Jeśli zapytać przeciętnego inwestora, na jakich polach ogniskuje się dziś uwaga rynku, to bez wątpienia wielu wymieni również debiut Facebooka. Szum, jaki towarzyszył przygotowaniom do IPO i przekonanie, że będzie to Google dla tych, którzy przegapili Google, wyniosły poprzeczkę wysoko. Na tyle wysoko, iż zasadnym było zadawać pytanie, czy jest na świecie spółka, która spełniłaby takie oczekiwania.
Dynamiczna przecena po debiucie spowodowała, iż nagle wszyscy otrzeźwieli i zaczęli kwestionować wycenę, wielkość dochodów i potencjał wzrostu. Szybko sięgnięto po lupy, by w szczegółach przyglądać się talentom założyciela i szefa Facebooka pytając, czy w tym wieku i przy obecnym doświadczeniu będzie wstanie pokierować firmą, której wycena równa się spółkom tej klasy, co Pepsico. Jak za dotknięciem różdżki brzydkiej wiedźmy Facebook stał się problem a nie lokomotywą, która miała uruchomić nową falę optymizmu w sektorze nowych technologii.
Ręce muszą zacierać właściciele spółki LinkedIn, którzy wysłali akcje na rynek wyprzedzając czytelne rozczarowanie giełd trudnym początkiem Facebooka. Już teraz można powiedzieć, że szykujący się do debiutu Twitter będzie operował w znacznie trudniejszym środowisku a dystans inwestorów będzie większy. Oczywiście nie znaczy to, że w średnim terminie akcje Facebooka przyniosą zyski tylko pracownikom spółki, ale dziś nie brakuje opinii, iż za podażą stoją ludzie, którzy wiedzą, że Facebook pozostaje obietnicą, która w bliskiej przyszłości nie porazi dynamiką przychodów i zysków.
W prostym porównaniu Facebook jawi się dziś, jak spółka paliwowa, która weszła w posiadanie roponośnego kawałka świata, ale od niej zależy, czy zdoła dokopać się do złoża i zarabiać pieniądze. W tej samej poetyce nazwano już Facebooka spółką, który dostała w posiadanie kopalnię złota, ale musi udowodnić, że potrafi wydobywać złoto i sprzedawać złoto z zyskiem. Dziś do tych plastycznych opisów słusznie dokłada się pytania o zdolność największego właściciela do pokierowania firmą, która z dnia na dzień stała się jedną ze spółek o największej kapitalizacji na świecie, gdy większość szefów spółek musiała latami pracować na taki zaszczyt.
Osobiście nie rozumiem, jak można było wycenić Facebooka na poziomie analogicznym do spółek tej klasy, co Amazon, wspomniane wcześniej Pepsico lub niewiele droższe spółki o ugruntowanej pozycji rynkowej, jak Merck, Intel, Toyota czy Shell. Paradoksalnie, przecena świadczy o zdrowej reakcji rynku na rozniecone oczekiwania wokół mglistej obietnicy. Widać, iż bolesna lekcja z roku 2000 nie poszła na marne a dekada to za mało, by inwestorzy znów uwierzyli w to, że blisko miliard użytkowników w internecie uzasadnia każdą fantazję, jaką na temat spółki napisze analityk prognozujący nieprzewidywalne.
Gracze, którzy nie poddali się facebookowej gorączce nie będą zdziwieni jeśli na przestrzeni kolejnych sześciu miesięcy akcje Facebooka spadną do 20 dolarów . Zaskoczone mogą być osoby, które w szefie Facebooka widziały mesjasza nowej komunikacji. W istocie Facebook wchodząc na rynek poddał się brutalnej weryfikacji w postaci rynkowej wyceny, w której akcje kupuje się i sprzedaje na bazie staroświeckich wskaźników typu cena do zysku czy dynamika wzrostu przychodów rok do roku. Po debiucie tylko takie elementy mogą uratować spółkę przed przeceną, której doświadczali inni „rewolucjoniści”.
Najciekawszy wydaje się jednak element, który jest pomijany w komentarzach odnoszących się do przeceny akcji Facebooka. Zwykle akcentuje się spekulacyjny charakter rynków kapitałowych. Często giełdy postrzegane są w kategoriach kasyn, które pompują bańki i odrywają spółki od realnej gospodarki. Urealnienie wyceny Facebooka wskazuje, iż giełdy potrafią również dobrze podkreślić oderwanie części osób od rzeczywistości. Oczywiście taki element nie ucieszy zwolenników walki z WallStreet, ale przecież wszyscy wiemy, że nie o fakty idzie.
17 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Adam, z Twoja teza ogolnie sie zgadzam, natomiast nie zgadzam sie ze cena 20$ to cena urealniona i „uczciwa” w przypadku FB taka cena jest i tak za wysoka – 50 mld$… to chyba tez za duzo za zbior danych o ludziach i reklamach im wyswietlajacych.
Wystarczy ze w mediach przstana o nim trabic, bo zobacza ze zabiera im przychody z reklamy, albo jest zagrozeniem dla ogladania filmow, puszcza kilka „stylowych” programow jak FB jest niemodny i nagle caly biznes runie.
> nie zgadzam sie ze cena 20$
Spadek o około 50 procent dałby analogiczny ruch, jak np. na akcjach Grouponu. LinkedIn również zleciał ze 100 do blisko 50 USD (już odrobił, bo pokazał, że potrafi zarabiać). Te 20 USD na FB byłoby jakimś tam kompromisem pomiędzy nadziejami, jakie spółka niesie poprzez dostęp do masy ludzi a ryzykiem, że nie znajdzie pomysłu, jak przekuć potencjał na zyski. Wydaje mi się, że FB jest dziś trudny do wyceny.
„Najciekawszy wydaje się jednak element, który jest pomijany w komentarzach odnoszących się do przeceny akcji Facebooka. Zwykle akcentuje się spekulacyjny charakter rynków kapitałowych.
Często giełdy postrzegane są w kategoriach kasyn, które pompują bańki i odrywają spółki od realnej gospodarki. Urealnienie wyceny Facebooka wskazuje, iż giełdy potrafią również dobrze podkreślić oderwanie części osób od rzeczywistości.
Oczywiście taki element nie ucieszy zwolenników walki z Wall Street, ale przecież wszyscy wiemy, że nie o fakty idzie.”
A może spójrzmy na to w ten sposób:
Oczywiście taki element ucieszy zwolenników walki z WallStreet, bo przecież wszyscy wiemy, że o fakty idzie.
Przecież to mądrzy i profesjonalni zawodnicy z Wall Street – tacy jak Stanley Morgan przygotowywali debiut giełdowy Fejsdzbuka, ustawiali IPO, ustalali cenę emisyjną, wyliczali naukowo wartość debiutanta i z tego całego zapracowania zapomnieli poinformować wiekszość inwestorów, że się kropneli w swoich wyliczankach.
Rynek odreagował, bo skumał z przecieków, że ktoś sztucznie napompował balon odrywają wycene FB od realiów i zrobił inwestorów w balona.
Najciekawsze wydaje się jednak to, że wspomniane kwestie są jakoś pomijane, przez niektórych komentatorów, w w dyskusjach odnoszących się do zasad działania i charakteru współczesnych rynków finansowych,
zwykle pomniejszajacych spekulacyjny charakter rynków kapitałowych, typowych casino.
Czyżby nie dostrzegali oni, że nie mamy do czynienia z niewinnymi
chłopcami z Placu Broni tylko przekręciarzami z Wall Street?
@ lesserwisser
Moim zdaniem FB zaskakiwał dynamiką popularności wśród ludzi i szum napędzał się sam. Przypomnijmy sobie, co działo się w Polsce, jak do debiutu szykowało się Gadu Gadu i mówiło się o możliwym wejściu na giełdę Naszej Klasy. Jeśli chodzi o Morgan Stanley, to przypomnieć trzeba, że na początku IPO miał obsługiwać Goldman Sachs i ludzie z Goldmana włożyli sporo pracy i kasy w rozbudzenie zainteresowania tym IPO.
Zresztą od dłuższego czasu pisało się, że ostatnio na Wall Street pojawiła się nowa, masowa moda na napędzanie baniek poprzez kreowanie niedostępności akcji. Tak było w przypadku FB, gdzie akcje kupowali wielcy gracze zanim spółka została upubliczniona. Debiut FB to pochodna tej niedostępności akcji – chyba jednak – najbardziej gorącego debiutu w tym roku. Z FB trzeba poczekać 6 miesięcy, jak insiderzy zmonetyzują swój sukces. CEO już upłynnił chyba 30 mln akcji (mówię chyba, bo cytuję doniesienia a sam nie miałem czasu sprawdzić w wiarygodnych miejscach).
@ astanczak
Zgadza się, chuligan Zeks Goldman też zrobił zasłonę zadymną, z jednej strony ograniczono dostepność akcji stwarzając wrażenie niedostepności a z drugiej wciskano ich ludziom więcej niż się spodziewali w ramach pre-orderów (nawet do 10 razy).
Jednym słowem ustawka, drogi kolego, w tym naszym kasynie. Ale nie nazywajmy go szulernia tylko bądźmy eleganccy i poprawni i powiedzmy – w tym naszym domu gry. ( w palanta)
@ lesserwisser
> Jednym słowem ustawka
Ustawka, czy nie – poddanie spółki rynkowemu testowi okazało się lekarstwem na za wysoką cenę.
@astanczak
„Z FB trzeba poczekać 6 miesięcy, jak insiderzy zmonetyzują swój sukces” – 3 miechy chyba 😉
http://www.cnbc.com/id/47462307
@ Darkh
Dzięki – nie wiedziałem o tym skróconym do standardowego zakazie. Tak, czy inaczej kolejny kamyczek do lawiny.
Z drugiej strony, przy tych miliardowych obrotach, ktos te akcje kupuje. I pewnie to nie sa Kowalscy…
moze sa to firmy ktore chca zdobyc udzialy i dzieki temu miec dostep do danych jaki FB posiada, moze powiazani ze soba ludzie (wide wpis o manipulacji) ktorzy ubieraja w te akcje zarzadzane przez siebie fundusze a sami sprzedaja to co maja i kasuja zyski…
http://online.wsj.com/article/SB10001424052702304065704577424733907622256.html
Damodaran: http://www.aswathdamodaran.blogspot.com/2012/05/facebook-hoodies-hubris-and-hoopla.html
„Z drugiej strony, przy tych miliardowych obrotach, ktos te akcje kupuje. I pewnie to nie sa Kowalscy”
Kupuje Morgan Stanley, i jego pomagierzy, GS i JPM, bo jako roprowadzający emisję zobowiązał się pomagać utrzymac kurs, 21 maja poziom broniony i obroniony był 38 dpl. Nastepnego dnia tzw stabilizing bids były słabe, gdyż rtownicy nie chcieli więcej ryzykować własnej kasy.
W uzupełnieniu do wyceny u Damodarana podaję link do ciekawego artykułu w Ft – o FB value calculator, warto równiez poczytać pouczajace komentarze.
http://www.ft.com/intl/cms/s/2/ff589e40-8d3a-11e1-8b49-00144feab49a.html#axzz1vuLB3Dsa
No i jeszcze może to:
http://www.ft.com/intl/cms/s/9b7a360c-a33f-11e1-8f34-00144feabdc0,Authorised=false.html?_i_location=http%3A%2F%2Fwww.ft.com%2Fcms%2Fs%2F0%2F9b7a360c-a33f-11e1-8f34-00144feabdc0.html&_i_referer=#axzz1vuLB3Dsa
Chyba czegos nie rozumiem. Skad to zaskoczenie (znowu). Juz wszyscy zapomnieli o kolejkach po monety, gdy zwiekszane byly emisje, ale tym razem mialo byc inaczej? Albo u nas o lewarach na petrola czy inne spolki w szczycie hossy. Tylko skala jest inna, ale schemat identyczny. I oburzenie tez identyczne jak zawsze.
pomocne jest poszukanie odpowiedzie na pytanie w jaki sposob rozegrano greenshoe
@gzalewski Powody do oburzenia mają amerykańscy podatnicy. Jest niemal pewne, że w większym lub mniejszym stopniu w Facebooka zapakowały się fundusze emerytalne prowadzone na rzecz państwa, stanów i samorządów (z tych funduszy mają być finansowane emerytury o zdefiniowanym świadczeniu, należne pracownikom sektora publicznego). W tym przypadku ryzyko inwestycyjne obciąża de facto podatnika.
Nie ma się czego doczepić
http://blogs.marketwatch.com/thetell/2013/07/25/wall-street-to-facebook-we-are-ready-to-eat-crow/