Wielu traderów wierzy, że ujawnienie strategii powoduje, że przestają one działać. Ja tak nie sądzę. Jeśli to co robisz ma dobre podstawy, metoda będzie działać, nawet jeśli poznasz ją w ogólnych zarysach. Zawsze powtarzam, że można opublikować w gazecie zasady działania na rynku – a i tak nikt nie będzie ich przestrzegać. Richard Dennis („Czarodzieje rynku” Jack Schwager)
Richard Dennis i Warren Buffett – dwie odległe konstelacje. Spekulant i inwestor. Technik i fundamentalista. Jeden na rynkach towarowych, drugi na rynku akcji.
Dla krytyków pierwszego ważne mogą być jego słabsze chwile tego na rynku (czyli duże obsunięcie kapitału w 1987 roku, choć nadal klienci mieli zysk) oraz fakt, że już od wielu lat nie jest aktywnym graczem – w sumie handlował na rynkach kilkanaście lat. Ten drugi od lat pięćdziesiątych wciąż jest aktywnym inwestorem. A jednak ich wspólną cechą będzie przemyślane podejście do działania na rynkach, wypracowane przez wiele lat doświadczenia. Na obu świat inwestorów i spekulantów patrzy lub patrzył przez pryzmat wyników i próbował naśladować. Co więcej, w przypadku Dennisa ludzi pociągało jego przekonanie, że można nauczyć zasad spekulacji, żeby „stworzyć” skutecznego inwestora. Z kolei Buffett, ma zbiór swoich zasad, które zostały prawdopodobnie opisane i przeanalizowane na tysiące sposobów, dając złudzenie odtworzenia ich.
Pretekstem do tej notki jest ukazanie się książki, napisanej przez dwóch polskich inwestorów i edukatorów – Przemka Gerschmanna i Tomka Jaroszka – Śladami Warrena Buffetta. Kilka słów i refleksji o niej pozwoliłem sobie zamieścić w oddzielnym wpisie na speculatio.pl, tutaj chciałbym zastanowić się nad tym, jakie szanse ma dowolny z nas (bez względu na to czy jest inwestorem indywidualnym, czy stoi za nim instytucja) w skutecznym skopiowaniu, czy też zastosowaniu się do zasad propagowanych przez Buffetta.
To jest powszechnie znany fakt, opisywany również przez autorów książki – Buffett jest od lat człowiekiem oszczędnym. Bardzo oszczędnym. No dobra, pewnie w wielu innych okolicznościach, można by go nazwać skąpcem. Ten sam dom od lat pięćdziesiątych, samochody zmieniane po wielu latach, niezwracanie uwagi na zewnętrzne oznaki statusu materialnego, żadnych szklanych biur z neonami i marmurami. Każdy wydawany dolar obejrzany dwukrotnie. Zwykły stek i cola, zamiast kawioru z szampanem. Czy ten styl życia jest do powielenia? W dobie popularności hasła „zero-waste” wydaje się, że nie powinno być z tym problemu, a jednak trudno mi sobie to wyobrazić. Należałoby przełamać mnóstwo barier mentalnych oraz presji środowiska. To nie chodzi wyłącznie o to, żeby wybrać spółki spełniające takie a nie inne kryteria. Ani o to, żeby trzymać akcje wybrańców do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nawet nie o to, żeby mieć taką pozycję, by negocjować kupno akcji uprzywilejowanych. Chodzi o pewien styl i mentalność. Żeby być sprawiedliwym, nie należy zapominać o ogromnych kwotach przekazywanych na cele charytatywne. Trudno więc mówić o skąpstwie, jako takim.
Dla Buffetta celem było zyskiwanie kilkunastu procent w skali roku. W 2007 roku Roman Karkosik ogłosił na łamach magazynu Forbes, że „utrzyma tempo i wartość jego grupy będzie rosła o co najmniej 100 proc. rocznie, co – jak sam obliczył – w ciągu pięciu lat da mu drugą pozycję na liście najbogatszych ludzi na świecie, obok legendy inwestowania Warrena Buffetta” (Imperium logiki). Skromność godna faktycznie samego Buffetta. Chciałoby się dodać coś o etyce działania, do której tak często odwołuje się inwestor z Omaha, ale nie wiem, czy jest sens. Choć może się czepiam, Wszak nasz rodzimy inwestor postanowił wyłącznie dogonić Buffetta, nie zaś stosować się do jego zasad i metod.
No był jeszcze inny polski Buffett. Tym razem ogłoszony przez media – Leszek Czarnecki. Zatrzymam się w tym miejscu, żeby nie…
Zdarzyło mi się na konferencjach słyszeć przedstawicieli naszych rodzimych firm inwestycyjnych, że dla nich wzorem w inwestowaniu jest właśnie Warren Buffett i wyznawane przez niego zasady analizy fundamentalnej. Dwa lata później ci sami ludzie, czasem w tej samej firmie, czasem już w innej opowiadali o „poszukiwaniu alfy” albo „absolute return”. Buffett przestawał być modny, Buffett mógł odejść. Marketing tworzy słowa klucze, które nic nie kosztują. Ale jeśli za deklaracjami nie idzie wizerunek i choćby minimalna historia zbliżona do guru inwestorów, trudno uznawać owe deklaracje za wiarygodne.
Każdy z nas może być Warrenem Buffettem – oszczędnym, etycznym, z dala od blichtru, przeznaczającym pieniądze na działalność filantropijną. Ale koncentrujemy się przede wszystkim na tym, jak być bogatym. No i – to równie częste – jak odejść, jak najszybciej na emeryturę, żeby nie pracować. Czyli zupełnie inaczej, niż nasz bohater.
[Foto: źródło]
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Buffet to dobry inwestor, ba nawet bardzo dobry, fundamentalnie ale co do jego geniuszu inwestycyjnego to mam pewne wątpliwości.
Kiedyś na tym blogu zamieściłem taki nieco przewrotny dowcip, o źródłach fortun graczy czy inwestorów giełdowych rozmawiających przy koniaczku i cygarach.
Jeden mówi żę dorobił się na ropie z Afryki, drugi że na srebrze z Meksyku, trzeci że na zbożach z Ameryki a czwarty że na cynku. A skąd ten cynk? Jak to skąd – od kumpli!
A tak na marginesie to słowo cynk, w slangowym znaczeniu poufna informacja, wywodzi się od słowa abceng, które w dawnym złodziejskim żargonie funkcjonowało jak ostrzeżenie, uwaga miej się na baczności (podobnie jak słowo zeks – znaczące obecnie policjanta). I poprzez formę pośrednią abcyng zmieniło się w cyng oraz cynk, bo się łatwiej je wymawia i jest krótsze.
Cyngierem był nazywany skorumpowany policjant który dawał cynk, ostrzegał, zdradzał poufne informacje, nadawał bandytom robotę.
Jeśli ktoś myśli że zbaczam z tematu to się raczej myli. Otóż swojego czasu Aleksander Piński we wpisie "Tajemnice inwestycji w srebro" opisał w skrócie inwestycje Buffeta w srebro, na przełomie lat 90/2000ych, w oparciu o książkę W. Silbera – „The Story of Silver: How the White Metal Shaped America and the Modern World”.
Zamierzałem ząmieścić szerszy komentarz do tego, bo to jedna wielka kicha (broń Boże nie A. Pińskiego tylko profesora W.Silbera).
Wspomniałem o tym w swoim komentarzu do wpisu Trystero – Cenna lekcja od Warrena Buffetta" który w tym miejscu przytoczę (uwaga do czyjejś uwagi że W. B jest cyniczny):
"Masz rację i do tego wredny manipulator, który moim zdaniem bardziej zasługuje na miano "wyrokowiec" niż "wyrocznia z Omaha".
Może się wreszcie zbiorę i dam obszerny komentarz do wątku "Tajemnice inwestycji w srebro" Aleksandra Pińskiegp, i opisze orydynarny corner rynku srebra jaki wykonało BH.
Bo,niestety, autor ksiązki "The story o silver" profesor W. Silber praktycznie nic o tym nie wspomniał, traktując temat z wielką nieśmiałością, podczas gdy Buffett powwywijał tam parę niezłych numerów i uszło mu to na sucho, bo ma dobrą markę i dobre układy."
Widzę że najwyższy czas się przemóc i szerzej opisać tę inwestycję BH.
PS
A Karkosik z buffettologią ma trochę wspólnego bo raz że swojego czasu prowadził z matką bufet a raczej budkę z piwem przy pewnym GS-ie a dwa to że stosuje podobne metody co Buffet, choć różni ich kolosalna różnica klas.
Sorry ale więcej na blogu nie mogę napisać. 🙂
obu panów powyżej prosimy o kontynuację wątków 🙂