“Biblia” trend followingu.

Skoro nie spodziewałem się po lekturze tej książki żadnych rewelacji i ich rzeczywiście nie było, to w sumie trudno mówić o zawodzie…

 

Tuż przed ostatnią Gwiazdką zrobiłem swoją listę życzeń książkowych, na której jedną z pozycji stanowiła „The Bible of trend following” („Biblia strategii podążania za trendem”). Obawiałem się, że będzie to lektura wtórna i mało oryginalna. W dużej mierze miałem rację, ale być może to tylko i jedynie moje własne uprzedzenia. Spróbuję więc uzasadnić takie a nie inne stanowisko zanim przeczytam komentarze i opinie innych czytelników.

Przede wszystkim już sam tytuł jest nieadekwatny do zawartości. Jeśli na okładce pojawia się słowo „Biblia” to w środku można by się spodziewać kompendium wiedzy w danej dziedzinie, esencjonalnego i kompletnego zestawu reguł i ich ewolucji na tle szerszej historii, przeglądu metod, fundamentów istnienia, modyfikacji czy też wspomnienia luminarzy, którzy odcisnęli w danej domenie swój ślad. Nic z tych rzeczy. To produkt co najwyżej „Biblio podobny”, lub może raczej Katechizm a nie Święta Księga.

Nie trzeba kupować tej książki żeby się dowiedzieć, iż „trend following” to metoda podejmowania decyzji w sposób mechaniczny, oparty na analizie ilościowej lub wykresach, a nie danych fundamentalnych, bez konieczności prognozowania czegokolwiek, oparty na wyłapywaniu jak najdłuższych ruchów rynku i ścisłej kontroli ryzyka (tnij straty, pozwól zyskom rosnąć). Wystarczy zaglądnąć do historii naszych blogów tutaj oraz tutaj by uzmysłowić sobie, że wymaga to cierpliwego i konsekwentnego trzymania się zestawu reguł, które nie zapewniają wprawdzie zbyt wielkiej trafności, ale prowadzą do niewielkiej ilości transakcji o relatywnie dużej wielkości pojedynczego zysku. Pominięcie jednej potrafi zniweczyć miesiące czy lata pracy.

I chociaż reguł gry w tej książce nie brakuje, całość może pozostawiać pewien niedosyt. A dużo głębszą wiedzę w samej naturze tematu proponowali już wcześniej w swoich pozycjach M.Covel czy C. Faith.

To może dwa słowa o tym co dostajemy w takim razie w tym produkcie niby-biblijnym.

Książka składa się 2 zasadniczych modułów, opartych o praktyczną wiedzę inwestycyjną autora w dwóch segmentach rynku:

1. Rachunki zarządzane na zlecenie (ang. managed accounts), które prowadzą na rynku pochodnych certyfikowani zarządzający tzw. CTA.

W tym przypadku taktyka proponowana przez Abrahama polega na tym, że kupuje się jedynie obsunięcia wyników zarządzania, okresowe zjazdy kapitałów danego zarządzającego czy funduszu. W rzeczy samej jest to więc technika antytrendowa, nie mająca nic wspólnego z ‘trend following’ poza tym, że podążaniem za trendami zajmują się właśnie owi CTA. Dostajemy krótką listę tych, którzy przez autora uznani zostali za najbardziej renomowanych. Bo żeby ta technika działała, zarządzający musi kiedyś wyjść z chwilowego dołka proponowanej przez siebie strategii, a więc musi rzeczywiście dysponować umiejętnościami lub solidnym systemem transakcyjnym.

Niestety nie dowiadujemy się co przesądza o wyborze akurat tych CTA (jakie wybrać więc kryteria w kraju gdzie owi nie działają?), nie wiemy wg jakiej metodologii inwestować w te obsunięcia i kiedy pozbywać się pozycji. Na marginesie – w zasadzie żeby to robić nie potrzeba nawet jako podstawy do tej gry zarządzających wg strategii podążania za trendem, lecz wystarczą zarządzający dowolnego rodzaju, którzy potrafią zarabiać (można przecież kupować np. dołki w Berkshire Hathaway W.Buffetta, notowanej na giełdzie lub też w postaci CFD).

2. Inwestycje wg strategii „trend following” bezpośrednio na rynku futures towarowych i finansowych.

Autor proponuje w tym celu dwie taktyki gry:

(I) Dobrze nam znany z tego blogu „Donchian channel” czyli kupno i sprzedaż maksimów i minimów z określonej ilości dni.

(II) Kupno cofnięć trendu głównego, opartych o „Force index” Alexandra Eldera.

Do obu dodaje dodatkowe filtry techniczne (MACD powyżej 0, oraz siłę względną do wyboru najsilniejszego rynku) oraz filtry ‘money management’ (maksymalną ilość skorelowanych rynków, pojedynczego ryzyka itp.) a także stop oparty o zmienność wyrażoną w ATR. W zasadzie nic nowego, czego średnio zaawansowany trader techniczny by nie wiedział. Gdyby jednak pojawili się ciekawi bliższego poznania tych technik możemy jedną transakcję wspólnie tu na blogu przeanalizować…

Niestety nie dostajemy żadnego kompletnego i precyzyjnego zestawu parametrów, dostajemy za to ich ogólny opis oraz przegląd kilkunastu transakcji historycznych. Podejrzewam, że gdyby podane reguły były w pełni precyzyjne to ich zakodowanie i przetestowanie mogłoby pokazać, że pomysły autora tradowane mechanicznie nie są wcale tak zyskowne jak chciałby nam pokazać. Zresztą on sam nie funduje nam żadnych statystyk, poza jedną cyfrą „minus 2%” jako wynik z jednego roku tradowania w ten sposób.

Tak więc proszę nie spodziewać się nie tylko cudów, ale nawet porządnego rzemiosła, czyli takiego, w którym rzemieślnik zdaje sobie sprawę z losowości procesów finansowych .

Widzę po profilu autora, że niezwykła płodność go dopadła ostatnimi czasy. Nie chciałbym wyciągać zbyt pochopnych wniosków na podstawie tylko jednej lektury, ale odnoszę wrażenie, że to w głównej mierze przewodniki dla traderów intuicyjnych (ang. discretionary traders), oparte na pomysłach, które systemowi traderzy zdążyli już dawno przemielić w swoich programach…

—Kat—-

37 Komentarzy

  1. trendfollowerpl

    „(…)nie funduje nam żadnych statystyk”
    Aż dziwne, że wydawnictwo Wiley coś takiego wypuściło.

    Koszt 46 USD na Amazon’nie…

  2. lesserwisser

    „Aż dziwne, że wydawnictwo Wiley coś takiego wypuściło.”

    Może dziwne, a może wcale nie takie dziwne, gdyż inni chwalą tę pozycję, a akurat ich Wiley posłuchał tą razą. Widocznie są gusta i guściki!

    http://trendfollowingmentor.com/index.php?option=com_rsmonials&Itemid=37

    Musicie poczekać na swoje 5 minut. 🙂

  3. Dapi

    Ten gość to jakieś nieporozumienie http://www.amazon.com/Andrew-Abraham/e/B008KWLQ3A/ref=ntt_athr_dp_pel_1

    1. trystero

      @ Dapi

      Co by nie mówić, ma ładnie zdywersyfikowane portfolio produktowe 🙂

  4. Piechur

    Książki Abrahama, Covela i generalnie to całe coś zwane „Trend Following”, to jeden gigantyczny żart. To produkty marketingowe przeznaczone dla inwestorów-amatorów i to raczej tych gorzej wykształconych np. gospodynie domowe.
    Już te ich samozwańcze tytuły są śmieszne: Trend Following Mentor, Trend Following Guru, Trend Following Master itp.
    Generalnie książki idealne do poczytania w kuchni, między przygotowaniem ciasta na pierogi a zrobieniem farszu i zagotowaniem osolonej wody w garnku.

  5. berzerk

    Dla mnie najdziwniejsze jest to, że wstępy do tych książek piszą ludzie tacy jak David Druz z Tactical Investment Management który sam zarządza pieniędzmi czy poleca ich Seykota jak w przypadku Covela.

    Nie powinno im raczej zależeć na tym, żeby polecać takich słabych ludków, którzy albo sami nie trejdują albo zaledwie próbują i słabo im idzie jak Abrahamowi.

  6. berzerk

    @Piechur
    To, że nazywanie siebie Mentorem czy Guru jest śmieszne, nie zmienia faktu, że CTA to głównie trend followers i umieją na tym zarabiać.
    Chcesz powiedzieć, że trendy w ruchu cen instrumentów finansowych nie istnieją?

  7. zorro

    ja to w ogóle nie wiem po co sie tym kwitem zajmować, obawiam sie ze szanowny prelegent z braku tematów bedzie teraz omawiał wile tego typu 6-rzednych pozycji 🙂 zresztą – pierwszorzędnych i tak nie ma..
    a co do bibli – to zbiór wierzeń, wiec tytuł jak najbardziej na miejscu..
    encyklopedia to juz co innego 🙂

  8. Piechur

    @berzerk
    „Chcesz powiedzieć, że trendy w ruchu cen instrumentów finansowych nie istnieją?”

    Nie. Dlatego napisałem wcześniej „żart” a nie bzdura. Ale aby to dokładnie wyjaśnić posłuże się analogią.
    Wyobraźmy sobie kogoś kto planuje nauczyć się jeździć samochodem. W ramach tych planów osoba ta postanawia kupić jakąś książkę, która wyjaśniłaby jej odpowiednie techniki jazdy. W księgarni jego wybór pada na książkę Covela pt. „Jedź po właściwym pasie – technika jazdy stosowana przez mistrzów kierownicy”.
    Książka składa się z trzech części. W pierwszej autor przedstawia swój główny, tytułowy koncept – dobra jazda samochodem polega na poruszaniu się właściwym pasem, zgodnie z przepisowym kierunkiem ruchu. Zjeżdżanie na przeciwny pas i jazda pod prąd jest niewłaściwa i skończy się źle!!
    Aby właściwie uzasadnić swoją tezę, Covel przytacza szereg przykładów z życia, które wyrażnie pokazują jak złe skutki dla kierowców miała jazda pod prąd, a jak dobre zgodna z przepisowym kierunkiem ruchu. Przytacza także szereg wypowiedzi i historii wieloletnich kierowców, którzy potwierdzają że jazda zgodnie z kierunkiem ruchu przyczyniła się do ich tak długiej pracy w tym zawodzie. Na koniec autor odwołuje się do opinii psychologów, którzy także potwierdzają że jazda autem po przepisowym pasie jezdni jest odpowiednia dla podtrzymania równowagi psychicznej kierowcy.
    W drugie części książki autor przedstawia swoją drugą koncepcję – gdy jedziesz samochodem zawsze miej zapięte pasy!!
    Schemat się powtarza. Na kolejnych kilkudziesięciu stronach autor na różne sposoby udowadnia że zapięcie pasów przyczynia się do wzrostu bezpieczeństwa kierowcy, co skutkuje tym że będzie on miał szanse długo jeździć.
    Wreszcie dochodzimy do części trzeciej, gdzie autor prezentuje wyniki statystyczne potwierdzające jego tezy.
    W badaniu autor porównał sytuacje gdy kierowca poruszał się właściwie, zgodnie z kierunkiem jazdy i miał zapięte pasy, z sytuacją gdy kierowca jechał pod prąd i nie miał zapiętych pasów. Wyniki są jednoznaczne – skuteczność taktyki jazdy zgodna z przepisowym kierunkiem ruchu to jakieś 98 proc. podczas gdy jazda pod prąd, bez zapiętych pasów kończyła się szczęśliwie tylko w 23 proc. przypadków. 🙂

    Reasumując już bez analogii. Czy tezy zawarte w książce Covela „Trend Following” są błędne i złe? Absolutnie nie. Od ponad 80 lat są właściwe. Pisali o tym przecież już: Dow, Rhea, Wyckoff, Edwards i Magee oraz dziesiątki innych autorów. Tyle że np w książce Edwardsa i Magee przedstawienie koncepcji „Trend is your friend” zajmuje jakieś 60 stron, natomiast kolejne 600 opisuje co to jest trend, jak oceniać jego siłę, jak znajdować miejsca w których się zmienia itp. Czyli generalnie mówiąc książki Wyckoffa czy Edwardsa zaczynają się tam gdzie książka Covela się kończy.
    Czy przeczytanie książki Covela wnosi więc jakaś wiedzę dla ewentualnego inwestora/tradera? Nie, chyba że jest to człowiek absolutnie zielony, który nie dysponuje nawet szczątkową wiedzą na temat gry na rynkach finansowych np. nie wie nic o stop lossach.

    „albo zaledwie próbują i słabo im idzie jak Abrahamowi.”

    Moim zdaniem ten cały Abraham mógł zarabiać w latach 90-tych na tradingu. Jak tysiące innych dawał sobie dobrze radę gdy rynek poruszał się tylko w jedną stronę. Gdy jednak rynek w pierwszej dekadzie XXI w. zrobił się dwustronny i trzeba było często zmieniać pasy, nie poradził sobie i został zjedzony przez lepszych od siebie.
    Ponieważ, najwyraźniej próby nauczenia się gry w nowych warunkach zakończyły się niepowodzeniem, pozostało mu tylko pisanie bryków i organizowanie kursów.

    „Dla mnie najdziwniejsze jest to, że wstępy do tych książek piszą ludzie tacy jak David Druz z Tactical Investment Management który sam zarządza pieniędzmi czy poleca ich Seykota jak w przypadku Covela.”

    Znasz takie przysłowie – ręka rękę myje? Druz walnął Abrahamowi wstęp. Abraham w książce pewnie polecił jego fundusz. Abraham polecił książkę Covela, Covel polecił kurs tradingu Abrahama. W przypadku Seykoty mogło zaś chodzić o zwykłą przysługę dla kogoś, niekoniecznie Covela.
    Teraz jest modne takie słowo – ekosystem. Ta cała grupa spod znaku Trend Following to taki ekosystem, którego celem jest zbieranie kasy od nowicjuszy w tej branży. Innymi słowy – typowi sprzedawcy marzeń.

  9. Lucky

    @Piechur:
    Dobry wywazony komentarz. Masz racje, ksiazki Covela sa dla nowicjuszy i w sumie trudno mu sie dziwic: takich jest zawsze najwiecej i najlatwiej im cos sprzedac. Z punktu widzenia biznesowego, decyzja Covela jest uzasadniona.
    Natomiast nie mozna mu odmowic, ze dla nowicjuszy to jest calkiem dobry wybor. Najprostsze metody podazania za trendem zarabiaja, a tymczasem wiekszosc ciagle traci, mamiona iluzja setkami procent zyskow reklamowanych przez brokerow.

  10. investor_ts

    @Piechur

    „w książce Edwardsa i Magee przedstawienie koncepcji „Trend is your friend” zajmuje jakieś 60 stron, natomiast kolejne 600 opisuje co to jest trend”
    600 stron na temat tego, czym jest trend!? Seykota odpowiedź zawarł w jednym zdaniu: „The trend does not exist” 🙂

    „książki Wyckoffa czy Edwardsa zaczynają się tam gdzie książka Covela się kończy”
    Dla mnie książka Covela kończy się tam, gdzie powinna. Jak pisał klasyk: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”.

    No, ale ja jestem tylko gorzej wykształconym inwestorem-amatorem, w dodatku od kilku lat gosposiem domowym, więc z zainteresowaniem czytam komentarze bardziej doświadczonych kolegów.

  11. lesserwisser

    @ investor ts

    „600 stron na temat tego, czym jest trend!? Seykota odpowiedź zawarł w jednym zdaniu: „The trend does not exist”

    Czy Seykota ma kota? A może trend nie jest już jego przyjacielem, więc teraz tak gada?

    Oj fella, straciłeś przyjaciela
    Może się wreszcie nauczysz
    Że tendencji nie wolno odrzucić. 🙂

  12. Piechur

    @Lucky

    „Z punktu widzenia biznesowego, decyzja Covela jest uzasadniona.”

    Tak. Covel to zręczny sprzedawca. Z tego punktu widzenia, należy mu się szacunek.

    „Natomiast nie mozna mu odmowic, ze dla nowicjuszy to jest calkiem dobry wybor. ”

    Jeżeli piszesz, że nie można odmówić że gra z trendem jest dobra dla nowicjuszy to tak, zgadzam się z tobą. „Trend is your friend” – a w tej branży przyjaciół właściwie nie ma, więc trzeba trzymać się tych nielicznych. 🙂

    Jeżeli jednak piszesz że nie ma lepszego wyboru dla nowicjusza niż książka Covela, to się absolutnie nie zgadzam. Tego typu książki wyrządzają tylko szkody. To skupianie się na tych wszystkich czarodziejach, podniecanie się wynikami ich funduszy itp itd. tylko rozbudza niepotrzebne nadzieje w ludziach. Jednocześnie zwracanie uwagi na to co robią w tych swoich fundach też nie jest właściwe, ponieważ ci wszyscy fundowi czarodzieje uśredniają. Bardzo dużo uśredniają – i górę i dół. Ich siatki oczekujących pozycji bywają gigantyczne. To jest styl gry na który niewielu indywidualnych jest w stanie sobie pozwolić finansowo.
    Dlatego każdemu początkującego od dłuższego czasu w rozmowach polecam tą książkę –

    http://www.amazon.com/Diary-Professional-Commodity-Trader-Lessons/dp/0470521457

    Bynajmniej nie ze względu na sposób gry, który znacznie różni się od mojego lecz ze względu na szczerość i uczciwość w podejściu do tematu.
    Gość mówi od początku – „tak jestem 4-ligowym podrzędnym traderem. Jestem słaby, popełniam wiele błędów. Wszystkie je wam pokaże. Mimo wszystko utrzymuje się z tego biznesu już 30 lat.”
    Następnie przedstawia istotę tradingu – długie okresy nudy, niepewności i frustracji przerywane krótkimi chwilami radości i satysfakcji.
    Zostanie podrzędnym rzemieślnikiem to moim zdaniem właściwy i pozostający w zasięgu możliwości cel każdego rodzimego spekulanta.
    Bynajmniej nie będzie to proste.

    @investor_ts

    Seykota odpowiedź zawarł w jednym zdaniu: „The trend does not exist”

    To ciekawe co piszesz bo w wywiadzie dla magazynu Stock&Comodities bodajże z 1988 r. Ed Seykota powiedział coś takiego:

    „I have many rules and some higher laws. Some of the rules are: Trade with the long-term trend. Cut your losses. Let your profits ride. Bet as much as you can handle and no more.”

    W starych czarodziejach jak mnie pamięć nie myli, chyba też coś podobnego mówił. (Tego nie mam jak sprawdzić, choć piosnki Lessa wskazują że chyba pamięć nie płata mi figla :).
    Widać na starość Edowi się coś odmieniło.

  13. investor_ts

    @Lesserwisser & Piechur

    Nie chcę się bawić w egzegezę Seykoty, więc napiszę tylko, że nie widzę sprzeczności. Poza tym, Seykota twierdząc, że trend nie istnieje nie jest ani jakoś szczególnie oryginalny, ani pierwszym który wygłasza podobną tezę.

    @Piechur

    „Gość mówi od początku (…)
    Bynajmniej nie będzie to proste.”

    Podpisuję się obiema rękami.

  14. lesserwisser

    Zanim Edziu S. zaczął filozować to mówił tak:

    „I am primarily a trend trader with touches of hunches based on about twenty years of experience.

    In order of importance to me are: (1) the long-term trend, (2) the current chart pattern, and (3) picking a good spot to buy or sell.

    Those are the three primary component of my trading. Way down in a very distant fourth place are my fundamental ideas and, quite likely, on balance, they have cost me money.”

    A jak się w końcu zorientował, że trend nie istnieje to stwierdził:

    “Win or lose, everybody gets what they want out of the market. Some people seem to like to lose, so they win by losing money.” a ja dodam jeszcze „and losing their minds”.

    Da, da, bywajet, że i mlekiem idzie się upić, szczególnie na stare lata. 🙂

  15. berzerk

    „There is no such thing as the trend; there are countless trends, depending on the method we use to determine a trend. People typically pick a method for determining trend that fits with their current positions and/or view of the market.
    All methods of defining trends compare various combinations of historical price points. All trends are historical, none are in the present. There is no way to determine the current trend, or even define what current trend might mean; we can only determine historical trends.

    The only way to measure a now-trend (one entirely in the moment of now) would be to take two points, both in the now and compute their difference. Motion, velocity and trend do not exist in the now. They do not appear in snapshots. Trend does not exist in the now and the phrase, „the trend” has no inherent meaning. When we speak of trends, we are speaking, necessarily, from some or another view of history.
    There is no such thing as a current trend. When we speak of trends we are necessarily projecting our own definitions.”

    źródło: http://www.seykota.com/tribe/TSP/Trends/index.htm

    Poza tym dla czytających, Seykota wrócił i kontynuuje FAQ

  16. investor_ts

    @lesserwisser

    „Zanim Edziu S. zaczął filozować”
    Nie śledzę uważnie, ale wydaje mi się, że Ed poszedł w kierunku psychologii transpersonalnej a nie filozofii.

    @berzerk
    Dzięki. To się ładnie wpisuje w pewne teoriopoznawcze stanowisko o długoletniej tradycji.

    Tutaj, na blogach bossy Adam Stańczak ostrożnie obiecywał kiedyś: „Może kiedyś znajdę czas na to, żeby pokazać, że nie istnieje inwestowanie w oparciu o analizę techniczną bez analizującego i interpretacji”, ale nie wiem czy znalazł czas.
    https://blogi.bossa.pl/2011/05/12/z-punktu-widzenia-krasnala/

    Pozdrawiam!

  17. lesserwisser

    Myślę, że warto przedstawić szerszą i pełniejszą wersję cytatu o trendzie, przytoczoną przez kolegę berzerka.

    Poczytajmy więc co powiedział stary Ed ( Ed the zgred ), co być może pozwoli niektórym autorom z bossy bardziej oględnie powoływać się
    na pogląd Seykoty w kwestii nieistnienia trendu.

    Otwieram więc swój kajecik i czytuje:

    „A trend is a general drift or tendency in a set of data. All measurements of trend involve taking a current reading and a historical reading and comparing them. If the current reading is higher than the historical reading, we have an up-trend. If lower, we have a down-trend. In the improbable event of an exact match, we have a sideways trend.

    The direction of the trend depends upon the method we use to perform the comparison. Real instruments fluctuate minute-to-minute, day-to-day and year-to-year. We have, therefore an enormous supply of historical points to use to determine trend. As such, we can determine as many instances of trend as we please, in any direction that we please.

    There is no such thing as the trend; there are countless trends, depending on the method we use to determine a trend. People typically pick a method for determining trend that fits with their current positions and/or view of the market.

    All methods of defining trends compare various combinations of historical price points. All trends are historical, none are in the present. There is no way to determine the current trend, or even define what current trend might mean; we can only determine historical trends.

    The only way to measure a now-trend (one entirely in the moment of now) would be to take two points, both in the now and compute their difference. Motion, velocity and trend do not exist in the now. They do not appear in snapshots. Trend does not exist in the now and the phrase, „the trend” has no inherent meaning. When we speak of trends, we are speaking, necessarily, from some or another view of history.

    There is no such thing as a current trend. When we speak of trends we are necessarily projecting our own definitions. With that in mind, we can proceed to examine ways to define, compute and use trends.”

    Itbbnt.

  18. astanczak

    @ investor_ts

    Z tematu zrobiła się „przenoszona ciąża” – nie umiałem tego zmieścić w jednej notce.

  19. lesserwisser

    „nie ma zadnego killera. Killera wymysliliście wy – dziennikarze”!!
    🙂

    „With that in mind, we can proceed to examine ways to define, compute and use trends.”

  20. lesserwisser

    @astańczak

    „Z tematu zrobiła się „przenoszona ciąża” – nie umiałem tego zmieścić w jednej notce.”

    W takim razie należy potraktować temat jako ciążę mnogą i przedstawić swóje brainchildren w odcinkach.

    Byle w miarę szybko, a nie co rok prorok. 🙂

  21. Piechur

    @Lesserwisser
    „nie ma zadnego killera. Killera wymysliliście wy – dziennikarze”!!

    To się nazywa cherry picking i zdaje się jest ulubionym zajęciem wszelkiej maści traderów statystycznych zwanych także obiektywnymi.
    A już prawie uwierzyłem że Ed na stare lata zbzikował i poszedł w ezoterykę.

  22. investor_ts

    @astanczak

    Z jednej strony szkoda. Z drugiej, blogi bossy mają charakter masowy, a wpisy muszą być dostosowane do przeciętnego czytelnika. Czytając chociażby komentarze pod tym wpisem wydaje się, że poruszanie zaawansowanych tematów nie ma sensu.

  23. pit65

    @Less
    „”Trend” does not exist in the „now” and the phrase, „the trend” has no inherent meaning.”

    To jest przefilozofowane.
    Rozpatrywanie konstrukcji psycho-rynkowej jakim jest trend w punkcie czasu /i ograniczonego do/ „now” nie ma w ogóle sensu.
    Wystarczy podstawić pod słowo wytrych „trend” każdą matematyczną komputację historyczną np. średnią i bez kontekstu historycznego prawdą objawioną bedzie stwierdzenie ,że nie ma w punkcie „now” czegoś takiego jak „średnia” 🙂
    Tylko odwróćmy rozumowanie i zadajmy pytanie czy nam sie po drodze nie pomerdała metodologia od nadmiaru wiedzy, bo wychodząc z punktu „now” bez „past” możemy zanegować większość obiektywnie mierzalnych zjawisk, a nie tylko coś tak ulotnego jak „trend”.

  24. lesserwisser

    Pit, nie mam słów, a jak nie mam słów to i nie mam argumentów, więc jestem za (a nawet przeciw).

    Chyba pan Edziu faktycznie trochę filozuje, ale dostrzegam że w tym szaleństwie jest jednak jakaś metoda (na głoda). 🙂

  25. pit65

    NIe wiem czy to metoda, ale Pan Edziu z kontekstu całości niczego nie odrzucił jedynie z namysłem lub nieopatrznie zagłębił sie był może za daleko poszukując istoty rzeczy tam gdzie nie może jej znaleźć.

    Stąd tez stwierdzenie całkiem trzeźwe ,że w punkcie „now” nie może istnieć coś takiego jak trend z czym się zgadzam dodając ,że ograniczając się do „teraz” być może nie istnieję również „Ja” jako moje historyczne uwarunkowane tudzież wyobrażenie siebie samego.

    Podobno dla zwierząt nie istnieje pojęcie przyszłośći , ani przeszłości.
    Muszę się zapytać swego Reksa co myśli o trendzie 😉

  26. lesserwisser

    „blogi bossy mają charakter masowy, a wpisy muszą być dostosowane do przeciętnego czytelnika. Czytając chociażby komentarze pod tym wpisem wydaje się, że poruszanie zaawansowanych tematów nie ma sensu.”

    Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym stanowiskiem. Przypomnijmy bowiem jaki oficjalnie nadrzędny cel przyświeca blogowi boosa/y, przynajmniej w założeniach:

    „Głównym celem serwisu blogi.bossa.pl jest edukacja i wymiana myśli. Blog nie „odrobi lekcji” za inwestora. Ma jedynie spełniać rolę drogowskazu. Ukierunkować i wskazać, gdzie warto szukać.

    Blogi.bossa.pl nie tworzą ludzie wszystkowiedzący. Piszą ludzie doświadczeni ale i otwarci na nowe pomysły. Warto czerpać z ich wiedzy. Nie warto powielać błędów do których się przyznają.”

    Wymieniać można również myśli nieuczesane, ważne jest aby ta wymiana miała jakiś walor edukacyjny i była kulturalna, w miarę. Można więc od tematów prostych przejść stopniowo do tematów bardziej zaawansowanych i brnąć dalej, mimo trudności i przeciwności.

    Blog powinien bowiem nieść kaganek oświaty a nie zakładać kaganiec edukacyjny, mieć ambicje równać do najlepszych i nad poziomy wylatać. Nieśc potem żagiew, a nawet reflektor by oświecać drogę nam robaczkom świętojańskim, byśmy błyszczeli też światłem odbitym. Wszekże my też bywamy błyskotliwi, od czasu do czasu, tak sami z siebie.

    Tak więc poruszanie ambitniejszych i bardziej zaawansowanych tematów ma jednak sens, moim zdaniem, nawet jeśli spełni tylko rolę drogowskazu, ukierunkuje i wskaże gdzie szukać. Bo podobno o to tu chodzi?

    A ucząc się warto też trochę i pobawić się, a bawiąc się pouczyć trochę też, bo choć nauka to podobno do wiedzy klucz to zabawa jest też niezłym wytrychem, bo podobno wtedy łatwiej przyswaja się, lub jak kto woli bardziej efektywna jest percepcja.

    Jako-że warto czerpać z wiedzy bossmanów, a nie warto powielać ich błędów, to ja wskaże ( tak kontrariańsko, jak lubię czasem) gdzie nie warto szukać!

    Ano nie za bardzo warto szukać w słowniczku w dziale Edukacja (chyba że jak mawiała pewna nauczycielka eee dukać ja tylko potrafię 🙂 ).

    Nie warto tam szukać niektórych haseł, a może z drugiej strony to warto poszukać, by się ukierunkować na to gdzie szukać lepiej, oczywiście jak się zapali żółte lub czerwone światełko ostrzegawczo.

    Żeby nie być gołosłownym rzucę garść pokrewnych przykładów ( oby nie był to mój kolejny groch rzucony o tę ścianę 🙁 ).

    Tak więc w celach edukacyjno-rozrywkowych proponuje znaleźć błędy, których nie warto powielać, w następujących hasłach: DFL (degrrree of financial leverage, DOL (degrrree of operating leverage), dźwignia finansowa i dżwignia oeracyjna).

    http://bossa.pl/index.jsp?layout=dict&page=0&news_cat_id=254&prefix=D

    To tak dla wprawy, w ramach tematów średniozaawansowanych, takich jak ja, ale i dla rozrywki, bo ja się ubawiłem.

    PS

    Korzystając z okazji zahaczyłem o temat na rozmowy od czapy a nawet na osobny wpis w temacie Mariola. 🙂

  27. lesserwisser

    Posłuchajmy co śpiewa Ed Sykota,ze swoim zepsołem,w piosnce The Whipsaw Song:

    You get whipped and I get saw, (but) one good trend, pays for them all!

    Now what do we do when we catch a trend?
    We ride that trend right through the end!

    http://www.youtube.com/watch?v=LiE1VgWdcQM

    Tak więc wychodzi na to,że trend is our friend and whipsaw is our enemy, baby, honey mine! 🙂

  28. Piechur

    „Tak więc wychodzi na to,że trend is our friend”

    Trendy są dla leszczy. Soft Martingale to jest gra dla prawdziwych traderów. 🙂

  29. _dorota

    „(…) wychodząc z punktu „now” bez „past” możemy zanegować większość obiektywnie mierzalnych zjawisk, a nie tylko coś tak ulotnego jak „trend”.”

    O, to odetchnęłam. Tak nawiasem: proponuję karę chłosty za niepełne i wyrwane z kontekstu cytowanie (jak wypowiedź Seykoty o trendzie bez „now”).

  30. investor_ts

    @ _dorota

    „proponuję karę chłosty ”

    BDSM? Nie, dziękuję 😉

    W wolnej chwili możesz zastanowić się nad tym, czy my odkrywamy obiekty matematyczne, czy raczej je konstruujemy.

  31. Piechur

    Od przenoszonej ciązy do chłosty i Sado-maso. No i w tle tego wszystkiego fałszujący niemiłosiernie Ed wraz z kumplami z klubu golfowego. Tak, widze powolny postęp, powoli coś się tu zaczyna dziać. Ten temat miał coś z klimatu Monty Pythona 🙂

    Ale wracając do „filozowania” Eda. Oprócz tego na co zwrócił uwagę kolega pit65, warto przyjrzeć się temu konstruktowi Seykoty:

    „There is no such thing as the trend; there are countless trends, depending on the method we use to determine a trend.”

    Czy w tym stwierdzeniu jest coś rewolucyjnego?
    Moim zdaniem nie. Dow gdzieś w okolicach początku XX w. stwierdził istnienie jednocześnie trzech trendów: long-term (świeczki/bary miesięczne), intermediate (świeczki/bary tygodniowe), short-term (świeczki/bary dzienne). Jakieś 30 lat później Wyckoff stwierdził istnienie także trendu intra-day ((świeczki/bary godzinowe). Odkrycia dokonał na podstawie tape-readingu, nikt bowiem wtedy jeszcze nie przedstawiał wykresów intradejowych.
    Kto poszedł jeszcze głębiej i zszedł poniżej godziny pozostaje niejasne. Moim zdaniem pionierem należy obwołać Mandelbrota – teoria rynku jako fraktala uzasadnia obecność trendów także w TF-ach poniżej 1 hour.
    Oczywiście ciekawa pozostaje kwestia czy trendy na tak niskich TF-ach były tam od zawsze, czy może są jakimś novum, efektem działalności robotów HFT. Moim zdaniem byłby to ciekawy temat, warty notki i dłuższej dyskusji w komentarzach.

  32. _dorota

    @ investor_ts
    To był raczej apel o samodyscyplinę umysłową, po to, żeby nie wprawiać w pomieszanie maluczkich mniej orientujących się.
    Trendy odkrywamy. Mogą istnieć w szeregu danych wziętych z natury (np wahania temperatury w ciągu roku), nie są konstruktem.

  33. lesserwisser

    „„There is no such thing as the trend; there are countless trends, depending on the method we use to determine a trend”

    Czy w tym stwierdzeniu jest coś rewolucyjnego? Wiemy, ze nie.
    No to postawmy inaczej to pytanie.

    Czy w tym stwierdzeniu jest coś odkrywczego? Też już wiemy że nie.

    No to zapytajmy tak – Czy w tym stwierdzeniu jest coś precyzyjnie określone? Niestety, nie.

    No więc, aby nie przeciwwazyc te negacje, i tchnąc trochę pozytywu probonuje lepszą wersję, tego stwierdzenia.

    „„There is no such thing as ONE the trend (in the moment of now), there are countless DIFFERENT trends, depending on the TIME FRAME And method we use to determine a trend.” – Say kotek.

    A jaki jest pozytyw (oprócz uprecyzyjnienia przesłania), ano taki że kotek przemówił, w końcu zniecierpliwiony. 🙂

  34. _dorota

    Pozdrowienia dla kotka.

  35. lesserwisser

    Przekazałem kotkowi pozdrowienia o on odpowiedział „mrrrauu”.
    Z intonacji wnoszę (z tego na ile go znam), że jest kontenty. 🙂

  36. RobsonFX

    Czytam tak sobie i jedno male sprostowanie – u Covel Abraham to nie ten sam co autor w/w ksiazki.
    Autor ksiazki wg. mnie wyjorzystuje nazwisko ABRAHAM dla lepszwgo marketingu – u Covela gosc sie nazywa SALEM ABRAHAM z Kanady ( ten w odroznieniu robi prawdziwa kase na trend folowingu )

Skomentuj trystero Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *