Pozwolę sobie jeszcze raz nawiązać do strategii osiągania przewagi inwestycyjnej za pomocą jedynie operowania wielkościami pozycji i „zarządzania” ryzykiem.
Przypomnę, że w części 6 i 7 tego cyklu opisałem już dwie z nich. Wszystkie łączy mniej więcej podobna idea:
- brak potrzeby gromadzenia i przetwarzania informacji,
- zwykle brak stopów obronnych,
- mało istotny kierunek pozycji i jego prognozowanie,
- mocno mechaniczne wybory i działania,
- ale przy tym duża „śmiertelność” rachunków w powiązaniu z podejmowaniem znaczącego ryzyka bez ograniczeń.
To ostatnie wzbudza we mnie sporo ambiwalencji, ale nie mogę takiego typu metod z tego powodu nie analizować skoro są dość popularne. Choć niekoniecznie popularność ta ma racjonalnie uzasadnione powody, co właśnie próbuję wypunktować, jak przy wszystkich innych metodach zresztą. Pomimo tego, że są tak łatwo dostępne na wyciągnięcie ręki, a ich zasada działania jest najprostsza z możliwych do zastosowania, to ich użycie wymaga jednak sporego wkładu intelektualnego, aby się nie przejechać.
GRID TRADING
W najprostszej wersji metoda ta polega na składaniu serii automatycznych zleceń z limitem aktywacji, w określonej odległości od siebie i z jednoczesnym stopem realizującym zyski (take profit stop). Grid oznacza po polsku siatkę i tak to właśnie wygląda w działaniu – budujemy systematycznie nowe pozycje w równej odległości od siebie.
Np. na parze walutowej może to być siatka zleceń otwarcia pozycji co 10 pips, z jednoczesnym „take profit” 20 pips. Można robić to na 3 sposoby po złożeniu pierwszego zlecenia:
- Kupna co 10 pips z trendem, czyli zawsze powyżej aktualnego kursu (lub sprzedaży krótkiej przy spadku co 10 pips). Każde nowe zlecenie zostaje wystawione i zrealizowane tylko gdy kurs podąża w kierunku zysków w stosunku do wcześniej otwartych pozycji.
- Kupna przeciw trendowi, czyli zlecenia składane tylko gdy kurs podąża w stronę przeciwną do naszych pozycji, a więc w dokładamy nowe pozycje tylko wtedy gdy w zasadzie zanurzamy się w stratach. Symetrycznie dla krótkich pozycji.
- Połączenie obu taktyk powyższych, czyli składanie zleceń w obu kierunkach jednocześnie – i co kilka pips w stronę zysków i w stronę strat. Symetrycznie tak samo dla pozycji krótkich.
Zasadniczo jest to po prostu odmiana metody UŚREDNIANIA, z tym że każde zlecenie i pozycja są tu traktowane osobno, nie ma natomiast znaczenia cena średnia. Przewaga leży tutaj całkowicie po stronie strategii, inwestor może działać kompletnie mechanicznie. Wiedza nie jest specjalnie potrzebna, trening ani testy na danych historycznych niewiele wnoszą do efektywności, tkwi w tym bowiem jedno wielkie ALE:
Co jakiś czas otwarte pozycje znacząco się kumulują (z angielska zwane w gwarze traderskiej: dangles, czyli wisielce) ponieważ kurs ucieka w przeciwną stronę, a w takim razie ryzyko rośnie niewspółmiernie, dochodząc do momentu, w którym przekroczy dostępny kapitał. Wymaga więc bardzo głębokiej kieszeni albo mikroskopijnych zleceń jednostkowych. Ewentualnie rynku, który jest zmienny z dnia na dzień, ale kręci się w obrębie niezbyt wielkiej rozpiętości dziennych maksimów i minimów (range trading).
Jest to więc kolejna strategia z cyklu tych, które plasują się w pobliżu tzw. „Dystrybucji Taleba”, gdzie duża liczba małych, ale zyskownych pozycji co jakiś czas zostaje zdemolowana jedną wielką wpadką. W zasadzie więc trudno mówić o długoterminowej przewadze, raczej o losowym szczęściu gdy katastrofa zdarzy się późno, lub uda się jej uniknąć. Można stosować swego rodzaju zabezpieczenie dla zmniejszenia jej skutków: grać jednocześnie gridem po długiej i krótkiej stronie rynku, albo zastosować tzw. hedge (zabezpieczenie) przed dalszym ruchem w przeciwnym kierunku do czasu, gdy trend się odwróci w pożądaną stronę.
MARTYNGAŁ (i ANTYMARTYNGAŁ)
W swej oryginalnej wersji to strategia, w której po stratnej pozycji w następnej transakcji podwajamy wielkość użytego kapitału. Żeby się nie powtarzać w szczegółowej prezentacji przywołam -> wcześniejszy wpis.
Strategia owa ma kilka odmian w tradingu, jak np:
1. Podwojenie wielkości pozycji po stronie strat bez uprzedniego zamykania wcześniejszego wejścia, co przypomina jako żywo strategię uśredniania (np. kupno 10 akcji w pierwszym wejściu i następnie dokupienie kolejnych 20 akcji tej samej spółki X % niżej, potem 40 akcji 2X% niżej).
2. Podwojenie wielkości pozycji w kolejnej transakcji po zamknięciu pierwszej ze stratą.
3. Zmienny mnożnik (np. x 1,5 zamiast x 2), zależnie od planowanego poziomu zlecenia „take profit”.
Bliźniaczy Anymartyngał działa w drugą stronę – powiększania wielkości kapitału w grze podczas transakcji znajdującej się w zyskach. To rozwiązania stosowane przez podążających za trendami.
Nie jest to typowa dla tej grupy mechanicznych metod strategia. A to dlatego, że poza wariantem nr. 1 zakłada ona jednak do pewnego stopnia kontrolę ryzyka, czyli stopy autujące pozycję z określoną stratą. Dlatego też ową przegraną próbuje się odrobić na większej pozycji w kolejnym ruchu.
Jako ciekawostka: nie są to jednak propozycje wyłącznie dla próbujących radzić sobie z rynkiem bez konieczności analiz i podejmowania niełatwych decyzji, już wcześniej opisywałem jak można używać tych sposobów w ramach wsparcia całkiem profesjonalnych strategii -> tutaj.
Dla celów niniejszego omówienia zakładam jednak, że martyngał jest używany jako strategia sama w sobie, w której poszukujemy mechanicznej, wewnętrznej przewagi na rynku. Czy da się ją tam odnaleźć?
W przypadku użycia martyngału jako jednej z opcji uśredniania, wszystkie wady i zalety opisywałem wcześniej, po prostu ryzyko w tym przypadku narasta szybciej, ale i średnia cena wejścia na rynek również poprawia się z większą prędkością.
Jeśli martyngał staje się autonomiczną strategią, działanie wymagać będzie określania stop-lossa. A także decyzji użytkownika o tym w którym momencie i kierunku otwierana zostaje pierwsza i kolejne pozycje „odrabiające”. Opisany mechanizm posiada więc już wbudowaną wstępnie przewagę, ale sam nie pojedzie bez interwencji i umiejętności użytkownika. Te ostatnie można zastąpić jednak sygnałami technicznymi. Np. kupuj i podwajaj zawsze pozycję w akcjach gdy wskaźnik XYZ przetnie poziom „P” a rynek jest wzrostowy. W takim ujęciu przewagę można ustalić w testach na danych historycznych i automatem ją powielać, jeszcze lepiej z użyciem dywersyfikacji (kilka akcji lub innych instrumentów jednocześnie).
Największymi jednak wrogami tego podejścia są 3 czynniki:
1. Losowe rozkłady zysków i strat
Nie wiadomo bowiem, czy kolejna transakcja okaże się zyskowna. Jeśli podwajamy w cyklu stratnych wejść, kapitał może się wyczerpać. Dlatego najlepiej sprawdza się ta metoda w podejściu o dużej trafności, co wymaga niestety dołożenia kolejnej przewagi spoza jej wewnętrznego mechanizmu.
2. Zbyt mocne napięcie emocjonalne w miarę urastania ilości transakcji nietrafnych z rzędu.
Jeśli ktoś normalnie gra jednym lotem, i nagle po serii nietrafień przyjdzie mu zagrać całym kapitałem w wysokości 64 lotów, nerwy mogą zawieść.
3. Limitowana ilość podwojeń.
Zwykle wyczerpuje się po prostu kapitał.
Jedyny w zasadzie plus polega na bardzo szybkim odrabianiu strat. Jeśli np. w pierwszej transakcji na forexie stracono 1 lot po 20 pipsach, to przy kolejnym wejściu za 2 loty wystarczy tylko 11 pips by osiągnąć maly zysk i zacząć od nowa.
Pozytywną wartość oczekiwaną uda się zmaterializować w takiej metodzie albo dzięki dużej trafności, albo głębokiemu portfelowi. Mamy tu już jednak elementy kontroli ryzyka, choć całkiem mechaniczne na szczęście. Aby maksymalnie pokonać losowość trzeba wprowadzić pewne elementy dobrej powtarzalności wejść na pozycję, co jest wyzwaniem dla umiejętności tradera, albo ponownie znaleźć rynek poruszający się w niewielkich zakresach.
Przyznam, że sam stosuję wersję miękkiego martyngału, ale jest ona wbudowana w inną strategię posiadającą własną przewagę. Martyngał pozwala po prostu szybciej radzić sobie z obsunięciami.
Pozostaje jeszcze kwesta nabywania wiedzy o wszystkich „niestandardowych” strategiach opisanych wyżej i w poprzednich 2 wpisach. W internecie można znaleźć dziesiątki stron, głównie w języku angielskim, w szczegółach opisujących ich działanie i sposób postępowania. Jednakże znacząca część z nich nie zajmuje się rzeczywistym ryzykiem i wartością oczekiwaną, malując zbyt optymistyczny obraz ich działania. Gdyby rzeczywiście efektywność była jedynie kwestią samej mechaniki, algorytmy zajechałyby dzięki nim rynki na śmierć. A w takim razie jedynie sama praktyka nie pozwoli inwestorom nabyć wystarczającej biegłości w ich użyciu. Najważniejszą kwestią wymagająco uprzedniego rozwiązania są właśnie nielimitowane ryzyka z owymi strategiami permanentnie związane.
—kat—
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.