Pewnie zanudzimy czytelników blogów tematem Rady Etyki, ale sprawa jest na tyle ciekawa, iż warto przy jej okazji poruszyć pewne problemy. Jacek Tyszko i Grzegorz Zalewski we własnych stylach skrytykowali już próbę kodeksu. Większość ich tez chętnie przyjąłbym za swoje, jednak wydaje mi się, że przerzucanie się argumentami na temat słuszności lub nie istnienia takiego ciała i takich regulacji omija główny problem, jaki pojawia się na rynku – dobro inwestora indywidualnego.
Pominę na chwilę genezę powstania samej Rady, choć ciągle nie mogę pozbyć się wrażenia, iż ciało zostało powołane do walki z jednym komentarzem, który – jak pokazywałem wcześniej na blogu – był ledwie częścią ogólnego klimatu, w jakim znalazły się rynki finansowe oraz przyjętej przez część komentatorów i analityków poetyki opisu sytuacji rynkowej. Skupię się na punkcie widzenia inwestora, do którego większość piszących blogi na bossie musi podchodzić z szacunkiem i – mam nadzieję – którego dobro jest nie wprost wyrażonym celem powołania samej Rady.
Zacznę od tego, iż z pięciu zasad przygotowanych przez radę wyłania się obraz rynku, jako rzeczywistości skrajnie racjonalnej, w której każdą sytuację daje się wyjaśnić mniej lub bardziej profesjonalnym językiem a procesy na nim zachodzące, jako coś, co można zawsze dobrze udokumentować. Mimo kilkunastu lat doświadczenia na rynku nie potrafię podzielić tego przekonania. Ciągle trafiam na sytuacje, które zmuszają mnie do zastanowienia się nad racjonalnością giełdowego świata i szukania pojęć, które wykraczają poza standardowe opisy sytuacji.
Jeśli czytam zalecenie, iż przewidywania sytuacji rynkowej powinny zawierać merytoryczną argumentację, to mam ochotę zadać pytanie, czy merytoryczną argumentacją są np. liczby Fibonacciego lub tzw. teoria fal Elliotta? Bez trudu znajdę szanownej Radzie wielostronicowe analizy oparte o te właśnie metody, którym wewnętrznej spójności i racjonalności – w ramach używanego aparatu – nie będzie można odmówić. Pod warunkiem oczywiście, iż uznaje się założenia leżące u podstaw tych właśnie metod. W telewizji i wiodących biurach maklerskich znajdziecie Państwo całą gamę analityków używających pojęć związanych z tymi metodami i są one przedstawiane, jako w pełni uprawnione sposoby analizowania rynku.
Dla osoby, która nie podziela wiary w liczby Fibonacciego lub wizji rzeczywistości zawartej w tzw. teorii Elliotta każda z takich analiz będzie zbiorem irracjonalizmów i dowodem na brak racjonalnej argumentacji. Czy zatem analityk, komentator lub wreszcie dziennikarz odwołujący się do tych metod będzie bliżej postulowanego przez Radę modelu funkcjonowania niż człowiek, który powie, że rynek zwariował? Moim zdaniem nie. Historia giełd i rynków uczy, iż czasami właśnie skrajnie emocjonalnym opisom sytuacji najbliżej do racjonalnego ujęcia rzeczywistości a ignorowanie przedstawianych z powagą teorii może być kluczem do sukcesu.
Pisałem już kiedyś, że miałem w swojej rynkowej historii przyjemność nazwania w mediach kupna przez Elektrim portalu poland com szaleństwem przyznając jednocześnie, iż nie wiem ile poland com jest warty, bo nie potrafię wycenić wartości tej spółki. Czas pokazał, iż nie pomyliłem się a „wtopa” Elektrimu w poland com przeszła do historii polskiej gorączki internetowej. Jednak w tym konkretnym momencie Rada spokojne mogłaby zarzucić mi braki w racjonalności i emocjonalny opis. Problem w tym, iż ten właśnie opis okazał się trafny. Oczywiście historia mogła potoczyć się inaczej. Elektrim mógł być zarządzany lepiej a poland com stać się jednym z wiodących portali w Polsce. Czy wówczas to Rada miałaby rację ganiąc mnie za emocjonalny opis a moja ocena stałaby się dowodem mojej niedojrzałości? Po czasie oceny są łatwe – w czasie rzeczywistym łatwo o błąd nadgorliwości.
Pójdę tym tropem dalej. Zgodnie z wycenami fundamentalnymi dziś spora część spółek na polskiej giełdzie jest skrajnie niedoszacowana. Czy osoba, która w takim momencie mówi sprzedawaj, bo od wycen fundamentalnych ważniejsze jest to, iż dominuje na nim coś, co na zagranicznych rynkach nazywa się selling spree popełnia błąd? Za zdaniem – cytat z mojego znajomego -?sprzedajemy, bo wszyscy dostali sraczki” może stać 20 lat doświadczenia na rynku, które rzadko daje się mierzyć racjonalnymi argumentami. Każdy, kto zajmuje się giełdami więcej niż jedną hossę zrozumie takie zdanie bez większego problemu – ono zwyczajnie nie wymaga żadnych wyjaśnień. Każdy, kto doświadczył bessy wie, że jak rynek spada, to trzeba sprzedawać a nie mamić się fundamentalnymi wycenami podlanymi racjonalnym sosem.
Mówiąc inaczej przy powszechnej w giełdowych światku akademickim szacunku dla analizy fundamentalnej prośba rady o racjonalną argumentację może być dla klienta biura maklerskiego szkodliwa. Rynek wielokrotnie już dawał dowody na to, iż analiza fundamentalna mimo pozorów racjonalności bywa równią pochyłą dla kapitału inwestora indywidualnego. Uparte trzymanie się pewnych modeli powoduje, iż można tracić pieniądze używając metod i podpórek uznawanych za racjonalne.
Przejrzyjcie sobie państwo historię spółki JW Construction. Na długo przed obecnym spadkiem wskaźniki fundamentalne sygnalizowały niedoszacowanie spółki. Wielu przebierało nogami w portfelu oglądając wycenę tej spółki. Rację mieli jednak ci, którzy mówili, że rynek nieruchomości stanął na głowie a wyceny nie mają już związku z rzeczywistością. Analitycy rynku nieruchomości okazali się szaleńcami a firmy kupujące grunty samobójcami. Rację mieli ci, którzy krzyczeli król jest nagi. W TV pełno było analityków i doradców mówiących o niskich wskaźnikach, ale rację mieli ci, którzy nie kupowali tych w pełni racjonalnych i wewnętrzne spójnych argumentów.
Podsumowując. Zalecenia Rady wydają się mijać celu, jakim mają służyć. Oczywiście polski rynek wymaga tu uregulowań. Na świecie tzw. disclosure – ujawnienie stanu posiadania akcji przez osobę występującą w mediach i mówiącą o danej spółce – są modelem, który często się praktykuje. Do legendy przeszedł spór w mediach, czy Maria Bartiromo z CNBC powinna przeprowadzać wywiad z szefem spółki, której sama jest akcjonariuszem. Rozumiecie Państwo? Tam problemem był sam wywiad. Powszechnie mówiło się, że CNBC powinna wysłać na wywiad dziennikarza, który nie ma akcji danej spółki.
Jeśli już jesteśmy przy telewizji. Rzućmy okiem na TVN CNBC, która wykonuje dobrą pracę na rzecz popularyzacji rynku kapitałowego w Polsce i przedstawiciele bossy są tam często zapraszani. Czy widzieliście kiedyś tam przedstawiciela OFE zapytanego, czy posiada w portfelu spółkę o której mówi? Czy jego żona ma jakieś akcje? Na świecie nikt nie ma problemu z zadawaniem takich pytań i odpowiedzi udziela się tam bez większego skrępowania z podziałem na prywatny portfel i portfel firmowy. Nie tak dawno widziałem w TV Bloomberg Jima Rogersa, który otwarcie przyznał, iż króci, jak może amerykańskie banki i dolara a kupuje TYLKO fundusze oparte o własne indeksy. Toż to reklama własnego biznesu, ale sprzedana bez udawania, że się go nie sprzedaje.
Jeśli powołanie Rady i dość nieudolne pierwsze jej kroki doprowadzą w przyszłości do takiego modelu występowania przedstawicieli biur maklerskich, funduszy i firm w mediach, to stanę w pierwszym rzędzie i będę klaskał jej przedstawicielom. Dziś jednak poczekam i popatrzę na przyszłe kroki znanych na rynku postaci, które chybiły celu. Nie rozumiem dlaczego chybiły, wszak wszystko, co wyżej napisałem musi być dla wielu z tych postaci oczywiste.
Jeszcze raz powtórzę – z zastrzeżeniem co do genezy samej Rady – temat został postawiony dobrze a dyskusja problemów z nim związanych wydaje się koniecznością. Proponowałbym odrzucić walkę z emocjami na rynku, bo tej akurat wygrać nie można i skupić się na podniesieniu standardu rozmawiania o spółkach w mediach. Część redakcji już dziś wymusza na dziennikarzach zakaz gry na rynkach. W wielu jest to niepisana zasada. Jeśli dojdziemy do punktu, w którym uczestnicy nie będą wstydzili się mówienia o stanie posiadania, to cele Rady w najważniejszej części związanej z manipulacjami mogą zostać wypełnione.
8 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Bingo!
Jak dla mnie trafił Pan w istotę całej kwestii z REiŁ i jej sugestiami aby prognozy były oparte na merytorycznej argumentacji. Jak dla mnie jest to nonsens sam w sobie, jestem wyznawcą szkoły rozsądku i jak dla mnie prognoza oparta zarówno na AT, AF czy też astrologii finansowej jest równie merytoryczna jak wróżenie z fusów. Prognozowanie i przewidywanie przyszłości to jest zajęcie dla hochsztaplerów i naciągaczy. Nie jestem w stanie zrozumieć kierunku w którym zmierzają finanse i ekonomia od dość dawna, a mianowicie nacisk kładziony na tym aby umiejętnie PRZEWIDZIEĆ przyszłość. To jest jak wiara we własną nieśmiertelność. W dzisiejszym wywiadzie Ryszard Petru, ten znany i ceniony polski ekonomista, powiedział ni mniej ni więcej:
„Ekonomiści powinni umieć robić dwie rzeczy. Opisać świat gospodarczy, który teraz jest i powiedzieć, jak będzie wyglądała przyszłość. Z tym drugim ostatnio faktycznie było gorzej. Między innymi dlatego, że estymowanie zjawisk gospodarczych bazuje na analizie pewnych trendów i doświadczeń historycznych.”
Przecież to jest kpina. Jestem absolwentem ekonomii, interesuję się tą nauką, ale twierdzenie że ekonomista powinien umieć powiedzieć jak będzie wyglądała przyszłość to jest jak dla mnie profanacja.
Miałem ta przyjemność, że jednorazowo akurat przeczytałem wszystkie wpisy dotyczące Rady i jej ostatniego „wyczynu” na blogi bossa.
Spoglądam na to wszystko jako człowiek niezaangażowany w ten nazwijmy to „spór”.
I co też do mnie dotarło z wpisów i komentarzy:
– krytyka składu rady {bo nie ma przedstawicieli…}
– całkowita krytyka dokumentu który rada wydała…
– deprecjonowanie {w jakimś sensie} jej uczestników…
O to chodziło ?
Jednocześnie spotykam się na codzień z różnego typu analizami i komentarzami rynku. Nigdy nie spotkałem się {ale może mało czytałem} z tym aby jeden z dziennikarzy tzw. finansowych czy też analityków rynku podważył analizy drugiego uczestnika zawodowo komentującego rynek. Nie widziałem też merytorycznej dyskusji z przedstawianiem argumentów każdej ze stron.
Nie zauważyłem {ale może mało czytam i zauważam} żadnej inicjatywy tychże analityków w celu wewnętrznego uregulowania zasad przekazu informacji do niedoświadczonego uczestnika rynku. Oprócz zasady przedstawionej powyżej, która moim zdaniem działa na szkodę drobnego inwestora.
Reasumując dobrze że jest taka inicjatywa, mam nadzieję, że ucząc sie i słuchając tego czego oczekuje druga strona za jakiś czas doprowadzi to do tego, że powrócę do czytania komentarzy rynkowych dalej niż nagłówek…oczywiście oprócz blogów bossa bo tutaj czytuję całość.
@ Dapi
1. Staramy się nie obrażać członków Rady, ale zauważać jej działania. Najgorsze w istnieniu takich ciał i dla takich jest ich całkowite ignorowanie. Fakt, iż na blogach poświęcamy im trzy notki pokazuje, że dostrzegamy i dajemy feedback. Krytyka jest zawsze lepsza od przytakiwania. Mamy na blogach trzy teksty i trzy punkty widzenia na Radę.
2. Głos Jacka Tyszko jest – niestety – bardzo prawdziwy. Po miesiącach działania mamy dokument mówiąc delikatnie pusty. Na miejscu członków Rady zrobiłbym konsultacje środowiskowe, postarał się nadać temu lepszy PR w stylu „Dekalog dobrych praktyk” itp. Gdybym to ja rządził w tej radzie, to zainicjowałbym dyskusję w Parkiecie, w której pojawiłaby się kilka tekstów publicystycznych – Parkiet lub Artur Sierant z Rzepy na bank by temu przyklasnęli – i później podsumował dyskusję Dekalogiem.
3. Analizy i oceny wzajemne analityków i komentatorów. Tu jest ciężka sprawa. Blog Kathaya jest właściwie takim spojrzeniem z metapoziomu na całą analizę dostępną na rynku. GZ robi to za pomocą skalpela bez cackania się na temat talentów analityków i dostępnych im narzędzi. Nie mamy chyba w Polsce żadnego stowarzyszenia analitycznego, które dbałoby o poziom merytoryczny analiz. Uwaga jest słuszna, ale Parkiet robi rankingi analityków i można w nich szukać jednak ocen i trafności.
4. Najważniejszą sprawą jest wytłumaczenie klientom biura, że analityk w telewizji nie jest analitykiem, tylko komentatorem rynkowym. Ja wiem, że wielu moim kolegom trudno pogodzić się z tym, że jak wchodzą do studia TV to przestają być analitykami a są komentatorami rynkowymi i wyrażają nic ponad własne opinie a ich teorie są często kreowane ad hoc. No ale to już uczciwość wewnętrzna każdego z występujących w TV.
Przedstawiłem tylko swoją „opinię” jak to widać z dalszej perspektywy. Przypadek, że akurat pod tym wpisem.
I nie widzę tutaj wskazania że ktokolwiek kogokolwiek obraża. Argumenty są dosadne i czerpane wprost z wypowiedzi członków. Zresztą tego bym się tutaj nie spodziewał bo rozmowa toczona jest pomiędzy „ludźmi na pewnym poziomie”.
Ogólnie zgadzam się z ocena dokumentu acz traktując go jako start-up uważam że jest to materiał, nad którym można usiąść i „polepszać”. Rozumiem, że problemem jest brak komunikacji z „środowiskiem” czyli podejście ja wiem najlepiej macie i już.
Ale to moim zdaniem typowe dla start-upu na pewnych poziomach gdzie ludzie mają za sobą pewną wiedzę czy też jak to inaczej nazwać doświadczenie.
Czy jest jakiś problem aby taką dyskusję uruchomić na łamach choćby właśnie Parkietu wychodząc naprzeciw tym Panom, wprost zapraszając ich do polemiki ? Odnoszę wrażenie, że są to dosyć medialne osoby i podejmą rękawicę.
Ad.3 Potwierdzam i się cieszę, że są wyjątki od reguły 🙂
Ad.4 Trudne do skomentowania ;).
Przepraszam wszystkich za szczegość, ale kto wsadził do tej dziwnej rady firmy konsultingowe? A co oni mają wspólnego z komentarzami rynkowymi, lobbing jakiś czy co? Czy nikomu nie wydaje się dziwne, że to E&Y doradza przy prywatyazcji GPW, a w radzie ni stąd ni zowąd dwóch przedstawicieli E&Y, a żadnego dziennikarza ekonomicznego obojętnie jakiej stacji czy porządnego maklera, co umie gadać o rynku? przecież to zwykłe kolesiostwo, kółko wzajemnej adoracji, co przez pół roku nic nie zrobiło, to jest poważny organ przy GPW? wolne żarty !
@ Leon
Jest to dziwne. Pozwole sobie przywolac tekst sprzed kilku miesiecy , w ktorym wyrazilem podobne watpliwosci
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/30047,coraz_czestszy_konflikt_interesow_na_rynku_kapitalowym.html
Wypada się tylko zgodzić z końcowymi wnioskami.
„W TV pełno było analityków i doradców mówiących o niskich wskaźnikach, ale rację mieli ci, którzy nie kupowali tych w pełni racjonalnych i wewnętrzne spójnych argumentów”.
Kiedy Schiff mówił o bessie i pęknięciu banki nieruchomościowej w USA – był wyśmiewany (słynny zakład z Lafferem…..czy ten gość jeszcze nie spłonął ze wstydu?). Później reagowano agresją, szczególnie w momentach, kiedy wydawało się, że trend jest jeden na zawsze – północ. A potem…….wszyscy wiemy. Czy gdyby działał w Polsce Rada zakazałaby mu „wieszczenia”?;))))))
Dekalog już chyba powstał. Nie wymienię daty ale kojarzę z iwestycją, z której zysk nie przemija. Działa za darmo jak promień Słońca. Prześwietli nawet takie dno jak zmowa stołek koryto. Chociaż o tym nie mówi wprost. Bo jego forma wysoka jak
miejsce skąd przybywa. Chociaż nie można się nim bawić, jest tak dobry, że dziecko nie boi się nauczyciela a rozumie. Pod monumentem Przykazań ja, inwestor indywidualny prezentuję się nierówno. W czasie hossy liczę kasę i tylko kasa się liczy. Nie mam ochoty nikogo wprowadzać w arkana sztuki, nie czuję misji bodowania nowego zaplecza. Niech każdy sam sobie radzi tak jak ja musiałem iść przez życie solo. Nie otwieram się, nie rozdaję pieniędzy jak Soros. W czasie bessy ktoś mnie oszukał. Ktoś mną manipuluje. Mam żal do najbliższych, że mnie nie rozumieją, nie doceniają, opuszczają w biedzie. Wszędzie, gdzie się obracam otaczają mnie ludzie pazerni, snoby i złodzieje. Zastanawiam się, czy Napoleon wprowadził kodeks na hossę swego panowania, czy w roku 1815.