Rockin’ in The Spotify World

Jeszcze nie tak dawno komentatorzy (a czasem nawet analitycy) pastwili się nad indeksem NASDAQ, próbując wykazać, że jego wzrosty są nieprawdziwe, bo wynika raptem z kilku spółek. Mniejsza z tym, czy ta narracja była prawdziwa i poprawna metodologicznie. Faktem jest, że oto indeks amerykańskich spółek technologicznych spadł niemal 20 procent. Co więcej narracja powinna się teraz odwrócić i niedawne utyskiwanie na to, że za wzrostem stoi tylko kilkoro gigantów powinno iść narzekanie, że za spadki są głównie odpowiedzialni… ci sami giganci. Od swojego szczytu Meta (Facebook) traci niemal 40%, Amazon 25%, Netflix,  niemal 50%. Trzyma się jakoś Alphabet (Google) oraz Apple.

Jednak w tle tych największych i skupiających największe zainteresowanie, dzieje się o wiele więcej ciekawych rzeczy. Pozostając głównie przy spółkach związanych w jakiś sposób z mediami społecznościowymi – Twitter ponad 50 procent od szczytu z początku ub. Roku, Pitnterest – niemal 70%. SNAP (Snapchat) – jeszcze kilka dni temu strata od szczytu z września ub. roku wynosiła 70%, dziś już tylko 50%, a to za sprawą kosmicznej zmienności. W ostatni czwartek cena akcji spadła z 32 na 24 dolary, żeby dzień później zwyżkować do niemal 40. Paypal – w ciągu pół roku akcje straciły niemal 60 procent mimo systematycznie rosnących od kilku lat przychodów i zysków.

Na koniec zostawiłem sobie spółkę Spotify, a to dzięki wydarzeniom, które dzieją się wokół tejże platformy streamingowej. Przez niemal cały okres 2018-2020, cena akcji oscylowała wokół 150 dolarów. Od połowy 2020 rozpoczął się wzrost wynoszący kurs w lutym 2021 do 387 dolarów, by w ostatnich dniach wynosić około 170 dolarów.

Spółka również ma rosnące przychody, ba nawet udało jej się znacząco zmniejszyć stratę z 2020 roku, z 580 mln do „zaledwie” 34 mln w 2021 roku.

Pod koniec stycznia Neil Young napisał do zarządu firmy, że muszą się zdecydować czy chcą, by na platformie była wciąż jego muzyka, czy może podcast Joe Rogana. Jeśli zdecydują się na pozostawienie Rogana, który kwestionuje szczepienia przeciw COVID-19 (później się z tego wycofał) Spotify będzie musiał się pożegnać z muzyką Younga. 26 stycznia znacząca część muzyki Neila Younga została usunięta. Wciąż można odnaleźć pewne utwory, co prawdopodobnie wiąże się z prawami autorskimi nie będącymi w posiadaniu muzyka.

To bardzo symboliczne, gdy z sieci (no dobra, jakiejś jej części) znika hymn Rockin’ InThe Free World (utwór wciąż znajduje się w serwisie, jako część kompilacji). Kilka dni później do Neila dołączyła jego przyjaciółka Joni Mitchell.

Z punktu widzenia platformy sprawa jest w zasadzie prosta. Podcast Joe Rogana to około 11 milionów słuchających co odcinek, niemal dwa razy więcej niż miał obserwatorów Neil Young. W tle jest oczywiście umowa licencyjna między Spotify, a Roganem podpisana dwa lata temu, której wartość szacuje się na 100 mln dolarów,. Spotify po cichu usunął 70 odcinków podcastu Joe Rogana, choć jeszcze kilka dni wcześniej rzecznik firmy mówił słowa o wolności twórców.

Co ciekawe cena akcji bezpośrednio po żądaniu Neila Younga nie spadała jakoś bardzo mocno (zwłaszcza, że spadał szeroki rynek). Jeszcze 21 stycznia wynosiła 195 dolarów, a już 28 stycznia – cztery dni po oświadczeniu Younga – 172 dolary, by po kilku dniach wrócić znów w okolice 200 dolarów. Nieco większa masakra nastąpiła 3 lutego, gdy podano słabsze prognozy dotyczące liczby nowych subskrypcji serwisu. Ale to był dzień, gdy NASDAQ bardzo mocno zanurkował, więc jednodniowy zjazd ze 191 na 159 dolarów mieścił się w pewnej „normie”.

Ciekawe jednak jest to, że do Neila Younga i Joni Mitchell zaczęli dołączać również inni artyści, m.in. India Arie, David Crosby, Stephen Stills i Graham Nash, czy gitarzysta E Street Band – Nils Lofgren. Do tego doszedł jeszcze bojkot Spotify, w różnych mediach społecznościowych, choć nie sądzę, żeby ludzie walczący hasztagami łatwo rezygnowali z wygody, jaką daje dostęp do muzyki, nawet jeśli wycofuje się z niej część muzyków. Co więcej – muzyków może ważnych dla mojego pokolenia, ale nie specjalnie dla młodych, z których wielu być może nigdy nie miało żadnego fizycznego nośnika z muzyką.

Parę miesięcy temu Rick Beato podzielił się swoją historią, gdy wracał Uberem z Rock and Roll Hall of Fame in Cleveland. Samochodem kierowała dziewczyna około dwudziestki. W samochodzie leciał jakiś hip-hop. Beato zapytał ją, czy zna kilka muzyków lub zespołów, m. in. Foo Fighters, Paul McCartney, The Beatles. Tych nie znała. Zainteresowanych odsyłam do całej opowieści. Możemy się zżymać na to wszystko, ale zmieniły się pokolenia, zmienił się odbiór treści. Co więcej sama idea serwisów społecznościowych (baniek) powoduje, że mało kto wychodzi po inne rzeczy, trafia na przypadkowe, nowe, zupełnie nieznane i niepasujące do własnego „profilu” wiadomości, czy właśnie muzykę.

To świetnie nie musieć trzymać w domu na półkach płyt i książek, ale jak pokazują realia w pewnym momencie do pewnych treści możemy nie mieć dostępu. I nie chodzi tu o jakieś awanturowanie się „oni nas cenzurują!”. Spotify, Facebook, Twitter to platformy medialne. Nie różnią się w dużym stopniu od papierowych gazet sprzed lat, gdzie polityka redakcyjna sprawiała, że pewnych treści się nie dopuszcza. Dotyczy to nie tylko materiałów dziennikarskich/publicystycznych ale również reklam. Media zawsze dawały sobie prawo nie dopuszczania materiałów reklamowych bez podania przyczyny.

Ale jest w tym nowy aspekt. Bo powiedzmy, że w naszym serwisie mamy pozaznaczane ulubione płyty, książki, wykonawców i nagle – z różnych powodów, dostęp do nich znika. Może świat, w którym – jak wydawało się kilka lat temu – wszystko jest dostępne w sieci, wcale nie jest taki oczywisty? Zachwyciliśmy się, że wszystko mamy w chmurze, ale kto powiedział, że chmury są stabilne.

Do tego oczywiście dochodzi brutalny biznes. Kto będzie przejmował się podstarzałymi rockmenami, gdy miliony lajków, wyświetleń, a tym samym kasy z reklamy ma jakiś podcaster, kolesie z takiej czy innej ekipy. A to, że treści przez nich prezentowane są bez większej wartości. A kogo to obchodzi? Zwłaszcza, jeśli w marketingu pracują osoby, które naprawdę nie muszą mieć pojęcia kim jest Neil Young, czy Paul McCartney.

[Photo by engin akyurt on Unsplash  ]

1 Komentarz

  1. Adam

    "A kogo to obchodzi? Zwłaszcza, jeśli w marketingu pracują osoby, które naprawdę nie muszą mieć pojęcia kim jest Neil Young, czy Paul McCartney."

    Jeśli nigdy nie słuchali ci ludzie albumów nagranych z Crazy House (tego pierwszego), ani jego solowych wykonań / czy z żoną Lindą (tego drugiego), to tym bardziej nie mają prawa być w ogóle w marketingu. To co akurat zrobił Spotify to cios poniżej pasa, a w realiach takiego nieistniejącego Groovesharka i tak, gdyby plik z utworem w formacie *.flac, czy *.mp3 usunięto, pojawiłyby się kolejne. Bo przynajmniej wrzucali by je sami użytkownicy, po części wspierający artystów w tak ważnej kwestii jaką jest wolność słowa. Prawa autorskie wtedy zszedłyby na plan dalszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.