Kiedy rynek krwawi, najlepiej sprzedają się w mediach prognozy, których łakną wystraszeni inwestorzy, i odniesienia do zdarzeń z historii, aby te prognozy „uwiarygodnić”.

Historia lubi się powtarzać, na poruszającym się w cyklach rynku giełdowym w szczególności, ale czy zawsze 1:1? Mam wątpliwość co do tego ostatniego, ale nie ma ich weteran technicznych analiz i guru wielu inwestorów – Ralph Acampora, nazywany wręcz Ojcem Chrzestnym Analizy Technicznej. Pamiętam go jeszcze z technologicznej hossy pod koniec lat 90tych, choć potem gdzieś zniknął w tłumie analityków. W wywiadzie dla marketwatch.com pojechał krótko: wszystko, co widzę teraz, kojarzy mi się z krachem w 1987 roku.

Nie można wykluczyć oczywiście żadnych scenariuszy, włącznie z najgorszymi. Acampora twierdzi, że idziemy w kierunku bessy, a obecna dynamika spadków przypomina mu tę, poprzedzającą największy jednodniowy krach w historii. Poniekąd ma nieco racji w zakresie podobieństw, więc proponuję spojrzeć na szczegóły.

Zanim doszło do krachu, rynek wykonywał wówczas korektę z wieloletnich szczytów, tak jak teraz. Spójrzmy na wykres indeksu DJIA wówczas i dziś, pokazuje on 3 miesięczne okresy:

W 1987 wyłamanie nastąpiło w dół z wielotygodniowej, płaskiej konsolidacji, znosząc (w odniesieniu do minimum sesji sprzed feralnego dnia) prawie 19% od szczytu. Obecna korekta póki co ukradła jedynie 10% od rekordowych notowań. Zaznaczyłem zieloną strzałką mniej więcej adekwatne obszary obu wykresów, czyli korekty podobnego rzędu licząc od szczytów. Ale przyszłość nie musi pokrywać się wcale, choć nie można tego samego scenariusza przekreślać.

Mamy kilka innych podobieństw, w fundamentach i otoczeniu, w 1987 roku wyglądało to mniej więcej tak:

– 7-letnia hossa, wynosząca indeks na rekordy (dziś mamy już 9 lat),

– nie działo się wówczas nic na tyle istotnego, by mówić o spektakularnej bańce spekulacyjnej (obecnie po dobrych kilku kwartałach zysków spółek i przecenie styczniowej, o bańce przestano dyskutować),

– zaczęto jednak podnosić problem oderwania kursów akcji od ich wartości (dziś mamy również lekkie przegrzanie),

– inwestorzy dowiedzieli się kilka dni wcześniej, że wzrósł deficyt handlowy USA, dolar spadał z tego powodu (dziś deficyt jest permanentny a dolar się umacnia),

– na początku roku zaczęto podnosić stopy procentowe (teraz mamy również dojrzały cykl podwyżek),

– żadnych wojen, latających rakiet, nadzwyczajnych wydarzeń (obecne wojny mają raczej lokalny charakter, co najwyżej wojna celna z Chinami, chodź dziś już wiemy o pewnych pojednawczych gestach, pytanie na ile realnych w dalszej realizacji),

– ceny towarów czy nieruchomości inaczej niż dziś nie były na kosmicznych poziomach (ale to na niekorzyść obecnej sytuacji).

Podobnie jak dzisiaj sama gospodarka wyglądała na zdrową, a i po samym krachu nie doszło do recesji. Był to więc bardziej techniczny spadek, można powiedzieć „z niczego”, napędzony raczej psychologią niż jakimś konkretnym katalizatorem. A kilkanaście dni temu sam wskazywałem, że amerykańska gospodarka nie pokazuje objawów przed-recesyjnych.

Jeśli podobieństwa miałyby okazać się w dużej mierze zbieżne, to szczęściem w nieszczęściu byłoby to, że szybki ale gwałtowny 2-dniowy krach byłby dobrą okazją do zakupów.

Rok temu stworzyłem cały cykl wpisów na temat tego, jak wtedy wyglądał ten horror, a co się zmieniło do dzisiaj, 9 odcinków do przeczytania pod tym-> linkiem. Nie wiemy tak naprawdę jak zachowałyby się dzisiaj algorytmy, które w chwilach ogromnej zmienności są teoretycznie odłączane od sieci, a od miesięcy płynność robiona przez market makerów i tak spadła (mniej ofert, większe spready).

A wszystko wcale nie musi zacząć się w poniedziałek. I oby się nie zaczęło w takim stylu żadnego innego dnia. Jeśli już, to prawdopodobnie rynki zaczną się walić już w Azji i Europie, gdy Ameryka śpi…

–kat—

2 Komentarzy

  1. Deo Gratias

    Ten czarny poniedziałek to był początek 13 lat hossy. Jak dla mnie może tak runąć nawet jutro. Jakoś przeżyję te 25% straty, a kolejne jednostki np. funduszy czy akcji z mojego kadłubka OFE będę kupował taniej. A pomyślcie jakie to byłoby święto dla wszystkich funduszy, które jeszcze nie zapakowały się w L i ciągle czekają na retest szczytu z 2007 r.
    No i Prechter miałby pociechę na starość 🙂

    Nie widzę tu przegranych.

  2. BB

    Mimo mojego 40% portfela polskich i wschodzących (obecnie) w powyższej sytuacji zwiększył bym do 100% posiadanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *