Wykres dnia: suma wszystkich strachów

W dziesiątym roku globalnego ożywienia gospodarczego nie jest trudno znaleźć i skrytykować przykłady inwestorów i analityków, którzy wskazywali w trakcie trwającego ożywienia na poważne zagrożenia, które albo się nie zrealizowały albo miały dużo bardziej łagodne konsekwencje.

Myślę, że duża część wspomnianej krytyki może bazować na efekcie pewności wstecznej. Może także niepoprawnie utożsamiać niezrealizowanie się pesymistycznych prognoz z błędnym procesem analitycznym. Niezrealizowanie się jakiegoś zagrożenia nie musi oznaczać, że analitycy i inwestorzy, którzy zwracali na niego uwagę popełnili błąd.

Przypomnienie sobie tego co spędzała sen z powiek inwestorów w ostatnich 10 latach może jednak pomóc inwestorom wyrobić sobie zrównoważony pogląd na dwie ważne kwestie:

  • oddzielenie analizy rynkowej od popularnych na rynku narracji i motywów
  • rynkowe kompetencje w dziedzinie identyfikowania poważnych zagrożeń

Analitycy Merrill Lynch opublikowali wykres podsumowujący rezultaty odpowiedzi udzielanych na jedno z pytań w globalnym badaniu nastrojów zarządzających funduszami inwestycyjnymi. W badaniu uczestniczą zarządzający mający w swojej pieczy ponad 660 mld dolarów pieniędzy inwestorów. Pytanie dotyczyło zidentyfikowania zagrożenia, które może doprowadzić do nadzwyczajnego spadku wartości posiadanych pozycji. Na wykresie pokazano procent inwestorów wskazujących na jeden konkretny czynnik jako najważniejsze zagrożenie.

Za Merrill Lynch

Tak więc 60% zarządzających wskazujących na wojnę handlową jako największy „tail risk” nie oznacza, że zarządzający są wyjątkowo przestraszeni (w kontekście historycznych wskazań) tylko, że są wyjątkowo jednomyślni w identyfikowaniu wojny handlowej jako największego zagrożenia. Wykres nie pokazuje opartego na sentymencie „wskaźnika strachu” ale wskaźnik popularności rynkowej narracji dotyczącej największego zagrożenia dla rynku byka.

Moim zdaniem powyższy wykres może być jednym z argumentów za ignorowaniem popularnych rynkowych narracji dotyczących makroekonomicznych i geopolitycznych szans i zagrożeń. Można traktować makroekonomiczne a przede wszystkim polityczne i geopolityczne rozważania jako dodatek do analizy rynkowej. Dodatek sprawiający, że dyskusja o rynku staje się bardziej interesująca, bardziej angażująca ale oferujący relatywnie niewiele na poziomie praktycznym.

Drugim wnioskiem, który można wyciągnąć z tego wykresu jest idea, że inwestorzy zawsze znajdą przekonywujące argumenty by trzymać się z daleka od rynku. Na każdym etapie trwającego już 10 lat ożywienia można było wskazać poważne zagrożenia dla jego kontynuacji. Część z tych zagrożeń, na przykład kryzys zadłużeniowy w strefie euro albo twarde lądowanie w Chinach, wydaje się niezwykle sensowna nawet w 2018 roku a więc z wiedzą, że albo nie zdołały się (jeszcze?) zrealizować albo nie zrealizowały całego destrukcyjnego potencjału.

Można argumentować, że to samo można powiedzieć o drugiej stronie – tej optymistycznej. Zgadzam się z takim podejściem. Zawsze znajdą się przekonywujące argumenty za kupnem akcji. Myślę jednak, że zdecydowana większość inwestorów zwraca dużo większą uwagę na argumenty bazujące na potencjalnych zagrożeniach.

1 Komentarz

  1. Deo Gratias

    Ciekawe co to za faza rynku, gdzie byk wspina się po ścianie strachu. Bo tak się wspinamy już 9 lat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *