Gdyby spojrzeć na zmiany naszych indeksów giełdowych w maju, mielibyśmy potwierdzenie popularnego powiedzenia „sprzedaj w maju i uciekaj” (Sell in may and go away). Wartość indeksu WIG spadła nieco więcej niż jeden procent. Podobnie zachowały się pozostałe indeksy. Gdzieś za wiele lat, ktoś będzie torturował te dane i oczywiście ten ujemny wynik wesprze (lub nie) jakąś postawioną wcześniej tezę.
Raczej nikt po latach nie zagłębia się w to, jak w szczegółach wyglądał maj. To, że pod koniec miesiąca został ustanowiony najwyższy poziom od roku, że był to wielomiesięczny szczyt, oraz to, że cały wynik maja został „skasowany” w zasadzie podczas trzech ostatnich sesji miesiąca. Co więcej ten spadek został odrobiny podczas trzech kolejnych sesji. Niestety zaszczyty i chwała przypadną już czerwcowi, który gdzieś tam będzie brylował w innych statystykach i zestawieniach.
To jest właśnie problem wszelkich analiz, prób szukania sezonowości oraz innych zjawisk w pewnych wybranych arbitralnie przez nas ramach. Bo takimi ramami są właśnie pełne miesiące, kwartały czy lata. Naturalnie, ktoś powie, że owe ramy mają sens, gdyż choćby wyniki instytucji finansowych rozliczane są w takich cyklach, więc zarządzający wykorzystują owe okresy do sprzedaży, bądź kupna akcji, żeby poprawiać swoje wyniki, uzyskać premie, albo korzyści podatkowe. Jak wiemy, umysł ludzi uwielbia wynajdować wyjaśnienia i wytłumaczenie zjawisk. Nawet tam, gdzie jest losowość i przypadkowość, szukamy czegoś, co pozwoli nam uznać, że mamy nad światem zewnętrznym kontrolę.
Jestem przekonany, że gdybyśmy postanowili sprawdzić, inne okresy np. od 15 do 15 kolejnego miesiąca, również znaleźlibyśmy jakieś inne wyraźne wzory oraz powtarzające się mechanizmy. Bo w tak dużej liczbie danych jest to nieuchronne. A później wymyślalibyśmy powiedzonka w stylu „w maju piętnastego, nie zostawaj z akcjami kolego”, albo coś równie chwytliwego.
Naturalnie sezonowość istnieje na rynkach rolnych i tych towarów, które mają cykl wzrostu lub hodowli. Dzięki temu również powstają różnego rodzaju wskazówki, jak te z historyjki opisywanej wiele lat temu przez George Kleinmana, jako głos zza grobu.
Ale mimo tego, że na rynkach rolnych sezonowość wydaje się oczywista, wiele lat temu zrobił na mnie wrażenie Jack Schwager, który w swojej „Fundamental Analysis of Futures Market” podsumowując wnikliwe opisy sezonowości rynków zbożowych napisał wprost – być może sezonowość jest wyłącznie zauważonym przez nas fenomenem, który w miarę napływających danych z kolejnych lat okaże się wyłącznie złudzeniem. Pomijając już oczywiście to, jak zmieniły się rynki rolne z powodu globalizacji, zmiany naturalnych obszarów rolnych i możliwości technologicznych.
Swoją drogą właśnie sprawdziłem, że gdyby ktoś zastosował się do rad milionera spoza świata żywych z anegdoty Kleinmana i 1. marca kupił lipcowy kontrakt na kukurydzę, to właśnie wyszedł by „na zero”. Pod warunkiem, że miałby pieniądze na dopłaty do depozytu, po sporym spadku jaki miał miejsce na tym rynku do połowy maja. Podobnie katastrofalne efekty (na razie) miałaby sprzedaż kontraktów na pszenicę 20. maja.
Szukajmy zależności, formacji, kształtów, liczmy na to, że powtórzą się w przyszłości, ale darujmy sobie wszelkie interpretacje i dywagacje, bo najczęściej nie będą się one różnić od tego, że widzimy wizerunki świętych w pniach drzew.
Klauzula informacyjna