W nowy rok weszliśmy w ciekawym położeniu. W końcówce zeszłego roku GPW wybijała się na plan pierwszy wzrostami indeksów, a na starcie nowego roku WIG20 należy do grona najsilniejszych indeksów na świecie. Wzrost o blisko 50 procent rozpala wyobraźnie i – powiedzmy szczerze – spada na rynek mocno wygłodzony zysków. W tym samym czasie Wall Street operuje z zadyszką i większymi wątpliwościami. Czy naprawdę powinniśmy wracać z kapitałami do Warszawy?
Wielokrotnie deklarowałem, że GPW uważam za rynek fundamentalnie zepsuty i nieatrakcyjny na tle giełd bazowych, zwłaszcza dla inwestorów indywidualnych, a szczególnie operujących na giełdach strategiami pasywnymi. To jest ciągle rynek dobry do spekulacji i może jakiegoś wyłuskiwania spółek, ale dla kogoś, kto pracuje od 8:00 do 16:00 i ma czas na giełdę raz na tydzień, miesiąc czy kwartał, są lepsze miejsca do szukania zysków.
Relatywnie lepsza postawa GPW czy WIG20 nie zmienia mojej opinii. Paradoksalnie, umocnienie złotego i wzrosty w Warszawie – jeśli ktoś ma zyski – uważam za dobrą okazję do przeskoczenia na indeksy amerykańskie czy europejskie. To, co okazuje się czasową siłą Warszawy postrzegam jako okazję do promocyjnych zakupów na giełdach bazowych. W przeszłości taka strategia płaciła i nawet jeśli czasowo nie płaciła lepiej, to dawała spokój w perspektywach, które są naprawdę ważne dla inwestorów indywidualnych.
Oczywiście nie można wykluczyć, że po latach relatywnej słabości GPW – i relatywnej siły rynków amerykańskich – dojdzie do jakiejś zmiany, która spowoduje hossę w Warszawie, jakiej nie pamiętamy. Wszak powrót do średniej uznajemy na giełdzie niemal za prawo równe sile grawitacji. Powtórzę zatem, że zwyżki w Warszawie są okazjami do zakupów tam. Czy można wyobrazić sobie lepszą okazję niż możliwość zakupu za 1 akcje polskiej spółki X jednego udziału w ETF na zagranicę, kiedy jeszcze niedawno trzeba było płacić 25 procent drożej?
Paradoksalnie, takie podejście nie różni się szczególnie od innych wyborów finansowych. Na wakacje zagraniczne lepiej jeździć, jak złoty jest mocny. Towary na świecie kupować, gdy pojawia się dobra cena przez np. słabość euro czy dolara. Banały, ale tym razem uzupełnione o ideę emigracji finansowej i długi plan całkowitego uniezależnienia się od zawirowań politycznych w Polsce, nie mówiąc już o ryzykach geopolitycznych.
W skrócie rzecz ujmując, ostatni optymizm GPW i umocnienie złotego do dolara są przypomnieniem, że naszym celem jest kupienie możliwie na najlepszym rynku, a to w żaden sposób nie pasuje do GPW. Najlepsze rynki są najlepsze, bo są zbudowane po to, żeby pracować na kupujących akcje, a nie po to, żeby czasowo oferować 50-procentowe zwyżki po dekadzie porażek, które pozbawiły szans wielu wierzących, że tym razem będzie inaczej.
za: stooq.pl

4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Klauzula informacyjna
Bardzo mądrze napisane.
No jasne. Naganiacie na akcje zagraniczne powodując odpływ z polskiej giełdy. Nie dziwne, że portfele indeksowe na GPW przynoszą straty. Szkoda, bo jest tyle dobrych spółek w Polsce.
Spada? Żle
Rośnie? Też źle…
Ludzie ileż można
To takie typowo polskie – byle nie mówić, że w Polsce cokolwiek może być dobr 😉