Media i negatywne emocje

Idea, że „media ogłupiają ludzi” nie jest ani nowa ani niszowa. Zwolenników takiego podejścia można znaleźć w różnych obozach ideologicznych i w różnych grupach społecznych.

W ostatnich miesiącach zwróciłem uwagę na sygnały (z badań naukowych) wskazujące na konkretny mechanizm, w których „media ogłupiają ludzi” czyli przekazują im wykrzywiony obraz rzeczywistości. Od mniej więcej 1970 roku można zaobserwować wyraźny wzrost negatywnego sentymentu zarówno w prasie jak i w publikacjach książkowych. Piszę o państwach Zachodu, przede wszystkim USA, bo to teksty (prasowe i książkowe) z tego regionu badano.

Niedawno natrafiłem na kolejne badanie pokazujące ewolucję mediów w stronę platform rozpowszechniających negatywne i naładowane emocjonalnie treści. David Rozado, Ruth Hughes i Jamin Halberstadt zbadali 23 miliony nagłówków z 47 popularnych platform medialnych w USA w latach 2000-2019.

Badacze korzystali z bazy tekstów używanej do mierzenia ideologicznego skrzywienia mediów. Można więc sprawdzić jak „odkryte” trendy wyglądały w prawicowych, neutralnych i lewicowych mediach.

Rozado, Hughes i Halberstadt zbadali dwie podstawowe rzeczy: sentyment i ładunek emocjonalny nagłówków. Sprawdzili czy nagłówki stały się bardziej pozytywne czy negatywne w ostatnich dwóch dekadach. Zbadali także, które emocje z klasyfikacji Ekmana (gniew, obrzydzenie, strach, radość, smutek, zaskoczenie i dodatkowo emocje neutralne) zaczęły częściej występować w nagłówkach medialnych.

Badacze używali modelu językowego opartego na uczeniu maszynowym (model typu Transformer). Autorzy podkreślają, że takie narzędzia są już przynajmniej równie wiarygodne co „ręczne klasyfikowanie tekstów” przez zaangażowanych przez badaczy ludzi (z reguły studentów). Porównali także wyniki pracy swojego modelu z wynikami „ręcznego klasyfikowania” na odpowiednio niewielkich fragmentach bazy tekstów, którą dysponowali. Nie oznacza to oczywiście, że maszynowe identyfikowanie emocji czy sentymentu w tekstach jest „idealne” bo ręczne klasyfikowanie także dalekie jest od ideału (jest bardzo dalekie od jednomyślności w konkretnych decyzjach). W dużym uproszczeniu idea badania polega na tym, że przy dużej bazie (23 mln nagłówków z dwóch dekad) analiza mimo swojej niedoskonałości pokaże rzeczywiste trendy. Jak one wyglądają?

Wykres poniżej pokazuje przeciętny roczny sentyment w 23 mln nagłówków z 47 czołowych platform medialnych w USA:

Za Rozado, Hughes i Halberstadt

Podobnie jak w dwóch innych wspomnianych na blogu badaniach dostrzec można wyraźny zjazd sentymentu – nagłówki w amerykańskich mediach stały się w dwóch ostatnich dekadach zdecydowanie bardziej negatywne, pesymistyczne.

Kolejny wykres pokazuje popularność poszczególnych ładunków emocjonalnych (nie ma emocji zaskoczenia bo z jej identyfikacją było najwięcej problemów).

Za Rozado, Hughes i Halberstadt

Dostrzegamy wyraźne zwiększenie emocjonalnego naładowania nagłówków prasowych. Najszybciej rosła popularność nagłówków naładowanych gniewem i strachem. Wyraźnie spadł udział nagłówków bez żadnego silnego ładunku emocjonalnego.

Rozado, Hughes i Halberstadt pokazują więc, że amerykańskie media nie tyle chcą ogłupić swojego odbiorcę co przyciągnąć jego uwagę negatywnymi, naładowanym destabilizującymi emocjami (gniewem, strachem, etc) nagłówkami. Inne badania potwierdzają, że tego rodzaju działania podkręcają popularność przesłania. Dotyczy to zarówno nagłówków czy „zajawek” w mediach społecznościowych ale także samych treści w mediach społecznościowych. Wydaje się mi oczywiste, że ten sam trend, który obserwujemy w profesjonalnych mediach występuje także wśród amatorskich użytkowników mediów społecznościowych. Zwykli ludzie też chcą „mieć zasięgi”.

Autorzy szczerze opisują w artykule ograniczenia związane z tego rodzaju badaniami. W dużym uproszczeniu sprowadzają się do tego, że w identyfikowaniu sentymentu czy emocji jest bardzo dużo szumu. Zarówno wtedy gdy klasyfikacji dokonuje model językowy jak i wtedy gdy dokonują ją ludzie.

Z drugiej strony omawiamy kolejne badanie (oparte na kolejnej bazie tekstów), które pokazuje trend coraz bardziej negatywnego sentymentu w publikacjach medialnych i książkowych oraz coraz większe negatywne naładowanie emocjonalne tych treści. Jednocześnie jest to trend, który jest zgodny z naszą intuicyjną oceną ewolucji mediów. Możemy łatwo wskazać przyczyny tego trendu: wzrost konkurencyjności w branży medialnej i pojawienie się narzędzi do wzmacniania (media społecznościowe, agregatory treści) i mierzenia popularności (klikalności) publikacji.

Poruszam ten temat na blogu inwestycyjnym z trzech powodów. Po pierwsze, wspomniane trendy pojawiają się w mediach inwestycyjnych i biznesowych. Zwłaszcza w tych, które opierają model biznesowy na dużych zasięgach a nie eksperckiej treści. Zgodnie „z regułami gry” działają też inwestycyjni influencerzy.

Po drugie, negatywne nastawienie mediów zapewne ma wpływ na kształtowanie postaw społecznych. W dużym uproszczeniu: jesteśmy tym co czytamy. Ludzie przesiąknięci przekonaniem, że świat się wali, cywilizacja upada, droga do satysfakcjonującego życia jest zamknięta dla większości młodych ludzi mogą pod wpływem tych poglądów rezygnować z sensownych postaw finansowych takich jak oszczędzanie i inwestowanie. Długoterminowa, systematyczna ekspozycja na rynek akcyjny wymaga pewnej dozy optymizmu i wiary, że obecny system ekonomiczny będzie działać przez najbliższe dekady.

Po trzecie, jestem przekonany, że aktywne inwestowanie (a zwłaszcza trading) wymaga utrzymywania emocjonalnej stabilności. Myślę, że jest to trudne przy intensywnej medialnej diecie bo współczesne media celowo chcą nas przestraszyć, wkurzyć, rozgniewać, zdołować. Chcą byśmy kipieli od emocji bo to zrobi z nas zaangażowanych czytelników. Innymi słowy myślę, że bardzo trudno jest pogodzić intensywną konsumpcję współczesnych mediów z zachowywaniem zbalansowanego, emocjonalnego nastawienia do świata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Klauzula informacyjna

Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. („My” lub „DM BOŚ”) z siedzibą w Warszawie (ul. Marszałkowska 78/80, 00-517 Warszawa). Będziemy przetwarzać, Pani/Pana dane na potrzeby udzielenia odpowiedzi na Pani/Pana zapytanie, możliwości skorzystania z usługi oferowanej przez DM BOŚ, a także realizacji naszych prawnie uzasadnionych interesów, tj. rozpatrywania skarg oraz obrony przed roszczeniami. Ma Pani/Pan prawo dostępu do danych, żądania ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania i przenoszenia. W dowolnym momencie może Pani/Pan także wnieść sprzeciw, z przyczyn związanych z Pani/Pana szczególną sytuacją, wobec przetwarzania Pani/Pana danych dla realizacji prawnie uzasadnionych interesów DM BOŚ. Może się Pani/Pan z nami skontaktować wysyłając e-mail na adres: makler@bossa.pl lub list na adres: ul. Marszałkowska 78/80, 00-517 Warszawa, dzwoniąc na infolinię pod numer + 48 225043104 lub odwiedzając jedną z naszych placówek (lista dostępna pod http://bossa.pl/dmbos/oddzialy/). Może Pani/Pan skontaktować z Inspektorem Ochrony Danych m.in. korzystając z e-mail: iod@bossa.pl lub listownie na nasz adres. Więcej informacji o przetwarzaniu Pani/Pana danych, czasie przechowywania, prawach i sposobach kontaktu znajduje się w naszej Polityce Prywatności.