Oczywiście tytuł to parafraza poprzedniego mojego wpisu, dokonanego pod hasłem TAPE Reading.
Sprowokował mnie do tego przywołany dopiero co przez Grzegorza cytat dnia.
Nie lubię posługiwać się krytyką dla samej krytyki ale od samego początku naszych blogów postawiłem sobie za cel interweniować tam, gdzie w uchodzących za opiniotwórcze mediach gwałci się fakty i zdrowy rozsądek. To właśnie nazywam dosadnie i bez owijania: SH*T.
Nie ma chyba wątpliwości, że analityk, komentator, dziennikarz czy publicysta branżowy, chcąc być wiarygodny musi wziąć odpowiedzialność za swoje słowa, co w dalszej części skutkować POWINNO sprawdzeniem faktów, które przytacza. Najlepiej podając ich źródła. W dobie informatyzacji to nie kosztuje wiele. Tak się jednak nieszczęśliwe składa, że rewolucja informacyjna przyniosła nam w darze również sporą inflację jeśli chodzi o ?specjalistów od rynków”.
Ktokolwiek analizujący forex, choćby na podstawowym poziomie, wiedzieć powinien, skoro się na to powołuje, że źródłem statystyk dla światowego obrotu walutami i pochodnymi na nie jest Bank for International Settlements (BIS), międzynarodowa organizacja banków centralnych z kilkudziesięciu państw. Co 3 lata wydaje ona raport, podsumowujący w liczbach zmiany zachodzące w obrocie instrumentami opartymi na walutach. Ostatni został udostępniony pod koniec 2007 roku i w całości jest dostępny na stronie BIS .
Widać tam czarno na białym, że szacowany obrót dzienny na światowych rynkach sięgał wówczas 3,2 biliona dolarów. Dziś niewykluczone, że pokonał barierę 4 bilionów. Powiedzmy, że rząd wielkości się zgadza, ale dalej czytam na blogu autora przywołanego cytatu, iż: ?Gołym okiem widać, że 90 procent obrotu robią gracze walutowi posługujący się analizą techniczną.” Muszę przyznać, że ja nawet uzbrojonym okiem nie widzę takiej informacji, przynajmniej w tym raporcie. Natomiast bez problemu da się wyczytać w raporcie, że 2/3 z owego obrotu stanowią swapy i forwardy walutowe a więc instrumenty zdecydowanie najczęściej służące zabezpieczaniu ryzyka. Jeśli w Xelionie obrabia się je za pomocą Analizy Technicznej to mamy nową, rewolucyjną jakość w finansach.
Zakładam jednak, że autorowi chodziło o 90% obrotu spotowego, który stanowi 1/3 całego wolumenu dziennego z owego raportu, i w ramach którego agreguje się inwestorów indywidualnych i instytucje typu fundusze wszelkiej maści. Choć pół życia spędziłem w tym biznesie, nigdy i nigdzie jeszcze nie trafiłem na dane szacujące udział analityków technicznych w całości światowych obrotów. Natomiast wiem, że spora cześć funduszy, nawet jeśli nie traktuje operacji walutowych spot jako zabezpieczenia (hedge) tylko jako klasę aktywów, nie ?brudzi się” technicznymi interpretacjami, gdyż wykraczałoby to daleko poza przyjęte koncepcje inwestycyjne. Inna grupa – fundusze hedgingowe- to znów najaktywniejsi wielkością wolumenu gracze, opierający swe decyzje na algorytmach, które dla odmiany z A.T. mają tyle wspólnego co krzesło i krzesło elektryczne w pewnym dowcipie. Wśród profesjonalnych dealerów szacuje się udział A.T. w procesie decyzyjnym na jakieś 40-50% (w razie czego dysponuję źródłami). Teza oparta została więc na grubymi nićmi szytych podstawach albo wymagają one daleko idących zastrzeżeń/ wyjaśnień.
Nie chciałbym się wypowiadać na temat implikacji zawartej w cytacie, po prostu nic mi nie wiadomo by wytrawni ekonomiści powstrzymywali się od prognoz z powodu ?ekscesów” techników. Ale być może zmieniliby zdanie wiedząc, że 90% to szacunki wyssane z palca? I mam spory dylemat – cóż my teraz bez nich zrobimy – wszak trudno się spodziewać, że analitycy techniczni zrezygnują teraz ze swoich narzędzi by dać pole do popisu trafnym prognozom ekonomistów?
Profesjonaliści są potrzebni w każdej dziedzinie by pomagać adeptom poznawać podstawy. W przypadku giełdy i finansów traderzy pojawiają się na parkiecie ze wstępnie ustalonymi pomysłami jak i dlaczego rynki się poruszają. Część z tych idei ma uzasadnienie, sporo jednak opiera się na nieprawdziwych lub niesprawdzonych założeniach. Niestety wiele z tych ostatnich zostało znalezionych w prasowych czy internetowych analizach, które może i wyglądają logicznie i przekonująco, jednak tak naprawdę powielają często stereotypy, niezweryfikowane hipotezy czy prowadzące do impotencji decyzyjnej analizy techniczne i fundamentalne. Najgorzej jednak kiedy najzwyczajniej mijają się z prawdą…
—*Kat*–
20 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Nareszcie ktoś pisze konkretnie jak trader, a nie jak du… analityk.
Mam do ciebie także ogromną prośbę o przedstawienie jasno i konkretnie jak te kwoty obrotu, które są na forexie tak naprawdę wyglądają w sensie struktury rynku, ile „realnej gotówki tam krąży”, kto tak naprawdę może mieć największy wpływ na ceny walut w spot gdy dokonuje transkacji?
Dlaczego niektórzy wierzą, że tak bardzo płynny rynek to zabezpieczenie przed manipulacjami, a jednak to co sie dzieje u market makerów to nie ma nic wspolnego z plynnoscią i uczciwym handlem?
Przepraszam analityków, nie jak analityk, ale jak komentator i sprzedawca – to miałem na myśli. Źle się wyraziłem.
Niestety rynki karmią się niewiedzą.
Na niewiedzy biznes robią banki, TFI, OFE i biura maklerskie.
Nie sądzę, żeby dało się to kiedykolwiek zmienić.
> kto tak naprawdę może mieć największy wpływ na ceny walut w spot
1/3 obrotu realizuje Londyn i największe obroty w czasie doby robione są zasadniczo w trakcie sesji europejskiej, ale jeśli nie ma płynności (np wieczór czasu europejskiego) to wystarczy, że jakiś dealer śpieszy się na randkę z kochanką i musi zamknąć pozycję 🙂
Zdecydowane ruchy mają miejsce w dość ścisłym związku z wydarzeniami lub ich antycypacją więc kilka milionów dolarów upakowane gdzieś z boku tak naprawdę wygeneruje tylko lekki szum + odpali stopy. Detaliczny forex to plankton więc zasadniczo liczą się w tej zabawie dealing roomy – interbank to stworzył i tam nadal jest władza choć coraz bardziej zaczynają sie liczyć elektroniczne platformy obsługujące hurt czyli fundusze. Postaram się być może zrobić to szerzej w przyszłości.
Innymi słowy .. banksterzy… a hasłem przewodnim jest:
„Kradniemy, bo inaczej nie umiemy” 😉
– nawiązując do wpisów pana Grzegorza „Guru” Zalewskiego dot. mbanku
Kathay, ale ja widzialem kiedys gdzies w necie, chyba na forex nawigator taki ladny rysunek z bankami itp i ktos pokazywal jak naprawde wyglada uklad miedzy instytucjami..
Ejże Panowie festina lente, bo powoli dalej zajedziemy, boja jestem za nawet przeciw.
Za stwierdzeniem, że bez wątpliwości chcąc być wiarygodny należy wziąć odpowiedzialność za swoje słowa, sprawdzać fakty, które się przytacza itd itp. Bo faktycznie tak się jakoś nieszczęśliwe składa, że mamy sporą nadprodukcję i inflację jeśli chodzi o ?specjalistów od rynków?. Święte to słowa i szczera prawda.
A przeciw, bo będę jednak wezmę trochę w obronę P.Kuczyńskiego, primadonnę wśród naszych komentatorów ekonomicznych, bo wdanym przypadku raczej trudno zarzucić mu jakiegoś większego klopsa. A jeśli już to raczej odnośnie wielkości obrotów forexowych a nie procentowego udziału w nich tradingu o charakterze spekulacyjnym. Bo tak odbieram stwierdzenie o obrocie, który ? robią gracze walutowi posługujący się analizą techniczną?.
I myślę, że dobrze myślę, bo to wynika też z dalszego kontekstu ? gracze czyli spekulanci.
Oczywiste jest chyba, że z tą analizą techniczną to jedynie skrót myślowy, bo raczej nikt nie robi przeglądu w przekroju trading/spekulacja walutowe na bazie AT, AF czy też na tzw pałę.
Okazuje się też, że analiza na podstawie wielkości swapów według BIS może zaprowadzić na manowce. Na szczęście P.K oświadczył,że podobno nie zwykł czytywać innych blogów, no ale to już jego strata.
Faktycznie wielkość dziennych obrotów walutowych wynosiła, w według stanu na kwiecień 2007, roku średnio 3,2 bilionów dziennie, jako ekwiwalent dolarowych a w dla 2008 r. już ok.4 bln dol, czyli wykazały wzrost o ponad 40 %. Dane dla FX podaje się zwyczajowo dwa w roku, dla kwietnia i października.
Według najświeższych danych ( bodajże sierpień 2009) obroty Fx w okresie kryzysu, to jest X 2008-IV 2009, spadły o ok. 20-25 % ( w zależności od rynku) i w kwietniu 2009 r.wynosiły tylko 2,5 bln dol dziennie, dla sześciu największych rynków forex stanowiących ok. 70 % całości obrotów światowego tradycyjnego rynku forex, który w tym czasie należy szacować na ok. 3,5 bln dol per day.
W poprzednim okresie IV 2008 ?X 2008 były one wyższe i ok. października 2oo8 wynosiły one odpowiednio 3,2 bln oraz 4,5 bln dolarów dziennie. Jak się ocenia szczytowe obroty wynosiły w 2008 r. ok. odpowiednik ok. 5 bln dolarów dziennie.
Postaram się odnaleźć link i podesłać.
Ale to niestety tylko pół prawdy ( i to mniejsza połowa ) bo dane te dotyczą jedynie tzw tradycyjnych rynków walutowych ? rynek międzybankowy i giełdowy.
Nie uwzględniają one obrotów walutowych na rynku OTC, które już w połowie lat 90-tych przewyższyły obroty na tradycyjnym rynku forexowym i wynosiły w tymże 2007 r. odpowiednik 4,2 bilionów dolarów dziennie wobec wspomnianych 3,2 mld na rynkach tradycyjnych FX. Obroty Fx na OTC, w 2008 r szacowane były na ponad 5 bln dol dziennie.
Ale najważniejsze to te nieszczęsne 90 % udziału gry spekulacyjnej w wolumenie obrotów foreksia . Wprawdzie trudno znaleźć w tej kwestii jednoznaczne i dokładne dane ale od początku lat 90-tych te 90 % udziału spekułki przewija się nieustannie w publikacjach.
W zasadzie to mówi się o przedziale 70-90% albo 70-95 % (górka to nawet 98 % z przełomu 90/2000). Podają różne liczby z tego przedziału, konfiguracji co najmniej 75 %, ponad 80%, około 90%, sięga nawet 95 % (dane z połowy lat 2000 …).
Wprawdzie szacunki różnią się ale faktycznie najczęściej pada te 90 % , trochę rzadziej 95 %.
Są to dane z raczej fachowych źródeł ? organizacji finansowych, banków, czasopism specjalistycznych oraz dedykowanych stron forexowych. W razie czego służę namiarami na źródła.
Tyle na razie, bo mnie grypsko wprost wykańcza i więcej nie pamiętam a poza tym, nie jestem cierpliwy, w przeciwieństwie do papieru, więc zalałem laptopa i mi kuurcze space nie działa.
Jak się pracuje biurowo to dobrze jest uprawiać sport ;). Wtedy mniej zarazki atakują. Powrotu do zdrowia życzę foreksiarzowi 😉
Od siebie tylko dodam, że spróbuje (ale nie wiem czy mi sie to uda w ciągu najblizszych dwoch tyg) blizej przyjrzec sie podatkwi Tobina. Argumengtom za i przeciw. Bo prawde mowiac pierwsze co mi sie nasuwa – to JAK mialby byc taki podatek wykonywany. Bo niestety nie wierze, zeby wszystkie kraje jak jeden mąż zgodzily sie na to. A jesli tylko jeden sie nie zgodzi to juz wiadomo, ze tamtedy szłyby transakcje.
Druga sprawa ciekawe, ze zwolennicy podatku mowia, ze jego wprowadzenie zmniejszyloby zmiennosc (bo spadlaby aktywnsoc spekulantow – nie wiem czemu to zalozenie akurat miaoby byc prawdziwe), a przeciwnicy mowia, ze zwiekszylaby sie zmiennosc (wlasnie dlatego, ze spadlaby aktywnosc spekulantow).
Wyglada wiec na to, ze mamy do czynienia z konstrukte myslowym, ktory trudno jest udowodnic. A najwyzej po fakcie mozna powiedziec „no cóż w teorii wygladało, ze bedzie działać”
gzalewski
Taki mój wpis z przed kilku tygodni z jednego bloga.
Możliwe ,że walutowo byłoby inaczej jednakże wątpię.
„Jeszcze taka dygresja co by nie demonizować spekulacji na rynku gdzie każdy jest spekulantem -producent i nadzorca rynku też bynajmniej to nie biali rycerze pomagający słabym.
Jest w USA zakaz handlowania na rynku terminowym towarem takim jak cebula wywalczony przez lobby cebulane w 1958 r.
No i na tym rynku wobec braku znaczących spekulantów /tych terminowych/ powinna z tezą o ?zabójczej spekulacji? i szalejących przez to cenach panować sielanka.
Bynajmniej.Małe porównanko.
X 2006 – IV 2008 ceny ropy wzrosły o 100%, kukurydzy o 200%.
Ceny cebuli nie skażonej spekułą od X 2006 do IV 2007 wzrosły o 400% aby następnie do III 2008 spaść o 96% i do IV 2008 ponownie wzrosnąć o 300% .”
Zajmowanie się podatkiem Tobina nie jest szczególnie ważne.
Na szczęście nikt go nie wprowadza, a dowód Pit65 dotyczący rynku cebuli jest przekonujący i praktyczny.
Płynnośc jest negatywnie skorelowana ze zmiennością cen. Koniec, kropka.ń
IMHO warto się pochylic nad inną tezą P.Kuczyńskiego: „kilkusetbilionowa bańka derywatów pęknie i doprowadzi świat do Armagedonu”.
Nie wierzę w to bo ta ogromna liczba 600 bln jest tylko wartością teoretyczną i służy Kuczyńskiemu jako znakomity straszak przyciągający uwagę. Podczas gdy w realu znakomita większośc derywatów wzajemnie się zeruje.
Ale byłbym rad gdyby fachmani z bossy coś w temacie napisali.
„Ceny cebuli nie skażonej spekułą od X 2006 do IV 2007 wzrosły o 400% aby następnie do III 2008 spaść o 96% i do IV 2008 ponownie wzrosnąć o 300% .”
Na ten sam temat, tj. czy spekulacja zwiększa czy zmniejsza wahania cen:
http://www.tradingblox.com/forum/viewtopic.php?p=37845#37845
Oprócz amerykańskiej cebuli omówiony naukowo przypadek rynku pszenicy w Berlinie z przełomu XIX i XX w.
@ arnoldo
„Zajmowanie się podatkiem Tobina nie jest szczególnie ważne.”
Takim argumentem przegrywa sie kazda dyskusje 🙂
@ TK i pit65
Dla mnie to jest oczywiste. Ze na rynku bez wrednych spekulantow, zaraz pojawi sie wredny producent-monopolista, albo wredny kartel, albo wredne jakiekolwiek inne lobby.
I wtedy dopiero byłaby jazda ze zmiennością i grupami interesów
@ G.Zalewski
W sprawie Tobina i spekulantów to na bossie nawet nie mam z kim przegrać bo uważacie podobnie jak ja.
Natomiast byłbym cholernie ciekaw Twojej (a także innych uczestników forum) opinii o „600 bilionowej bańce derywatów która pęknie w 2011r lub nieco później”.
Do niedawna byłem aktywny na blogu P.Kuczyńskiego, a tam powyższa teza jest głównym szlagierem. Intrygujące.
Chwyt PRowski analityka brylującego w mediach czy realne zagrożenie?
@ arnoldo
Tylko widzisz, jak nie poznam szczegolow, to wszelkie za albo przeciw Tobinowi bede traktowal jak opowiesci w stylu „w pazdzierniku zawsze spada”.
A jak juz poznam szczegoly to moze stane sie zwolennikiem 😉 (nie sadze, po wstepnym rozeznaniu).
No ale co mam powiedziec? Ze sa analitycy, ktorzy uwazaja ze ogon derywatow macha całym swiatem i ze „tak nie moze byc”.
Wiele jest rzeczy, ktore przeksztalcily sie w forme nie do konca taka jak oczekiwano, ale jakos ten swiat działa z nimi.
Rownie dobrze moge powiedziec, powinnismy przestac sie kredytowac. Bo to nierealne pieniadze są. Wrocmy do realnego pieniadza za realne dobra. Kupujmy tylko to co nam potrzebne.
@lesserwiser
Jest różnica w użyciu „obrót robią spekulanci/gracze” a „obrót robią gracze od AT”. Doświadczonemu analitykowi takie pomyłki nie uchodzą. Bo sens całości staje się wypaczony gdyby stwierdzić (w domyśle alternatywnie) , że gdyby 90% robili specjaliści od AF to kursy walut byłyby prognozowalne
@ G.Zalewski
Wielkiego stresu z powodu bańki derywatów u Ciebie nie widzę.
Uważam podobnie. Ale trochę niepokoją mnie derywaty z poza rynków regulowanych. Te produkty „szyte na miarę klienta” mogą być trefne.
Tam nikt nie pilnuje depozytów itd. Swego czasu AIG wystawiało „radośnie” rozmaite opcje i gdyby nie nacjonalizacja i pomoc Wuja Sama to byliby niewypłacalni ze wszystkimi tego konsekwencjami dla drugiej strony zakładu opcyjnego.
Mam nadzieję że regulatorzy rynków drugi raz do czegoś takiego nie dopuszczą.
@ gzalewski
Podatek Tobina, powracający jak boomerang w sytuacji bust ( a dlaczego nie jako boosterang w sytuacji boom ) jest szeroko przeanalizowany również pod kątem wątpliwego wpływu stabilizującego na rynek oraz istotnych trudności wdrożenia go w praktyce.
Dobry to pomysł by go na forum z z uwypukleniem właśnie tych aspektów.
Ja zresztą mam prostsza, skuteczniejszą i łatwiejszą propozycję na rozwiązanie problemu nadmiernej spekulacji walutowej w skali makro.
Nic odkrywczego,ale to przy okazji.
@ pit65
Dobry przykład z tą stabilnością rynku cebuli.
Moim zdaniem problem polega na tym, że w przypadku występowania zinstytucjonalizowanego rynku terminowego istnieją oficjalne składy giełdowe, które pełnią rolę swoistego zapasu buforowego w przypadku gdy nadejdą lata chude na rynku danego płodu. Stąd też cwany pomysł Nikosia Dyzmy (a właściwie to Kunickiego).
W przeciwnym wypadku łatwo jest manipulować rynkiem sytuacji nieurodzaju bo raz brak jest oficjalnych danych poziomie zapasów, a dwa brak możliwości skorzystania z ogólnie dostępnych zapasów. I stąd faktycznie tylko krok do monopolu lub zmowy kartelowej.
@ Arnoldo
Nie byłbym wcale takim optymistą, gdyż od X 2008 mówiło się głośno o kolejnej poważnej groźbie wiszącej nad rynkiem, jaką są ogromne CDS-y , i trochę innych pochodnych instrumencików też.
Teraz trochę przycichło, ale wątpię by sytuacja się poprawiła, jak rynek trochę okrzepł i rany się zabliźniły.
Tak więc ten straszak PK może mieć całkiem ostre naboje więc można by założyć się o dwie bańki ( i to niespekulacyjne), że wielce prawdopodobne jest niezłe bum. Wiele bowiem wskazuje na to, że problem się wcale nie rozwiązał ale tylko trochę przesunął w czasie.
Warto podrążyć ten temat, nawet prywatnie, bo nie znamy dnia ani godziny ani też dna ani przyczyny.
Ja też kiepsko to widzę, niestety.
@ kathay
Masz niewątpliwie swoje racje, choć różnica może być raczej w warstwie słownej, bo chyba większość graczy/traderów/spekulantów posiłkuje się przede wszystkim właśnie analizą techniczną.
Dla mnie kontekst był jasny, choć skrót myślowy P K faktycznie taki sobie, ale ostry cios-odpowiedź, w mojej ocenie, trochę poszedł bokiem. Dlatego też opisałem, że gościu może się wybronić dosyć łatwo, tym bardziej że słowa padają dużo mocniejsze niż argumenty.
Wprawdzie rozumiem przewrażliwienie techników na takie pomówienia jednak ich nie podzielam i postrzegam tę wypowiedź nie tyle jako pomyłkę ile raczej jego ugruntowany pogląd, który zresztą ma jakieś uzasadnienie.
Jeśli jednak następuje tu faktycznie utożsamienie AF = prognoza naukowa i to wiarygodna profesorska, AT ? pseudonauka uprawiana przez niedouczonych amatorów, to jest nie tak.
AT jest obecnie już bardziej usystematyzowana zobiektywizowana niż AF.
Zaznaczam tu wyraźnie, że w innych krajach (gdzie rynek już dojrzał) poważne proffessory (czyli profesorowie profesjonaliści a nie typowi czytacze starych lektur) na serio zajmują się AT, i to nawet w aspekcie ilościowym. Przykładem jest choćby Andrew Lo, uznany i ogólnie szanowany ekonomista finansowy i jego utytułowani koledzy z AlphaSimplex Group.
Może i nasi koryfeusze nauki rynkowej kiedyś do tego doją, jak odważą się wyjść ze swoich fundamentalnych okopów i oderwać od zapatrzenia jedynie w matematyczno-ilościowe wyliczanki.
Było kiedyś niewyjaśnione pytanie o quantitative technical analysis ? więc niezaspokojonych informuję, że wkrótce ma wyjść kolejna publikacja spółki – Andru Lo i Jasmina Hasanhodzic ? ? A Quantitative Approach to Technical Analysis?.
Robi się więc coraz ciekawej i nie mniej naukowo.
@ Lesserwisser
Ja kombinuję tak: rok temu mógł być brzydki numer (implozja systemu finansowego przeniesiona przez derywaty na wszystkie podmioty; wtedy upadłości na zasadzie domina), ale skoro się udało to teraz o taki brzydki numer będzie baaardzo trudno. Taki nieśmiertelny atak derywatów na system (raczej CDO niż CDS) uodpornił system jak szczepionka organizm. Wszyscy poczuli co się może stać i dlatego teraz już nie dopuszczą do ryzyka. Mam nadzieję że Bernanke i inni regulatorzy nie są kompletnymi durniami.
A Kuczyński oczywiście nie jest głupcem, ale w prawidłowym postrzeganiu tego zagrożenia IMHO przeszkadzają mu mocno antyrynkowe przekonania i duża niechęć do sektora finansowego.
No i ma jeszcze dodatkową motywację – uwielbia przyciągać na siebie uwagę. Szokujące prognozy są całkiem skutecznym sposobem.
@gzalewski
„Od siebie tylko dodam, że spróbuje (ale nie wiem czy mi sie to uda w ciągu najblizszych dwoch tyg) blizej przyjrzec sie podatkowi Tobina. Argumengtom za i przeciw.”
Podatek Tobina to efekt myślenia magicznego pewnej grupy akademików. Jest on absolutnie groźny w przypadku pieniądza fiducjarnego. „Korzyści” (obniżenie zmienności) poskutkuje katastrofą na dłuższą metę. Pieniądz drukowany bez oparcia w kruszcu MUSI być przedmiotem intensywnej spekulacji, z natury. Inaczej upadnie.
Natomiast bajki pt. „utworzymy z wpływów z podatku fundusz dla najbiedniejszych/edukacyjny/ekologiczny (niepotrzebne skreślić)”…..mój Boże……