Zatrudniłem siódmego pracownika, Roba Frieda, byłego domokrążnego sprzedawcę Biblii, i ruszyliśmy w drogę. Zaopatrzeni w projektor i spory zasób slajdów, za 3 tysiące dolarów miesięcznie oferowaliśmy pakiet analiz, w skład którego wchodziły moje codzienne teleksy, cotygodniowe konferencje telefoniczne, codwutygodniowe i kwartalne raporty analityczne oraz kwartalne spotkania.
Nie wygląda to dobrze, prawda? Kolejny sprzedawca analiz, któremu nie wyszło na rynku. Zwłaszcza jeśli wiemy, co stało się tuż przed tą rozpaczliwą(?) decyzją:
Niewzruszenie twierdziłem, że zmierzamy ku wielkiemu kryzysowi, i wyjaśniałem, skąd to przekonanie.[…] Koszmarnie się pomyliłem.[…] Moje doświadczenia z tego okresu przypominały serię uderzeń kijem baseballowym w głowę. Tak koszmarna pomyłka – i to pomyłka publiczna – była niezmiernie upokarzająca i kosztowała mnie praktycznie wszystko, co zbudowałem. Zrozumiałem, że byłem aroganckim durniem całkowicie przekonanym do całkowicie mylnego poglądu.
Po ośmiu latach w branży zostałem więc niemalże z pustymi rękami. Mimo iż ogólnie znacznie częściej miałem rację, niż byłem w błędzie, musiałem zaczynać od zera.
W pewnym momencie straciłem tak dużo pieniędzy, że nie byłem w stanie zapłacić ludziom, którzy ze mną pracowali. Musiałem im pozwolić odejść – jednemu po drugim. W firmie zostało dwóch pracowników.
To fragment wspomnień Raya Dalio z książki Zasady, która doczekała się polskiego tłumaczenia. Majątek Dalio szacowany jest na kilkanaście miliardów dolarów. Aktywa pod zarządem funduszy przez niego założonych to 160 miliardów dolarów. Firma zarządzająca Bridgwater Association została założona przez Dalio w 1975 roku. Istnieje więc 45 lat. Ma za sobą okresy upadków i niesłychanych wzlotów. Nie jest efemerydą, która pojawiła się na fali jakiejś hossy. Pierwsza część książki jest rodzajem autobiografii inwestora. Inwestora, który krok po kroku zyskuje świadomość, tego, co na rynku jest najważniejsze. Począwszy od aroganckiego, pewnego siebie buca, któremu wydaje się, że odkrył zasadę działania rynków i traci większość majątku, aż do świadomego spekulanta, który rozumie, że rynki to tylko prawdopodobieństwo, że błędne prognozy mogą być kosztowne, dlatego niezbędne są zasady dotyczące ryzyka i podejmowania decyzji. Wielokrotnie w tekście Dalio zwraca uwagę na subiektywizm i emocje, jako ograniczenia w procesie inwestycyjnym. Stąd stara się wszystko „zobiektywizować”. Testy, zasady, reguły, weryfikacja, kwestionowanie własnych pomysłów, szukanie słabych punktów swojego rozumowania. To wszystko stoi za ostatecznym sukcesem Bridgewater. Zanim jednak to nastąpiło mijały kolejne lata, a nawet dekady.
Przyglądam się od lat forom internetowym, blogom, portalom społecznościowym i każdorazowo widzę ten sam schemat. Ktoś zaczyna działać na rynkach i w pewnym momencie już WIE. Jest przekonany, jak funkcjonują rynki; co się wydarzy; w co na pewno warto inwestować. Niektórzy piszą tak po miesiącu, inni po trzech, jeszcze inni po roku. Radzą, pouczają, dają wskazówki.
Takie są refleksje Dalio odnośnie tego, co zdarzyło się po ośmiu latach od założenia firmy, i pierwszym jej upadku.
Z perspektywy czasu błędy, które doprowadziły mnie do upadku, wydają mi się żenująco oczywiste. Po pierwsze, byłem nadmiernie przekonany o własnej słuszności i pozwoliłem, aby kierowały mną emocje. Przekonałem się (ponownie), że niezależnie od tego, jak wiele wiem i jak ciężko pracuję, nigdy nie mogę z niezbitą pewnością pozwolić sobie na twierdzenia takie jak to, które głosiłem w programie Wall Street Week: „Nie będzie miękkiego lądowania. Mogę to powiedzieć z absolutną pewnością, bo wiem, jak działają rynki”. Wciąż jestem zszokowany i zawstydzony tym, jak wielką arogancją się wykazałem.
Żeby zrozumieć własną arogancję potrzebna jest długa praca. Na rynku da się zarobić dużo i szybko. Przy odpowiedniej dozie szczęścia (bo nie umiejętności) jest to możliwe dla zupełnego nowicjusza, w pierwszych tygodniach czy miesiącach. Jak wiele razy w przeszłości podkreślałem, to jest najgorszy możliwy początek. Daje bowiem poczucie, że inwestowanie jest łatwe, zaś my sami wiemy już wszystko. Pobudka zaś bywa nadzwyczaj bolesna.
Więcej o książce Raya Dalio napisałem na speculatio.pl i choć nie jest specjalnie odkrywcza, wszystkim inwestorom polecam przede wszystkim pierwszą jej część.
Jeszcze na koniec suplement, związany z rozważaniami z ostatnich tygodni odnośnie napływu indywidualnych graczy/inwestorów/spekulantów/poszukiwaczy wrażeń na rynki akcji na świecie, w tym w Polsce. W ciągu ostatniego tygodnia trafiłem trzy wpisy od nowicjuszy, którzy zastanawiają się nad wzięciem większego kredytu lub wykorzystania pieniędzy, które mają za kilka miesięcy spłacić do gry na giełdzie. Jeden z nich zamierza zarobić na szybko 20%, wypłacić i cieszyć się zyskami.
Cóż można powiedzieć. Minęło raptem dwanaście lat od hossy małych i średnich spółek (MiŚ), podczas której popularnym mechanizmem (polecanym również przez niektórych tzw. „doradców finansowych”) było wzięcie większego kredytu hipotecznego, zainwestowanie nadwyżki w fundusze typu MiŚ i czekanie, aż raty „same się będą spłacały”. Niestety rzeczywistość okazała się na tyle brutalna, że MiSie amatorów łatwego pieniądza po prostu ugryzły w tyłek.
Ray Dalio zaraz po cytowanym wcześniej fragmencie pisze:
Po drugie, po raz kolejny doceniłem studiowanie historii. Koniec końców to, co się wydarzyło, było tylko „kolejnym przejawem”.
Cóż, czyżby obecna sytuacja na rynkach akcji również była tylko „kolejnym przejawem”?
[Foto” Kadr z filmu Pi, (reż. D. Aronofsky)]
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Jako że sezon ogórkowy za progiem, moznaby sie pobawic w obstawianie kto tym razem obejmie rolę "onych" 😉
Ten fragment z książki Dalio również wyjątkowo utkwił mi w pamięci. Obecnie jestem bardzo sceptyczny co do szybkości, skali odbicia i jego trwałości. I właśnie tutaj przypominam sobie ten fragment – może tym razem mylę się ja właśnie a Ci którzy kupili akcje, może pierwszy raz w życiu, mają rację (i bez znaczenia, że to szczęście). Jedno wiem – giełda uczy pokory:)
Problemem natomiast dla takich osób może być bardzo kosztowny błąd w przyszłości, jeżeli teraz mieli rację. Tak więc bardzo cenny tekst!
Kolejny raz 'koniec świata' nie nastąpił. Kolejny raz kupujący w panice nieźle zarobili. Co to ma za znaczenie – mam czy nie mam racji – liczy się czy wykorzystuję ruchy na giełdzie zarabiam pieniądze. Rynek ma racje, nie analitycy i on daje wypłaty.
"giełda uczy pokory" – samo uświadomienie sobie tego banału czasem zajmuje wiele czasu (i kosztuje sporo)