Ćwierć wieku poszukiwań i doświadczeń doktora psychologii opisanych w „Trading Beyond Matrix” to coś więcej niż tylko przepis na efektywny psychologicznie trading.
Paradoksalnie może on być jednak dla wielu potencjalnych czytelników przeżyciem przekraczającym oczekiwania, możliwości i chyba chęci. W książce nie ma słowa o tym jak wymiatać na parkiecie super trafnymi transakcjami, nie ma też niestety prostych i jakże pożądanych wskazówek o tym jak poskromić emocje oraz włączyć niezłomną konsekwencję. Tharp proponuje w zamian terapię całościową.
Trading na serio nie jest niezależnym od całej reszty spraw życiowych doświadczeniem typu „wezmę prysznic a jak spod niego wyjdę to szybko o nim zapomnę”. Nie sposób bowiem tego co jest wówczas w głowie oddzielić od reszty życia, podobnie jak nie można oddać się tradingowi a po zamknięciu komputera (ale nie pozycji) wrócić bez plątaniny myśli do normalnego świata (choć profesjonalizm tego by wymagał). Dla tradingu można się wprawdzie gdzieś zaszyć, odseparować od otoczenia i głęboko skoncentrować, a potem wrócić do normalnego życia jak się wraca po pracy w korporacji. Problem jednak w tym, że trading i tak w pewnym momencie skupi na sobie cały śmietnik naszych życiowych zakrętów, który za sobą ciągniemy od samego dzieciństwa. A z drugiej strony okres strat i tak spróbujemy, choćby nieświadomie, odreagować poza miejscem analiz i zleceń. Trzeba więc sprawę rozpatrzyć z drugiej strony – nie na poziomie pojedynczych emocji lecz całego dobrostanu życia.
Jeśli chcesz inwestować czy tradować z sukcesem i do tego pasją, najpierw zacznij od siebie, jak zdaje się sugerować Tharp, i od swojej głowy oraz wszystkich problemów, które mogą generować wewnętrzne konflikty. Książka stanowi więc swego rodzaju przewodnik do transformacji siebie, ale w ścisłym powiązaniu z kwestiami inwestycyjnymi, podejście to jest więc w pełni pragmatycznym rozwiązaniem dwóch spraw jednocześnie.
Dodam jednak, że wg mnie podejściem dość trudnym w całościowej, realnej realizacji. W rzeczy samej materiał zawarty tam to kanwa czterostopniowej terapii prowadzonej przez Tharpa, który na żywo pomaga przejść kolejne etapy, koryguje błędy i służy radą. Przejście tego procesu samodzielnie, tylko na podstawie wskazówek z książki, może stanowić nie lada trudność, szczególnie komuś kto z psychologią nie zatknął się do tej pory w ogóle. Niemniej jednak to dość cenny a przy tym unikalny materiał, i nawet jeśli nie uda się zrealizować go w całości to pewne inspiracje lub choćby starania przerobienia choćby 2 stopni mogą pomóc podwyższyć swój stopnień wiedzy i samoświadomości. A przede wszystkim przynajmniej pomóc uniknąć sabotowania samego siebie.
Ćwierć wieku poszukiwań przez Tharpa samego siebie, opisane w książce niemal beletrystycznie, może wydać się komuś swego rodzaju fiksum-dyrdum, lekkim lub może nawet ciężkim odchyleniem od znanej nam „normalności”. Celowo używam cudzysłowu ponieważ jakiś stan normalności to tylko projekcja naszych przekonań, chwilowo zatrzymany w kadrze świat, który sami musimy wypełnić treścią, dla każdego inną. Rozwój duchowy, nawet jeśli jest jedynie przejściową modą, pomaga, jak udowadnia Tharp, w poruszaniu się w dość wymagającej domenie jaką jest inwestowanie czy spekulacja. Po przeczytaniu ostatniego zdania książki nabrałem przekonania, że jego ciągle niepełnione wysiłki odkrywania siebie nie poszły na marne i dały początek solidnie przemyślanej, wytestowanej, ewolucyjnej metodzie samodoskonalenia siebie w ścisłym powiązaniu z wymogami inwestowania z sukcesem. I nie ma w niej, jak obiektywnie staram się ocenić, nazbyt radykalnych poglądów czy wskazówek, udało mu się zachować balans i umiar pomiędzy sacrum ducha i profanum pieniądza, każdy znajdzie coś dla siebie nawet w nawiązaniach do tak trudnych materii jak relacja z Bogiem.
Kolejnym stopniom owej transformacji towarzyszą w książce pisemne „świadectwa” tych, którzy w jego warsztatach czy terapii uczestniczyli. Na szczęście nie brzmią one jak do bólu zębów przerysowane peany na cześć, które zwykle towarzyszą biznesowi sprzedażowemu w USA (tzw. testimonials). I to pomimo tego, że czasem trudno się połapać w całej metodologii tych szkoleń jakie przeszli, Tharp bowiem prowadzi bodajże 16 rodzajów zbiorowych i indywidualnych terapii, czasem przy współpracy osób, które poznał na swojej ścieżce poszukiwań. Zwykle mi brakuje w książkach materiałów „evidence based”, ale tym razem przyjąłem te „świadectwa” jako swego rodzaju pomoc w praktycznym zrozumieniu całości książki.
Jeśli ktoś już czytał poprzedni jego podręcznik „Trader doskonały” to podpowiem jedynie, że jest on niejako wstępem do „Matrixa”, wersją terapii dla początkujących, w której z palety metod można wybrać 1-2 dla siebie. „Matrix” sięga dużo głębiej, rozwija niektóre wątki i wprowadza kolejny poziom poznania, jest dużo bardziej komplementarny.
„Matrix” ma ukazać się w polskim tłumaczeniu, ale nie jest moim zamiarem robić mu reklamy, wolę raczej uprzedzić, że to nie jest książka dla wszystkich. Ja z przyjemnością przedyskutowałbym każdy z niej wyjęty akapit. Obok świetnych pomysłów znajduję jednak mielizny. I właśnie i jednym i drugim chciałbym się w kolejnych wpisach z Czytelnikami podzielić.
—kat—-
54 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
@GZalewski
„Problem z Tharpem jest podobny jak z różnymi terapiami – naprawdę nie wiemy jaka jest ich skuteczność, bo całość radzenia sobie z tematem jest zbyt złożona.”
Zgadzam się. Dlatego taki opór wzbudza we mnie próba redukcji do kryterium podanego przez Kathaya. Nie da się zweryfikować/udowodnić skuteczności pomysłów i narzędzi. Trading to nie fizyka czy matematyka, choć nawet w tej ostatniej sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się to potocznie wydaje (vide twierdzenie Gödla).
„Ale wynika z niej nie tylko, ze się sprzedają, ale również że są kupowane. A są kupowane z jakichś powodów.”
Jakiś czas temu odbyłem pouczającą rozmowę z przedstawicielem jednego z czołowych biur maklerskich. Rozmawialiśmy o tradingu, szkoleniach itp. W pewnym momencie gość powiedział: „Inwestorzy nie chcą słyszeć tego, co Pan mówi. Przeprowadziłem setki szkoleń i wiem, co inwestorzy chcą usłyszeć”. Myślę, że z książkami i szkoleniami jest podobnie jak z metodami odchudzania – najlepiej sprzedają się różne cudowne wynalazki, które obiecują zrzucenie 30kg w 3 dni siedząc na kanapie przed telewizorem. Krew, pot i łzy nigdy dobrze się nie sprzedawały.
@investor
„vide twierdzenie Gödla”
10/10
„Inwestorzy nie chcą słyszeć tego, co Pan mówi….”
Nie tyle nie chcą co nie mieści im sie w głowie.
Natomiast od razu wiedzą jakiej odpowiedzi oczekują w prostym pytaniu ” Ile z tego można wyciagnąć”.
Jak nie odpowiesz i zaczniesz najtrudniejszą , że sztuk czyli „nawracanie” nie będziesz miał klientów.
Dodam tylko z autopsji ,że do pewnych rzeczy trzeba dojrzec , a to wymaga czasu,a żeby czas się wypełnił trzeba wytrwać w miarę dobrej kondycji.
Żadne szkolenie w pigule także książkowe tego nie zapewni bo potrzebny jest czas. Dużo czasu.
Szkolenia to jedynie synonim rekrutacji do „woja” wszak mięso armatnie w cenie zawsze i wszędzie.
@pit65
„Nie tyle nie chcą co nie mieści im sie w głowie. […] Dodam tylko z autopsji ,że do pewnych rzeczy trzeba dojrzec , a to wymaga czasu”
Mamy podobne intuicje. Ja myślę, że to co nazywamy doświadczeniem w tradingu, to są w dużym stopniu nasze kompetencje poznawcze. Jeśli miałbym polecić jakiegoś psychologa, to zachęcam do poczytania Jeana Piageta, który badał rozwój poznawczy dzieci. Uważam, że podobny proces zachodzi w przypadku traderów. Dlatego początkujący ma problem z ogarnięciem, tego co mówi doświadczony. Choć obaj używają podobnych terminów, to niektóre z nich wyrażają inne pojęcia i oznaczają inne desygnaty. Początkujący nie odniesie sukcesu ślepo naśladując doświadczonego, bo jego działania są determinowane przez inną, niewspółmierną siatkę pojęciową.
Ch. Faulkner nawiązuje do Piageta, więc jego najnowszą książkę chyba – bo nie czytałem – mogę polecić (nie wiem czy już się ukazała).