Inflacja wychodzi z cienia

Mimo jesiennej, przedwyborczej ofensywy danych o amerykańskim rynku pracy to publikowane przez tę samą agencję, The Bureau of Labor Statistics, dane o inflacji konsumenckiej (CPI) są najczęściej kwestionowanymi danymi makroekonomicznymi w USA.

Istnieje wiele fascynujących powodów, dla których rynkowi komentatorzy i zwykli ludzie kwestionują oficjalnym danym o inflacji. Część z nich wynika z historycznych reform metodologii mierzenia inflacji, część ma swoje podłoże w błędach poznawczych a część w samej konstrukcji inflacji konsumenckiej.

Niekwestionowanym autorytetem w kwestionowaniu oficjalnych danych o amerykańskim CPI jest John Williams prowadzący stronę ShadowStats. Na tworzone przez niego alternatywne dane powołują się nie tylko takie strony jak Zero Hedge ale także mainstreamowe media.

Najczęściej przytaczana jest najbardziej radykalna wersja wskaźnika inflacji, według Williamsa oparta na metodologii z 1980 roku. Ten wskaźnik inflacji jest średnio o około 7 punktów procentowych wyższy niż oficjalne dane publikowane przez BLS. Krótko mówiąc, John Williams i jego zwolennicy uważają, że inflacja w USA wynosi obecnie około 8,5% a nie 1,6% jak podaje BLS.

Za ShadowStats

Jest wiele sposobów, za pomocą których można pokazać, że dane ShadowStats nie mają większego związku z rzeczywistością. Zdecydowałem się na najprostszy.

Otóż, istnieje olbrzymi rynek – niezwykle płynny i niezwykle ważny dla gospodarki, na którym ceny aktywów, w dużym stopniu determinowane są przez inflację. To rynek obligacji skarbowych.

Marsz do zera realnych, a więc uwzględniających oficjalną inflację, rentowności tych obligacji jest szeroko komentowany w mediach i literaturze finansowej. W najnowszym Credit Suisse Global Investment Returns Yearbook można znaleźć taki wykres:

Za CS Yearbook

Większość z Was domyśla się już pewnie do czego zmierza mój argument. Otóż, jeśli publikowane oficjalne dane o inflacji są drastycznie zaniżone, zmanipulowane to w równym stopniu zawyżone są realne rentowności amerykańskich obligacji – czyli rentowności po uwzględnieniu inflacji.

Zakładając, że wskaźnik inflacji publikowany przez ShadowStats jest średnio o około 7 punktów procentowych wyższy od oficjalnego otrzymamy taki wykres realnych rentowności 10-letnich amerykańskich obligacji:

Dla ułatwienia, dodałem realne rentowności implikowane przez oficjalną stopę inflacji.

Wszyscy, którzy zwracają uwagę na dane o inflacji publikowane przez ShadowStats, powinni sobie zadać proste pytanie: czy wierzą, że inwestorzy obecnie płacą realnie amerykańskiemu rządowi 6% rocznie by ten przechował ich pieniądze przez 10 lat? Czy taki scenariusz brzmi sensownie?

Nominalna rentowność papierów skarbowych o krótszej zapadalności niewiele przekracza 0% tak więc przy sugerowanej przez ShadowStats inflacji inwestorzy realnie płacą amerykańskiemu rządowi około 8% rocznie by ten na krótko przechował ich pieniądze.

A jeśli ktoś wierzy w ten scenariusz niech spróbuje pokusić się o wyciągnie logicznych wniosków z tej sytuacji dla debaty o amerykańskim deficycie budżetowym i długu.

Czy sensownie wygląda spostrzeżenie, że przez cały XXI wieku, nawet w szczycie boomu gospodarczego amerykański rząd pożyczał pieniądze na 10 lat przy ujemnej, realnej rentowności?

Powtórzę: według danych ShadowStats inwestorzy realnie płacą amerykańskiemu rządowi nawet 8% by ten pożyczył od nich pieniądze. Czy taki scenariusz, ze wszystkimi jego konsekwencjami, wydaje się realny?

49 Komentarzy

  1. mw

    Tak jest to realne.Wiele rzeczy z pozoru nielogicznych i głupich jest realna. W Krakowie zaciągnięto wiele milionów zł na remont 3 stadionów. Teraz jest bieda z nędzą. Tusk śmiał się z Kaczyńskiego, że ten stawiałby fotoradary,a sam co robi. Palikot przysięgał na Boga,a teraz próbował dokonać aktu apostazji. Ludziom przewraca się w głowach i takie jest prawo natury.A jeśli mnie tu ktoś skrytykuje, to tylko wyjdzie na to, że mam rację. Głupców nie sieją.

  2. Deo Gratias

    Pytanie jakie są te wszystkie konsekwencje i czego aż tak boją się ci inwestorzy, że wolą tracić 8% rocznie niż trzymać kasę gdzieś indziej? I czy gdzieś indziej można ulokować tak olbrzymie kwoty, bo obligacje USA to raczej nie 100 mln USD tylko dużo, dużo więcej?
    A kto ma te obligacje? Które państwo na 3 bln USD w obligach USA?

  3. Deo Gratias

    A gdyby się zdarzyła duża wojna albo inny kataklizm, to gdzie uciekają WSZYSCY inwestorzy w takiej sytuacji? Co kupują? Co jest super bezpiecznym aktywem? Chyba nie akcje? A może jakąś walutę? I czy zadowalają się pociągami tej zielonej waluty u siebie czy kupują jakieś papiery za to? I jakie to są papiery?

  4. asmoeth

    Widzę tutaj dwie kontry:
    – Inwestorzy są faktycznie idiotami i naiwnie wierzą w rządowe statystyki, wskutek czego w cenach obligacji nie uwzględniają prawdziwej inflacji, tylko tę oszukaną.

    – Inwestorzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nadchodzi Wielka Gospodarcza Katastrofa (szczegóły, jak zwykle, na Zero Hedge) i pakują pieniądze w obligacje grzecznych i wypłacalnych państw. Jest to zachowanie podobne do tego, które wykazują drobni przedsiębiorcy z państw afrykańskich, którzy wpłacają pieniądze na konta bankowe o beznadziejnie niskim oprocentowaniu. Wszak „return of investment is the new return on investment”.

  5. lesserwisser

    @ trystero

    Aby była równowaga argumentacyjna wypada chyba zacytowac jeden z komentarzy do tekstu „Shadow Stats: Still Very, Very, Very Wrong”, osobnika o nicku „walkinbathtub”.

    „I think one important thing has been left out: exchange rates. A good proportion of the US debt has been financed by other countries.

    Taking into account exchange rates, the Real Yield is calculated like this for the first decade of the 20th century:

    Real Yield = Treasury Yield – Inflation – U$ depreciation

    Average Treasury Yield = 3.4%
    Average Inflation Rate = 2.5%
    Average annual U$ depreciation in terms of Swiss Francs: 7.0%
    Average annual U$ depreciation in terms of Japanese Yen: 5.0%

    So, here is the Real Yield for a foreign investor:

    Real Yield for Swiss investor = 3.4% – 2.5% – 7% = -6.1%
    Real Yield for Japanese investor = 3.4% – 2.5% – 5% = -4.1%

    These real yields are roughly in line with the Shadow Stats numbers of -5.6%.”

    1. trystero (Post autora)

      @ lesserwisser

      To jest rzeczywiście nowatorskie podejście do problemu realnych rentowności obligacji.

      Po pierwsze, zagraniczni inwestorzy posiadali tylko 30% amerykańskich obligacji w 2000 i jakieś 45% obecnie a więc większość inwestorów miała inne realne rentowności w przypadku oficjalnej inflacji.

      Po drugie, komentator wybrał sobie dwie waluty (zwłaszcza wybór CHF jest zdumiewający) zamiast pokazać U.S. Dollar Index, który przez całe ostatnie 13 lat stracił zaledwie 6,6%.

      Po trzecie, według ShadowStats negatywne, realne rentowności były także w latach 90. a więc w okresie umacniania się dolara.

  6. pit65

    Jest jeden powazny niezależny trop który mówi , że dopłacają.

    bankfotek.pl/view/1438186

    Przy oficjalnej rentowności 10 latek w XXI wieku przeważnie powyżej 0 hossa na rynku złota nie powinna mieć miejsca z prostego powodu : papier lepiej płaci.
    Byc może szalonym jest myśl o dopłacaniu do obligacji , ale bardziej szalonym wydaje się kupowanie czegoś co nie procentuje w sytuacji innej oficjalnie błogosławionej alternatywy i wywołania sekularnej hossy.
    Dla porównania szalone lata 70-te kiedy nie można było kwestionowac Wiliamsa i tak liczono oficjalnie.
    I dopiero nałożenie rentowności minus inflacja z shadowstat daje logiczny ciąg porównań z latami 70.
    Nie przez przypadek na początku milenium gdy nieoficjalne rentownośći zeszły poniżej zera towar ruszył do góry, i jakoś nie chce spadać mimo oficjalnych zaklinań i nie tylko.
    Rynek nie kłamie.

    Byc może nie jest to manipulacja , ale dla ciągłości porównań wskaźnik nie powinien byc zmieniany w czasie.
    Każdy kto optymalizował jakikolwiek wskażnik by lepiej pasował do rzeczywistości grając na rynku wie do czego to prowadzi i nie powinien dziwic się „ciągłości logiki” jaką chce przedstawić Williams.

    Z drugiej strony manipulacja tez może mieć miejsce bo skoro można sterowac stopa procentową by osiągać cele ekonomiczne to dlaczego nie byłoby możliwe sterować oficjalnym pobłogosławionym wskażnikiem inflacji, którego nie powinno sie utożsamiać ze zjawiskiem inflacji.
    Niemożna?????? E tam.
    Wszak cel jest szczytny. Oddłużenie i powrót do normalności.
    Czyz nie chcemy tego wszyscy i Ty i Ja??????? 🙂
    Mamy alibi.Mamy.

    1. trystero (Post autora)

      @ pit65

      Jest jeden powazny niezależny trop który mówi , że dopłacają.

      Ja nie mam żadnych problemów z zaakceptowaniem scenariusza, w którym inwestorzy płacą realnie amerykańskiemu rządowi 8% za pożyczenie od nich pieniędzy. Konsekwencje takiego scenariusza dla dyskusji o polityce monetarnej czy fiskalnej są fascynujące.

      Weź też pod uwagę, że oprocentowanie (stałe) kredytów hipotecznych w USA wynosi obecnie około 4% co przy inflacji ShadowStats daje -4% realnego oprocentowania.

  7. MZ

    „Otóż, istnieje olbrzymi rynek – niezwykle płynny i niezwykle ważny dla gospodarki, na którym ceny aktywów, w dużym stopniu determinowane są przez inflację. To rynek obligacji skarbowych.”

    to stwierdzenie jest raczej wątpliwe – ten rynek to 11,3bln $, z czego 1,8bln należy do jednego gracza FED. tu jeszcze można powiedzieć, że mamy rynkowe ustalenie cen, bo ok. 80% jest w niezależnych rękach. ale jak dodać, że co miesiąc FED kupuje obligacji za 85mld$, z czego 40mld$ to obligacje rządowe, czyli równowartość ok. 40-50% nowej rządowej emisji, to już o rynkowej wycenie inflacji mówić nie można…

    nie wiem, czy dane Shadowstats są bliższe rzeczywistości niż BLS, ale taki argument mnie nie przekonuje. poza tym rynek obligacji USA jest super płynny i służy do spekulacji – nieważne jaka jest inflacja, skoro FED mówi, że będzie dalej kupował, to ceny będą rosnąć i dlatego wielu innych kupuje 😉 i nie ważna jest realna stopa zwrotu – banki mogą pożyczyć w FED na 0,25%, kupić 30yT’s na 3,25% i 3% jest na czysto z odsetek. a jak jeszcze ceny wzrosną, to są krocie…

    1. trystero (Post autora)

      @ MZ

      Nie dziwię się, że ten argument Cię nie przekonuje skoro problem z wyjaśnieniem konsekwencji jednej manipulacji (BLS), w którą wierzysz, wyjaśniasz inną manipulacją (FED). Nie sądzę bym w jakikolwiek sposób mógł Cię przekonać.

  8. astanczak

    @ pit65

    > hossa na rynku złota nie powinna mieć

    Można też postawić inną tezę – inflacja jest jednak bliższa oficjalnym statystykom a na rynku złota mieliśmy bańkę spekulacyjną.

    Powiedziałbym, że zgodnie z zasadą Brzytwy Ockhama bańka spekulacyjna na złocie może być jednak bliższa prawdzie niż inflacja 8 procent. Chociaż chętnie przeczytam, jak zwolennicy inflacji na poziomie 8 procent wyjaśnią złoto po 1600 za uncję dzisiaj. Przecież to nie powinno mieć miejsca jeśli złoto odzwierciedla głównie utratę wartości wszystkiego, co jest obietnicą na papierze.

    Kolejne pytanie, które można zadać – jeśli inflacja miała taką dynamikę przez dwie dekady, to mieliśmy w US bańkę na rynku nieruchomości, czy tylko rynek wycenił utratę wartości pieniądza w czymś realnym?

  9. Ekonom polityczny

    1 Ekonomiści mają fatalne sposoby liczenia inflacji.
    Ani hedonic piricing, stosowany obecnie, ani preClinton, stosowany przez Williamsa nie odzwierciedlają prawdziwej jej wielkości.
    To są jedynie mniej lub bardziej użyteczne przybliżenia.
    Wystarczyło np. do koszyka CPI dołożyć ceny nieruchomości w latach 2003-2005 w takim samym stosunku, jak w latach 80-tych i już FED musiałby zaostrzać politykę pieniężną, bo inflacja CPI byłaby dużo wyższa – na tym i jemu podobnych faktach bazuje Williams

    2. Inflacja monetarna nie musi się przekładać na inflację CPI.
    Złoto reaguje na inflację monetarną, która z kolei jest reakcją banków centralnych na DEFLACYJNE środowisko, wynikające z delewarowania się sektora prywatnego.
    Niski CPI to efekt owego deflacyjnego środowiska. Wielbiciele Williamsa mają problem z pogodzeniem ze sobą tych dwóch kwestii

  10. pit65

    @Astanczak

    Inflacja to nie jest CPI tak jak średnia na rynku nie jest rynkiem.
    Jest wiele średnich na rynku, ale nawet cały zestaw średnich nie bedzie rynkiem jako takim.Średnie zaś wybieramy arbitralnie w zależności co chcemy osiągnąć.
    Nie jestem specjalistą od Brzytwy Okhama wykonałem jedynie równanie z 3 niewiadomymi w czasie, z których 2 znane /kurs złota i Tbils/ z lat 70 widać na wykresie.Widać że wzrostowi kursu złota wtedy towarzyszyło zejście rentowności T-bils poniżej 0.Dalej to tylko proste przeniesienie równania w czasie 🙂
    Stąd teza ,że trzecia spełnia zadanie lepiej niż oficjalna.
    Wskażnik Williamsa tez nie jest inflacja jest jedynie kontynuacją „oficjalnego” z od lat 80 tych co zdaje się napisał już Ekonom Polityczny.
    Przeczytaj sobie to zdanie jeszcze raz
    „inflacja jest jednak bliższa oficjalnym statystykom a na rynku złota mieliśmy bańkę spekulacyjną”

    Ja je czytam tak :
    Oficjalna inflacja odpowiada oficjalnym statystykom dlatego tez oficjalna bańka na złocie ma miejsce.Oficjalna tautologia.

    Nie wiem jak oficjalne cpi odzwierciedla inflację, ale mam poważne obawy ,że jej nie odzwierciedla lepiej niż alternatywa stąd bańka na złocie biorąc za podstawę /stałą/ $.
    W sensie ratio między towarami co jest dla mnie bardziej poglądowe biorąc za podstawę /stałą/ złoto w sytuacji galopującego wzrostu stałej w $ mamy jednak bardziej deflację niż inflację co znów bardziej skłania do CPI Williamsa.

  11. pit65

    @trystero

    Ależ ja też nie 🙂
    Chcą to dopłacają i wiedza o tym może mieć /i pewnie ma/ marginalne dla nich znaczenie.
    W końcu przy tych ilościach papieru „prymat polityki nad ekonomią” ma raczej znaczenie – cytując klasyka.

    1. trystero (Post autora)

      @ pit65

      Powiedz tylko czy po dekadzie ujemnych realnych rentowności i ujemnego realnego oprocentowania kredytów hipotecznych nie zastanawia Cię brak hiperinflacji? Co jest potrzebne do stworzenia hiperinflacji skoro dekada ujemnego, realnego oprocentowania nie wystarcza?

  12. astanczak

    @ pit65

    Dla mnie finalna faza wzrostu złota w latach 70 – czyli 1980 – była bańką spekulacyjną i nie miała żadnego związku z inflacją oficjalną czy nie. Kiedy pękał bąbelek w 1980 roku, to inflacja była skrajnie wysoko.

    @ trystero

    Tak na boku – myślę, że stosunkowo łatwo bliżej poszukać przypadku, w którym inwestorzy parkują pieniądze bez zysków. Takim rynkiem są niemieckie papiery, których rentowność była skrajnie niska, tylko mówimy raczej o krótkich okresach a nie o trendzie trwającym 20 lat.

    1. trystero (Post autora)

      @ astanczak

      Tak. Nominalne rentowności krótkoterminowych papierów skarbowych w niektórych państwach schodziły już poniżej zera. Tak jak realne rentowności poniżej zera były oznaką dążenia do zachowania kapitału za wszelką cenę. To jest ważny sygnał dla rynku i banków centralnych.

  13. dead_eye

    Odnośnie statystyk rządowych, to taka anegdotka. Kiedyś spytałem w kuluarowej rozmowie głównego ekonomistę jednego z naszych banków: czy zakładają, iż dane są podrasowane/przekłamane (nie pamiętam czy PKB czy inny wskaznik był na tapecie). On na to: oczywiście, że tak jest – ale każdy otrzymuje te same dane, więc jest status quo, gdyż każdy nas na tych samych złych danych pracuje 🙂

  14. pit65

    @trystero

    Masz na myśli dalszą analogie do lat 80-tych
    Sam się na d tym zastanawiam i nie mam jakiejś preferowanej odpowiedzi.

    1.Może dzisiejsze procesy dostosowawcze wymagaja więcej czasu co mnie jednak nie cieszy bo: „jaka akcja taka reakcja” biorąc pod uwage ilość wydrukowanych papierowych zobowiązań do ew. natychmiastowego zmaterializowania.
    2. Może jest to zwiazane z podstawą dla emisji dzisiejszego pieniądza.
    3. MOże fiat doszedł do ściany gdzie monetarne wywoływanie inflacji nie przynosi juz skutku.Brak sterowalnośći bo z punktu widzenia BC inflacja oznacza wjazd na znane tory.
    4.Może inżynieria finansowa ma większe znaczenie niż nam się wydaje

    Może…

    Zbyt dużo pytań na które cześciowe odpowiedzi mnie jednak nie satysfakcjonują.

    1. trystero (Post autora)

      @ pit65

      Masz na myśli dalszą analogie do lat 80-tych

      Nie ma żadnej analogii do lat 80. Wtedy ujemne realne rentowności były przez krótki okres, 2 lata. Teraz ujemne, realne rentowności występują w okresie 10-15 lat. Na dodatek z ujemnymi, realnymi rentownościami kredytów hipotecznych. Mimo to, hiperinflacji nie ma nawet na horyzoncie.

      John Williams na podstawie analizy tworzonych przez siebie danych, regularnie, od wielu lat, prognozuje hiperinflację. Jej brak jest zastanawiający, nieprawda?

  15. lesserwisser

    Gdzieś czytałem, że obecnie FED kupuje do 70% wylewu obligacji z QE.

    1. trystero (Post autora)

      @ lesserwisser

      Zagadka: jaki jest wpływ zakupów FED w ramach QE na rentowność obligacji?

    2. trystero (Post autora)

      @ lesserwisser

      Gdzieś czytałem, że obecnie FED kupuje do 70% wylewu obligacji z QE.

      Co to jest wylew obligacji z QE?

  16. pit65

    „Jej brak jest zastanawiający, nieprawda?”

    W kontekście tego co Williams prognozuje wcale.
    Nie wiem czy sobie nie zaprzecza. Skoro wychodzą mu ujemne rentowności to wyprzedzanie wydarzeń w sensie hiperinflacji mierzonej CPI jest jak łapanie dołka na silnie zniżkującym rynku 🙂

  17. lesserwisser

    „Co to jest wylew obligacji z QE?”

    Już wyjaśniam, bo może zastosowany skrót myślowy, jest mało czytelny (choć paralela uprawniona).

    Kiedyś na targu warzywnym ekologicznym chcielismy kupić wyraźnie „dorodne” warzywa na co znajomy sprzedawca ostrzegł by tego nie kupować bo one są z tzw „wylewu”, to jest są obficie polewane obornikiem i ludzkimi odchodami też, co powoduje że rosną jak na przysłowiowych drażdżach i śą wielkie, jak bańka inflacyjna.

    QE – to oczywiście luzowanie ilościowe, w ramach którego Benek drukarz, zalewa rynek tanim pieniądzem w ramach ZIRP (very low interest rate policy – bliskim Zero) i w tym celu FED (jako „bank centralny) skupuje papiery rzadowe – obligacje.

    Jednym słowem i to shit i to shit ( bo wylew = zalew)!

    1. trystero (Post autora)

      @ lesserwisser

      Tę część zrozumiałem.

      Zdziwiło mnie „z QE”. Obligacje nie są z QE. Obligacje są kupowane w ramach QE.

      Chciałem się tylko upewnić. Nie mam nic przeciwko skrótom myślowym.

  18. _dorota

    „Co jest potrzebne do stworzenia hiperinflacji skoro dekada ujemnego, realnego oprocentowania nie wystarcza?”

    Oto jest pytanie. Jak do tej pory FED (i nie tylko) udostępnia płynność bankom, które natychmiast parkują ją w obligacjach rządowych (kierując się motywem bezpieczeństwa, jak Panowie zauważyli).

    Co jest potrzebne, żeby pieniądz trafił do realnej gospodarki – i wtedy dopiero zaczął napędzać inflację? Potrzeba zakończenia procesu delewarowania się gospodarstw domowych:
    http://online.wsj.com/article/SB10001424127887323628804578346280461108280.html

    Prawdopodobnie następuje tutaj przełom, a to w połączeniu z górą pieniędzy trzymaną przez przedsiębiorstwa (do wykorzystania na inwestycje przy oznakach powracającego popytu konsumenckiego) może skutkować inflacją. Hiper- jeszcze nie.

  19. ikti

    Ja nie o wiarygodności shadow stats, tylko ogólnie o tym, czy inwestorzy, którzy godzą się na duże ujemne oprocentowanie są koniecznie głupkami. Takie twierdzenie zawiera w sobie ukryte założenie, że ci kupujący mają inny, lepszy wybór, ale wybierają pożyczanie rządowi na -6%.
    W co innego mieliby zainwestować? Trzymanie gotówki dało by jeszcze gorszy wynik. Akcje to już zupełnie inne ryzyko a i tak nie dały wiele zarobić w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Być może inwestorzy godzą się na smutną konieczność zapłacenia podatku inflacyjnego bo nie mają innego wyjścia?

    1. trystero (Post autora)

      @ ikti

      Nikt nie twierdzi, przynajmniej ja nie twierdzę, że takie zachowanie świadczyłoby o głupocie inwestorów. Świadczyłoby o tym, że żyjemy w kompletnie innym świecie niż myślimy, że żyjemy z konsekwencjami dla polityki monetarnej i fiskalnej (jeśli USA pożycza na realne -6% czy -8% to dyskusja o redukcji deficytu jest bezcelowa).

  20. ikti

    @trystero
    Chciałem tylko pokazać, że taki scenariusz może brzmieć sensownie. Po za tym zgoda.
    Do listy konsekwencji inflacji z shadowstats dodałbym jeszcze to, że gospodarka usa jest od kilkunastu lat w recesji.

    1. trystero (Post autora)

      @ ikti

      Chciałem tylko pokazać, że taki scenariusz może brzmieć sensownie.

      Dla niektórych ludzi on brzmi sensownie, dla niektórych jest totalnym science fiction.

      Do listy konsekwencji można dopisać to, że inflacja na całym świecie jest zaniżona (gdyby tylko USA zaniżały inflację to znalazłoby to swoje odbicie w kursie walutowym, ewentualnie w realnym kursie walutowym a więc w konkurencyjności) a więc cały świat przez ostatnią dekadę był w recesji albo balansował na krawędzi recesji. Choć tutaj można wytoczyć argument, że kurs dolara jest zmanipulowany…

  21. rzyjontko

    A wiedzieliście, że subskrypcja newslettera shadowstats kosztuje dzisiaj dokładnie tyle samo ile w 2006 roku?

    http://gyroscopicinvesting.com/forum/index.php?topic=1425.0

    1. trystero (Post autora)

      @ rzyjontko

      Wiedziałem. Roche z PragCap o tym pisał. Nawet miałem o tym wspomnieć na końcu ale zdecydowałem się skupić tylko na realnych rentownościach.

  22. mzpriv

    @trystero
    nie napisałem, że dane Shadowstats są lepsze od BLS. tego nie wiem. napisałem tylko, że traktowanie obligacji USA jako miernika inflacji jest błędne. od kilku lat wystarczającym argumentem za tym, jest tylko ogromny udział FED w tym rynku i jego polityka ZIRP…

    1. trystero (Post autora)

      @ mzpriv

      traktowanie obligacji USA jako miernika inflacji jest błędne. od kilku lat wystarczającym argumentem za tym, jest tylko ogromny udział FED w tym rynku i jego polityka ZIRP

      Uważasz, że traktowanie jednego z największych i najbardziej płynnych rynków na świecie jako generatora wskaźników rynkowych jest błędne, a nawet, że ten rynek jest mniej wiarygodny od obliczeń Johna Williamsa. W porządku.

      Przy okazji: w IQ 2012 FED posiadał taki sam udział wśród właścicieli obligacji USA co w okolicach 2000 roku – około 20%.

  23. CHF Watch

    @less
    Fed będzie skupować nawet 90% emitowanych obligacji. Link: http://mobile.bloomberg.com/news/2012-12-03/treasury-scarcity-to-grow-as-fed-buys-90-of-new-bonds.html

  24. rzyjontko

    To ja już tylko tak na boku dodam, że wiele osób nie wierzy również w inflację podawaną przez GUS. Zazwyczaj robi się to tak, jak prof. Rybiński, czyli zestawia wskaźnik inflacji (2,4% za 2012) z podwyżkami cen biletów na rok następny (http://www.rybinski.eu/2013/01/inflacja-spada-komentarz-obrazkowy).

    W związku z tym wykonałem takie dwa proste ćwiczenia:
    1. https://plus.google.com/u/0/105597812266430303463/posts/3cc22KmQRNQ
    2. https://plus.google.com/u/0/105597812266430303463/posts/gjUeRfSLaTh

    Wyciągnąłem z tego taki wniosek: skoro ten jeden subindeks inflacji nie wykazuje żadnych zaburzeń, to nie mam podstaw aby sądzić, że którykolwiek z pozostałych komponentów był systematycznie zaniżany. Ergo: inflacja GUS prawdopodobnie odpowiada rzeczywistości.

    1. trystero (Post autora)

      @ rzyjontko

      Zbieram się do napisania tekstu o mierzeniu inflacji. To fascynujący temat.

  25. CHF Watch

    O inflacji można dywagowac tak czy inaczej (oczywiście nie neguję takich rozważań na tym blogu-jestem jego wiernym obserwatorem),ale to oficjalne wskaźniki koniunktury, jakkolwiek liczone, są podstawą do podejmowania decyzji przekladajacych się jak najbardziej realnie na nasze portfele. Np. poziom stóp procentowych-nominalnych i rynkowych. W Szwajcarii Credit Suisse już postuluje o podwyżkę stóp procentowych,lecz niekoniecznie z obawy przed inflacja,co w celu ochrony przed bańka spekulacyjna na rynku nieruchomosci – co nieco pisze o tym na moim skromnym blogu. Wszyscy szukają inflacji, a tymczasem…

  26. Lamarr

    Zwróćcie uwagę, że obligacje wg. inflacji shadowstats miały ujemną stopę zwrotu przed 2008r, zatem nie można tego tłumaczyć QE wprowadzonym przez FED. Należy zadać jednak pytanie: Dlaczego zmieniono metodę liczenia inflacji, oraz czy to oznacza, że inflacja w którymś okresie była podawana niegodnie ze stanem faktycznym.

  27. Ekonom polityczny

    @ Lammar

    Metodologię zmieniano kilkukrotnie. Ostatnie zmiany to połowa lat 90-tych i przejście na tzw. hedonic pricing (hp).

    Dlaczego zmieniano metody? Najkrócej mówiąc – bo zdaniem części ekonomistów dawały zły obraz inflacji.
    Czy hp daje jej dobry obraz? Też nie. Tu np. uwzględnia się jakościową poprawę (przykładowo -zwiększa się ilość oktanów w benzynie, a cena się nie zmienia, to w myśl hp nastąpił spadek cen benzyny o pewne współczynniki korekcyjne). Stały zarzut krytyków hp (nie bez racji) jest taki, że statystycy mają tendencję do uwzględniania w dużo wyższym stopniu zmian obniżających inflację końcową.

    Po prostu, jak na razie w USA ekonomiści mają problem ze skonstruowaniem sensownego koszyka do CPI, który byłby zadowalającym przybliżeniem faktycznej inflacji (wszystkie jej wartości, podawane przez statystyków są bowiem jedynie przybliżeniem, choć traktowane są jak święte cyfry z Kabały)

  28. lesserwisser

    „Dlaczego zmieniano metody? Najkrócej mówiąc – bo zdaniem części ekonomistów dawały zły obraz inflacji.”

    U nas za komuny jak zbójecko podnoszono ceny zywności to rodzimi ekomomiści też mówili, że mówienie o tylko o tym daje to zły obraz inflacji więc dla jego dopełnienia dodawali do koszyka spadek cen parowozów i statków pełnomorskich (autentyk), więc rachunek zbiorczy jakoś im sztymował, w granicach przyzwoitości ( w ich pojęciu oczywiście).

    Tak więc Polak też potrafi.

  29. pit65

    „bo zdaniem części ekonomistów dawały zły obraz inflacji.”

    Czytaj:
    Bo ich wcześniejsze prognozy, stan gospodarki, teorie ekonomiczne które wyznają a co za tym idzie prestiż i apanaże z zatrudnienia stanęły pod znakiem zapytania. Wiec…. sposób sie znalazł by przedłuzyć status quo.

  30. Ekonom polityczny

    @ Pit65

    Sprawa nie jest taka prosta, jakby sie to zwolennikom Williamsa wydawało (czyli wariant, że statystycy znacząco zaniżają inflację, a my żyjemy w Krainie Statystycznej Ułudy).

    O ile dobrze pamiętam dyskusje sprzed ok. 10 lat, bardzo poważnym wtedy argumentem przeciwników Williamsa, wysuwanym w latach 2003-06 był argument podatkowy. Na tyle poważnym, że Williams’owcy nie umieli go zbić i motali się w swej kontrargumentacji.

    Chodzi o to, że w tamtych latach, gdyby obliczyć realny (a więc po uwzględnieniu inflacji) roczny PKB USA w oparciu o metody preClinton, okazałoby się, że lata 2003-06 to nieustanna recesja. OK, mówili zwolennicy Williamsa – dlaczego nie przyjąć, że Kraina Ułudy sięga i tu?
    Ano dlatego, że każdy rok z lat 2003- 06 charakteryzował się wzrostem wpływów podatkowych od przedsiębiorstw w stosunku do poprzedniego, co jest typowe dla lat ożywienia gospodarczego, a byłoby skrajnym ewenementem w recesji. Nikt nie płaci większych podatków od zysków, niż musi, prawda? Podwyżek podatków dla przedsiębiorstw w tamtych latach nie było…
    Skoro zysk mi wzrósł to i podatek, zapłacony od tego zysku siłą rzeczy musi wzrosnąć.
    I tu się Williamsowcy rozkładali.

    Wnioski: dawne metody, stosowane przez Williamsa prawdopodobnie zawyżały inflację, ale opisany wyżej, stosowany obecnie hedonic pricing wcale nie jest tu lepszy, gdyż wybiórczo zaniża inflację w niektórych dziedzinach poprzez „poprawkę jakościową”.

    Czekamy na jakiś mądrzejszy system liczenia inflacji w USA.

  31. kajet

    Nie zgadzam się z takim podejściem (być może konwencjonalnym), że realna rentowność Treasuries to rentowność nominalna minus CPI. Cena koszyka towarów i usług konsumpcyjnych nie odzwierciedla siły nabywczej danej waluty. Nie wiem, co ją odzwierciedla. Deflator PKB? W nim nie ma cen aktywów. Nieważne, nie muszę wiedzieć, żeby stwierdzić, że kwestionowanie inflacji CPI wg ShadowStats na podstawie różnicy między rentownością Treasuries a zmianą ceny koszyka dóbr konsumpcyjnych wg Shadowstats nie podważa wiarygodności tego drugiego.

    Druga rzecz. Nawet jeśli realna rentowność byłaby sporo ujemna, nie znaczy to, że doszliśmy do absurdu. Nominalna rentowność nie może być „za bardzo ujemna”, bo wtedy opłaca się stosowanie arbitrażu (przechowywanie gotówki w skarbcu i shortowanie Treasuries). Natomiast realna owszem może, bo nie ma możliwości stosowania arbitrażu. Taki nieszczęsny inwestor nie ma żadnej alternatywy, bo nie ma możliwości shortowania tracącej siłę nabywczą gotówki bez podejmowania ryzyka kredytowego.

  32. poszi

    Nie wiem, dlaczego ktokolwiek traktuje Shadowstats poważnie. Niemożliwe jest, żeby oficjalny CPI zaniżał „prawdziwy” wzrost cen tak bardzo. Shadowstats robi ten wykres z sufitu. Bierze oficjalne CPI i dodaje tam jakiś „fudge factor”. Potem ludzie debatują, co to ma znaczyć, a prenumerata newslettera rośnie.

    Komisja Boskina oczywiście namieszała w CPI i prawie na pewno oficjalny wskaźnik CPI jest zaniżony, ale to są subtelne efekty pewnie w granicach punktu procentowego. Mniej więcej 8% inflacja wg Shadowstats w latach 2001-2012 w USA to jednak zupełna fikcja. Ktokolwiek mieszkał w USA w tym czasie i obserwował ceny nie będzie miał najmniejszych wątpliwości.

  33. woj

    Inflacja jest równa podaży pieniądza M3. To jest najlepsza obecnie i najmniej zmanipulowana definicja wysokości inflacji.

  34. Ekonom polityczny

    @ woj

    OK. Ale taka definicja (podaż pieniądza – na swój użytek nazywam to inflacją monetarną) NIC nie mówi o wzroście cen artykułów konsumpcyjnych. Rosnąca podaż pieniądza wcale nie musi się równać wzrostowi cen konsumpcyjnych, czyli tych odczuwanych przez wszystkich.

  35. xx

    a dlaczego ograniczać sie tylko do cpi..poziom cen..przypominający stan cieczy to monetarystyczny mit..cpi jest względnie stabilny w porównaniu do cen surowców , półproduktów i innych wyrobów częściowo przetworzonych..tam wachania sa kilkakrotnie większe.Dla przedsiębiorstw to ma większe znaczenie..cpi jak pisał Haydel to sprawa gospodyń domowych:)

Skomentuj astanczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *