Od ruletki do giełdy
Wyznam, iż nie lubię notek, które mają pytanie w tytule. W takich wypadkach autor, analityk i dziennikarz popełniają grzech pychy zakładając, iż ktoś poświęca swój czas, by czytać czyjeś wątpliwości. Mam jednak nadzieję, iż treść będzie bardziej jednoznaczna.
Tydzień temu prezes Enei mocno mnie zaskoczył deklaracją, że działania kierowanej przez niego spółki wobec Bogdanki nie mają charakteru wrogiego przejęcia.
W ostatni weekend spędziłem kilka chwil z amatorskim pokerem, co przypomniało mi, jakie lekcje dał mi hazard, gdy przyszedłem na giełdę podbijać świat.
Podczas gdy wiele giełd na świecie weszło już w fazę technicznej bessy, USA pozostaje nadal w strefie hossy.
Jednym z objawów patologicznego uzależnienia od spekulacji czy inwestowania może być postępująca z tego powodu utrata majątku, z wpadnięciem w poważne długi włącznie (niemal w każdym przypadku).
Przyjrzyjmy się bliżej, jak to naprawdę jest z chorobliwym uzależnieniem od inwestowania giełdowego lub spekulacji.
Całkiem niedawno pod jednym z tekstów na blogi.bossa.pl miała miejsce dyskusja dotycząca z jednej strony uprzywilejowania jakiegoś uczestnika rynku, z drugiej obaw o niezbyt etyczne wykorzystywanie tej pozycji, mimo pozornie dobrych intencji. Rozważania te pojawiły się przy okazji propozycji zmian w ustawie o ofercie publicznej (https://blogi.bossa.pl/2015/07/05/niektore-zwierzeta-sa-rowniejsze/). Chodziło wówczas o rozwiązania, które sprzyjałyby Skarbowi Państwa między innymi przy obronie przed wrogimi przejęciami, w tych firmach, w których tenże miałby kontrolować (choćby przez różnego rodzaju podmioty).
Zwróciłem wczoraj uwagę na raport analityków JP Morgan, którzy policzyli jaka część spółek na amerykańskim rynku akcyjnym w ostatnich 35 latach doświadczyła katastroficznego spadku kursu. Z analizy wynika, że 4 na 10 spółek dotyka poważny spadek kursu, co najmniej o 70%, po którym nie następuje istotne odbicie.