie jego komiwojażerów nazywających się doradcami finans.) i próba zwalenia swojej głupoty na Państwo. W przypadku PBG (i DSS) to Państwo jest stroną umowy i ponosi odpowiedzialność za jej wykonanie.
    Nie mam akcji PBG, ale to kolejny duży inwestor który bankrutuje na zamówieniach publicznych. Może jednak część winy za taką sytuację ponosi Państwo. O tym, że nie jest zbyt przyjazne polskim przedsiębiorcom chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Dla mnie nie jest to takie jednoznaczne. A jeśli chodzi o banki to wolę nie snuć teorii spiskowych, choć czasem ich działania są aż nazbyt widoczne.
    http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-jerzego-bielewicza/23961-w-sprawie-malmy-i-jej-pracownikow-tajemnica-tkwi-w-pochodzeniu-kapitalu-ktory-ma-tu-silne-zabarwienie-narodowe

    1. trystero (Post autora)

      @ el_padre

      To Państwo jako inwestor określa warunki przetargu. A najważniejszym warunkiem była najniższa cena.

      A wykonawca się na to zgodził. W czym problem?

      W wielu przetargach (także organizowanych przez prywatne firmy) cena jest najważniejszym kryterium. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Podobnie jak w tym, że przedsiębiorcy czasem dokonują błędnej kalkulacji. Akurat nieźle znam środowisko małych i średnich firm budowlanych. Przedsiębiorcom zdarza się źle skalkulować koszty i czasem muszą robić kontrakt na ujemnej marży. To się nazywa ryzyko biznesowe i jest częścią systemu kapitalistycznego.

      Wiesz co robią właściciele małych firm gdy źle skalkulują koszty kontraktu? Pracują sami po 16 godzin na budowie.

      Oni nie są milionerami i nie mają szans na uruchomienie machiny lobbingowej, która ma wymusić by podatnicy zapłacili za ich błędne decyzje.

      W przypadku PBG (i DSS) to Państwo jest stroną umowy i ponosi odpowiedzialność za jej wykonanie.

      PAŃSTWO WYWIĄZAŁO SIĘ ze swojej części umowy. Wypłaciło kwoty przewidziane kontraktem.

      Nie mam akcji PBG, ale to kolejny duży inwestor który bankrutuje na zamówieniach publicznych. Może jednak część winy za taką sytuację ponosi Państwo.

      Ależ pokazałem, że to nie jest prawda. PBG bankrutuje przez ryzykowną akwizycję Rafako, która pozbawiła PBG 0,5 mld płynności finansowej.

      Dyskusja wkracza na obszary polityczno-ideologiczne więc proponuję spisać protokół rozbieżności i ją zakończyć bo blog jest tworzony z myślą o dyskusjach ekonomiczno-finansowych.

  13. shor

    @kajet @brysio
    nie przesadzajcie z tym OFE (też w nim jestem) ale PBG + Hydrobudowa to raptem kilkanaście mln zł w stosunku do ponad 50mld aktywów tego OFE, nasz udział w stracie jest niewielki, choć fakt, kwestia przymusu OFE to temat na inny wątek i też specjalnie nie pałam sympatią do tego:)

  14. trendfollowerpl@gmail.com

    @trystero

    Dziękuje za wyjaśnienie – nie śledziłem sesji intra.

    pozdrawiam.

  15. gzalewski

    „W trakcie realizacji Stadionu Narodowego wprowadził kilka tysięcy poprawek w dokumentacji i na koniec przysolił karę w wysokości 1/3 wartości kontraktu za opóźnienia. Zadowolony z siebie min. Nowak mówi, „no cóż, taki jest biznes” i umywa ręce. Jak chce się dobić największą polską spółkę budowlaną to jest okazja.

    O tym czy zapłacono za dodatkowe prace związane z poprawkami rozstrzygnie sąd. Jeśli PBG nie wywiązało się z warunków kontraktu to OBOWIĄZKIEM państwa było nałożenie kary.”

    Od razu zastrzegam, ze nie znam sie na konstrukcji kontraktów. Ale zakladam, ze kazdy wie, ze tego typu zozony proces wiąże sie z poprawkami i modyfikacjami. Wiec chyba w kotrakcie powinno to byc zapisane, ze pewnie sie dokonuje ich za porozumieniem. A nie jedna strona (inwestor) mowi – g… nas to obchodzi, zobowiazaliscie sie to robcie. A druga (wykonawca) mowi – rany nie wiedzielismy ze bedzie tyle zmian.

    Polecam ksiazke A. Gawande „potęga checklisty” w szegolnosci rozdzial o projektach budowlanych.

    Tam jest taki ładny fragment o roznych niezgodnosciach, wynikajacych z oddzielnych projektów podwykonawców i ludziach którzy tych konfliktów pilnują „zwykle wykrywam ich setki, ale kiedyś znalazłem ich aż dwa tysiące”. I to wszystko wymaga korekt, i czesto pewnie są zwiazane z dodatkowymi kosztami.

    Ten rozdzial jest naprawde interesujacy, a jak patrze na te informacje z naszych budów o karetkach, ktorych nie uwzgledniono przy wjazdach, policji, która musi kupowac bilety na autostrade to tak sobie mysle, ze jednak nie ma u nas zadnych checklist, wspolpracy, tylko absolutna amatorka

  16. lesserwisser

    „A druga (wykonawca) mowi – rany nie wiedzielismy ze bedzie tyle zmian.”

    Tak to jest jak się na wydrę i na pałę realizuje taką inwestycję jak Stadion Narodowy. Przetarg był ewidentnie ustawiony, nikt w tak krotkim czasie jaki dano nie był w stanie przygotowac tak złożonego
    projektu od podstaw, z uwzględnieniem wszystkich aspektów. Praktycznie nikt inny nie miał szans się wyrobić.

    Jak mówią malkontenci to faworyt właściwie podłożył gotowca, projekt stadionu zrealizowanego bodajże w RPA, z niewielkimi zmianami. A że w Afryce klimat jest inny i inne są też wymogi prawa budowlanego to potem trzeba było wprowadzać tysiace poprawek aby dostosowac projekt do wymogów prawa miejscowego (jak choćby sławetne spieprzone schody).

    Inwestor jakby zastrzegł w kontrakcie, że wszelkie zmiany w projekcie i czas niezbędny na usunięcie niezgodności w projekcie automatycznie przedłużają uzgodniony czas realizacji to byłby kryty, ale nie wiadomo czy z takim zastrzezeniem dostał by kontrakt na realizację.

    Tak to nasza rzeczywistośc skrzeczy.

  17. gzalewski

    no, czyli z tego wynika, ze jest normalnie-po-polsku
    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,11874371,Cale_ryzyko_wykonawcy__Firmy_nie_mialy_rozpoznanego.html

    bierzemy jakies standardy, ale wyrzucamy, co nam nie pasuje. I mamy polski standard

  18. el_padre

    Lessserwisser, mylisz pojęcia. INWESTOREM w przypadku Stadionu i autostrad jest państwo, a PBG, Covec czy DSS są WYKONAWCAMI którzy realizuję te inwestycje.

  19. lesserwisser

    @ el padre

    Oczywiste chyba jest, że się przejęzyczyłem, i że powinienem napisać wykonawca a nie inwestor. No bo taki jełop to jeszcze nie jestem, co myli pojęcia i nie odróżnia inwestora (głównego i zastepczego) od wykonawcy i podwykonawców to jeszcze nie jestem.

    W każdym razie dziękuje za wyłapanie klopsa i sprostowanie.

  20. Jacek

    A ja tak sobię myślę, że winne są obie strony kontraktu.
    Inwestor czyli Państwo, jako odpowiedzialny przed obywatelami za terminowość nawalił, bo po decyzji uefa o przyznaniu euro zmarnowali kupę czasu na ględzenie po próżnicy. A wydać decyzje o rozpoczęciu przygotowania projektu (z raportem środowiskowym i decyzją zajmuje to nieraz nawet 8-10 miesięcy), mogli w czasie kilku miesięcy a nie półtora roku. Przy czym czas na podjęcie innych decyzji przychodzi później, kiedy pierwsze tryby już ruszą.

    A zarząd PBG miał pełną świadomość odnośnie ryzyka w jakie się pakuje.
    No chyba, że prezes twierdzi, że go inwestor oszukał (ocyganił … cokolwiek). Jedyne co mogę mu zasugerować to żeby przesiadł się na kasę w Biedronce i wyrobił sobie podstawy arytmetyki wydając resztę.

    Pracuję w tej branży i tak jak pisze Trystero nikt z małych nawet nie pomyśli, że mu będzie coś darowane. Nie masz kwitów – twój problem.

    Tajemnicą poliszynela jest, że generalni często sobie poczynają na małych próbując z automatu odrzucać roboty podwykonawców z którymi nie zamierzają więcej współpracować. Ot taka naturalna selekcja.
    A ich umowy i sztab prawników umożliwiają im to. Nie zgadzasz się idź do sądu – za 5 lat jak dostaniesz wyrok nie będzie po tobie śladu.
    Tylko kto tym razem był tym małym…

    1. trystero (Post autora)

      @ Jacek

      Pracuję w tej branży i tak jak pisze Trystero nikt z małych nawet nie pomyśli, że mu będzie coś darowane. Nie masz kwitów – twój problem.

      Tajemnicą poliszynela jest, że generalni często sobie poczynają na małych próbując z automatu odrzucać roboty podwykonawców z którymi nie zamierzają więcej współpracować. Ot taka naturalna selekcja.

      W tym rzecz. Znam trochę ten segment od strony kilkunastoosobowych firm. Tam jest totalna dżungla i nie ważne czy robią przy galerii handlowej czy przy zamówieniu publicznym. Kilka sensownych firm poszło do piachu bo nacięli się na jedno duże zlecenie, za które nie otrzymali pieniędzy. Często jest tak, że inwestor coś kwestionuje, nie wypłaca pieniędzy generalnemu a tamten nie płaci pozostałym. Czasem zdarza się, że cwaniaczek buduje ze dwie, trzy szeregówki – nie wypłaca wykonawcom, majątek na żonę i śmieje się ludziom w twarz.

      To co się dzieje przy autostradach to jest pełna kultura w porównaniu w tym co się dzieje przy mniejszych zleceniach, z ludźmi, którzy nie mogą wyciągnąć kilkuset tysięcy złotych na opłacenie dziennikarzy i stworzenie presji społecznej.

  21. _dorota

    Dodałabym jedną uwagę do tej dyskusji: wydaje mi się, że tym „najpierwszym” źródłem problemu był nadmiar mocy produkcyjnych w branży. Dopiero na to nałożyły się: wadliwa ustawa o zamówieniach publicznych (kryterium najniższej ceny) i przerzucenie przez inwestora ciężaru finansowania i wszystkich ryzyk na wykonawcę.

    Uwagi o błędach PBG w planowianiu swojej płyności finansowej są pewnie trafne, ale też są głosy, że nigdzie nie zmuszono wykonawcy do kredytowania inwestora, tak jak to u nas się stało.

  22. gzalewski

    to jeszcze przy okazji:
    http://rafalhirsch.blogspot.com/2012/06/krach-budowlany-jak-to-sie-mogo-stac.html

  23. Bolko

    @_dorota i pozostali
    „Kryterium najniższej ceny” jest beee – ciagle przewija się to określenie.
    Chciałbym zwrócić uwagę wszystkim zainteresowanym a niedoinformowanych:
    że Kryterium najniższej ceny jest brane pod uwagę w OSTATNIEJ fazie przetargu.
    Na poczatku przetargu są tak zwane prekwalifikacje gdzie firmy które chcą uczestniczyć w przetargu składają dokumenty świadczace iż posiadają odpowiednie doświadczenie, ludzi, pieniądze itd by brać się za taką robotę.
    (Przykład portu – było sześć ofert : http://www.ums.gov.pl/portLNG/firmy_250210.pdf)
    I dopiero PO sprawdzeniu papierów firmy zostają zaproszone do właściwego przetargu i tam podają cenę.
    I najniższa wygrywa.
    I TAK MA BYĆ. (moim skromnym zdaniem).
    Bo jakie jest lepsze kryterium:
    Ilość koparek?
    Czy może mi ktoś powiedzieć jakie kryterium powinno być spełnione aby firma mogła wziąść się za budowe???

    @trystero
    Co do rentowności kontraktów…
    Autostrady będą zbudowane zgodnie z założonymi terminami :).
    Póżniej bedzie się usuwać usterki przez kolejne 2- 3 lata :).
    A ile nas (podatników) te autostrady bedą kosztować???
    Myśle że zaczniemy je już remontować a nadal sprawy w sądach się bedą toczyły i wygra ten kto będzie miał lepszy cash-flow :))
    Prawnicy też muszą zarobić.

  24. _dorota

    @ Bolko
    Czy to prawda, że niemiecka analogiczna ustawa przewiduje wykreślenie najtańszej i najdroższej oferty? Jeżeli przypadkiem tak, to dlaczego?

  25. Bolko

    @_dorota
    Czy możesz przeczytać punkt 5.

    http://www.etisys.com/fileadmin/user_upload/Germany_pl.pdf

  26. pko24

    pytanie w kwestii rekomendacji:
    czy biura maklerskie ponoszą jakąkolwiek odpowiedzialność? można się pomylić o 20-30% ale o 90%, rekomendować kupno i dać wycenę na 60-70pln a miesiąc później jest 5,4pln ? czy tą są rekomendacje pod zlecenie sprzedającego i czy da się dochodzić roszczeń od biura?

    1. trystero (Post autora)

      @ pko24

      czy biura maklerskie ponoszą jakąkolwiek odpowiedzialność?

      Tak, ponoszą. Na przykład UniCredit zapłacił 0,5 mln kary za słynną rekomendację z wyceną ‚zero’ dla Lotosu. Karę nałożyła KNF.

      można się pomylić o 20-30% ale o 90%

      Rzecz, w tym, że analityk nie odpowiada za to czy rekomendacja się sprawdzi albo na ile się nie sprawdzi. Nie można karać za nietrafione rekomendacje.

      Karane są nierzetelne rekomendacje. Cytuję Forbes w sprawie rekomendacje dla Lotosu: W ocenie komisji rekomendacja był sporządzona „bez zachowania należytej staranności i bez zapewnienia rzetelności”, co polegało na: nieoparciu się na dwóch metodach wyceny akcji spółki, pominięciu niektórych składników majątku spółki, przy zastosowaniu metody wyceny składników majątku oraz nieprzedstawieniu analizy wrażliwości przyjętych założeń zastosowanej metody wyceny składników majątku spółki.

      Innymi słowy można ukarać analityka za kłamstwa (podawanie nieprawdziwych danych), brak staranności, nierzetelność ale nie za to, że wyciągnął błędne wnioski. Ma prawo się mylić.

  27. Wczasowicz

    PBG i Hydrobudowa to przecież nie jedyne firmy, które budowały stadion. Trzecia firma Alpine-Bau widząc co się święci wycofała się z tego interesu. Być może, gdyby Pan Wiśniewski więcej myślał o pracownikach budujących stadion a nie o kampanii wyborczej premiera Tuska byłby dziś w innej sytuacji.

    O tym, ze są problemy z płatnościami na budowie stadionu było już wiadomo już w 2011 roku, przed wyborami, czasu na reakcję było dość.Na wykresie kursu widać wybicie poniżej 200 zł na wiosnę.

  28. GZ

    „– Wydaje się, że nastąpiło spiętrzenie wielu niekorzystnych zdarzeń, które trudno było przewidzieć z większym wyprzedzeniem. Jak rozumiem, spółka spodziewała się płatności za realizowane zlecenia, do których z jakichś powodów nie doszło lub zostały opóźnione. Ryzyko jest jednak wpisane w prowadzenie biznesu – mówi Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych.”

    Wydaje się, że dla wielu zaskoczeniem jest to, ze spolki muszą odprowadzac VAT, choc nie dostają pieniędzy 😉

    http://www.parkiet.com/artykul/25,1253294-Rynek-szuka-winnych.html

  29. lesserwisser

    Najwięcej bankructw jest u nas w branży budowlanej, której zmorą są tak zwane zatory płatnicze, czyli przymusowe zaleganie z płatnościami lub celowe ich opoźnianie, gdyż jest to najtańsze źródło finansowania.

    Często zaczyna się już od niepłacenia biorom architektonicznym i firmom projektowym, potem inwestor nie płaci na czas i należytej wysokości wykonawcy generalnemu, ten z kolei nie płaci podwykonawcom i dostawcom, a ci swoim pracownikom i tak dalej. Kółko się zamyka.

    W naszej chorej rzeczywistości normalnie to często nawet nie domagają sie oni usilnie tych płatnościnaci, bo nastepnym razem jako upierdliwcy nie dostaną zleceń.

    Pójście do sądu to już ostateczność, gdyż raz trzeba zapłacić wpisowe (a na to czesto brakuje), dwa nawet jak jest kasa na wpisowe, to jest zamrozona na długo, bo procedura sadowa jest u nas wielce ślamazarna.

    Kiedy sąd zajmie się w końcu sprawą, to najpierw proponuje aby pozywający odpuścili odsetki karne albo przynajmniej 50%, co oznacza dla nich dodatkową strate finansową. To jest takie nibu polubowne rozwiązanie.

    A gdy w końcu sąd przyzna im nawet rację, to częto wyegzekwowanie nalezności jest długotrwałe i kosztowne a do tego skutkuje zazwyczaj zła sławą, więc ogranicza „pieniaczom” szansę na zdobycie nowych zleceń.

    Podobno ta patologia z niepłaceniem zaczyna już nawet dotykać firmy księgowe, które coraz dłużej muszą czekać na należne wynagrodzenie.

    Ta patologia stała się juz normą w branzy budowlanej i przedsiębiorcy muszą z tym jakoś żyć. Niby wszyscy o tym więdzą ale instytucje nadzoru i stanowienia i egzekwowania prawa nic z tym nie robią.

    A „mądre” gadanie, że wykonawcy powinni lepiej zadbać o swoje interesy, mieć bardziej restrykcyjne umowy, bardziej chodzić wokół swoich interesów, to zwykłe pitolenie, bo jakby ktoś z nich przedstawił zbut restrykcyjna i roszczeniową umowę to po prostu nie nie zawrze kontraktu i nie będzie miał roboty.

    No i jak tu żyć panie premierze, jak rzyć!

  30. Wczasowicz

    Coś sobie przypominam, że podobna sprawa z zatorami płatniczymi była opisywana niedawno w związku ze sprawą tzw. Śląskiej Alexis. Chodziło tam o to, że firmy wykonujące prace na rzecz kopalni dawały dyrektorowi łapówki żeby przyśpieszyć wypłatę swojego wynagrodzenia. Kto dał, dostawał szybciej pieniądze, a kto nie dał ten czekał.

    Z własnego doświadczenia (słyszenia) wiem, ze w urzędach nie funkcjonuje już słowo „łapówka”, tak spaskudzone przez Kaczyńskiego i kolegów, teraz używa się słowa „przyspieszacz” które jest mniej pejoratywne i znacznie milej brzmiące dla ucha tego co daje i tego co bierze 🙂

  31. _dorota

    @ Wczasowicz
    „w urzędach nie funkcjonuje już słowo „łapówka”, tak spaskudzone przez Kaczyńskiego i kolegów”
    Masz na myśli konkretnego kolegę – Tomasza Lipca, byłego ministra sportu?

    Drogi Wczasowiczu, posługiwanie się uproszczeniem: „jedni są czyści jak łza, a drudzy skorumpowani” graniczy z idiotyzmem. Miłego wczasowania życzę.

  32. yogi

    @Dorota
    podobno miało być lepiej…nikomu nie przychodzxi do głowy, jak ucywilizować obrót gospodarczy, usprawnić sądownictwo cywilne i arbitraz gospodarczy..oraz egzekucję do tego dochodzi..vat który trzeba zapłacić wystawiając fakturę nie otrzymując zapłaty..to miecz Damoklesa wiszący nad każdą małą i średnia firmą..lepiej zajmowac sie trzeciorzędną sprawą licencji zawodowych..

  33. lesserwisser

    „Podobno miało być lepiej.”

    I jest lepej ( nie mówić 🙁 )

  34. GZ

    Wreszcie znalazłem kogoś kto pamieta 🙂

    „Wygląda więc na to, że zanosi się na powtórkę z 2002 r., kiedy to na rynku budowlanym i transportowym pojawił się problem zatorów płatniczych. Wówczas wiele małych firm lawinowo traciło płynność finansową, co przekładało się na ich upadek, gdyż nie były w stanie spłacić swoich zobowiązań wobec ZUS czy też Urzędu Skarbowego. Nie pomagało tłumaczenie, że nie zapłaciłem, bo i mnie nie zapłacono.

    Tomasz Starzyk
    D&B Poland Bisnode Group”
    http://www.gu.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=41336:zatory-patnicze-przyczyn-zawau-polskich-firm&catid=134&Itemid=141

    wlasnie od 2002 roku, cyzli 10 lat mija i kilka ekip. Wiec polityczne wskazania, kto jest odpowiedzialny lepiej kierowac do calej kasty politycznej.

  35. lesserwisser

    A 10 lat wcześniej, czyli w 1992 roku, przez zatory płatnicze „reformator” Balcerowicz wykańczał średnie i całkiem duże przedsiębiorstwa, choć wszystkie one były państwowe i niekoniecznie kiepskie.

  36. Behemot

    Połowa moich znajomych pracuje w PBG…

  37. chsh

    Odnosnie Covecu, tylko przypomne, ze roznica pomiedzy ich oferta a kolejna najnizsza to bylo ~20%. Powodzenia urzednikowi, ktory chcialby odrzucic Covec ze wzgledu na razaco niska cene.

  38. Wczasowicz

    @_dorota

    „Masz na myśli konkretnego kolegę – Tomasza Lipca, byłego ministra sportu?”

    O Lipcu akurat nie myślałem, ale to akurat nie ma znaczenia.

    Dziękuję za życzenia 🙂

  39. Emczak

    @Dnia 2012.06.08 07:52, trystero
    Ta wypowiedź opisuje celnie i zwięźle sytuację na rynku budowlanym.
    Olewanie faktur stało się tak powszechne, że nawet spółki, które własnie wybierają się na parkiet (Murapol) stosują takie zagrania. Zawsze mnie zastanawia czy one faktycznie operują w takim rozkroku finansowym, że to jest konieczność czy po prostu taką mają politykę, żeby wybudować za nieswoją kasę…

Skomentuj kajet Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *