We wtorek 20 października 1987 roku prawdopodobnie byłem na wagarach. Tak myślę. Wiem, że to nie jest zbyt pedagogiczne, ale miałem taki epizod w moim życiu, gdy zamiast chodzić do szkoły, nie chodziłem do szkoły. Czytałem, rozmyślałem, grałem w szachy z drugim kolegą, który również wagarował i zajmowałem się wszystkim tym, co było ważniejsze dla szesnastolatka.
Z całą pewnością nie czytałem wówczas gazet. Może je od czasu do czasu przeglądałem, ale codzienna lektura była mi zupełnie zbędna. Podobnie zresztą jest dziś. Codzienne gazety nie wnoszą zbyt wielkiej wartości dodanej do mojego życia. Pewnie to konsekwencja pracy przed laty w dziennikarstwie.
Na grafice poniżej zamieszczam pierwszą stronę Dziennika Łódzkiego – gazety, która w moim rodzinnym mieście – niegdyś wojewódzkim – była w czasach mojej młodości najważniejszym medium. Wydanie właśnie z 20 października 1987 roku. Dzień po czarnym poniedziałku na Wall Street. Mimo, że jest to tylko pierwsza strona, jest reprezentatywna dla całości. W całej gazecie nie ma nawet najmniejszej wzmianki, że przebrzydli kapitaliści i spekulanci ponieśli zasłużoną karę i ich majątki znacząco się skurczyły.
Nie znalazłem roczników Dziennika Łódzkiego z października 1929 roku, ale w innej codziennej łódzkiej gazecie (Rozwój) w wydaniu niedzielnym (27.10.1929) informacja o katastrofalnej „baisse” na giełdach się pojawia.
Wróćmy do 1987 roku. Rynek finansowy dla mnie nie istniał. W żadnym wymiarze. Nie jest to zaskakujące, w Polsce on wówczas nie funkcjonował (poza wersją „czarnego rynku). Pojawiał się w książkach amerykańskich autorów, których czytałem, ale był dla mnie na pewno zupełną abstrakcją.
Wspominam tamte dni, ponieważ przez długi czas – październik 1987 roku pełnił rolę swego rodzaju wyjątkowego fenomenu. „Największy jednodniowy spadek Dow Jonesa”, „największy krach od 1928 roku”, „wydarzenie, które nie mogło się zdarzyć”, „żadne modele nie uwzględniały możliwości wystąpienia tak nietypowej sytuacji”. W taki sposób opisywano jeszcze dziesięć a nawet piętnaście lat później, to co się wówczas wydarzyło na giełdach. Nie tylko amerykańskich, ale światowych.
Gdy już zacząłem interesować się rynkiem, czyli w połowie lat dziewięćdziesiątych, to październik 87 był swego rodzaju symbolem. Czegoś wyjątkowego, czegoś niespotykanego, czegoś co prawdopodobnie powtórzy się dopiero za kilkadziesiąt lat. Co więcej wydawało się to tak odległe, że aż niemożliwe.
W 1995 roku, gdy rozpoczynałem pracę zawodową na rynku finansowym upadł Barings Bank. Nick Leeson, makler w singapurskim oddziale zrobił to samo co robi dzień w dzień tysiące graczy na swiecie – uśredniał pozycję, która przynosiła straty. Myślał, że miał nieograniczony dopływ pieniądza z centrali i powiększał pozycję, powiększał, aż … musiał wiać, bo rozłożył jedną z najstarszych brytyjskich instytucji. Strata wyniosą 827 milionów funciaków. Robiło to spore wrażenie.
W tym samym roku (1995) odkryto w Daiwa Bank, że trader Toshide Iguchi przez 12 lat ukrywał straty na swoich transakcjach. W sumie ponad miliard dolarów.
Rok później w 1996 roku – strata na transakcjach na pochodnych na miedź doprowadziła do strat 2,6 miliardów dolarów. Poszkodowany – Sumitomo Corporation. Winny – Yasuo Hamanaka, zwany „Mr. Copper”, czyli Pan Miedź. Kontrolował 5 procent światowego rynku miedzi. Traderzy z parkietów o tym wiedzieli, ale jakoś umykało to organom kontrolnym firmy.
W 1998 roku doszło do wstrząsu, który zachwiał podstawami rynków finansowych. Long Term Capital Management – fundusz hedge założony przez byłą gwiazdę rynku obligacji Salomon Brothers (John Meriwether) i dwóch noblistów (Myron Scholes i Robert Merton) rozpadł się w konsekwencji handlu metodą, która miała zarabiać bez ryzyka strat. Pewna strategia zakończyła się stratą blisko dwóch miliardów dolarów i obawami związanymi z tym, czy świat finansów przetrwa taki wstrząs.
Te miliardowe wielkości robiły wrażenie. W międzyczasie było kilka mniejszych wpadek, rzędu kilkuset milionów dolarów. Ale tymi przestano się już tak bardzo ekscytować.
Aż przyszedł kryzys na rynku hipotecznym w 2007-2008 roku. Jak mawia Buffett – w czasie odpływu widać, kto pływa bez gaci. To właśnie w czasie recesji, krachów i załamań padają piramidy, wychodzą na jaw oszustwa, które przez wiele lat dawało się tuszować i ukrywać. Madoff – 65 miliardów, Kerviel (Societe Generale) – 7 miliardów, Kweku Adoboli (UBS) – 2,3 miliarda.
Pamiętam, że w trakcie kryzysu powstała strona internetowa monitorująca, które fundusze hedge upadają i na jakie kwoty. Na początku był to jeden fundusz w tygodniu, później po dwa dziennie. Straty rzędu kilkuset milionów dolarów przestały na kimkolwiek robić wrażenie. To było nic nie znaczące tło. Na pierwszym planie pojawiały się nazwy wielkich banków. Tak wielkich, że niemożliwe, żeby coś złego się im stało. Lehman Brothers, Merrill Lynch, Citibank, Bear Sterns i wiele mniejszych.
Łączne straty z kryzysu hipotecznego szacuje się na kilkanaście bilionów dolarów. Te kwoty były tak wielkie, że poza wszelką wyobraźnią. Cywilizacja (póki co) się nie rozpadła.
Żeby nadać pewien kontekst tym wartościom przypomnę zdanie wypowiedziane przez genialnego fizyka Richarda Feynmana.
„W galaktyce istnieje 10 do potęgi 11 gwiazd. Ta wartość zwykle jest wykorzystywana jako ogromna. Ale to zaledwie 100 miliardów. To znacznie mniej niż deficyt krajowy. Na tego rodzaju wielkości zwykło się mówić „astronomiczne”. Powinniśmy je raczej nazywać ekonomicznymi”.
Niemożliwe stało się realne. Zyski bez ryzyka. Dźwignia, która jest drogą do nieograniczonych zysków. Hossy, które nie mogą się skończyć.
Tym razem jest inaczej….
Od ośmiu wieków – tym razem jest inaczej. Przy każdej kolejnej bańce na dowolnym rynku.
Tym razem jest inaczej to hasło, które najpierw wypowiadamy sami, a później wielokrotnie je słyszymy. Od tych, którzy przychodzą na rynek i wydaje im się, że są znacznie mądrzejsi niż „dinozaury”. Być może technologie mają opanowane lepiej, ale psychologii własnych zachowań raczej nie. A w tym tkwi tak naprawdę klucz.
Wiele z tych zdarzeń ma bardzo podobny schemat. Zanim okaże się, że ktoś złamał prawo i oszukiwał, czy fałszował dane, jest przekonany, że naprawdę potrafi walczyć z rynkiem. Często gra przeciw trendowi tak jak Leeson. Powiększa pozycję i powiększa i powiększa, no bo przecież to niemożliwe, żeby ciągle spadało.
Pozwólcie państwo, że o coś zapytam. Wyobraźcie sobie, że jesteście w kasynie. Nie jesteście hazardzistami. Ktoś zaprosił was, żeby spędzić fajny wieczór. Macie trochę najtańszych żetonów, które sobie wykorzystujecie. W pewnym momencie, zauważacie jakieś poruszenie. Nie wiecie o co chodzi, ale widzicie, że jest jakoś inaczej. Okazuje się, że przy jednym ze stolików do ruletki robi się coraz większe zamieszanie. Podchodzicie i okazuje się, że oto 6 razy z rzędu wypadło już czarne. To niesłychane. Sporo osób dookoła zaczyna obstawiać czerwone.
Kto z Was by się dołożył?
Obrót koła i znów czarne. Siódmy raz, ósmy, dziewiąty. Kto teraz stawia na czerwone?
Niedawno czytałem na forum genialną strategię na wygraną w ruletce – podwajaj stawkę za każdy razem. Nawet przy serii strat, w końcu odrobisz. Bo to niemożliwe, żeby wypadało ciągle czarne.
15 raz, szesnasty. Ktoś chętny do postawienia swojego majątku?
W tym momencie nasz geniusz od podwajania stawki. Gdyby zaczął od złotówki wybuliłby już blisko 33 tysiące złotych.
18 sierpnia 1913 w Le Grande Casino w Monte Carlo – według różnych źródeł kasyno zarobiło wtedy kilka milionów franków – 26 razy z rzędu wypadło czarne.
Złamalibyście się wcześniej? I obstawiali coraz więcej. Nasz koleś od strategii podwajania, który zaczął z 1 złotym, za 27 razem potrzebowałby 67 milionów, żeby jego strategia okazała się skuteczna.
Na blogach bossa.pl, gdy opisywałem tę historię pojawiło się kilka osób, które wspomniały, że w swojej karierze widziały 21-23 razy, gdy wypadał ten sam kolor. Niemożliwe zdarza się częściej, niż nam się zdaje.
Niemożliwe, żeby trend trwał tak długo. Ale co to znaczy długo. Rok, dwa, pięć? Tak się zdarza. Im dłuższy czas, tym więcej pojawia się tych, którzy uważają, że to niemożliwe, żeby nastąpiła zmiana trendu. Im jest ich więcej tym boleśniejszy i bardziej gwałtowny będzie odwrót.
Wspomniane wcześniej osoby i instytucje łączyło przekonanie, że coś tam jest niemożliwe.
Ale czy to co jest niemożliwe jest nieprawdopodobne? A może odwrotnie, to że coś jest nieprawdopodobne nie jest niemożliwe?
Przypomnijcie sobie ile razy mówiliście – to nie możliwe, żeby stracił na tej transakcji. To pewna inwestycja. Czym to się różni od stwierdzeń różnego rodzaju ekspertów i analityków przekonanych, że niemożliwe by doszło do jakichś zdarzeń. Do wybuchu wojny na Krymie, upadku banków istniejących od dziesięcioleci, rozpadu Unii Europejskiej. Nie wspomnę już o naszej krajowej polityce.
To niemożliwe, żeby poziom debaty spadł jeszcze niżej. I tak od dwudziestu lat.
George Soros w swojej strategii wykorzystywał wystąpienie niemożliwego, mówiąc:
„Kiedy już wiesz co sądzi rynek, możesz postąpić inaczej – postawić na nieoczekiwane wydarzenie”.
Każdy, kto czytał książkę Big Short, lub oglądał film nakręcony na jej motywach pamięta, że podobnie działali główni bohaterowie. Postawili na coś co w powszechnym mniemaniu było niemożliwe.
Oczywiście ta strategia jest skuteczna naprawdę rzadko. Talebowskie czarne łabędzie, o których tak często uwielbiają pisać analitycy i media mają to do siebie, że występują naprawdę rzadko. Jeśli spotkacie tekst 10 czarnych łabędzi, na które czekają wszyscy, darujcie sobie lekturę, weźcie trochę chleba i idźcie do parku nakarmić białe łabędzie. Będziecie mieli więcej przyjemności z obcowania z naturą, niż z lektury takich tekstów.
Ale jeśli sami zaczniecie mówić o swoich wyborach „to niemożliwe” spróbujcie przypomnieć sobie dzisiejszy wykład i zacznijcie zadawać sobie pytanie – a właściwie dlaczego to niemożliwe? Jakie warunki muszą być spełnione, żeby się to zrealizowało? Jak mogę się do tego przygotować.
[tekst powstał na podstawie wykładu wygłoszonego jako wykład otwarcia na konferencji Wall Street 2016 w Karpaczu]
12 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Madoff to chyba przekręt bliżej 70 mld niż 7 ?
tak. dzieki ( z tym, ze te 65 mld uwzględniało również papierowe – w tym wypadku wymyslane – zyski, wiec nie wiadomo jak to liczyć)
Co się w Karpaczu na korytarzach mówiło na temat przyszłości polskiej giełdy? (tak bez wulgaryzmów?)
słabo. zwlaszcza zarządy spółek średniej wielkości to widzą.
dorzucę do poczytania:
http://blog.parkiet.com/jarosz/2016/06/14/wbijanie-noza-w-plecy-rynku/
Z dzisiejszego dnia.
niemozliwe… o 10:30 otworzyłem Long na E/$ bo… nie powinno spadać i I faza powinna się zakończyc.
A trend trwał
Stempelek w lewym górnym rogu przypomina, że kiedyś patronem Biblioteki Miejskiej w Łodzi był Ludwik Waryński. Teraz patronem jest Józef Piłsudski, tabliczkę przed wejściem zmieniono, ale stempelków w gazetach już się nie dało pozmieniać.
Wbrew chyba powszechnemu przekonaniu, bywają – i to całkiem sporo – zdarzenia możliwe, których prawdopodobieństwo zajścia wynosi zero. Doskonale ujął to Lem w opowiadaniu "De Impossibilitate Vitae. De Impossibilitate Prognoscendi".
W kontekście logiki probablistycznej jeżeli wynosi 0 to jest niemożliwe.
Pozostają więc trzy przypadki jeżeli jest możliwe:
1. Probablistyka jest do luftu.
2. Probablistyka jest OK , a rzeczywistość kłamie./vide EMH 🙂 /
3. Ucieczka w SF gdzie pkt 1 i 2 mogą współistnieć jednocześnie i nie jest to jak widać domena jedynie SF wystarczy odrobina niczym nie zmąconej wiary i "nightmares come true" 🙂
Niemozliwa wydawac sie moze wielu osobom moja prognoza WIG20$ na poziomie 333 punktow.
Errata . Było 313 🙂
Dzieki Dtrad5558, w istocie prognoza opiewa na 313 punktow 🙂