W poniedziałek zwróciłem uwagę na fakt, że inwestorzy na rynku akcyjnym mogą skorzystać z doświadczeń odnoszących sukcesy inwestorów venture capital. Chciałbym dziś wspomnieć o dwóch cennych lekcjach z tego segmentu inwestycyjnego.
Firmy venture capital działają na trudnym do prognozowania rynku i podobnie jak inwestorzy na rynku akcyjnym muszą stworzyć procesy decyzyjne efektywne w takich warunkach. Część inwestorów na rynku akcyjnym bezpośrednio inwestuje w firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju, zwłaszcza inwestorzy na rynkach alternatywnych takich jak NewConnect. W takiej sytuacji część doświadczeń z segmentu VC można przenieść bezpośrednio. Dotyczy to między innymi dużej ilości spółek gamingowych szturmujących rynek akcyjny w Warszawie – czasami są to firmy dopiero pracujące nad swoim pierwszym większym projektem.
Marc Andreessen i Brian Koppelman poruszyli w rozmowie dwa ważne zagadnienia dla inwestorów w spółki na wczesnym etapie rozwoju:
- ideę inwestowania w ludzi a nie w modele biznesowe
- znaczenie zdolności ewangelizacyjnych założyciela dla sukcesu młodej firmy
Andreessen podkreślił, że ocena modeli biznesowych, segmentów o dużym potencjale wzrostu i identyfikowanie „nowych wielkich rzeczy” jest trudnym przedsięwzięciem i inwestorzy powinni spodziewać się wielu pomyłek w tych obszarach. Dlatego podał przykłady przedsięwzięć, które odniosły olbrzymi sukces – Google albo eBay – choć w momencie ich powstawania wydawało się to mało prawdopodobne.
Następnie zauważył, że skuteczne firmy venture capital są w biznesie wyszukiwania i oceniania ludzi a nie w biznesie wyszukiwania i oceniania planów biznesowych. Według inwestora rolą venture capital jest znalezienie właściwych ludzi, właściwych przedsiębiorców-założycieli a oni wezmą na siebie ciężar opracowania właściwych modeli biznesowych. Andreessen powołuje się w tej kwestii na badania legendarnego inwestora VC, Arthura Rocka, który był inwestorem między innymi w Intelu i Apple. Rock działał od lat 60. do lat 90. Pod koniec swojej działalności inwestycyjnej przeanalizował swoje rezultaty.
Rock doskonale zdawał sobie sprawę, że na etapie inwestowania w młode przedsiębiorstwa błąd w postaci zignorowania firmy, która osiągnęła sukces jest dużo poważniejszy niż błąd w postaci w inwestycji w spółkę, która poniosła porażkę. W tym segmencie rynku pominięcie super-zwycięzców jest bardzo kosztowne. O czym powinni pamiętać także inwestorzy na rynku akcyjnym działający w segmencie spółek na wczesnym etapie rozwoju.
Z badania Rocka wynikało, że osiągnąłby lepsze rezultaty, uniknąłby kosztownych błędów, gdyby w procesie decyzyjnym kierował się tylko charakterystyką przedsiębiorców-założycieli (przede wszystkim ich doświadczeniem) i kompletnie odrzucić ocenę planów biznesowych.
Niemal identyczne nastawienie przejawia Sam Altman z Y Combinator, który powiedział niedawno o firmach VC: Na świecie panuje przekonanie, że inwestorzy venture capital to genialni wizjonerzy, którzy wiedzą dokładnie co stanie się na świecie. Moim zdaniem, drogą do zostania skutecznym inwestorem venture capital jest zaakceptowanie faktu, że jedynym sposobem rozpracowania przyszłości jest zidentyfikowanie utalentowanych, mądrych, kreatywnych i oryginalnych myślicieli i przyznanie im finansowania. Należy ufać, że takie podejście okaże się skuteczne w długim terminie.
Myślę, że podobne podejście jest także skuteczne w przypadku nowopowstałych przedsiębiorstw, które szukają finansowania na rynku akcyjnym. Kluczowa w ocenie ich atrakcyjności inwestycyjnej jest ocena kapitału ludzkiego, na który składają się ich założyciele i kluczowi pracownicy. W kontekście spółek gamingowych zwrócił uwagę na ten problem Tomasz Rodak: Jeśli spółka nie ma historii, to musimy ocenić poszczególnych ludzi ją tworzących. Nic innego nam nie pozostaje (…) Sporo sprowadza się do oceny konkretnych osób tworzących spółkę. Ważne też są ich predyspozycje do zarządzania grupą ludzi i spółką. Świetny deweloper gier niekonieczne będzie sprawnym prezesem.
W opiniach Marca Andreessena zwróciłem jeszcze uwagę na nacisk, który kładzie na umiejętności ewangelizacyjne przedsiębiorców-założycieli. Jedną z przyczyn jest fakt, że jestem negatywnie nastawiony zarówno do ludzi z ewangelizacyjnym zapałem, z misją „zaginania rzeczywistości” jak i do ludzi robiących wokół siebie mnóstwo szumu. Myślę, że Elon Musk dobrze odpowiada opisowi z poprzedniego zdania. Moje wychowanie nauczyło mnie łączyć takie zachowania z bufonadą, pychą, megalomanią.
Według Andreessena niezachwiana pewność siebie, zdolności ewangelizacyjne i umiejętność zwracania na siebie uwagi są niemal niezbędne do osiągnięcia sukcesu jako przedsiębiorca-założyciel. W pamięci utkwiła mi wypowiedź: Świat jest zajęty sobą. Ludzie mają mnóstwo spraw na głowie. Nikt nie budzi się rano i mówi „Rany, nie mogę się doczekać co nowego wymyślił i stworzył człowiek z Kalifornii, o którym nigdy nie słyszałem”. Świat nie działa w ten sposób. Trzeba się samemu narzucić światu. W naszej rzeczywistości ludzie, którzy odnieśli sukces to ludzie, którzy zarówno potrafią coś wymyśleć i stworzyć jak i zainteresować świat swoim dziełem. Tak jak Steve Jobs, który był w stanie odcisnąć się na wszechświecie. Ludzie, którzy odnoszą sukces to ludzie gotowi propagować swoją ideę, nawracać na nią innych ludzi, argumentować za nią, ewangelizować, zachęcać do niej, robić wszystko by ludzie ją poznali i przekonali się do niej.
To o czym mówił Andreessen nie dotyczy jedynie przedsiębiorców-założycieli ale wielu innych dziedzin życia, w tym tak zwanych dziedzin kreatywnych. Większość ludzi, nawet tych utalentowanych, dysponujących dobrymi pomysłami, musi mocno pracować by zostać zauważonym. Na tym etapie musi też przejawiać sporą pewność siebie ponieważ często będzie się spotykać z krytyką i odmowami.
W przypadku przedsiębiorców-założycieli wszystkie wymienione wyżej cechy są ważne w trakcie realizowania idei. Na przykład pewność siebie, charyzma, zapał są niezbędne do przekonania utalentowanych ludzi by podjęli pracę w młodej firmie, z dużym ryzykiem poniesienia porażki. W takich okolicznościach trudno mieć za złe założycielom, że przejawiają niezachwiane przekonanie o sukcesie swojego przedsięwzięcia albo, że starają się nim zainteresować możliwie największą liczbę ludzi: potencjalnych inwestorów, pracowników, kooperantów i klientów. Z punktu widzenia zewnętrzego obserwatora taka postawa może sugerować megalomanię, tzw. parcie na szkło ale można popatrzyć na takie działania jak na niezbędną strategię biznesową.
Można założyć, że skutkiem ubocznym takiej ewangelizacyjnej postawy może być przyjęcie nawyku naginania rzeczywistości by pasowała do propagowanej narracji. Cecha niezbędna do odniesienia sukcesu może być więc przyczyną wielu patologii, które obserwujemy w świecie startupów.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.