Bezpieczne przystanie
Wtorkowe zamieszanie na rynkach akcji związane z zaostrzeniem doktryny militarnej przez władze w Moskwie jest dobrym momentem, by przypomnieć o obowiązkach dywersyfikacji geograficznej dla każdego inwestora z Polski.
Wtorkowe zamieszanie na rynkach akcji związane z zaostrzeniem doktryny militarnej przez władze w Moskwie jest dobrym momentem, by przypomnieć o obowiązkach dywersyfikacji geograficznej dla każdego inwestora z Polski.
Zeszłotygodniowa zwyżka WIG20 o 7,20 procent jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim w historii GPW. Dodatkowo, bliska historia staje się ostrzeżeniem, żeby nie budować na tym wzroście poważniejszych prognoz.
Inspiracją do tego tekstu jest wykres Guide to the Markets, który pokazuje liczbę spółek w S&P 500, które kończą rok przynajmniej 5% spadkiem.
Cóż, mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegli żartobliwe nawiązanie do „Gry o tron”.
Coraz więcej inwestorów przekonanych jest, że na GPW zawitała hossa. Nie mam na myśli technicznej hossy rozpoczynającej się co najmniej 20% odbiciem od dołków. W 2023 roku WIG zyskał 37%, w tym roku dokłada 11%. W liczbowym ujęciu hossa na GPW jest niemożliwa do zanegowania.
W ostatnich dniach przez polskie media przelewa się fala podsumowań dwudziestu lat obecności Polski w Unii Europejskiej. Pasmo sukcesów ma jednego wielkiego przegranego – indeks WIG20.
Inwestorzy przygotowujący się do sesji giełdowej w Warszawie przeczytali na pierwszej stronie Parkietu wypowiedź pani minister przemysłu Marzeny Czarneckiej: „Planujemy „przypisać” kopalnie do poszczególnych elektrowni węglowych spółek energetycznych.”
Na dzisiejszym zamknięciu WIG20 znalazł się powyżej psychologicznej bariery 2500 pkt. i finiszował na poziomach najwyższych od stycznia 2018 roku. W przypadku indeksu szerokiego rynku GPW mogła świętować najwyższy poziom w historii. Adekwatne do tych sukcesów muszą być tytuły komentarzy, które będą podkreślały siłę rynku. W pewnym ujęciu nie jest jednak tak dobrze, jak byśmy wszyscy chcieli, żeby było, bo naprawdę rynek znalazł się dziś na poziomach ledwie kilka procent wyższych od obserwowanych pięć lat wstecz.
Nie ma wątpliwości, iż ostatnie sesje na GPW zostały zdominowane przez zamieszanie na akcjach LPP. Spójrzmy jednak na spadek przez pryzmat szumu rynkowego, na który jest stosunkowo proste lekarstwo.
Jestem przekonany, że nie ma dziś na rynku w Warszawie gracza, który ostatnie spadki uzna za sygnał końca hossy na GPW. Jeśli jednak spojrzeć na kilka zmiennych – np. długość zwyżek indeksu WIG w miesiącach i skalę wzrostu – to GPW został do zagrania finałowy akt, który wyniesie WIG w rejon 100 tys. punktów.
Końcówki roku są na rynkach czasem podsumowań i prognoz na kolejne 12 miesięcy. Zachowanie rynków w poprzednim roku bywa wykorzystywane do prognoz na kolejny okres rozliczeniowy i w przypadku rynków rozwiniętych pytaniami o to, jak długo potrwa jeszcze bessa lub hossa. W Warszawie nie mamy tego przywileju, by liczyć kolejne hossy w latach, bo historia uczy nas, że rynek zachowuje się troszkę w oderwaniu od cykli gospodarczych.