Część Państwa zapewne zauważyła, iż polityka monetarna amerykańskiego banku centralnego stała się sposobem na manifestowanie własnych – a częściej zasłyszanych skądś – opinii na temat tego, jak powinno zarządzać się bankiem centralnym w USA. Osobiście czerpię niebywałą przyjemność z tego, jak wielu mamy w Polsce wybitnych specjalistów od amerykańskiej gospodarki. W istocie coraz częściej rodzimi komentatorzy gospodarczy upodabniają się do polskich dziennikarzy, z których większość ma przekonanie, iż doskonale zna się na amerykańskiej polityce, co – w ich mniemaniu – upoważnia do stawiania tez, jaką politykę powinny prowadzić Stany Zjednoczone wobec powiedzmy… Singapuru.

Stali czytelnicy blogów bossy wiedzą, że programowo unikam dyskusji politycznych i tym razem również tak będzie. Jednak mam nieodparte wrażenie, że środowisko komentatorów rynkowych w coraz większym stopniu przekracza granicę komentarza politycznego strzelanego z szybkością godną gorączki ala TVN24. W takim modelu jeden Pan Poseł okłada pałką drugiego Pana Posła a sekundantem jest dziennikarz radujący się z tego, że krew leje się szeroko przy braku przedwcześnie kończącego show nokautu. Różnica jest taka, że Fed nie może się bronić, kiedy polski komentator rynkowy siłą swojego „autorytetu” oznajmia swoje mądrości.

W tej poetyce kryzys w USA i polityka Rezerwy Federalnej sprowadzona została do uruchomienia „prasy drukarskiej”, jak nazywa się politykę skupu papierów dłużnych z rynku. W istocie trudno w 30 sekundowej wypowiedzi wyjaśnić, jakim celom ma służyć utrzymywanie niskiego oprocentowania obligacji, więc krzyczy się, że USA psuje dolara i rozkręca inflację (dodajmy potencjalną i przyszłą). Niewielu – osobiście nie spotkałem, ale nie ukrywam, że nie czytam polskich gazet w takiej ilości, jak niegdyś – zadaje sobie trud odwołania się do podstawowych wskaźników CPI, czy bezrobocia.

Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn w polskich komentarzach rynkowych pomija się problem bezrobocia wśród młodych obywateli, które w ostrej fazie kryzysu sięgało 25 procent. Nikt z krzyczących o „prasach drukarskich” nie zadał sobie pytania o to, czym miały finansować usług publiczne stany przy rosnącym oprocentowaniu. Trudno u Panów komentatorów szukać recepty na to,  jak USA mają poradzić sobie z wchodzącymi na rynek pracy, których przybywa w każdym roku. W amerykańskich komentarzach znajdziecie Państwo informacje, iż obecny wzrost liczby miejsc pracy nie starcza na zaspokojenie popytu na pracę ze strony nowych pracobiorców.

Czasami mam ochotę zadać pytanie, czy któryś z Panów-Autorytetów sprawdził, jakie zadania przed Rezerwą Federalną stawia amerykańskie prawo i jak różne są one od zadań postawionych Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Z większości wypowiedzi wnioskuję, że bazą do pochopnych ocen jest zwyczajne niezrozumienie ulokowania Fed w systemie gospodarczym w połączeniu ze stereotypowym postrzeganiem USA, jako jądra monetaryzmu – „chwilowo pod okupacją wrogich sił” – przy jednoczesnym umiejscowieniu reszty świata w keynesizmie.

Możliwe, iż jestem jakimś dinozaurem, który od występujących w mediach ekspertów oczekiwałby raczej wyjaśnień działań Fed i polityki monetarnej banków centralnych, które – jednak! – mieszczą się w pewnym modelu postępowania, a nie – za przeproszeniem – umoralniających gadek na temat tego, że Ben Bernanke do spółki Timothy Geitnerem psują przyszłość Ameryki. Mam nadzieję, iż kiedyś jeszcze doczekam dnia, w którym ekonomiści będą wykorzystywali swoją obecność w mediach, jako okazję do popularyzacji wiedzy ekonomicznej a nie do dmuchania własnego ego i podnoszenia swojej popularności wśród polityków, którzy może kiedyś wyślą X-a czy Y-ka do jakiegoś ministerstwa.

Dlatego zachęcam Państwa do nabrania dystansu do tego, jak kryzys w USA opisują nasi moraliści. Czytającym po angielsku polecam lekturę trudnej w sumie książki Bena Bernake „Essays on the Great Depression”, która pozwoli zrozumieć dlaczego obecny szef Fed postępuje tak, jak postępuje i dlaczego nie może postępować inaczej. Wreszcie dlaczego użyto takich a nie innych narzędzi w polityce monetarnej, którą podążają również Bank Japonii, Bank Anglii a w mniejszym stopniu Europejski Bank Centralny. Wszystkim innym jakąkolwiek książkę pokazującą różnicę w kryzysach lat 30 w Europie i USA – to da więcej niż słuchanie lub czytanie kolejnego egzorcysty.

PS. atakujących mnie moralistów uprzedzam, że nie jestem zwolennikiem obecnych działań Fed, ale nie widzę w nich niczego, czego nie da się wyjaśnić bez pseudo-ekonomicznego kaznodziejstwa.

25 Komentarzy

  1. Kefas

    Pragmatycznie. Celem QE2 miało byc obnizenie kosztu pozyskania finansowania na rynku. Od momentu ogłoszenia QE2 koszt ten znacząco jednak wzrósł, ponieważ rentownosc chociazby 10 letnich TN skoczyła i to gwałtownie. Zatem efekt zamierzony przez FED, prznajmniej na razie nie działa. Problem polega na tym, że jednocześnie niemal z ogłoszeniem QE2, administracja rządowa forsuje przedłużenie obniżenia podatków. Efekt jest taki, że inwestorzy słusznie zakładają, że w końcu inflacja musi wzrosnąc, a powiększający sie deficyt budżetowy z powodu mniejszych wpływów z podatków, zmusi skarb państwa do emisji papierów skarbowych o większej rentowności. To tak wygląda jakby jednocześnie coś grzac i schładzac. Problem idzie dalej. Jeśli rentownosc papierów skarbowych, zwłaszcza 30 letnich, które są podstawa dla oprocentowania pożyczek hipotecznych, dalej będzie rosła, to jakakolwiek poprawa na rynku nieruchomości stoi pod znakiem zapytania. Zresztą biorąc pod uwagę sytuacje na rynku pracy, i tak trudno o jakis szczególny optymizm w tym zakresie. Reasumując, FED coś robi, ale niewiele z tego wynika pozytywnego dla gospodarki. Dzisiaj spółki amerykańskie mie potrzebują taniego kredytu. Maja więcej wolnych środków, niż kiedykolwik, co widac po planach dotyczących buy back.
    Nie bronie oczywiście „naszych ekspertów”. Staram się wykazac, że FED działa po omacku, a zamierzone efekty nie są realizowane. Dzieje sie tak dlatego, ponieważ każdy bank centralny, działając w granicach swoich uprawnien, mając tak trudne zadanie jak FED, jest niemal zawaze skazany na porażke.

  2. astanczak (Post autora)

    Problem leży też na innym polu. Fed nie miał już narzędzi do walki z deflacją i wzrostem bezrobocia. Coś musiało zostać zrobione. Pytanie, co stałoby się, gdyby zakręcić kurek z pieniądzem w świecie, w którym wszyscy masowo chcą się zdelewarować? Bernanke wie dobrze, że jednym z problemów lat 30 było – ostrożniej, zna diagnozę – że druga fala kryzysu była pochodną zakręcenia kurka. W takim kontekście jego działania tłumaczą się właściwie same – zrobił, co uważał w jego modelu za słuszne.

  3. Kefas

    Pytanie, czy model szefa FED jest wlaściwy na obecną chwilę? Czy wzrost inflacji w każdych warunkach prowadzi do ożywienia w gospodarce? A co będzie, kiedy np Chiny przestana kupowac papiery skarbowe USA i zamiast inwestowac w makulature, np zaczną kupowac udziały w spółkach surowcowych za posrednictwem funduszy hedgingowych? Pytania można mnożyc. Problem polega na tym, że strach na nie odpowiadac!!!

  4. astanczak (Post autora)

    Z Chinami jest jeszcze inny problem – słabo obecny w komentarzach. Chiny zapewniły w ostatnich kilkunastu latach konsumpcję światu przy niskiej inflacji. Jak zaczną eksportować inflację w świat – a przy rozwoju gospodarczym to jest bardzo prawdopodobne – to pojawi się czynnik, nad którym Fed czy inne banki nie będą mogły wiele zrobić. Nie potrafię ocenić, czy to nie jest w przyszłości większym zagrożeniem dla gospodarki światowej niż obecna polityka Fed, ale chciałbym właśnie o czymś takim słuchać i czytać w mediach a nie o „prasie drukarskiej”.

  5. lesserwisser

    @ astanczak

    Wszystko dobrze, ale problem w tym że rynek w okresie Wielkiej Depresji, nie miał gigantycznych pozycji short na srebrze, złocie i swapów na stopę procentową, w wykonaniu niejakiego JPM, głównego harcownika Bena B.

    A może dyrygent Ben posługuje się swoją batutą do nie tej partytury?
    Czy uważasz, że wszystko im dobrze gra?

    A co będzie jak się okaże, że brakuje papieru na drukowanie pieniędzy papierowych.

    Już dziś Chińczycy mówią „papierów ci u nas dostatek” i kupują za nie surowce, nieżależnie od ceny! A w tym ich szaleństwie na pewno jest jakaś metoda.

  6. astanczak (Post autora)

    >A może dyrygent Ben posługuje się swoją batutą do nie tej partytury?

    Sprowadzając pytanie do mniej metaforycznej postaci, zdaje mi się, że nikt nie zna partytury do końca. Kryzys 2008 był kryzysem utraty kontroli nad kreacją pieniądza.

    > Czy uważasz, że wszystko im dobrze gra?

    Ktoś o większej wiedzy ode mnie powiedział kiedyś, że nie wiemy, które narzędzia zadziałają. Niskie stopy procentowe zrobiły swoje – powstrzymały zatykający się system bankowy w odpowiednim czasie. Banki znów udzielają kredytów, ale teraz konsumenci się delewarują (czytaj starają się odzyskać równowagę pomiędzy zadłużeniem a konsumpcją) i jakoś trzeba ożywić kolejnego pacjenta. Jednak współczesna gospodarka opiera się na tym schemacie – kupujcie a wszyscy będziemy mieli lepiej. Jak nie chcą ludzie kupować, to trzeba ich zmusić dostępnymi narzędziami. Znów odrzucając moralne oceny kroki są wewnętrzne logiczne. Czy dobre – niech spierają się o to przedstawiciel szkół.

    > Chińczycy mówią “papierów ci u nas dostatek” i kupują za nie surowce.

    Kupują raczej dostęp do nich – bardzo mądry krok. Tylko ja pamiętam taki sam run Japończyków w latach 80. Kupowali wszystko, jak leci od Brazylii po Hollywood. Po XX latach nikt już nie robi z Japończyków zdobywców świata a część firm japońskich została przejęta przez niedawne cele samych Japończyków. To nie jest tak, że przyszłość jest przesądzona. Ameryka nie nadążała za Japonią w latach 70 i pierwszej połowie lat 80, ale już lata 90 XX wieku, to był czas Ameryki na świecie (pod każdym względem – gospodarczym, politycznym i militarnym).

  7. laik

    Bardzo proszę o wytłumaczenie laikowi:
    1. Dlaczego z deflacją trzeba walczyć???
    2. Co jest złego w tym że Japonia nie ma dużej inflacji, ma niską stopę bezrobocia, praktycznie cały czas dodatni deficyt handlowy, tani pieniądz? A to że NIKKEI nie pokonuje nowych szczytów, to chyba boli niewielu…
    3. CPI w USA… Patrząc na składniki, również te wyłączone z obliczeń, czy aby na pewno jest na niskim poziomie i dlaczego powinna być na wyższym?
    4. Czy „rozruszanie” cen nieruchomości i powrót do sytuacji zadłużania się na konsumpcję pod zastaw już istniejących długów jest zdrową sytuacją? Chyba że chodzi tu o coś zupełnie innego.
    5. Może powinno to w przeciągu kilku/kilkunastu lat trochę znormalnieć i konsumpcja w USA powinna mieć 50% mniejszy udział w GDP a konsumpcja w Chinach 100% większy?
    Z góry dziękuję za odpowiedzi.

    1. astanczak (Post autora)

      to nie są pytania laika 😉

      W przyjętym właściwie globalnie modelu ekonomicznym spadek cen uważa się za szkodliwy dla rozwoju gospodarczego a niską inflację za stymulującą rozwój gospodarczy. Taki paradygmat, jak mówią uczeni.

      > Może powinno to w przeciągu kilku/kilkunastu lat trochę znormalnieć…

      Tu już pojawia się ocena, jak powinien wyglądać system ekonomiczny. Osobiście uważam, że powinno – rozbuchaną konsumpcję na kredyt przy niskim poziomie oszczędności uważam za szkodliwe połączenie, ale mówimy o procesie rozłożonym na lata a nie na rok czy dwa. Jeszcze niedawno z piątku na poniedziałek potrafił zatkać się system bankowy. Już nie pamiętamy, jak banki z WIG20 walczyły na rynku dając lokaty na blisko 10 procent? Przecież to miało miejsce jeszcze kilkanaście miesięcy wstecz w Polsce, której kryzys na większą skalę nie dotknął.

  8. mic

    @lesser „nie miał gigantycznych pozycji short na srebrze, złocie” to jedynie plotki i domysły, skoro my to wiemy – to pozycji już dawno może nie być – może już mają longi etc.

  9. TK

    Państwo nie powinno zajmować się tworzeniem miejsc pracy. Co więcej, w ogóle nie powinno zajmować się gospodarką. Praktycznie każda ingerencja państwa w wolny rynek sprowadza się do zalegalizowanego rabunku – przywileje dla jednej grupy za pieniądze drugiej grupy.

    Najlepsze, co państwo może zrobić dla gospodarki, to likwidacja wszelkich podatków i świadczeń społecznych. Niestety politycy tego nie zrobią. Są w końcu specjalistami od rozwiązywania ludzkich problemów za cudze pieniądze.

    Co do rozwoju gospodarczego mierzonego wskaźnikami PKB – po co to w ogóle mierzyć? Niech każdy pracuje tyle, ile chce, niech każde społeczeństwo wytwarza tyle, ile chce i potrzebuje, niech każdy odkłada na emeryturę tyle, ile uważa. Dlaczego niby państwo ma się tym interesować i to mierzyć? Likwidacja podatków i transferów społecznych rozwiązałaby większość problemów w stopniu, w jakim żaden rząd ich nigdy nie rozwiąże.

    A o tym, jak łatwo państwo może likwidować bezrobocie i jak bardzo nie ma to sensu, mówi ten znany dowcip:

    Pewien amerykański biznesmen pojechał z wizytą do Chińskiej Republiki Ludowej. Odwiedził inżyniera nadzorującego budowę tamy, przy której pracowało około stu osób z łopatami. Zdziwiony zasugerował, jak wielkie oszczędności można poczynić stosując koparkę zamiast zatrudniać tylu ludzi. W odpowiedzi usłyszał: „Pomyśl jak bardzo by to zwiększyło bezrobocie”. Biznesmen jeszcze bardziej zdziwiony odpowiedział: „A ja myślałem, że wy chcecie budować tamę. Jeśli chcecie tworzyć miejsca pracy, to zabierzcie pracownikom łopaty i dajcie im łyżki”.

  10. astanczak (Post autora)

    >Państwo nie powinno zajmować się

    Możliwe, ale na dziś Fed i amerykańskie władze uważają inaczej. Też czasami mam poczucie, że wiem lepiej, co powinni robić Amerykanie ze swoim państwem, ale szybko mi przechodzi.

  11. TK

    > Też czasami mam poczucie, że wiem lepiej, co powinni robić Amerykanie ze swoim państwem, ale szybko mi przechodzi.

    To nie jest kwestia takiego czy innego państwa, ale ogólnej zasady. Dlaczego osoby trzecie decydują ponad moją głową o tym, jaką część MOJEJ WŁASNOŚCI mogą mi zabrać i na co wydać. I co z tego, że „tak wybrała większość”? Czy mnie ktoś pytał o zdanie, czy się na to zgadzam?

    Wiem, że zahacza to o moralizowanie, ale prawda jest taka, że nie da się poważnie dyskutować o ekonomii z pominięciem kwestii etyki, zwłaszcza dotyczących wolności i własności. Po prostu się nie da.

  12. lesserwisser

    @ mic

    „to jedynie plotki i domysły”

    Odpowiem półzartem – „w każdej plotce jest ziarno prawfy” oraz całkiem serio – toż to wiadomo oficjalnie i powszechnie jakiej wielkośi pozycje JMP, a srebrze i złocie na Comexie, bo to się raportuje.

    Nie wiadomo tylko jakie pozycje JPMorgany maja na rynku OTC.

  13. laik

    >PKB – po co to w ogóle mierzyć?
    Ano po to żeby będąc ministrem finansów wiedzieć czy w danym roku będę w stanie zrolować dług czy nie… a może coś starczy na zaciągnięcie kolejnego?

  14. deli deli

    Szukamy ostoi przez potwierdzanie naszych modeli w nieobliczalnej rzeczywistości, szukamy rokującej spójności rządów i instytucji finansowych. Oczy rozbiegane globalnie wyszukują zdarzeń i notowań; USA, FED, JP Morgan, Chiny, UE, Japonia…
    Najboleśniejszy jest chyba upadek autorytetu gospodarczego Stanów,który to autorytet szedł z nami od szkoły podstawowej, od początku XX wieku.
    Problematyczna wydaje mi się analogia kryzysu obecnego do kryzysu lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ponieważ dostrzegam istotne różnice konfiguracji uwarunkowań biokosmicznych. Mało skuteczny, nieprecyzyjny, żeby nie powiedzieć prymitywny, wydaje mi się warsztat ekonomiczny zdający się jedynie na cykl koniukturalny Kondratiewa.
    Holistyczna zasada wschodniej medycyny podsuwa pomysł leczenia gospodarki drogą leczenia naszych dusz. Spodziewam się wielkich przemian na tym polu, Profesorze. Umieszczę tę wizję w pejzażu arcypolskim. Wichura targa drzewa – korzenie nasze zostają.

  15. pit65

    „która pozwoli zrozumieć dlaczego obecny szef Fed postępuje tak, jak postępuje i dlaczego nie może postępować inaczej.”

    Sienkiewicz określił to juz dość dawno „złapał Kozak Tatarzyna , a Tatarzyn za łeb trzyma”

    Ben stał sie zakładnikiem „swojej w sensie FED” ekonomii.

    Porównanie do lat 30 o tyle ma sens o ile zrozumiemy róznicę miedzy pieniądzem towarowym wtedy , a papierowym długiem teraz.
    To ma znaczenie ponieważ czym innym jest drukowanie pustego pieniądza opartego na aktywie, a czym innym drukowanie celem zadrukowania długu /przepakowanego wypisz wymaluj jak CDO/ na dzisiejszy pieniądz.

  16. Paweł

    Zna ktoś może stronę, na której podawany jest skład indeksu SP500 wraz z wagami poszczególnych spółek w tym indeksie?

  17. szaleniec

    Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ktoś inteligentny i w pełni zdrowy uważa, że trzeba zlikwidować socjal, uważa tak bo to przyniosłoby mu określone korzyści: byłoby mu łatwiej. Miałby zupełnie odmienne zdanie gdyby był po tej drugiej stronie i na loterii życia wylosował upośledzenie umysłowe lub fizyczne i musiał żyć z jałmużny pozostałych. Zatem gdzie leży prawda? A może każdemu czegoś brak? Może po prostu nie ma lekko na tym świecie? Zatem może najlepiej by było nie rodzić tutaj następnych, żeby ci następni już nie musieli narzekać na swój ciężki los… Może lepiej zaczekać trochę i następnych spłodzić już po drugiej, lepszej stronie? No, ale to już zależy od tych najinteligentniejszych bo to oni dzielą i rządzą na tym świecie… 😉

  18. Pingback: Blogi bossa.pl » Bernanke i deja vu

  19. Pingback: GEORGE

  20. Pingback: SAM

  21. Pingback: EDGAR

  22. Pingback: TYRONE

  23. Pingback: SEAN

  24. Pingback: MANUEL

Skomentuj laik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *