W pierwszych latach po globalnym kryzysie finansowym z lat 2008-2009 sporo wysiłków włożono w próbę znalezienia odpowiedzi na pytanie: jak to możliwe by pracownicy sektora finansowego przegapili potężne bańki na rynku nieruchomości i na rynku kredytowym oraz konsekwencje pęknięcia tych bąbli dla globalnych finansów i globalnej gospodarki?
W dużym uproszczeniu można zauważyć trzy główne idee tłumaczące przedstawioną wyżej zagadkę. Pierwsza z nich sugeruje świadome działania bankierów zdających sobie sprawę z zagrożeń ale ignorujących je z powodu przekonania, że ewentualny rachunek i tak zapłacą podatnicy. Druga interpretacja podkreśla rolę źle skonstruowanego systemu motywacyjnego, który generował zbyt wiele bodźców skłaniających do kontynuowania działań budujących spekulacyjne bąble i wręcz zniechęcał do zachowywania ostrożności. Trzecie wyjaśnienie zakłada rażącą niekompetencję i nieudolność ludzi z sektora finansowego, którzy przegapili wyraźne oznaki tworzących się baniek spekulacyjnych.
Dwa lata temu zwróciłem uwagę na badania, które pokazały, że managerowie średniego szczebla z sektora sekurytyzacji kredytów hipotecznych w USA nie zdradzili swoimi transakcjami na rynku nieruchomości świadomości formowania się bańki spekulacyjnej. Analiza dokonywanych przez nich transakcji nie sugeruje, że w ostatniej fazie hossy na rynku nieruchomości mieli świadomość nadchodzącego załamania – ich decyzje inwestycyjne nie świadczą o ostrożności czy o próbach wyjścia z rynku nieruchomości. Wspomniane badania wskazują, że ludzie dosłownie z epicentrum amerykańskiej bańki na rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych mogli nie zdawać sobie sprawę z jej istnienia albo z tego, że znajduje się w końcowej fazie.
Podobny problem podjął Andy Home z Reutersa, który w artykule z marca zastanawia się dlaczego zarządzający największymi globalnymi spółkami wydobywczymi kompletnie przegapili krach na rynku surowców. Dziennikarz cytuje wypowiedź prezesa BHP Billiton – jednego z największych producentów węgla i metali na świecie, z której wynika, że spółka przegapiła nie tylko krach ale także poprzedzający go boom. Andrew Mackenzie przyznał, że ekonomiczny rozwój Chin w pierwszej dekadzie XXI nastąpił w tempie i przybrał skalę, której BHP i inne spółki z sektora wydobywczego nie przewidziały. W efekcie sektor okazał się nieprzygotowany na największy boom surowcowy naszych czasów. Mackenzie stwierdził także, że choć managerowie BHP dostrzegali rodzące się trendy zwiastujące koniec boomu to niedoszacowali szybkość z jaką nadeszło załamanie oraz jego skalę.
Efektem wspomnianych wyżej błędów było rozwijanie zdolności produkcyjnych sektora, także w końcowej fazie boomu surowcowego. Po załamaniu, które widać na wykresie indeksu CRB, segment surowcowy został z mocami wydobywczymi, które znacznie przekraczają popyt globalnej gospodarki. Problem tym poważniejszy, że wiele z tych inwestycji finansowano długiem.
Andy Home uważa, że sektor wydobywczy przegapił końcową fazę boomu i krach ponieważ chiński bodziec stymulacyjny z lat po kryzysie finansowym zbyt mocno przypominał przedkryzysowy boom gospodarczy. O ile jednak wcześniejsza fala inwestycyjna miała zdrowe podstawy to fala pokryzysowa była już pompowaniem baniek w infrastrukturze i nieruchomościach, a pośrednio w sektorach powiązanych (ze względu na zapotrzebowanie z rynku budowlanego zwiększano na przykład moce produkcyjne w sektorze stalowym). Anegdotycznym unaocznieniem skali tego bodźca inwestycyjnego jest fakt, że w trzy latach (2011-2013) Chiny zużyły więcej cementu niż USA w całym XX wieku.
Home twierdzi, że zarządzający dysponowali wskazówkami, że pokryzysowy bodziec inwestycyjny jest inny w swoim charakterze niż efekty przedkryzysowej „zdrowej” industrializacji i urbanizacji. Do tych wskazówek zalicza coraz liczniejsze miasta-widma i podobne zjawiska.
Moim zdaniem z problemów sektora wydobywczego inwestorzy mogą wyciągnąć dwie ważne lekcje. Po pierwsze, prognozowanie trendów makroekonomicznych jest trudne. Po drugie, nawet sektorowa wiedza nie jest czynnikiem pozwalającym poprawnie prognozować trendy w danym segmencie rynku. Niewiele osób wiedziało więcej o sektorze wydobywczym niż zarządy największych spółek z tego sektora. Nie pozwoliło im to jednak skutecznie przewidzieć załamania cyklu surowcowego. Można przytoczyć wiele innych przykładów: najbardziej aktualnym będzie sektor wydobycia ropy naftowej.
Powyższe przemyślenia pozwalają lepiej zrozumieć sytuację w segmencie nowych technologii. Wielu komentatorów twierdzi, że sektor ten znajduje się w stanie spekulacyjnej gorączki. Doświadczenia poprzednich boomów i krachów pozwalają na wniosek, że jeśli rzeczywiście sektor nowych technologii znajduje się w fazie bańki spekulacyjnej to pracujący w nim ludzie mogą nie zdawać sobie z tego sprawy. Nie należy więc oczekiwać, że to insiderzy jako pierwsi podniosą alarm.
Można też przeczytać książkę Big Short (ewentualnie film) jest tam opisane, że praktycznie nikt nie wie czym handluje i co się musi stać żeby to co jest sprzedawane było nic nie warte na przykładzie obligacji z kredytów hipotecznych. A kilku gości którzy zrozumieli o co w tym chodzi robi na tym niezły interes przy okazji namawiając wielkie banki na to by pozwoliły im kupować ubezpieczenia na obligacje (brak wcześniej odpowiedniego rynku)…
Hmm … Pierwszy ,, rzut oka,,. Czy nie pomyliłeś wykresu z WIG 20 ? 🙂
A chyba film wyjaśnia wszystko. To byli ,, sprzeda-wacy z BMW,,