W kontekście dyskusji o długości sesji na GPW pojawia się niewypowiadane wprost założenie, iż w rynki akcji z definicji mają wymóg bycia otwartym. W klasycznej argumentacji mówi się, iż wbudowana w akcje definicja dobra, które można szybo spieniężyć wymaga od rynków bycia dostępnym. Sam jest jestem jej zwolennikiem. Jeśli jednak spojrzeć na historię giełd – zwłaszcza amerykańskich – to okazuje się, że zamknięciem rynku można również panować nad panikami.
Większość z czytelników zapewne pamięta dzień 11 września 2001 roku, po którym giełdy amerykańskie zostały zamknięte przez tydzień. W prostym przekazie informowano, iż NYSE wyłączono z uwagi na zapaść komunikacyjną miasta, trudności firm i wreszcie ze względu na bezpieczeństwo rynku, który mógł być celem ataków. Nikt jednak nie miał wątpliwości, iż faktyczne odcięcie graczy do rynku miało też drugie dno w postaci próby przeciwstawienia się spadkom, które w takich momentach są oczywistością. Każde wydarzenie po kilku dniach wygląda inaczej niż obserwowane w czasie rzeczywistym i chwila zastanowienia może robić lepiej niż gorzej.
Nie oszukujmy się, przy dzisiejszej technologii nie ma żadnego problemu z tym, żeby większość rynków mogła operować z dowolnego miejsca w danym kraju. Giełda taka, jak Nasdaq może ze spokojem zbudować system obrotu akcjami np. w bunkrze, któremu nie grożą żadne huragany, śnieżyce czy atak terrorystyczny. Ktoś powie, że używanie argumentów z pogranicza wojen (11 września) czy klęsk żywiołowych (niedawne w Nowym Jorku), jako argumentów wskazujących, iż nadzór próbuje ograniczać paniki rynkowe zakazami handlowymi wydaje się nadużyciem.
Jednak właściwie każda giełda zastrzega sobie prawo do ograniczania nadmiernych ruchów cen i wprowadza hamulce dla skrajnej zmienności. Może dotarliśmy do punktu, w którym rozwój i szybkość rynków obracają się przeciwko bezpieczeństwu giełd? Może dla wszystkich lepiej byłoby, gdyby akcjami handlowano wolniej i z większym namysłem? Chińczycy potrafią świętować tydzień. W Izraelu poważnie podchodzi się do zakazu religijnego i nie handluje w szabas. Nawet na największych rynkach odcina się inwestorów od giełd ze względu na święta i jakoś wszyscy to znoszą? Dlaczego zatem giełdy ciągle funkcjonują w przekonaniu handlujmy, jak najdłużej?
Jeśli trend automatyzacji handlu – nie mówię o obrocie, ale o działaniach typu HFT – będzie postępował, to właściwie możemy być otwarciu 24/7, ale czy wówczas będzie to jeszcze giełda i handel akcjami, czy może obrót już tylko i wyłącznie zapisami księgowymi, które w finale dnia nie zmieniają nawet właściciela? Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie mam zamiaru wydawać wojny HFT czy innym działaniom typu daytrading – sam ocieram się o te pola na prywatnym rachunku – ale patrząc na racjonalne dysponowanie zasobami biur, i nadzoru coraz więcej jest w tym ślepej uliczki, z którą wcześniej niż później będzie trzeba skorygować przez działania dostosowawcze.
Dla jasności, nie zabieram tą notką głosu w dyskusji na temat tego, czy sesja w Warszawie powinna być skrócona i nie oczekuję, że ktoś mnie będzie pytał o zdanie, choć chciałbym, żeby publicznie padło pytanie, dlaczego w Nowym Jorku sesja może trwać 6,5 godziny a Warszawie musi dwie godziny dłużej. Dla mnie GPW może być otwarta 24 godziny na dobę lub, jak sklep od 10:00 do 18:00, byle wiązało się to z odpowiednim obłożeniem handlu nowymi technologiami. Wolałbym poczytać Państwa opinie na temat pułapki, w jakiej wpadły rynki w pogoni za płynnością, która – jak pokazują wyłączenia – może być również zagrożeniem zamiast pomocą w stabilizacji rynkowych cen. Może wolniej w tym wypadku znaczyłoby lepiej?
*********************************************************
Zgodnie z zapowiedzią Michała Wojciechowskiego kolejne pytanie konkursowe:
Odpowiedź jednym zdaniem, co to jest fedspeak?
Sposób przekazywania odpowiedzi – mail na adres blogi_at_bossa.pl
Zwycięzca – Osoba, której mail z poprawną odpowiedzią na dane pytanie dotrze na serwer DM BOŚ jako pierwszy. Liczy się czas serwera DM BOŚ.
Cały regulamin w tekście Michała.
22 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Może dla wszystkich lepiej byłoby, gdyby akcjami handlowano wolniej i z większym namysłem?”
No raczej jednak nie.
„Dlaczego zatem giełdy ciągle funkcjonują w przekonaniu handlujmy, jak najdłużej?”
Proste. Wyobraź sobie, że jesteś wytrawnym graczem w jakąś grę i przychodzi dawca. Chcesz grać z nim 1h dziennie, 2h dziennie czy non stop?
„Wolałbym poczytać Państwa opinie na temat pułapki, w jakiej wpadły rynki w pogoni za płynnością”
Imo wcale tutaj nie chodzi o pogoń za płynnością – patrz punkt poprzedni.
Tu nie chodzi o przedłużenie tylko żeby nie dać sie zwariować.
Ten co chce kupic kupi nawet na jednokrotnym fixingu w ciągu dnia.
Dla niego będzie OK.
Problem z tymi co handluja czyli szeroko pojety sektor finansowy .
Wydaje im sie że jak tego nie wprowadzą to przestaną zarabiac i być konkurencyjni.
Wygoda klienta jest tylko wygodnym alibi.
@ blackswan
Fakty są takie, że – chyba w Szwecji – jednak skrócono sesje, więc trend wcale nie jest oczywisty. NYSE i Nasdaq trzymają się planu od lat.
@ pit65
Tylko w US giełda gra 6,5h i lobby finansowe tak silne, że mogłoby już dawno zrobić z NYSE-Tesco, co gra „24h 7 dni w tygodniu” a jednak tak nie jest.
„Fakty są takie, że – chyba w Szwecji – jednak skrócono sesje, więc trend wcale nie jest oczywisty. NYSE i Nasdaq trzymają się planu od lat.”
No dobrze, ale jednak nie do końca rozumiem do czego się to odnosi, w związku z tym co napisałem…
Podzielę się w tym miejscu historyjką. Prawie 3 lata temu, w czasie sławetnego już flasz-krasz, poszliśmy po pracy do baru nieopodal biura. Siedzimy sobie, pijemy browary i jeden z nas postanawia sprawdzić notowania S&P. Zobaczyliśmy ten uber-spike i czym prędzej pobiegliśmy do biura. Niestety-stety, giełdy europejskie były zamknięte, toteż jeden z gości siedział wściekły i obserwował jak ucieka mu gotówka. Miał dosyć pokaźną długą pozycję w czerwcowych opcjach na Eurostoxx50 bodajże (DAX chyba też) i nie mógł zdjąć skalpów z gammy. Dla niego, 24h w tamtym przypadku byłoby conajmniej bardzo mile widziane. Do tej pory zresztą o tym nie zapomniał.
Nie twierdzę, że trend jest oczywisty. Z tego co wiem, w Polsce biura maklerskie dosyć ostro protestowały przeciwko przedłużeniu sesji dwa lata temu. Niektóre biura dostały w prezencie ekstra dzień wolny dla pracowników (bodaj KBC jeśli się nie mylę). W sumie logiczne – dodatkowe koszty, bardzo niewielki (o ile w ogóle) dodatkowy flow od klientów itd.
Jednak jest spora grupa zainteresowanych, dla których 24h trading, rosnąca zmienność itd. jest bardzo mile widziane. Nie sądzę, aby większy sens miała rozmowa pt. „co jest lepsze dla rynku”, bo tak naprawdę to nie wiem kim/czym jest ten rynek.
natomiast można postawić pytanie: „komu opłaca się przedłużenie sesji, a komu nie?”. I na to pytanie można odpowiedzieć już bardzo konkretnie.
@ blackswan
Abstrahując od przypadku twojego znajomego. Nie chcę otwierać sporu o pochodne – jestem ich zwolennikiem w każdej postaci, nawet skrajnie spekulacyjnej – ale odjazd rynku, to jednak część tej działki.
Oczywiście to nie są wydarzenia na miarę flash-crashu, ale tak się składa, że ostatnio mamy dość zajęte piątkowe wieczory (najpierw rating UK, później Włochy) i jakoś trzeba z tym żyć. Nie ma powrotu do czasów studiów, na których piątek wieczorem to był czas piwa i premiery w kinie. Znaczy jest, ale trzeba zmienić branżę.
W Argo jest fajny cytat, który pasuje, jak ulał do tej działki: „Parszywa branża. Jak górnictwo. Wracasz do domu i nie potrafisz tego zmyć.”
Handlowanie 24/7 nie zmyje z tej branży parszywości.
@astanczak
„jakoś trzeba z tym żyć”
subiektywna sprawa, ale najmilej wspominam marzec 2007, sierpień 2007, wrzesień-grudzień 2008, sierpień 2011.
„na których piątek wieczorem to był czas piwa”
grubo przesadziłeś 😀
„Wracasz do domu i nie potrafisz tego zmyć.”
Fakt. Trading to jedno z tych zajęć, w przypadku których blizny są najważniejsze. Niestety jest bardzo spora grupa ludzi i zawodów dokoła rynków, gdzie nie można mieć blizn, bo niczego się nie ryzykuje. Dlatego też powinna być stosowana prosta heurystyka: jeśli piszesz o rynkach, doradzasz, wypowiadasz się etc. to na samym początku pokaż swoją pozycję. Jeśli jej nie masz – pardon my french – zamknij dziób i zajmij się uprawą kartofla 🙂
@ blackswan
> grubo przesadziłeś
Zawsze w takich momentach przypominam rozmowę z Grześkiem Zalewskim, kiedy raczkował w PL FX. Grzesiek namawiając mnie mówi do mnie coś takiego „zobacz, handlujesz kiedy chcesz, super”. Na co ja – nieco mocniejszymi słowami – „przegwizdane – to będzie koniec życia”, więc to chyba kwestia osobowościowa. Dziś pewnie GZ już nie powie super a ja nie powiem koniec życia, ale… chyba mój stosunek się nie bardzo zmienił.
Zwolennicy 24/7 może wpisują domyślnie, że czasem pracy na giełdzie można stymulować kardiogram pulsowania rynku, że można go uwydatnić, odsłonić to co ukryte, gdy uczesticy rynku śpią.
W tym momencie, spontanicznie włączając się do dyskusji, uważam, że takie myślenie jest błędne.
Przykład z naszego podwórka. Gdyby ktoś nadawał albo odbierał 24h w Bossablo byłby wydajniejszy bardziej skuteczny na rynku? Jak rozwiąże problem świeżości, dystansu, regeneracji?
Inwestor musi mieć chwilę na zastanowienie, będzie wychodził z sesji i będzie w ciągłym stresie,że wyszedł w niewłaściwej porze.
Rybak nie stoi 24h w wodzie, by złowić rybę swojego życia. Myśliwy będzie z premedytacją wydłużał triumfalny powrót ze zdobyczą.
Szczur 100x naciska przycisk, orzeł nawet nie raczy wżiąć udział w naukowym eksperymencie. Uderza gdzieś wysoko raz i znika.
Podobnie można rozważać telewidza telewizora.
„przegwizdane – to będzie koniec życia”
być może religia to opium dla mas, ale giełda to zdecydowanie opium dla klasy średniej – dawka czyni truciznę.
„Tylko w US giełda gra 6,5h i lobby finansowe tak silne, że mogłoby już dawno zrobić z NYSE-Tesco, co gra „24h 7 dni w tygodniu” a jednak tak nie jest.”
Widocznie czas to pieniądz , a pieniądz podzielony przec wiekszy czas to mniejsza produktywność czyli zmarnowany czas czyli, pieniądz nie mówiąc o odpoczynku.
Gdyby Jankie widzieli w tym biznes pierwsi by to wprowadzili.
Komus coś sie znów coś wydaje jak imć ex Ludwikowi ,że jak „przywiąże” się te same pieniądze do większej ilości minut to się pomnożą.
@Blackie
Myślisz ,że unikniesz flasza jak przywiązesz o wiele za dużą „ekspozycję na ryzyko” do całej doby miast kilku godzin 🙂
Czasem chciwości nie okiełznasz. Myślę nawet że ją uwydatnisz i pewnie o to chodzi.
„zobacz, handlujesz kiedy chcesz, super”
Kiedy rynek pozwoli … a nie pozwala przez 24 godziny pomimo że wydaje sie ,że lokal jest cały czas czynny.
Jeśli nie kontrolujesz swoich odwiedzin w lokalu to lokal kontroluje Ciebie. Innej opcji nie ma.
@blackswan
„giełda to zdecydowanie opium dla klasy średniej”
O co chodzi? Do której klasy kolega chodzi? Do jutra.
„Myślisz ,że unikniesz flasza jak przywiązesz o wiele za dużą „ekspozycję na ryzyko” do całej doby miast kilku godzin”
absolutnie tak nie myślę – wprost przeciwnie mówiąc szczerze
@deli
Chorobcia nie wiedziałem ,że awansowałem do klasy średniej bo identyfikuje się z klasa bezrobotnych już od dwóch lat, a zasiłek pobieram sobie z giełdy.Puki co Państwo i biznesmeni w okolicy oferują mniej.
Czy to opium?
MOże ja narkoman już jestem.
@ pit65
Oczywiście, że tak – żaden rynek nie wygląda tak, jak nam się wydawało na wejściu.
w kontekście HFT zastanawia mnie spadek wolumenu widoczny na indeksie sp500 od 2009 : http://stooq.pl/q/?s=^spx&c=10y&t=c&a=lg&b=0
systemy są zdecydowanie lepiej rozwinięte niż 10 lat temu jednak wolumen się zmniejsza.
@Sześćdziesiąty Piąty
a mój Pierwszy
Dobrze, że nie chowasz względem mnie wątpliwości i reagujesz na glos.
W XX wieku odrąbano nam głowę od tułowia. Klasa robotnicza w pogardzie dla klasy rzemieślników i inteligencji odbudowała Warszawę i bazę. Ale jej nie utrzymała. Niech pogardzani i wyklęci wychodzą z cienia. Niech świeci nad nimi gwiazda Betlejem.
Gdybym przez sekundę pomyślał, że myślisz inaczej, nabrałbym wody w usta i zignorował Ciebie.
Serdecznie pozdrawiam.
@Trendfollowerpl
Roboty HFT żerują w Chicago:
http://stooq.pl/q/?s=es.f&c=10y&t=c&a=lg&b=1
http://www.bloomberg.com/news/2012-12-25/high-frequency-trading-prospers-at-expense-of-everyone.html
trendfollower napisal:
>w kontekście HFT zastanawia mnie spadek wolumenu widoczny na indeksie
Spora czesc obrotu przeszla na „dark pools”, czesc zrezygnowala w ogole ze wzgledu na ostatni kryzys (rowniez zaufania) a takze z powodu wlasnie algorytmow. Roboty rowniez sie zwijaja z rynku akcji – robi sie tlok, spadaja zyski, czesc wymiotla regulacje (prop trading odpiety od bankow).
blackswan napisal:
> jeśli piszesz o rynkach, doradzasz, wypowiadasz się etc. to na samym początku pokaż swoją pozycję. Jeśli jej nie masz – pardon my french – zamknij dziób i zajmij się uprawą kartofla 🙂
To prosze badz pierwszy ktory da nam przyklad. Zanim sie wypowiesz pokaz nam pozycje, jesli jej nie masz – you know what
Immortal
ziomek, pokazałbym ci, ale potem musiałbym cie zastrzelić