Gdy miałem kilkanaście lat przyszedłem w odwiedziny do kolegi. Ten przywitał mnie mówiąc,
– Wchodź, wchodź pomożesz nam.
Gdy już się rozebrałem i wszedłem do kuchni, zastałem interesujący widok. Cała rodzina pochylona była nad metalowymi elementami i przy pomocy młotka i nitownika, wybijała w nich wgniecenia. Zostałem zaproszony do wspólnej pracy, przy wykonywaniu której dowiedziałem się o co chodzi. Otóż ojciec mojego kolegi pracował wówczas w zakładzie będącym w PRL-u monopolistą w wytwarzaniu transformatorów. Udało im się wtedy uzyskać jakimś cudem kontrakt z Niemiec (tych kapitalistycznych), na jakiś rodzaj podzespołów, czy też elementów. Niemcy przysłali materiał taśmę z jakiegoś metalu, z którego polski zakład miał wyciąć odpowiedni element według wzoru i dostosować do wymagań. Owo nitowanie na imadłach było właśnie tym dostosowaniem.
Spędziliśmy więc uroczy wieczór nitując metalowe płytki. Po latach dowiedziałem się jaki był finał tej historii. Otóż Niemcy nie zapłacili nawet jednej marki, zaś cała partia poszła do zniszczenia. Okazało się, że nie dość, że nie spełnia to żadnych norm projektu, to w dodatku zrobiono tych elementów za mało. Niemcy mieli wyliczone co do sztuki ile elementów wyjdzie z każdego metra. Polskiej fabryce udało się zmarnować jakieś 40 procent materiałów.
Co prawda było to już po roku osiemdziesiątym, ale tak właśnie wyglądała produkcja wielu rzeczy w PRL-u. Nie trzymająca norm, byle jaka i na odwal się. No ale oczywiście były też miłe chwile. Dziś na nikim nie robią wrażenia pomarańcze. Wówczas (to przed rokiem 1980) było to wydarzenie ogromnej wagi. Zwłaszcza dla dzieci. Każdorazowo na święta Bożego Narodzenia zapach pomarańczy, czasem mandarynek, a jeszcze rzadziej bananów powodował, że wiele osób z mojego pokolenia pamięta te chwile bardzo mocno.
Jeśli kogoś interesują suche informacje to zachęcam do poczytania o V planie pięcioletnim nazwanym przez Gierka – manewrem gospodarczym
http://pl.wikipedia.org/wiki/Manewr_gospodarczy_%281976-1980%29
„Druga połowa lat siedemdziesiątych przyniosła klęskę rolnictwa. Ogółem w latach 1976–1980 globalna produkcja rolnicza w PRL zmniejszyła się o 8%, a produkcja czysta aż o 19%. Produkcja czysta rolnictwa uspołecznionego zmniejszyła się w tym okresie o 69%. W katastrofalnym roku 1980 ogólna produkcja roślinna spadła o 15%, zwierzęca o 6%, ziemniaków o 47%. W tym przypadku przyczyną spadku był nieurodzaj, lecz nałożył się on na kryzys strukturalny, związany z niską produktywnością sektora uspołecznionego”
[…]
„Pod koniec lat siedemdziesiątych wzrosła materiałochłonność i energochłonność wytwórczości przemysłowej. Przyrost produkcji elektrycznej o 26% okazał się w latach 1976–1980 za niski. Już w 1975 roku zaczęto limitować dostawy energii elektrycznej do przemysłu. Pod koniec lat siedemdziesiątych produkcja przemysłowa wzrosła ogółem o 25%, jednak przyrost wartości środków trwałych w przemyśle wyniósł w tym samym okresie 51% co oznaczało, że produktywność majątku trwałego stale się pogarszała. Wynikające stąd wyłączenia prądu powodowały ogromne straty.”
Oczywiście czasy Gierka są teraz od czasu do czasu wspominane pozytywnie, również wykorzystywane w marketingu do tworzenia choćby wędlin „jak za Gierka”. Ja również mam miłe wspomnienia, miałem naprawdę fajne dzieciństwo. Nie jestem jednak pewien, czy gdybym musiał skrytykować obecne czasy sięgnął bym do tak marnego porównania i przekonywał wszystkich wszem i wobec, że Gierek był niemalże geniuszem. I dlatego z zadziwieniem czytam wpis na blogu Krzysztofa Rybińskiego
http://www.rybinski.eu/2013/08/na-co-poszly-dlugi-za-gierka-a-na-co-za-sami-wiecie-kogo/#comments
„W ciągu pierwszych sześciu lat dekady Gierka nowe długi zaciągnięte przez państwo wyniosły 24 procent PKB. Jednym z efektów takiej polityki było drastyczne zwiększenie mocy wytwórczych polskiego przemysłu.W roku 1970 w polskim przemyśle pracowało 4453 tysiące osób, a w 1980 roku 5245 tysiące, czyli zatrudnienie w ciągu dekady wzrosło o 800 tysięcy osób.
W ciągu minionych sześciu lat zadłużania Polski przez Sami Wiecie Kogo zatrudnienie w przemyśle w Polsce spadło z 2651 tysięcy (Q4’2007) do 2511 Q1’2013), czyli spadło o 140 tysięcy.
[…]
W Polsce za czasów Gierka mieliśmy potężny wzrost długów, ale widać było efekty w postaci wzrostu potencjału przemysłowego, z czego korzyści do tej pory czerpią kolejne rządy sprzedając majątek wytworzony w dekadzie Gierka.”
Cóż, właściwie wygląda na to, że niepokoje lat osiemdziesiątych, czyli tuż po dekadzie Gierka (od 20 grudnia 1970 do 6 września 1980) zdarzyły się z jakichś niezrozumiałych powodów, i w ogóle nie miały nic wspólnego z sytuacją gospodarczą PRLu. Autor zapomniał dodać w ustroju powszechnej szczęśliwości nie było również bezrobocia.
Do poczytania:
http://histmag.org/Gospodarka-PRL-dekady-Edwarda-Gierka-1970-1980-6186
5 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
K. Rybiński – pajac polskiej ekonomii.
Tak na boku: Panu Rybińskiemu znów się zepsuł się Samsung? Czy mi się zdaje, że Pan Rybiński prognozował, że Samsung zabije Apple, bo centrum innowacyjności przesuwa się do Azji?
A pamiętacie z tamtych czasów towary, tzw. „odrzut z eksportu”? Czyli za słabej jakości żeby wyeksportować, więc skierowane na rynek wewnętrzny. „Odrzut z eksportu” brzmiało lepiej niż „pierwszy gatunek”.
Czy mam zwidy jakoweś czy też tekst cuś nam napęczniał bez noc i pojawił się tez Ryba, rekin ekonomii XXI w.
Uprzejmie proszę o szczerą odpowiedź bo czuję się jak odrzutek eksportowy.
Ale przecież po 2 dekadach życia na kredyt nas też czekają niepokoje społeczne.
Więc co sie nie zgadza ?