Jestem prawdopodobnie niesamowitym pechowcem gdyż zawsze czytając „Akcjonariusza” (kwartalnik Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych) podczas powrotu z konferencji owego Stowarzyszenia, znajduję rzeczy, które mną wstrząsają 😉
Tym razem nie chciałbym kruszyć kopii o to co na wykresach da się zobaczyć gdyż subiektywność tego zajęcia przekreśla możliwość jakichkolwiek sensownych dyskusji (stają się niemal dysputami o gustach) ale zawsze zaprotestuję gdy gwałci się publicznie pryncypia Analizy Technicznej i tradingu 🙂 Dlatego świadomie i bez szkody dla tematu pomijam proces poszukiwania formacji w artykule „Analiza techniczna – więcej wiary” (Akcjonariusz 2/2010) a chciałbym koniecznie zwrócić uwagę na poniższy fragment (podkreślenia moje):
„Dla umotywowania swojego dystansu do nadzwyczajnych możliwości AT podpieram się wyliczeniami i procentami. Równie dobrze można to robić na bazie filozoficznej. Wszyscy wiedzą, że AT ma u swoich podstaw 3 dogmaty (założenia):
– ceny podlegają trendom
– historia się powtarza
– rynek dyskontuje wszystko
Z pierwszym założeniem nie będziemy dyskutować. Rzeczywiście ceny mogą w trendzie rosnąć, spadać lub iść w bok. Truizmom się nie zaprzecza. Jeśli drugie założenie zmienimy na „historia czasem się powtarza”, to również się zgodzimy, ale, powiedzmy sobie, to zupełnie dwa światy. Zupełnie niezrozumiałe jest za to dla mnie przyjmowanie bez zmrużenia oka zapewnienia, że rynek odpowiednio wycenia aktywa na dany czas, dodajmy – korzystając nawet z wiedzy, która nie jest znana wszystkim uczestnikom rynku. Takie założenie pozwala na nabywanie spółek bez oglądania się na ich stan faktyczny. To zamyka drogę do oceniania rynku jako drogiego (przewartościowanego) albo taniego. Sam dogmat sugeruje w swoim brzmieniu („rynek dyskontuje wszystko”) pozytywną wiedzą o przyszłości zawartą w cenach. Jak ją będą oceniać nabywcy akcji latem 2007? Jeśli dwa założenia słabo przystają do rzeczywistości , to jest to dla mnie wystarczający powód, żeby być krytycznym wobec wywodów na nich opartych. Stawia się przecież na to pieniądze. Przyznam, że mój sceptycyzm do wszelkich metod wróżebnych jest tak duży, że gdy słyszę prognozę zawierającą zasięg ruchu, ewentualnie nawet datę, przypomina mi się Paul”
Drogi Autorze – doprawdy otarłeś się niemalże o prawdę w swoich rozważaniach 🙂 Ponieważ, jak sam przyznajesz, zaszokowałeś studentów wrocławskiej A.E. porównaniem Analizy Technicznej do voodoo czy tarota dlatego, by biedakom nie skrzywić już u zarania życiorysów, pozwolę sobie na głos polemiczny i spróbuję postawić ich świat z powrotem na nogi 🙂
Otóż, delikatnie rzecz ujmując, cała spiskowa idea przedstawiona w cytacie powyższym legnąć powinna w gruzach z powodu jednego, trudnego słowa: „dyskontować”. Fakt, ma ono wiele skomplikowanych, nie tylko dla przeciętnego śmiertelnika znaczeń. Z kontekstu Twojego drogi Autorze tekstu wynika, że rozumiesz je jako: ‘wycenianie aktywu z dyskontem (czyli upustem/rabatem) wobec przyszłych poziomów jego kursu’, co sugeruje według Twoich słów „pozytywną wiedzę o przyszłości”. Gdyby taki dogmat rzeczywiście leżał u podstaw A.T. , jej wyznawcy byliby pewnie obrzydliwie bogatymi miliarderami. Tymczasem sens tego założenia ma zupełnie odmienną treść, która nie kłóci się w najmniejszym nawet stopniu z przeznaczeniem i funkcjami A.T.
Rzecz w tym, że A.T., w przeciwieństwie do Analizy Fundamentalnej, nie zajmuje się żadnym wycenianiem, czynnością zabarwioną emocjonalnie i nadającą wartość zdarzeniom, obserwacjom. A.T. opiera się w tej mierze na kompletnej neutralności a „dyskontować” oznacza w jej wypadku „przekładać informacje na język cen, zawierać jak najszybciej pozyskaną wiedzę w ruchy kursów na parkiecie”. Synonimem i precyzyjniejszym określeniem powinno być więc słówko: odzwierciedla. Dla A.T. zasadniczą informacją jest cena (lub jej pochodne) a nie wartość aktywów. Dla wyrażenia zmian w postrzeganiu, pojawiających się danych i informacji, wydarzeń, ocen, rekomendacji itd. pasem transmisyjnym z otoczenia do notowań są zmiany popytu i podaży, które cenę kształtują i są wraz z nią jedyną istotną i wystarczającą do podjęcia decyzji informacją. Żadna „wartość”, ani pozytywna ani negatywna, nie jest do A.T. przypisana. A.T. nic nie wróży jedynie ocenia prawdopodobieństwo powtórzenia historycznych układów cen w przyszłości co nazywa się predykcją. Obok predykcji ilościowej istnieje jeszcze jakościowa – na przykład wskaźniki sentymentu, które pojawiły się na marginesie czystej A.T. ale i one nie mają za zadanie nic prognozować. Zadaniem A.T. jest REAGOWAĆ na zmiany cen a nie dokonywać, jak piszesz, „odpowiednich wycen aktywów”. To ostatnie to przypadłość Analizy Fundamentalnej w jej najczystszym wymiarze.
Zresztą – w którym miejscu w ‘dogmatach’ A.T. pojawia się cokolwiek o „odpowiedniej wycenie”? Nawet słowo „dyskontować” jeśli nawet oznacza „wycenę” nie łączy się z określeniem „odpowiednio”.
O myleniu ‘ceny’ z ‘wartością’ pisałem niedawno w przypadku cyklu poświęconego rynkowym mitom. Żeby nie powtarzać wyjaśnień o owych wzajemnych relacjach, zaproponuję rzut oka do wpisu traktującego o tym temacie:
https://blogi.bossa.pl/2010/10/23/mity-spekulacji-8/
Jednym słowem – Analiza Techniczna zakłada po prostu, że wszystko co pojawia się wokół giełdy (jawnego lub niejawnego) znajduje prędzej czy później odzwierciedlenie w kursach, a więc ich obserwacja i analiza jest najlepszym, najprostszym i wystarczającym narzędziem dla podjęcia decyzji. Kiedyś w swojej stopce umieszczałem myśl Bernarda Barucha, jak ulał pasującą w tym kontekście: „Pokażcie mi wykres ja powiem wam jakie informacje się w nim kryją” (Show me the chart I’ll tell you the news).
A co takiego mną wstrząsnęło jak pisałem we wstępie? Otóż ja z kolei nie rozumiem, jak będąc tak mocno krytycznym, nie wierzącym oraz sceptycznym (porównując A.T. do voodoo) można co dzień pisać analizy rynku w oparciu o … A.T. !!!???
Ponieważ temat trudno wyczerpać w jednym krótkim wpisie dlatego zapraszam po więcej do kolejnego, szczególnie studentów wrocławskiej A.E., którzy jak wiem czytają nasze blogi, i których pozdrawiam:)
Przy okazji winien jestem pozdrowienia i słowa wyróżnienia studentom z Lublina! 🙂 Za to, że poświęcili szmat drogi, czasu i pieniędzy by przyjechać do Kołobrzegu. Życzę Wam nieustających sukcesów w zamian za pasję, którą wykazujecie!
—*Kat*—
7 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Przytoczony fragment artykułu to jakiś sprzeczny wewnętrznie bełkot, z którym trudno polemizować. Autorowi wydaje się że pisze krytycznie o AT a tak naprawdę odnosi się do EMH i to w mocnej wersji.
AT zakłada bowiem, że rynek NIE dyskontuje wszystkiego – zakłada, że bieżące ceny nie odzwierciedlają wszystkich informacji zawartych w cenach historycznych.
Wesołych Świąt wszystkim autorom i czytelnikom blogów Bossy!
@ Kat
Ty, drogi autorze, w pełni słusznie zwracając uwagę na błędne rozumienie znaczenia słowa dyskontowanie, przez „drogiego Autora”, też doprawdy otarłeś się niemalże o prawdę w swoich rozważaniach :), choć poprawnie ująłęś jego znaczenie w danym kontekście.
Wydaje się bowiem, że niezbyt precyzyjnie wnioskujesz rozumienie znaczenia słowa „dyskontować”, z kontekstu tekstu „drogiego Autora” jako :‘wycenianie aktywu z dyskontem (czyli upustem/rabatem) wobec przyszłych poziomów jego kursu’. Chyba, że tak wynika z innego, nieprzytoczonego, fragmentu analizowanego tekstu.
To fakt, że słowo dyskontować to dosyć trudne do zrozumienia słowo, mające wiele wiele skomplikowanych znaczeń, nie tylko dla przeciętnego śmiertelnika. Ale w kolejnym wpisie postaramy się je rozwikłać, jak zamotany kłębek sznurka.
Jedno jest pewne – dobrze że zwróciłeś uwagę na popisy „drogiego Autora” wypunktowując dyskusyjne kwestie. Choć w moim odczuciu powinno się go raczej nazwać „tanim Autorem” :), wnioskując w oparciu o to co wypisuje. Postaram się też do tego trochę ustosunkować.
@ osoamoroso
Niestety muszę Cię zmartwić w ten radosny czas, gdyż jesteś w błędzie twierdząc że: „AT zakłada bowiem, że rynek NIE dyskontuje wszystkiego – zakłada, że bieżące ceny nie odzwierciedlają wszystkich informacji zawartych w cenach historycznych.”
Otóż jest przeciwnie. AT właśnie zakłada, że „rynek dyskontuje wszystko”, i jest to najważniejsze z trzech podstawowych założeń (właściwie aksjomatów) analizy technicznej, wywodzące się z teorii Dowa.
Pozostałe to ceny układają się w trendy oraz historia lubi się powtarzać (ma taką skłonność). Wymienił je zresztą autor inkryminowanego artykułu, tyle że nie w należytej kolejności.
Można oczywiście kwestionować prawidłowość tych założeń ale nie powszechnie przyjęty fakt, że leżą one u podstaw AT. Vide choćby:
http://www.investopedia.com/university/technical/techanalysis1.asp
Natomiast podzielam w pełni opinię, że „przytoczony fragment artykułu to jakiś sprzeczny wewnętrznie bełkot, z którym trudno polemizować”.
Jednak jeśli nawet nie jest to łatwe to postaram się opatrzyć to szerszym komentarzem, korzystając z wolnej chwili w Boże Narodzenie.
Lubię bowiem trudne wyzwania, a temat ma zresztą wiele ciekawych podtekstów.
@ Wszyscy
Wesołych i zdrowych Świąt wszystkim bywalcom blogów Bossy!
lesserwisser,
Próbę wyprowadzenia mnie z błędu uważam za nieudaną. Przecież przytaczasz ten sam nielogiczny bełkot, tym razem w jęz. angielskim. Ja nie kwestionuję założeń autorów artykułów, ja tylko stwierdzam ich sprzeczność.
Mamy bowiem dwa możliwe, wykluczające się nawzajem, scenariusze:
1. Rynek dyskontuje wszystko, w tym wszystkie historyczne informacje oraz dane cenowe, zatem AT nie może działać.
2. Rynek nie dyskontuje wszystkiego, w szczególności ceny nie odzwierciedlają historycznych informacji oraz danych cenowych, zatem zastosowanie AT może przynieść ponadprzeciętne zyski.
Powtarzam, nie opowiadam się tutaj za żadną ze stron, stwierdzam jedynie, że jeśli ktoś zakłada prawdziwość hipotezy rynku efektywnego („Rynek dyskontuje wszystko”) tym samym MUSI twierdzić, że AT nie działa:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hipoteza_rynku_efektywnego
Reasumując, autorzy obydwu przytoczonych artykułów mylą się. Zarówno AT jak i AF zakładają że rynek NIE dyskontuje wszystkiego. AT zakłada bowiem że ceny nie odzwierciedlają wszystkich informacji historycznych, AF że ceny nie odzwierciedlają wszystkich publicznie dostępnych informacji. I w tych obszarach każda z nich poszukuje swojej przewagi.
osoamoroso
Ja nie tylę chcę wyprowadzić Cię z błędu ile zwrócić uwagę na to, że wyrażony przez Ciebie pogląd stoi w ewidentnej sprzeczności z ogólnie przyjętymi poglądami co do podstawowych założeń na których opiera się AT.
Zupełnie inną sprawą jest natomiast to czy ktoś akceptuje taki punkt widzenia czy też nie. Każdy może uważać po swojemu i mieć swoje racje.
Zważ że napisałem wyraźnie „Można oczywiście kwestionować prawidłowość tych założeń ale nie powszechnie przyjęty fakt, że leżą one u podstaw AT.” I to jest, stety lub niestety, fakt bezdyskusyjny.
W założeniu tym nie ma wcale aż takiej sprzeczności jak Ci się wydaje, o czem potem, i nie ma ona też ścisłego związku z EHM – chodzi o informacyjną efektywność rynku. Tak naprawdę to jest wręcz odwrotnie, AT nie ma ambicji prawidłowo wyceniać spółki w przeciwieństwie do teorii rynku efektywnego, i co więcej jest jej to wcale niepotrzebne do sukcesu.
O tym też będzie.
lesserwisser,
To jak moje poglądy mają się do „ogólnie przyjętych poglądów” nie obchodzi mnie. Interesuje mnie jedynie to, aby wynikały logicznie z przyjętych przeze mnie założeń.
Twierdzę, że dwa zdania:
1. Rynek dyskontuje wszystko.
2. Analiza Techniczna umożliwia uzyskanie ponadprzeciętnych zysków.
nie mogą być jednocześnie prawdziwe.
Na tym proponuję zakończyć dyskusję.
osoamoroso
Te dwa zdania mogą być jednocześnie prawdziwe w pewnych przypadkach, co wcale nie znaczy, że zawsze tak być musi.
Problem w tym, że wprowadzasz niespodziewanie nowe dodatkowe założenie mówiące iż „Analiza Techniczna umożliwia uzyskanie ponadprzeciętnych zysków.”.
Pytam więc kto i gdzie tak stwierdził, bo jakoś nie widzę? Równie dobrze można by powiedzieć, że umożliwia ona osiąganie zadawalających zysków, z tym że nie zawsze one wystąpią. A jak jednych mogą one zadawalać a innych nie. I kółko się nie zamyka.
Na tym kończę dyskusję ( wedle woli), ale wcale nie zamierzam skończyć z tematem.
Pingback: Blogi bossa.pl » Analiza Techniczna u źródeł, część 2