Nie minęły trzy tygodnie od notki na blogach bossy, w której wyliczyliśmy kroki, jakie może podjąć Rezerwa Federalna w walce z potencjalnym powrotem recesji a już jeden z punktów programu został wypełniony – określenie punktu w czasie, do którego nie będzie podwyżki ceny kredytu. Jednak energia komentatorów skupiła się na głosie sprzeciwu, jaki wobec decyzji FOMC zgłosiło trzech członków kształtujących politykę monetarną w USA.

Możliwe, że część poniższych wniosków i ocen powinna zostać zawieszona do czasu, aż upublicznione zostaną protokoły z ostatniego posiedzenia FOMC, które dadzą wgląd w argumenty przeciwników. Niemniej po skretynieniu, w jakie popadła amerykańska klasa polityczna w ideologiczny spór popada również część władz Fed, która swoim odrębnym głosem robi coś, co zupełnie nie mieści się obranym przez Fed modelu walki z kryzysem.

Na początek zrekapitulujmy co właściwie stało się w wtorek w USA. W bliskiej przeszłości Fed pod przewodnictwem Bena Bernanke odpowiedział na kryzys polityką zerowych stóp procentowych. Kolejnym, konsekwentnym krokiem na tej ścieżce były również programy luzowania ilościowego I i II. Przeciwnicy uważają, że były one błędem. Moja skromna osoba skłania się do tezy, że dzięki polityce Fed udało uchronić gospodarkę przed Wielką Depresją II.

Wtorkowa decyzja Fed o określeniu punktu podniesienia stóp procentowych o jakieś sześć miesięcy poza oczekiwany przez rynek grudzień 2012 roku jest kolejnym krokiem na ścieżce, którą obrał Bernanke opierający się na swoich badaniach z przeszłości. Nie ukrywam, że nieswojo czuję się odsyłając innych komentatorów rynkowych do bibliotek, ale zanim wyda się krytyczny głos w mediach należałoby odrobić pracę domową. W 2004 roku Ben Bernanke opublikował tekst pod jakże ważnym dziś tytułem Monetary Policy Alternatives at the Zero Bound: An Empirical Assessment, który kończył tezą:

Persuading the public that the policy rate will remain low for a longer period than expected, central bankers can reduce long-term rates and provide some impetus to the economy, even if the short-term rate is close to zero. However, for credibility to be maintained, the central bank’s commitments must be consistent with the public’s understanding of the policymakers’ objectives and outlook for the economy. Właśnie w tym zdaniu zawiera się klucz do tego, co Fed zrobił we wtorek i czego można było oczekiwać po Bernanke zanim usiadł do stołu z innymi członkami FOMC.

Nie trzeba być szczególnie wyczulonym, by zrozumieć, że w decyzji Fed akcent położony został nie na to, jakie będą stopy procentowe w 2013 roku, ale na to, jak kształtowały będą się oczekiwania rynku wobec przyszłej polityki Fed, która – dodajmy – na przestrzeni 24 miesięcy może ulec zmianie. W tym kontekście głos sprzeciwu trzech członków FOMC wydaje się kontr-produktywny wobec polityki Fed i szkodliwy dla gospodarki. W istocie Fed nie zrobił we wtorek niczego, czego nie można odwrócić przed połową roku 2013.

Najwyraźniej przeciwnicy obranej przez szefa Fed ścieżki a wraz z nimi komentatorzy mają jakiś problem ze zrozumieniem przyjętej strategii. Mniejszy problem zdają się mieć rynki, które sygnalizują, że nie da się słownie sterować oczekiwaniami, gdy w gronie FOMC pojawia się grupa odczuwająca potrzebę demonstracji opozycji wobec czegoś, co jest tylko i wyłącznie próbą słownego kształtowania przekonań rynku. Paradoksalnie szef Fed i FOMC sięgnęli bo bardzo miękkie narzędzie w polityce monetarnej.

Czytającym po angielsku polecam przebicie się przez przeszło 100 stron tekstu, który w pigułce zawiera wszystko to, co kształtuje dziś politykę monetarną Fed pod przewodnictwem Bena Bernanke. Po lekturze nic, co w przeszłości robił Fed i co może zrobić w przyszłości nie wydaje się zaskakujące. Oczywiście lektura będzie przyjemnością dla tych z Państwa, których nie interesują ideologiczne spory o kształt polityki monetarnej i dyskusje moralistów na temat tego, jak powinien wyglądać świat. Wniesie też nieco obrazu do polityki monetarnej banku centralnego w okresie tzw. straconej dekady w Japonii, która coraz częściej przyciąga uwagę mediów.

*Ben S. Bernanke, Vincent R. Reinhart, Monetary Policy Alternatives at the Zero Bound: An Empirical Assessment (pdf 0,5MB)

 

15 Komentarzy

  1. gzalewski

    http://www.rybinski.eu/?p=2508&lang=all

    polecam ostatni akapit

  2. lesserwisser

    Od jakiegoś czasu staram się zrozumieć istotę i cel tego co robi Ben B. by zorientować się czy to jest gamoń ekonomiczny (jak utrzymują niektórzy), czy też figurant działający pod dyktat macherów z Wall Street (na szkodę gospodarki USA) czy może facet świadomy tego co robi, który robi to co może i na ile może w danej sytuacji.

    Bo przecież to co B.B robi wpływa na stan i los całej gospodarki światowej.

    Czytałem z zaciekawienie trzeźwe wpisy poświęcone polityce Bena B., które popełnił @ astanczak, szukające sensu i twierdzące, że jednak w tym szaleństwie jest metoda, co wyraźnie idzie wbrew maistreamowej opinii.

    Wpisy te skłoniły mnie nawet do nabycia, wydanej i n nas w 2009 r., książki „FED Bena Bernanke. Bank Rezerwy Federalnej po Greenspanie”.

    Przejrzałem i jestem niewiele mądrzejszy, bo niestety nie ma nic w niej o QE. Wprawdzie kupiłem ją w taniej książce (za jedyne 14 zł) ale i tak trochę żal tej kasy, bo na czteropak Warki starczyłoby.

    Tak sobie myślę, że jak się dowiem kto to ukrywa się pod nickiem @ astanczak to już znajdę sposób by z niego wytrząsnąć tę zmarnowaną forsę. No chyba, że dzisiaj podany link trochę mnie oświeci, no to wtedy może odpuszczę. 🙂

    Pozytyw jest jednak taki, że przekopałem piwnicę i wyciągłem parę starych książek o polityce makroekonomicznej a szczególnie monetarnej Może jakieś wskazówki w nich znajdę, gdyż szczególnie jedna z nich wydaje się całkiem obiecująca.

    Najpierw jednak musze się zorientować wyznawcą jakiej szkoły ekonomicznej jest Ben Helikopter. Dla mnie, na przykład, zerowa stopa procentowa to raczej jest nieporozumienie, no bo co jak pieniadz nie ma ceny to jest nie tyle bezcenny ile bezwartościowy!

    Wracając do ostatniego akapitu.

    „Baka Ben musi się uwolnić od wpływu Wall Street i zacząć myśleć kategoriami Main Street.”

    Myślę, że Rybiński musi się uwolnić od myślenia kategoriami main street i lead media. No mojego czuja to Bernanke, przecież mający proweniencję akademicko-teoretyczną ( ze specjalizacją Wielki Kryzys), realizuje jednak politykę zgodną ze swoimi własnymi poglądami ekonomicznymi i wcale nie idzie na pasku paskarzy z Wall Street.

    Natomiast sugestię by Ben zaczał myśleć kategoriami Main Street przemilczę, bo on nie musi nic robić pod publiczkę. Przykładowo u nas, pewnemu profesorowi, taki myk za bardzo nie wychodzi.

    Chociaż może, mając na uwadze tradycyjne stosunki polsko- amerykańskie, podpowiem bace Barakowi, że Ben jest jak ta-baka w rogu natomiast u nas jest baka Krzysztof R., który wie lepiej i chętnie przystawi swój czuły nos do ich tabakiery.

  3. astanczak (Post autora)

    @lesserwisser

    Też kupiłem tą książkę o Bernanke (tyle, że w księgarni). Jeśli dobrze wyczuwam rynek książki ekonomicznej w Polsce nakład tego był pewnie z 2000 sztuk (optymistyczna wersja) i sam fakt, że znalazła się na taniej książce wskazuje nieco, że mimo powtarzania wszem i wobec tez o polityce Fed w mediach w całym pięknym kraju nie znalazło się wystarczająco dużo osób, żeby przeczytać coś o Bernanke. Możliwe, że problemem jest autor (znaczy, chciałbym się tak oszukiwać), który był ekonomistą u Lehman Brothers. Za samo zadanie sobie trudu zrozumienia tego, co robi Bernanke, kupienie książki (i za jeszcze kilka innych rzeczy na tym blogu) Waszmość macie u mnie czteropak.

    Teraz w kwestii Bernanke. To nie jest tak, że ja jestem w fanklubie Bernanke, ale po przeczytaniu tego wszystkiego, na co udało mi się znaleźć czas mam wrażenie, że idzie mi łatwiej zrozumienie jego decyzji, bo są w ramach pewnego systemu logiczne. Mam też wrażenie – może błędne – że US miała wyjątkowe szczęście, że po Greenspanie w Fed pojawił się właśnie Bernanke z jego wiedzą o Wielkiej Depresji. Czy jego polityka będzie skuteczna? Historia oceni.

    Jeśli coś chciałem tymi notkami osiągnąć, to podyskutować sobie z ekonomicznym populizmem, które przelewa się przez media na temat polityki Fed. Jakoś tak jest, że jak się z kimś nie zgadzamy, to złożenie kilku zdań pomaga też zrozumieć dlaczego właściwie się nie zgadzamy z punktem widzenia X.

    Mi brakuje wiedzy i doświadczenia (np pracy w banku centralnym), żeby wchodzić w polemiki z ludźmi, którzy takie rzeczy robili, ale mam wystarczająco dużo doświadczenia na rynku, żeby wiedzieć, że są ekonomiści i/lub maklerzy i/lub doradcy inwestycyjni, którzy potrafią tłumaczyć prostym językiem ludziom pewne wydarzenia i są specjaliści od dmuchania balonika własnego ego. Niestety w Polsce tych drugich jest więcej. Większość idzie na łatwiznę i za pomocą zwyczajnych płycizn intelektualnych i lenistwa znalazła sobie sposób na budowanie karier medialnych tłukąc pałami Bernanke. Przypomina to troszkę piski pcheł na skórze słonia, ale może tylko mi zostało poczucie żenady.

    Część win ponoszą też media, które nie tłumaczą złożoności tego kryzysu i sporów, jakie odbywają się wokół terapii zaaplikowanej przez banki centralne. Ciekawostką jest to, że krytyka skupia się na Fed a to samo robią Bank Japonii, Bank Anglii i – niechętnie – EBC, ale pewnie większość naszych telewizyjnych bokserów nawet nie wie, kto jest szefem Banku Anglii o Banku Japonii nie wspominając. Garstka pewne wie, że Bank Japonii do 1998 roku właściwie nie był instytucją niezależną w anglosaskiej wersji modelu, tylko był podporządkowany Ministerstwu Finansów i pewnie nie pamiętają żartu, który w środowisku giełdowym funkcjonował w latach 90 mówiącego „kurs jena ustala Minister Finansów Japonii dzwoniąc do szefa Banku Japonii”. Już z racji tego faktu proste porównania sytuacji Japonii z czasów straconej dekady i USA dziś muszą mieć swoje granice.

  4. lesserwisser

    @ astanczak

    Znamienne, że podobną refleksję miałem po tym jak w taniej książce kupiłem za 1/4 ceny „Erę zawirowań”, Alana Grynszpana. A szczególnie gdy tydzień później, w „normalniej” księgarni na wyprzedaży, mogłem ją kupić jeszcze o 4-5 zł taniej.

    Pomyślałem sobie wtedy tak – widocznie musieli się przestrzelić z nakładem – no bo książka ciekawa, grubaśna (580 stron), twarda okładka i elegancka obwoluta, za 54,90 zł.

    Ale jak zagadałem sprzedawcę to powiedział, że to nie jest akurat chodliwy ten profil (tematyka)) i że w hurtowni to chyba jest gdzieś po 5 – 6 zł.

    No to ja go podpytuję ile tego mogli wydać, 20-25 tysięcy egzemplarzy? A on się śmieje i mówi mi tak: co pan, raczej 2 – 3 tysiące, no góra 5 tysięcy.

    No to ja w drodze do domu tak sobie koncypuję (bo czasami mi się zdarza 🙂 ). Jest u nas sporo bibliotek, kupa nowo powstałych uczelni i szkół wyższych, masa instytucji finansowych i banków oraz sporo zawodowców, potencjalnych nabywców prywatnych.

    No i co? Mają tę ciekawą i ważną tematykę w nosie? Widocznie ich ta pozycja nie interesuje, bo już to wszystko wiedzą, bo przecież w nediach, co i rusz, różne gadające głowy mędrkują na te tematy,jakby zjedli wszystkie rozumy. Typowe besserwissery!

    A ja cóż, skromnym lesserwisser, więc muszę wydać forsę by się trochę podciągnąć i być „o kur… ” ( o kurant), czy jak tam się to pisze.

    To tak na marginesie, a teraz wreszcie ad rem.

    Cenię wszelkie próby dyskusji z ekonomicznym populizmem, szczególnie w tak ważnych kwestiach. Nawet jak nie dają one pełnej odpowiedzi na dręczące wątpliwości ani jasności w temacie.

    Są one bowiem zdecydowanie bardziej konstruktywne i pobudzające intelektualnie niż komunikaty FED, w stylu dawnej partyjniackiej nowo mowy, typu „wicie, rozumicie”.

    Weźmy choćby, jako przykład, ostatni popis medialny FEDsów –

    No i co? Ano nie wimy i nic i niewiele rozumimy, a chcilibyśmy wiedzieć i rozumieć, bo umysł ludzki ma skłonność do racjonalizowania.

    Dlatego też przymierzamy się (my lw) do lektury podręcznika makroekonomii autorstwa BB, no i wspomnianych kilku pozycji wyciągniętych z lamusa. Bo nie chcemy być lamusem ekonomicznym, pletącym jakieś komunały, w odpowiedzi na pytanie znajomych – „Ty, czy ten Benek Drukarz, to czasem nie oszalał?”

    Tak więc – obywatelu @astanczak – trzymajcie kurs, pomyślnych wiatrów no i stopy wódy pod kilem.

    Patrzcie, taka mała kropeczka a jakąż robi różnicę. 🙂

    PS

    Jak coś wykukam po lekturach to dam głos. Lessie wróci, nie zasmuci.

  5. lesserwisser

    Lessie musiał wrócić prędzej niż myślał, gdyż zapomniał był zapodać obiecywany cytat z komunikatu, po posiedzeniu FOMC

    „Committee discussed the range of policy tools available to promote a stronger economic recovery in a context of price stability. It will continue to assess the economic outlook in light of incoming information and is prepared to employ these tools as appropriate.”

    No i co?. Mowa trawa! Teraz chyba każdy przyzna, że FED wcale nie pomaga postronnym zrozumieć jakiego instrumentarium używa by adekwatnie stabilizować ceny i wywołać rekonwalescencję gospodarki.

    Więcej ciekawostek i cytatów w komentarzu Alphaville FT:

    http://ftalphaville.ft.com/blog/2011/08/10/649671/

    Mnie najbardziej zaskoczyła ich determinacja by utrzymać aż do 2013 roku stopy procentowe na wręcz symbolicznym poziomie 0-0,25% p.a.

    Ja, tej logiki nie czaję (to jest podstaw ekonomicznych uzasadniających takie poziomy stopy procentowej). No ale cóż, ja skończyłem socjalistyczną uczelnię ekonomiczną.

  6. gzalewski

    „No to ja w drodze do domu tak sobie koncypuję (bo czasami mi się zdarza ). Jest u nas sporo bibliotek, kupa nowo powstałych uczelni i szkół wyższych, masa instytucji finansowych i banków oraz sporo zawodowców, potencjalnych nabywców prywatnych.

    No i co? Mają tę ciekawą i ważną tematykę w nosie? Widocznie ich ta pozycja nie interesuje, bo już to wszystko wiedzą, bo przecież w nediach, co i rusz, różne gadające głowy mędrkują na te tematy,jakby zjedli wszystkie rozumy”

    lesser, a czemu myslisz, ze ja sie podsmiechuje jak widze kolejny doktorat z teorii rynku efektywnego. Wlasnie dlatego. Swiat pedzi do porzodu pojawiaja sie nowe koncepcje i idee, a u nas caly czas sprawdzamy, czy rynek jest slabo efektywny czy srednio.
    Poza tym sam sobie odpowiedziales. W mainstreamie to raczej odtwórcze tematy dominują. No i w koncu „po co czytac ksiazki, jak wsyztsko jest w googlach” 🙂

  7. astanczak (Post autora)

    @lesser

    Stronger economic recovery – krótko i jasno określony cel, który zawiera też opis obecnej sytuacji – stronger a nie strong, bo na dziś jest too weak.

    Wiem, wiem zachowuję się jak ci wszyscy analitycy Fedspeak’u, ale to już druga natura 😉

    Dobra, jest piątek – czas raczej na Warkę Strong niż „Strong Economic Recovery” 😉

  8. lesserwisser

    @ gzalewski

    Rynek jest jak kobitka: nawet jak nie jest efektywny (czytaj robotna) to przynajmniej powinien być efektowny (czytaj powinna dobrze wyglądać). Ważne jest by by się dobrze prezentować, choćby na papierze.

    „po co czytac ksiazki, jak wszystko jest w googlach”

    Ja, ten wszechobecny syndrom rozgooglania, komentuje mówiąć, że w goglach mniej widać niż gołym okiem. 🙂

    Ale nie każdy jarzy o co mnie się rozchodzi.

    @ astanczak

    A ja słyszałem w telewizji, że w piątek, po robocie, to Harnaś się nalezy.

    PS

    A Benek to niech wypije piwo, które sam sobie nawarzył! 🙂

  9. dawid

    Ja kupiłem książkę Greenspana za normalną cenę i myślę że jest warta niewiele mniej niż inne o tej tematyce aby coś wyspekulować ale biedni Greenspan tak aspirował do lesefryzmu a na starość jak dostrzegł dziurę w swoim rozumowaniu to powiedział że może dodrukować ile zechcę wiec jak rynek, przekonywał budził zaufanie i zdradził. A tą dziurą to myśle było to że nie dostrzegał za bardzo innych biednych rajów na globusie

  10. lesserwisser

    Po wszechstronnej kwerendzie coraz bardziej utwierdzam się w niepokojącym przekonaniu, że wcale nie jest wykluczone, iż Benek Drukarz faktycznie mógł ocipieć.

    Przypomnę, istotną watpliwość jaką wyraziłem co do jego polityki bardzo niskich stóp procentowych:

    „Mnie najbardziej zaskoczyła ich determinacja by utrzymać, aż do 2013 roku, stopy procentowe na wręcz symbolicznym poziomie 0-0,25% p.a

    Ja, tej logiki nie czaję (to jest podstaw ekonomicznych uzasadniających takie poziomy stopy procentowej).”

    W moim odczuciu, jako ekonomisty z wykształcenia, stopa procentowa na poziomie bliskim zero, zaoprzecza samej istocie tego istotnego parametru polityki ekonomicznej (zerowa cena pieniądza = pieniądz bez wartości i zanik jego funkcji bodźcującej).

    Coś mi się zdaje, że ta bernankowa „siła konsekwencji” bardziej wynika z przywiązania do jego własnych (co wcale nie znaczy właściwych) poglądów ekonomicznych niż z prawdziwego meritum założeń prowadzonej przez niego polityki pieniężnej.

    Pogladów, których stał się zakładnikiem, ze wszelkimi gospodarczymi konsekwencjami tego faktu. Wskazuje na to parę istotnych przesłanek, o których więcej będzie jak się trochę zborę w sobie.

    Może się okazać, że Bernanke wcale nie jest taki wielki puryc w kwestiach polityki monetarnej, jakby się mogło wydawać. Może więc nie dziwić, że ten Helikopter (jest) w ogniu!

    Może trochę mądrzejsi staniemy się po wystąpieniu BB na dzisiejszej konferencji szefów banków centralnych w Jackson Hole.

    A nóż okaże się, że jesteśmy w czarnej dziurze, jak na widelcu!

  11. pit65

    @Lesser

    Bo ty uczyłeś sie ekonomii , a nie ekonomii przetrwania za wszelka cenę.
    To jest zasadnicza różnica.

  12. lesserwisser

    @ astanczak

    No to co, pociągniemy dalej ten watek?

    Bo ciekaw jestem opinii i komentarza po mowie Bernanke w Jacson Hole, a chyba raczej mówce którą palnął.

    Czy mamy do czynienia z siłą konsekwencji czy z siłą spokoju!

    Jakby co to podaję link do tekstu wystąpienia BB.

    http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=newsarchive&refer=home&sid=am8w_kGrBkzM

    PS

    W wątku translatorskim polecam zwrócenie uwagi na termin systemic risk, który kilka razy przewinął się w tekście.

    1. astanczak (Post autora)

      > z siłą spokoju

      zdecydowanie z siłą spokoju

    2. gzalewski

      ooo wlasnie rewelka
      owo ryzyko systematyczne, ktore ono sie przyjelo to wlasnie przyklad „zestresowanego tlumaczenia.
      Zdecydowanie ktoś chyba pojechał po bandzie lata temu i nie dostrzegł różnicy między systemowym a systematycznym

  13. lesserwisser

    @ gzalewski

    „Zdecydowanie ktoś chyba pojechał po bandzie lata temu i nie dostrzegł różnicy między systemowym a systematycznym.”

    Można prosić o krótkie rozwinięcie tej wypowiedzi.

    A co Bernanke rozumie pod pojęciem ryzyko systemowe (systemic risk) ?

    Ano to: „Systemic risks are developments that threaten the stability of the financial system as a whole and consequently the broader economy, not just that of one or two institutions.”

    A kwestia jego definicji (tego ryzyka) jest sprawa niebłahą.

    Do ewentualnego poczytania.

    http://blogs.wsj.com/economics/2009/11/18/bernanke-offers-broad-definition-of-systemic-risk/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *