Ostatni wpis Tomka Symonowicza (Wykres dnia: przepowiednia nadciągającej hossy) przypomniał mi pewien pomysł dawno temu krążący mi po głowie.
Związany był z pewną autorską techniką spekulowania na giełdzie, która jak wiele innych technik co jakiś czas przeżywa swój renesans wśród nowych adeptów. Ciekawe, że w dobie komputeryzacji, algorytmów, sztucznej inteligencji, na wielu osobach robi wrażenie bardzo, ale to bardzo prosta matematyka. Jest w tym coś podobnego do zachwytu nad tradycyjnymi i starodawnymi metodami leczenia, różdżkarstwem, powrotem do natury, pod najogólniejszym hasłem „coś w tym musi być”. Chodzi o metody spopularyzowane przez żyjącego na przełomie XIX i XX wieku tradera, W. D. Ganna. Metody Ganna, kwadraty Ganna, spirale Ganna, gdzieś tam od czasu do czasu pojawiają się w różnego rodzaju analizach, odwołaniach czy metodach.
Zastanawiałem się nad krytycznym zweryfikowaniem tych metod wiele lat temu. Wydrukowałem sobie wtedy jeden z najpopularniejszych tekstów inwestora. Pochodzący z 1935 roku „Podstawy moich metod prognostycznych”. Po kilku zdaniach nie wierzyłem, że współczesny inwestor może widzieć w takiej metodzie, jakąkolwiek wartość. Uznawany w wielu biografiach za matematyka W.D. Gann, prezentuje się w swoim tekście jako użytkownik wyjątkowo prostej (i banalnej) matematyki.
To, że dziś znajdują się „wyznawcy” i popularyzatorzy jego metod jest tak samo niewiarygodne, jak to, gdy ponad dekadę temu na łamach poczytnego dziennika pewna terapeutka polecała nowatorskie metody leczenia doktora Batesa, wśród których był między innymi, bardzo mądrze brzmiący „palming” (właśnie sprawdziłem w sieci, że nadal jego metody krążą na portalach poświęconych problemom z oczami!). Bardzo to wszystko mądrze brzmi. Oto wybór cytatów z kilku WSPÓŁCZESNYCH stron propagujących leczenie problemów ze wzrokiem.
Metoda Batesa została stworzona przez dr Williama Batesa w 1929 roku w Ameryce. Polega na naturalnym leczeniu problemów ze wzrokiem, co jest szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, gdy wskutek wszechobecnej cyfryzacji wiele osób zmaga się ze schorzeniami narządu widzenia.
*
Metoda reedukacji wzroku dr Batesa, znana i stosowana w Stanach Zjednoczonych i w zachodniej Europie od blisko 100 lat, oparta jest na założeniu, że narząd wzroku, podobnie jak inne narządy człowieka (ruchu, krążenia itd.), posiada zdolności adaptacyjne, regeneracyjne i podlega skutecznej rehabilitacji.
*
Założeniem metody jest poprawa wzroku lub całkowite pozbycie się problemów z widzeniem poprzez wykonywanie odpowiednich, określonych ćwiczeń. Twórca metody był przeciwny noszeniu okularów. Uważał, że rozleniwiają one oczy i prowadzą do stopniowego, postępującego osłabienia mięśni oczu.
Prawda, że robi wrażenie! Mamy XXI wiek, medycyna i okulistyka korzystają z najnowszej wiedzy naukowej, ale niektórzy terapeuci popularyzują metody sprzed stu lat. Ówczesnego lekarza, który eksperymentował z leczeniem. Mądrze brzmiący „palming” to było zakrywanie i odkrywanie dłonią (palm) oczu. Wśród jego metod był również „sunning”, czyli wpatrywanie się przez pacjentów w światło słoneczne, bez żadnej ochrony, za to skupiając je na gałce ocznej przy pomocy soczewki.
Podobnie mam wrażenie, jest ze zwolennikami Ganna. Jego metody, spirale i kąty krążą wśród inwestorów, ale mało kto sięga do źródeł, żeby zobaczyć, co pisał sam autor i czy na pewno uważamy, że jego techniki mają sens. Stąd uznałem, że może warto pokazać czytelnikom źródło. Poniżej przekład fragmentu wspomnianego wcześniej tekstu z 1934 roku. Matematyka na najwyższym możliwym poziomie – „Podstawy moich metod prognostycznych” (1935).
**
Matematyka jest jedyną nauką ścisłą. Wszelka władza na niebie i ziemi dana jest człowiekowi, który opanuje proste zasady matematyki. Jak powiedział Emerson „Bóg faktycznie jest geometrą”. Inny mędrzec powiada: „we wszechświecie nie ma nic poza punktami matematycznymi”. Pitagoras, jeden z największych żyjących matematyków w historii świata, po serii doświadczeń i odkryć dowodów na niemal wszystkie prawa natury, stwierdził: „Przed Bogiem były liczby”. Wierzył, że wibracje liczb stworzyły Boga i boskość. Jak zostało powiedziane „Liczby nie kłamią”. Ludzie zostali przekonani, że liczby mówią prawdę i są w stanie rozwiązać wszelkie problemy. Chemicy, inżynierowie, astronomowie – wszyscy oni by przepadli, bez matematyki.
Rozwiązywanie problemów i otrzymywanie poprawnych odpowiedzi za pomocą liczb jest tak proste, że wydaje się dziwne, że tak niewiele osób polega na nich przy prognozowaniu przyszłych zachowań akcji, towarów czy w biznesie. Bez względu na to, czy będzie to geometria, trygonometria czy rachunek różniczkowy, wykorzystujemy proste prawa matematyki. Robimy wyłącznie dwie rzeczy – zwiększamy lub zmniejszamy.
Istnieją dwa rodzaje liczb: parzyste i nieparzyste. Dodajemy liczby do siebie, co powoduje ich powiększanie się. Mnożymy, co jest szybszym sposobem na zwiększanie ich wartości. Odejmujemy, żeby je pomniejszać, podobnie, możemy wykorzystać dzielenie. Przy wykorzystaniu wyższej matematyki możemy znaleźć szybsze sposoby, żeby dzielić, mnożyć, odejmować czy dodawać. To wszystko jest bardzo proste, jeśli się tego nauczymy.
Wszystko w naturze ma pierwiastek męski lub żeński, jest czarne lub białe, zgodne z harmonią lub pozbawione tej harmonii, ma stronę prawą i lewą. Rynki poruszają się tylko w dwóch kierunkach – do góry lub na dół. Istnieją trzy wymiary, które potrafimy opisać – długość, szerokość i wysokość. W geometrii stosujemy trzy rodzaje figur – okręgi, czworokąty i prostokąty. Możemy wpisać kwadrat lub trójkąt w okrąg, żeby określić punkty wsparcia, odpowiedni moment i cenę. Wykorzystujemy 360 stopni okręgu, żeby zmierzyć Czas i Cenę.
Istnieją trzy rodzaje kątów – pionowe, poziome i ukośne, które wykorzystujemy do pomiaru czasu oraz zasięgu cen. Kwadraty liczb parzystych oraz nieparzystych wykorzystujemy aby otrzymać nie tylko dowody na ruch cen, ale również odkryć ich przyczyny.
Jak tworzyć wykresy
Wykresy stanowią zapis przeszłych ruchów cen rynkowych. Przyszłość stanowi wyłącznie powtórzenie przeszłości. Jak napisano w Biblii „To co było, jest tym co będzie”. Historia się powtarza i na podstawie reguł, możemy określić, kiedy i jak się powtórzy. Dlatego, najważniejszą rzeczą na początku jest nauczenie się, jak tworzyć poprawnie wykresy, ponieważ jeśli popełnimy błąd przy ich tworzeniu, będziemy popełniać błędy wdrażając reguły do naszego handlu.
**
W kolejnym wpisie pokażę metody opisywane przez Ganna w tym tekście.
21 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
OMG. Z metodami Ganna większość inwestorów kiedyś się spotkała, ale to szokujące zobaczyć, na jak solidnej bazie naukowej się opierają. To zresztą chyba nie tylko swoista choroba wieku dziecięcego poszczególnych inwestorów, ale choroba wieku dziecięcego całego rynku (tak mi się zdaje). Rozwinięte rynki przeszły to wcześniej i wykształciły jakąś odporność. Z oczywistym zastrzeżeniem, że całkowita immunizacja na cudowne metody nie jest możliwa.
No to jest właśnie fascynujące, jak łatwo ludzie biorą "metoda słynnego lekarza/inwestora/matematyka.." zupełnie nie biorąc pod uwagę stanu wiedzy, założeń poczynionych itp.
Na rozwiniętych rynkach też moda na Ganna okresowo się pojawia. Co widać po publikacjach różnych
> Rozwinięte rynki przeszły to wcześniej i wykształciły jakąś odporność.
Przepraszam, że podpinam się pod akurat to zdanie, ale ono jest w jakiś sposób dobrą nitką całej dyskusji, której chcę się uczepić. Ale chcę wystąpić jako advocatus diaboli, ale nie wobec Ciebie _dorota tylko zjawisku jako takiemu 🙂
Rozwinięte rynki mają być może jakąś odporność, ale nie na poziomie masowego inwestowania. Tutaj każde pokolenie powiela metody Ganno-podobne tylko z nowymi gadżetami w ręku. A ja powiem, że nie byłoby nic w tym złego, gdyby mieli świadomość na czym to naprawdę polega. Bo sztafeta pokoleń w tym biznesie polega na tym, ze dziesiątki podręczników powiela te same Ganno-podobne metody, a nikt nie powiela rzeczywistej wiedzy, która się za nim kryje (albo i nie). Więc immunizacji brak, wręcz przeciwnie.
Immunizacja jest na poziomie smart money, choć może i tak nie do końca. Jim Simons jest gotów grać algorytmami, jeśli AI znajdzie dla nich uzasadnienie w relacjach typu cena masła w Bangladeszu a kurs S&P500. Być może nawet testował jakieś geometrie gannowskie i odesłał je do śmieci, ale nie można wykluczyć, że odkrył tam cokolwiek, co pozwoli eksploatować nieefektywności na jakimś rynku. Zresztą to można przetestować bez całej tej amerykańskiej mechanizacji.
Istnieje dziesiątki pomysłów na poziomie ganna lub gorszych od niego i jakaś część tej branży inwestuje z ich pomocą miliardy. Może jakieś 1-10% jest w stanie pokonywać rynek z ich pomocą i rozumie jak i dlaczego. Pozostałe 90% na tych samych pomysłach traci i niestety nie posiada świadomości dlaczego. Jeśli ktoś tę świadomość uzyska, bez znaczenia staje się to czy to kwadraty Ganna czy jeszcze inne cuda. Ot choćby Peter Brandt, który używając takie cudo potrafił generować 50% rocznego zysku, ale on wie jak to się odbywa, choć moim zdaniem nie potrafi tego przekazać w swoich tekstach, albo może nie chce.
Niewykluczone nawet, że te geometrie wskazują dokładnie takie same punkty znalezienia się na rynku co inne narzędzia stosowane przez 1% top traderów. Dlaczego oni właśnie są w 1% tej elity w takim razie? Odpowiedź na to pytanie jest warte miliony i wcale nie jest jakoś specjalnie trudne. Trudna jest odpowiedź na pytanie: co jak już jestem na tym rynku? 90% poszukujących nawet nie próbuje postawić sobie takiego pytania.
Niewykluczone, że w czasach Ganna te geometrie dawały przewagę. Nie wiem, nie testowałem i nie widziałem testów. Larry Williams kiedyś spotkał jego syna, który przyznał, że ojciec zmarł w biedzie. Najciekawsze byłoby śledztwo, które odpowie na pytanie: czy te metody rzeczywiście nie dawały przewagi, czy sam Gann nie potrafił ich po prostu użyć?
Bardzo ciekawe uwagi; od razu przyznam, że pisząc o chorobie wieku dziecięcego i uodpornieniu miałam świadomość, że właściwie tylko zgaduję, nie mam twardych danych (ale ktoś to może skoryguje).
Tyle gęstego w Twoim poście, że odniosę się tylko do zdania "Trudna jest odpowiedź na pytanie: co jak już jestem na tym rynku?" – bo zdaje mi się, że to może być przyczyna niepowodzenia Ganna (i innych twórców różnych metod). Nie same ich metody znalezienia się na rynku, ale nieadekwatność zarządzania pozycją. A jeśli błąd był "obok", to nic nam to o samej metodzie nie mówi.
Dokładnie tak jak piszesz, ale risk managment to tylko część całej "tajemnicy".
Dochodzi do tego czynnik losowy, całkowicie przemilczany w literaturze, a także czynnik ludzki, o którym w przekazach więcej. Mój ulubiony przykład, który to ilustruje:
każ 100 inwestorom posłużyć się przez rok tylko geometrią Ganna. Po roku ok. 1-10% z nich osiągnie zyski o różnej wielkości, pozostali stracą różne kwoty.
Co o tym zadecydowało? Gann? Być może w jakiejś części bo akurat sygnały zharmonizowały się z trendami rynku. Ale końcowy wynik to właśnie człowiek+losowość+ zarządzanie ryzykiem.
Oczywiście najprostszą odpowiedź dałyby testy Ganna na danych z dziś i z jego czasów, zakładając oczywiście, że byłyby to kompletne i obiektywne strategie, w końcu matematyka nawet najprostsza taka jest. Jeśli jednak nie jest to możliwe, o przewadze w sensie matematycznym (statystycznym) nie można mówić. Dokładnie to samo jest w przypadku setek innych narzędzi.
Ale może być tak, że ja wezmę te geometrię do generowania sygnałów zajmowania pozycji i do tego dodam swój skill (zarządzanie ryzykiem i emocjami) oraz ogarnę losowość i wyjdę z pokaźnymi zyskami. Czy zrobił to Gann czy ja ? Gann był tylko inspiracją inicjowania pozycji. Równie dobrze mogłem wejść na rynek w tym samym miejscu posługując się zupełnie innymi narzędziami.
Które z tych refleksji znajdziesz w literaturze? W zdecydowanej większości żadnej. I tak się odbywa transfer wiedzy w tej branży.
Zupełnie inaczej niż na poziomie smart money. Tam przychodzisz powiedzmy do trading roomu Goldmana i od razu dostajesz wiedze co generuje przewagę i jak. Nie musisz zajmować się Gannem bo tam go już przenicowali na 100 sposobów.
To tak w skrócie
Akurat ten fragment jest dosc ciekawy i nie wiem, co tu komu moze nie odpowiadac? No, chyba ze ktos uwaza, ze matematyka nie jest nauka scisla – ze wiekszosc nauk scislych i wiekszosc jesli nie wszystkie zawody stoja na fundamencie matematyki – ze liczby maja ogromne znaczenie, a proste rozwiazania czesto sa tymi, ktore sa najbardziej skuteczne.
Oczywiscia wiara w jakies magiczne kwadraty i zonglerka liczbami, to slepa uliczka, ale czy jest tutaj ktos, kto w swym zyciu nie mial okresu, kiedy wierzyl w to, co potem okazywalo sie nierealne, lub byl przekonany o prawdziwosci i skutecznosci rozwiazania, ktore potem zupelnie zawodzilo?
Latwo sie gada z pozycji recenzenta, ktory sto lat potem drwi z glupoty i ciemnoty przodkow, ale nie ma w tym nic odkrywczego. O, gdyby na przyklad Autor powiedzial, ze teoria wzglednosci, to teoria slepcow i zaproponowal inna – i jeszcze umial udowodnic, iz jego postrzeganie jest zgodne z rzeczywistoscia – to bym przyklasnal, a tak odnosze wrazenie, ze mamy do czynienia nie z krytyka, a ze zwyklym krytykanctwem.
Korniku. Nawet jak na to, że tekst jest sprzed 100 lat to to są banały o dodawaniu i odejmowaniu plus jako ciekawostka cytat o Bogu z Pitagorasa.
I ja się nie odnoszę do tego co ktoś napisał dawno temu na gruncie tamtejszej wiedzy. Raczej chodzi o bezkrytyczne powielanie po latach czegoś co dziś nie ma żadnych sensownych podstaw. Poza banałem – matematyka to królowa nauk
Pragne tylko zauwazyc, ze ten tekst byl pisany w czasie, kiedy sporo inwestorow z trudem umiala sie podpisac, a wielu podpisywalo sie tylko krzyzykiem, wiec to, co dzisiaj brzmi jak banal, wtedy stanowilo niemal epokowe odkrycie.
Jesli Gann stosowal proste rozwiazania i prosta matematyke, to chwala mu za to, bo tym bardziej i tym szybciej mogl trafic z przekazem do prostych ludzi.
Wreszcie, po co komplikowac i stosowac wyrafinowane narzedzia, gdy mozna zrobic to samo prosciej i osiagnac ten sam efekt.
Zgodze sie, iz nie ma nic gorszego niz bezkrytyczne i bezmyslne powielanie jego tekstow, ale zapoznac sie nigdy nie zaszkodzi.
Niektorzy mowiam nie drukujmy jego ksiazek, bo na obecny stan wiedzy, to glupoty. A ja mowie, jak najbardziej chcialbym miec na polce Ganna w polskim przekladzie – nie dlatego, ze ma racje, ale dlatego, ze jest materialem zrodlowym – dzielem czlowieka, ktory poszukiwal rozwiazan i ktory w swym zyciu szedl po okreslonych sciezkach, a potem zdal nam z tego relacje. Zapoznajac sie z tymi materialami stajemy sie bogatsi o jego doswiadczenia. Nie znajac ich, jestesmy skazani na popelnienie podobnych bledow.
Jak wyżej. To zupełnie co innego. To jest moment szukania odpowiedzi na wiele pytań. Pojawia się Dow, Elliott, Schabacker. Ważne i ciekawe. Ale gdy ktoś mówi "inwestor sprzed stu lat odkrył genialna metodę" to już jest inna rzecz.
To bedzie prawdziwe swieto, gdy teksty zrodlowe wspomnianych autorow bedziemy mogli czytac rowniez w naszym ojczystym jezyku, a nie wylacznie po angielsku. Fajnie by bylo zobaczy to w jakiejs pracy zbiorczej, bo czesc stanowia ksiazki, a czesc artykuly.
ale kto to kupi 🙂
Kiedyś pisałem jak to na przestrzeni lat modyfikowało się określenie dotyczące "pewności" formacji. To coś jak z przepisywanymi ksiażkami w czasach przed Gutenbergiem. Każdy autor coś usunie, coś doda i po latach mamy, że "głowa z ramionami jest najskuteczniejszą formacją".
Uwazam, ze w przypadku pewnych ksiazek nie nalezy pytac: kto to kupi? Nalezy raczej zadac pytanie: dlaczego do jasnej, to jeszcze nie zostalo wydane?!…
Od trzydziestu lat budujemy gospodarke wolnorynkowa i rozwijamy rynek kapitalowy – i przez caly ten okres nikt nie zadbal o to, by w naszym jezyku byly dostepne materialy zrodlowe – mysli klasykow piszacych o rynku.
Rozumiem, ze prywaciarzom sie nie oplaca, bo lepiej sie sprzedaja ksiazki "o bele czym". Ale w takim ukladzie juz dawno powinien wkroczyc mecenat panstwa – Ministerstwo Kultury, BC, lub sama GPW. A tu nic. Dla mnie to jest niepojete.
Korniku, jednak przeczytaj sobie jeszcze raz ustępy o liczbach; muszę przyznać, że znowu dostałam ataku śmiechu. Ten rodzaj namaszczonego bredzenia można usłyszeć najczęściej z ambony, ale o ileż łatwiej jest bredzić na tematy filozoficzne.
Ujmę to inaczej: czy Gann w jakiś sposób poszerza Twoją wiedzę?
Plusik za "pierwiastek męski lub żeński"; dałoby się to sprzedać w duchu modnej filozofii Wschodu. Tutaj Gann był może prekursorem.
Smiech, to zdrowie, wiec na zdrowie. 🙂
Wiesz, to namaszczone bredzenie o rynku, o gospodarce, to zdaje sie syndrom spekulanta. Ilez to razy zetknalem sie z tym w pracach innych autorow piszacych o rynku. Niestety czasem trzeba przez to przebrnac, zeby dokopac sie do sensownych tresci. Czesto sie zdarza, ze te dziwne tresci, to wiekszosc tekstu, a samego miecha jest moze pare akapitow. Czemu ich sie przeklada, a Ganna nie?
> Uwazam, ze w przypadku pewnych ksiazek nie nalezy pytac: kto to kupi?
Ale rozumiesz, Korniku, że wydawca może mieć zupełnie inny pogląd?
> prywaciarzom sie nie oplaca, bo lepiej sie sprzedaja ksiazki "o bele czym"
"Prywaciarzom" – o, jesteś pięknie zakotwiczony mentalnie w ustroju dawno i słusznie minionym. Poza tym: postuluję nieco więcej szacunku dla czytelników kupujących książki. Nie są aż tak bezrozumni.
Ja to rozumiem. Sam próbowałem wydawać książki, które uważałem za wazne.
Dziwiłem się, czemu nikt nie tłumaczył choćby pracy Markowitza.
Jak również robić pewne działania niekomercyjne. Rafał Zaorski podjął się również czegoś takiego – lata temu zrezygnowałem z wydania de la Vegi – właśnie dlatego, ze uznałem, że jest to nisza nisz. On to zrobił za friko.
No tylko, co z tego. Będzie to ktoś cytował, rozumiał?
Masz rację, że instytucje rynkowe POWINNY wykazać się pewną inicjatywą. Dlaczego. No cóż. jak zerkniesz np na komunikat KNF z marca 2023 dot. literatury uzupełniającej do egzaminu na doradcę znajdziesz tam min. takie pozycje:
13: F. Fabozzi – „Rynki obligacji: analiza i strategie”, WIG PRESS 2000
14: J.J. Murphy – „Analiza techniczna rynków finansowych”, WIG PRESS 1999
15: J. Hull – „Kontrakty terminowe i opcje: wprowadzenie.”, WIG PRESS 1999
16: E.J. Elton, M.J. Gruber – „Nowoczesna teoria portfelowa i analiza papierów wartościowych", WIG
PRESS 1998
22: R. Haugen – „Teoria nowoczesnego inwestowania", WIG PRESS 1996
24: J.C. Francis – „Inwestycje: analiza i zarządzanie”, WIG PRESS 2000
33: T. Copeland, T. Koller, J. Murrin – „Wycena: mierzenie i kształtowanie wartości firm”, WIG
PRESS 1997
To są książki sprzed ponad 20 lat. Nie do dostania legalnie. wydawca już nie istnieje. Pomijam fakt, że te najważniejsze – m.in. Hull od tamte pory miały w oryg. kolejne wydania aktualizujące wiedzę. Bo to branża, w której dzieje się wiele.
Gdy zakładałem własne wydawnictwo ponad 10 lat temu. Mieliśmy pomysł, żeby wznowić tego Hulla (znaliśmy tłumacza, mogliśmy mieć prawa). Ale to jest cegła. Wymagająca pracy, nakładów, kasy. Uznaliśmy – no cóż, my nie damy rady tego finansowo, bez wsparcia. Może niech inni to robią.
Swoją drogą – "Analizę techniczną" Murphy'ego wznowiła kilka lat temu maklerska.pl. Nie jest to nowsze wydanie, ale wypadałoby w bibliografii KNF jednak podać nowego wydawcę, a nie takiego sprzed ćwierć wieku.
Więc fajnie, ze masz takie pomysły. Na poczatek propponuję – znajdź jakiś tekst klasyczny, do którego prawa wygasły. Przetłumacz. udostępnij za friko. I licz na oklaski i szacunek (to nie sarkazm)
Sprawdziłem z ciekawości. Obligacje Fabozziego, były a podstawie 4 wydania. W tej chwili jest 10. Stara miała 600 stron, nowa ma ponad 900.
Na rynku obligacji 20 lat to kawał czasu.
To nie do mnie uwagi, kierowane powinny być do Kornika, to on postuluje wydawanie "klasyków" bez oglądania się na sens (merytoryczny i biznesowy).
Przytoczona lista książek jest już (dla mnie) sentymentalna: wszystkie mam, uczyłam się z nich do egzaminu (brakło kilka punktów). No, ale że jako prawnik z wykształcenia potrafiłam sama z siebie zrozumieć wypukłość obligacji, to trochę się nawet teraz pozytywnie dziwię. Tym większy sentyment.
Dorota, to nie mentalne zakotwiczenie, tylko zabawa slowami. Moze tez drobny prztyczek – kamyczek do ogrodka prywatnego biznesu, bo moze to tylko zludzenie, iz wydanie pewnych ksiazek jest nieoplacalne. Licze wlasnie na tych rozumnych czytelnikow, ktorzy nie czytaja byle czego. Mysle bowiem, ze ich liczba z roku na rok jednak bedzie rosnac z tej prostej przyczyny, ze konczy sie okres organicznego wzrostu gospodarki; nasycenie rynku wymaga szukania swojej przewagi, a mozna to zrobic tylko poprzez postawienie na wiedze.
Panie Grzegorzu, mam dla pana wielki szacunek za wykonana prace jesli chodzi o wydane publikacje. Jesli chodzi o to, co zrobil Zaorski, to swietna sprawa. Czy bylo warto? Powiem tak, jesli znajdzie sie w przyszlosci choc jeden wariat, ktory zechce poswiecic swoj czas na studia i pojdzie w swej pracy o krok dalej – na co tamtym czasu zabraklo – to TAK, bylo warto.
Osobiscie nigdy bym sie nie powazyl na tlumaczenie tych tekstow. To jednak robota dla fachowego tlumacza, a nie dyletanta. Niemniej, gdyby kiedys powstal taki pomysl, lecz z racji mozliwej nieoplacalnosci wymagajacy pewnego wsparcia, to bylbym pierwszy, ktory dorzucilby swoja cegielke.
Jakby to ujac, zdrowa gospodarka sama kreuje ogromny popyt na wiedze (w tym zreszta tkwi ogromna sila i preznosc amerykanskiej gospodarki), ale poczatki bywaja trudne – zwlaszcza po wielu latach zakazow, nakazow i celowego niszczenia, stad pewne prywatne inicjatywy moga byc przez dlugi czas zupelnie nieoplacalne, ale od tego wlasnie sa instytucje panstwa, ktore maja o wiele wieksze mozliwosci i ktorych obowiazkiem w tej sytuacji jest dzialac odgornie do czasu, az ten naturalny i oddolny mechanizm "zatrybi".