Stratne pozycje w portfelu to codzienność dla każdego inwestora. Wypracowanie efektywnego sposobu postępowania z nimi może istotnie wpłynąć na wyniki całej strategii.
Skonfrontowany ze stratną pozycją inwestor ma trzy możliwości:
- uciąć stratę
- utrzymywać pozycję w nadziei, że powróci ponad poziom otwarcia
- powiększyć pozycję
Ta ostatnia możliwość wzbudza w środowisku inwestycyjnym bardzo wiele kontrowersji. Są inwestorzy, dla których zakaz powiększania stratnych pozycji jest kardynalną zasadą. Paul Tudor Jones miał przy swoim stanowisku pracy plakat z hasłem „przegrani uśredniają przegrywające pozycje”.
Z drugiej strony są inwestorzy tacy jak Warren Buffett, który zwykł argumentować, że jeśli jakieś akcje wydawały mu się atrakcyjną inwestycją przy cenie 10 dolarów to przy cenie 6 dolarów są jeszcze bardziej atrakcyjną inwestycją. Z punktu widzenia inwestorów w wartość uśrednianie w dół stratnych pozycji jest działaniem w pełni akceptowalnym.
Z podejściem do uśrednienia w dół jest więc podobnie jak z innymi kontrowersyjnymi zasadami inwestycyjnymi: wszystko zależy od całościowej strategii inwestycyjnej i preferencji emocjonalnych inwestora. Można sobie wyobrazić skutecznych inwestorów przestrzegających zakazu uśredniania w dół i skutecznych inwestorów regularnie stosujących tę praktykę.
Jonathan Rhinesmith w badaniu z 2014 roku zauważył, że gdy zarządzający funduszami hedge istotnie powiększali (przynajmniej podwajali) stratne pozycje na amerykańskim rynku akcyjnym to powiększone pozycje istotnie wygrywały z rynkiem. Co ciekawe, wyniki były tym lepsze im większa była początkowa strata na pozycji. Rhinesmith argumentuje, że ze względu na ryzyko kariery zarządzający nie lubią powiększać stratnych pozycji. Wręcz przeciwnie angażują się raczej w strojenie okienek. Jeśli więc wbrew ryzyku kariery decydują się mocno uśrednić w dół to robią to wtedy gdy mają bardzo wysokie przekonanie o słuszności idei inwestycyjnej.
John Hempton z Bronte Capital poświęcił uśrednianiu w dół ostatni wpis na blogu i skoncentrował się w nim na sytuacjach, w których takie działanie wydaje się najbardziej niebezpieczne. Hempton zwrócił przy tym uwagę na jeszcze jeden problem: wielu inwestorów poświęca otwartym pozycjom i momentowi wyjścia z nich relatywnie mało czasu w stosunku do znaczenia tych decyzji. Jest to zagadnienie, które regularnie poruszamy na Blogach Bossy. Wielu inwestorów poświęca niemal całą swoją uwagę i niemal cały czas przeznaczony na badania inwestycyjne na przygotowanie do otwarcia pozycji i ignoruje to co może stać się później. Hempton zwraca uwagę, że to nierozsądne działanie bo w przypadku już otwartych pozycji można budować na wiedzy zdobytej przed ich otworzeniem.
Zarządzający wyodrębnił cztery rodzaje sytuacji, w których uśrednianie w dół pozycji może być ryzykowanym działaniem. Ze względu na swoją strategię inwestycyjną skupił się na inwestowaniu na rynku akcyjnym. Jego zdaniem inwestorzy powinni ostrożnie podchodzić do uśredniania w dół:
- spółek o wysokiej dźwigni finansowej
- spółek o wysokiej dźwigni operacyjnej
- spółek, których model biznesowy może stać się przestarzały
- spółek, w których istnieje spore ryzyko oszustwa i manipulacji
Każda decyzja o powiększeniu stratnych pozycji wiąże się z ustaleniem czy pierwotna decyzja o ich otwarciu była poprawna. Jeśli inwestor dysponuje wystarczającą ilością danych by uznać, że pierwotna decyzja o kupnie była błędna to żadne uśrednianie w dół nie wchodzi w grę. Niestety w większości przypadków dokonanie takich ustaleń nie jest możliwe.
Hempton proponuje więc zastanowienie się nad tym w jakich okolicznościach mogłoby się okazać, że pierwotna decyzja była błędna. Jeśli przyjrzymy się wyodrębnionym przez zarządzającego sytuacjom, w których ostrzega przed uśrednianiem w dół to dotyczą spółek, które tworzą niebezpieczną kombinację biznesów, w których wiele rzeczy może się zepsuć, w których jeśli coś się zepsuje to będzie mieć szybkie i duże konsekwencje i które często mają bardzo niewielki margines na popełnienie błędów.
Dlatego w grupie spółek, przed których uśrednianiem w dół Hempton ostrzega znalazły się przedsiębiorstwa o dużej dźwigni finansowej (a więc większość instytucji finansowych) albo dużej dźwigni operacyjnej (duża część spółek surowcowych). Hempton przeciwstawia takim spółkom firmy takie jak Coca Cola – a więc przedsiębiorstwa, w przypadku których trudno stworzyć realistyczne scenariusze, w których wartość spółki nagle spada w okolice zera. Można sobie oczywiście wyobrazić taki scenariusz ale Hempton argumentuje, że w przypadku stabilnego modelu biznesowego będą go poprzedzać jakieś sygnały ostrzegawcze.
Hempton zauważa także, że spółki zagrożone tym, że wskutek postępu technologicznego ich model biznesowy stanie się przestarzały często stają się pułapką dla inwestorów inwestujących w wartość. Najbardziej znanym przykładem takiej spółki jest Kodak, który praktycznie przez cały okres spektakularnego trendu spadkowego był atrakcyjną inwestycją z punktu widzenia wskaźników fundamentalnych.
Zarządzający podaje także dwie inne zasady, które mogą pomóc w stworzeniu sensownego podejścia do uśredniania w dół. Pierwsza reguła związana jest z zarządzaniem ryzykiem i posiadaniem limitu straty na pojedynczą pozycję. Posiadanie takiego limitu uchroni przez katastroficznym wielokrotnym uśrednianiem w dół spółki w silnym trendzie spadkowym. Pomocnym może się także okazać jakiś rodzaj limitu czasowego, który odwleka decyzją o uśrednianiu – dając inwestorowi czas na zapoznanie się z nowymi napływającymi na rynek informacjami, które mogą ułatwić podjęcie decyzji.
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Zależy właśnie kto sobie w jakiej filozofii i technologii inwestuje. Ja sobie np. wyznaję value investing i jak jedzie w dół to kupuje dalej. Mam przeważnie o wiele większe opory z kupowaniem jak idzie w górę. Kupuje jak idzie w dół chyba ze się zorientuje po drodze ze od początku kupowanie danej spółki to był głupi pomysł – no to wtedy jak już to do mnie dotrze no to płaczę i tnę trudno.
Pozycje mam do 10-15% wartości portfela, więc żadna pojedyncza pozycja nie zrobi katastrofy. Znam niby sensownie gadających ludzi budujących pozycje 40-50% – problem z tym czasem że przy takim zaangażowaniu w może być trochę trudno o zachowanie obiektywizmy i racjonalnego myślenia. Ale takie duże pozycje tez nie sa zle jak się wie co się robi i dlaczego i po co, i co się chce osiągnąć.
Dla podsumowania – moja skromna opinia: nie ma co się bać kupować jak cena spada o ile się dobrze rozumie co się robi:)
@ Pak
Pozycje na 10%-15% to mocno skoncetrowany portfel. Powiększanie takich pozycji może zrobić spore spustoszenie w wynikach portfela. Pozycje na 40%-50% są chyba poza skalą, może z wyjątkiem jakiś specjalnych sytuacji (z wezwaniem, przejęciem, etc) ale i w takich sytuacjach większość inwestorów by ich nie zaakceptowała.
@ Trystero
Ja sobie podchodzę do tematu bardzo selektywnie i z mocną awersją do ryzyka – z tego wychodzi tak średnio 1-3 inwestycje na rok średnio. Dawniej miewałem mniejsze pozycje (3-7%)i potem się wkurzałem, że nie były większe – ze jak była dobra cena to trzeba było wchodzić i się nie bać. No i od kliku lat mocniejszą koncentrację robię. Kupuje przeważnie stopniowo. Więc jak mi się zdarzy przejściowo taka sytuacja ze cena się obniza to maksymalnie miałem obsuwe niecale 40% od ceny początkowej kupowania do ceny najniższej – co ponieważ kupowanie było rozlozone w czasie i było uśrednianie to na mojej 1 pozycji byłem w plecy max 20-25% – więc sytuacja zupełnie komfortowa:) Gorzej raczej nie było nigdy, poza oczywiście 2008-2009, ale z racji stopniowego wchodzenia i wtedy nie było mega strat.
Znam zawodników co robią 40-50% a nawet 110%:), ale sa to kudzie którzy lubią jak się coś dzieje, jak są emocje, jak są czegoś pewni:) A takie zwykłe inwestowanie jest 95% czasu jak dla mnie mega nudne więc nie każdy dobrze to znosi…