Co z tą recesją?

Zeszłotygodniowe odczyty makro w USA wzmocniły rynkową niepewność, co do kondycji amerykańskiej gospodarki w przyszłości i – co za tym idzie – przyszłości rynków akcji.
Zeszłotygodniowe odczyty makro w USA wzmocniły rynkową niepewność, co do kondycji amerykańskiej gospodarki w przyszłości i – co za tym idzie – przyszłości rynków akcji.
Kończący się jutro kwiecień i pierwsze 100 dni prezydentury Trumpa zapewniły wszystkim – mówiąc kolokwialnie – niezłą jazdę. Rynkowi statystycy policzyli, że to było 100 najgorszych pierwszych dni prezydenta USA dla rynków akcji od czasów Geralda Forda. Lekarstwem na czytelny chaos jest porzucenie prób zgadywania przyszłości.
Bankierzy centralni nie mają lekkiego życia. Świadomość systemowej kolizji z krótkookresowymi potrzebami rządów powoduje, iż w większości cywilizowanych krajów ich pozycję chroni się niezależnością, czasami nawet na poziomie konstytucyjnym. W praktyce, próby usunięcia szefa banku centralnego powodują, iż inwestorzy robią się nerwowi i tracą zaufanie do gospodarki i aktywów danego kraju.
Kilka dni odpoczynku od rynku i człowiek zaczyna robić dziwne rzeczy. W moim przypadku było to sprawdzenie w skrzynce mailowej, która zawiera różne newslettery od największych dostawców informacji rynkowych, banalnego słowa uncertainty. Okazało się – bez zaskoczenia – że to najpopularniejsze słowo w ostatnim czasie. Bloomberg, Financial Times, WSJ, właściwie każdy używa teraz słowa uncertainty razem z innym popularnym – recession.
Dzisiejsza wypowiedzi Premiera RP, o potrzebie repolonizacji polskiej gospodarki i przesunięcia akcentów w działalności spółek z maksymalizacji zysków na większą służebność społeczeństwu, zaskoczyła inwestorów i przywróciła na rynek stare ryzyka. Należy jednak zadać pytanie: Czy naprawdę są powody do zaskoczenia?
Donald Trump i jego wojna celna z całym światem spowodowała, że wielu komentatorów i obserwatorów wydarzeń zdaje się poddawać pokusie solidaryzowania się z przeciwnikami USA. Z tej sympatii wybijają się na plan pierwszy życzenia, by wreszcie Chiny lub inna część świata zechciała utrzeć nosa Ameryce. Czas zadać pytanie: Czy naprawdę warto stawiać w tym sporze na lekarstwo gorsze od choroby?
Zakończony wczoraj kwartał na rynkach akcji przyniósł dość rzadkie zjawisko, jakim jest spadek indeksu S&P500 w pierwszym kwartale roku. Wall Street nie doświadczyła takiego wydarzenia od 2008 roku, więc muszą pojawić się pytania, jak wynik pierwszych trzech miesięcy wpływa na perspektywy rynku w całym roku.
Piątkowy debiut spółki CoreWeave sygnalizuje, iż gorączka inwestowania w SI łapie złapała naprawdę poważną zadyszkę.
Wyprzedaż na Wall Street po objęciu władzy przez Donalda Trumpa wywoła masowe zmiany prognoz analityków. W przypadku indeksu S&P500 ubyło optymistów oczekujących mocnych zwyżek, a poziomy docelowe na koniec 2025 roku zostały poważnie zredukowane.
Dziesięcioprocentowa korekta S&P500 jest opisywana wszędzie. Analizy historyczne fruwają w sieci w różnych iteracjach. Jedne sięgają do korzeni indeksu, gdy inne skupiają się na historii z ostatnich 25 lub 50 lat. Nie ma chyba jednak bardziej optymistycznego ujęcia niż spojrzenie na korekty S&P500 po kryzysie finansowym, które pokazuje, iż niemal każdy tego typu spadek był naprawdę okazją do zakupów.