Zastanawiam się często, czy część analityków wypowiadających się na temat obecnej lub przyszłej koniunktury, zadaje sobie trud obserwowania świata realnego, czy może siedzi wyłącznie w liczbach i statystykach, które może dowolnie kształtować, żeby udowadniać stawiane tezy. Przede wszystkim zaś, czy naprawdę nie pamięta w sumie nie tak odległej rzeczywistości.
W weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej główny tekst na pierwszej stronie to ?Firmy tną do kości„. Zacytuję kilka fragmentów:
?
-Najgorsze przed nami. Polskie firmy jeszcze nie przeżyły takiej fali restrukturyzacji – ostrzega Krzysztof Badowski, partner w firmie doradczaej Rolnad Berger Strategy Consultants.
[…]
Polskie firmy przez ostatnie trzy lata głównie wydawały pieniądze na inwestycje: kupowały nowe maszyny, otwierały sklepy i biura. Zakładały, że rynek będzie ciągle rósł. Teraz żądają od doradców planów cięcia kosztów.
[…]
Kiedy to wszystko się skończy? Nie wcześniej niż za dwa lata – uważają konsultanci. -Ponieważ polskie firmy później wzięły się do redukowania kosztów, restrukturyzacja będzie w nich głębsza i bardziej bolesna niż i zachodnich konkurentów – twierdzi Badowski. Z badań jego firmy wynika, że restrukturyzacje w polskich firmach będą trwały nawet 18 miesięcy. Na Zachodzie – o połowę krócej”
Czytałem ten tekst i cały czas się zastanawiałem, że chyba pamiętam inną rzeczywistość niż autorzy tekstu i cytowani rozmówcy.
Problemy z płatnościami faktur, niepłacenie pracownikom pensji, niepłacenie ZUS-u, padające firmy z uwagi na zatory płatnicze, bezrobocie tak frustrujące, że ludzie wysyłający po kilkaset CV w pewnym momencie brali byle jaką fuchę – na czarno, ?na gębę”, byle tylko była szansa na pieniądze. I związane z tym restrukturyzacje – zwalnianie, cięcie kosztów, zwalnianie, zwalnianie…..
Drugi cytowany fragment też mocno mnie zadziwił. Zacząłem myśleć, czy może mi się wyłącznie wydawało, że kilka lat temu eksperci i konsultanci utyskiwali, że polskie firmy w ogóle nie inwestują, tylko trzymają pieniądze na lokatach albo w obligacjach.
Wpisałem prostą frazę w wyszukiwarkę i jednak potwierdziło się, że moja pamięć nie jest tak mizerna. Oto kilka znalezionych fragmentów:
2006-05-17
?Firmy nie inwestują tylko oszczędzają” IARPonad 120 miliardów złotych zgromadzili w ostatnich latach przedsiębiorcy na kontach bankowych, jednak z ich inwestowaniem nie śpieszą się.
Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz powiedział, że choć od kilku miesięcy analizowana jest ta sytuacja to nie ma jeszcze ostatecznych wniosków.Wśród przyczyn zwlekania z inwestycjami wymienia się na przykład obawy o dalszy rozwój sytuacji gospodarczej w Polsce i w Europie . Inna możliwa przyczyna to gromadzenie przez przedsiębiorców pieniędzy na kontach bankowych na współfinansowanie projektów unijnych.
30-06-2006
?Firmy nie inwestują, bo boją się o przyszłość”
Mimo zapowiadanych dynamicznych inwestycji przedsiębiorstwa nadal chętnie odkładają gotówkę na kontach bankowych. Efektem jest wzrost wartości depozytów z 46,6 mld zł w 2000 roku do 103,76 mld zł na koniec maja tego roku.
Zdaniem ekspertów lawinowy przyrost depozytów sygnalizuje kłopoty z efektywnym zarządzaniem zasobami gotówkowymi. Brak pomysłów na rozwój biznesu często idzie w parze z obawami o powodzenie przedsięwzięcia w dosyć trudnym otoczeniu prawnogospodarczym. Stąd tylko w ubiegłym roku firmy ulokowały na kontach dodatkowe 15 mld zł. Analitycy twierdzą, że mimo poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce ten trend będzie się umacniał.
19-04-2004
?Zadecyduje klimat dla inwestorów”
Obecnie wszyscy zastanawiają się, dlaczego polskie firmy nie inwestują? Jest kilka powodów….
17.01.2005
?Gospodarka nie absorbuje pieniędzy, bo przedsiębiorcy nie inwestują. Albo czekają na lepsze czasy, albo zastanawiają się nad nową strategią działania.
[…]
Firmy nie inwestują, nie biorą kredytów, a duże nadwyżki finansowe, jakie wypracowują, deponują w bankach. Choć banki finansują ogromny deficyt budżetowy, i tak wykazują wysoką napłynność.”
No i jak to w końcu jest. Inwestowały czy nie inwestowały?
No i fragment ostatni. Nie jestem ekspertem od makroekonomii. Nie jestem też konsultantem w renomowanej firmie, ale mogę w sumie założyć się z panem Badowskim o dolara, że jego prognoza jest błędna. Nie rozumiem, co oznacza że restrukturyzacja na Zachodzie będzie trwała 9 miesięcy? Na jakim Zachodzie – w USA, Wielkiej Brytanii, czy może na Islandii?
Podobne wątpliwości co do świata obserwowanego przez analityków:
Zamiast indeksów analitycy powinni znać cenę jabłek
13 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Twój błąd tkwi w określeniu „analitycy”. Zespołów analitycznych w temacie makroekonomii z prawdziwego zdarzenia w Polsce jest może kilka. Reszta to radosna twórczość.
Po drugie jest to kolejny przykład jakości mediów. Balcerowicz dawno temu zwrócił uwagę na to, że bardzo istotna jest weryfikacja przekazywanych informacji, opinii. Ilu dziennikarzy, reporterów, pracowało wcześniej w instytucjach finansowych? Po prostu nie są w stanie ocenić rzetelności materiału, ponieważ nie rozumieją go. Najlepszy przykład to TVN CNBC.
Wydaje mi sie, że pan Badowski boi sie o własny tyłek- koszty do kości będą cięły firmy doradcze i konsultingowe 🙂
A ja się zastanawiam, czy pomijanie linii politycznej medium z którego czerpiemy informacje ( a Gazeta Wyborcza bez wątpienia taką linię ma ) ułatwia wyrobienie sobie bliskiego rzeczywistości obrazu tego co się w Polsce dzieje. Jeżeli dobrze pamiętam Gazeta Wyborcza przedstawia się jako medium opiniotwórcze, więc bardziej tworzy opinię o gospodarce niż ja wiernie opisuje, a że raz dla środowiska GW korzystna jest wizja/opinia A a drugi raz zaprzeczenie A, cóż, prawo pisane tego nie zabrania a ludzie mają krótką pamięć.
Brawo, Panie Grzegorzu
Mizeria wypowiedzi „konsultantów” wynika najczęściej z niewiedzy lub złej woli…..choć, te cechy lubią chodzić w parze.
To – niemalże wykpiwane – oszczędzanie, będące rzekomo dowodem na „brak pomysłu na efektywne zarządzenie gotówką” może okazać się zbawienną „poduszką” dla wielu polskich przedsiębiorstw…….
Klasyczne debilne myślenie tych samych „ekspertów”, którzy z pianą na ustach wciąż by zachęcali do „cięcia stóp” i „wprowadzania ulg” – zamiast obniżenia podatków i wydatków. Potem, gdy bańka pęknie, zaczyna się lament o…..konieczności dalszej ekspansji monetarnej i fiskalnej. A jak wciąż jest źle…..to nakaz konsumpcji się wprowadzi.
Zupełnie na marginesie………… GW jako źródło informacji…………no, „wojskowej” to jeszcze jako tako – z racji sympatii pewnego „człowieka honoru” ;)))))
To nie jest przypadlosc jakiejs szczegolnej gazety. Raczej konsekwencja braku kogos kogo ogolnie nazwe „dziennikarzami finansowymi”, czyli ludzi, ktorzy znają sie na finansach (ekonomii) a do tego posiedli dar pisania i przekazywania pewnych informacji.
Dosc duzo miałem do czynienia ze swiatem dziennikarstwa finansowego (od 1995 roku) i widze, ze ci co cos wiedzieli (bo sami inwestowali najczesciej) w duzej masie odeszli z mediów i zajmuja sie wlasnhymi biznesami czesto powiazanymi z rynkiem.
Mnostwo nowych ktorzy przyszli nie bardzo wiedzieli o co biega (jak wielu na poczatku), ale tez nie widze postepu w ich wiedzy finansowej.
No a oprocz tego sa dziennikarze, ktorzy napsiza wszystko o wszystkim.
POzwole sobie zacytowac Bocheńskiego („Sto zabobonów)
„zawód dziennikarza jest dla niego samego o tyle niebezpieczny, że musi pisać o najróżniejszych rzeczach, o których zwykle niewiele wie, a w każdym razie nie posiada głębszej wiedzy. Dziennikarz jest więc niemal z konieczności dyletantem. Uważać go za autorytet, pozwalać mu pouczać innych ludzi, jak to się obecnie stale czyni, jest zabobonem.
Kiedy szukamy przyczyny szerzenia się tego zabobonu, wypada przyznać ze wstydem, że nie ma chyba innej, niż dziecinne wierzenie, że wszystko co drukowane jest prawdziwe – a zwłaszcza jeśli jest drukowane pięknymi słowami.”
nareszcie
poziom dziennikarstwa „finansowego” zarówno tego gazetowego czy telewizyjnego jest tak mizerny że aż szkoda słów – i to od lat
Trafne spostrzeżenie! Ciągle słyszało się o cięciach kosztów, bo coś tam. Ponadto, o polskich firmach dość często słyszałem, że zatrudniają tam osoby, które muszą prowadzić cały dział i zostawać po godzinach. Nadludzka praca ponad siły. Teraz „restrukturyzacja” będzie oznaczała, że zwolni się kogoś, a obowiązki tej osoby zostaną komuś dołożone.
@Wojtek S.
Przyznaję się, że nie bardzo rozumiem Twoją wypowiedź…
Celem właściciela firmy jest zabezpieczenie jej istnienia czyli prowadzenia działalności jaką prowadzi.
Za „starych czasów” cele ze względu na jednego właściwie właściciela czyli Państwo były inne.
Jeżeli istnieje możliwość takiego manewru który opisujesz czyli przekazania obowiązków to oznacza najczęściej, że ta firma już dawno wymagała restrukturyzacji…
@Dapi,
nie bardzo się z tobą zgodzę. Co firma, to odrębna karta.
Taka restrukturyzacja, przez zwolnienia i powierzanie pracy zwalnianych dla niezwolnionych, może i ogranicza koszty, ale za to zmniejsza potencjał i możliwości rozwoju.
Mając w 100% wykorzystana bazę pracowniczą, nie będę się starał, aby nadwyżki potencjału firmy wykorzystać przez poszukiwanie nowych zleceń, umów, rynków itp. Nawet na kurczących się rynkach należy poszukiwać rozwoju.
Największa wartość firmy, to ludzie i zdolni menadżerowie potrafiący nimi zarządzać. Resztę można kupić.
Zgadzam się co do tego co jest wartością firmy.
Tylko ludzie sa narzędziami do uzyskania celów firmy. Dobre narzędzia = dobre efekty.
Aby jednak uzyskiwać jakieś cele firma musi przetrwać/istnieć.
Jak Wojtek zatrudni sobie ludzi do analiz i będzie generował straty z tego powodu to zwolni połowę a drugiej dołoży obowiązków. Połowa ma pracę-firma istnieje i osiąga cele.
„Jak Wojtek zatrudni sobie ludzi do analiz i będzie generował straty z tego powodu to zwolni połowę a drugiej dołoży obowiązków. Połowa ma pracę-firma istnieje i osiąga cele.”
Oczywiscie. W miare wzrostu bezrobocia, Wojtek moze podnosic wymagania i obowiązki, tnąć równoczesnie pensje (czyli koszty).
osiągnie w ten sposob stan, jaki byl kilka lat temu – sfrustrowanych, nielojalnych pracownikow, ktorzy bez najmniejszych skrupułów, jesli nadazy sie do tego okazja (czyli nowy boom gospodarczy) zostawią go na lodzie.
Napiszę coś,czym może narażę się na śmieszność ale do rzeczy:
Otóż od kilku lat maluję sobie ręcznie wykresy w czterech parametrach punktowych dla FW20 i z powodzeniem gram DT wg tej metody.Jestem jednak minimalistą i nie gram w konsolach,ani na noc wystarcza mi 30 pkt brutto tygodniowo na każdym.Patrząc właśnie na moje wykresy nie widzę parametrów,które by ten spadek uzasadniały,oczywiście jest możliwe że to co dzieje się obecnie to ta mała część rachunku prawdopodobieństwa gdzie moja metoda zawodzi.Coś podobnego widziałem tylko na spółkach,które zmierzały do bankructwa(ostatnio LEH na INDU).Jeśli jednak moje wykresy są dobre to czeka nas gwałtowne odbicie na kształt V.Proszę więc o komentarz co sądzicie!
@gzalewski
Upraszczamy…w pewnym momencie nastapi punkt krytyczny w którym firma nie może zrealizować celów bo ceny na usługi które oferuje nie gwarantują jej racji bytu na rynku.
Wszystko zależy od właściciela–zmienia profil albo dopłaca przez jakiś czas próbując przetrwać. Oczywiście stosując adekwatną do zaistniałej sytuacji politykę w stosunku do swoich ludzi.
Powiem tak nie jestem włascicielem firmy w której pracuje ale jestem przygotowany na tego typu decyzje właścicielskie wiedząc których ludzi zostawie sobie na sam koniec jak będzie źle.
To co robi Wojtek uważałem że jest to jego pasją, ja pracuję też traktując to jako swoją pasję więc sformułowania „nadludzka praca ponad siły” są dla mnie niezrozumiałe w tym kontekście. I to próbowłem zasygnalizować swoją wypowiedzią.