Analiza techniczna to setki różnego rodzaju narzędzi. Bardzo popularnych, mniej popularnych i zupełnie egzotycznych, które od czasu do czasu zostają spopularyzowane i zaczynają żyć własnym życiem.Istnieje naturalnie pewien kanon narzędzi analizy technicznej, znany przez większość tych, którzy technikami się mienią. Nie ma co się jednak łudzić, że jesteśmy w stanie poznać wszelkie koncepcje, a co za tym idzie nazewnictwo różnego rodzaju zdarzeń na wykresach, czy specyficznego wyglądu wskaźników technicznych. Zwłaszcza, że kreatywność autorów może być nieograniczona. Można sobie wymyśleć formację „Batmana”, o której niegdyś wspominałem, można i wymyśleć, że różnego rodzaju formacje podwójnego dna to formacja „Adama i Ewy”, „Adama i Adama” itp., jak to zrobił Thomas Bulkowski (wariant nazwy zależy od krągłości danego dna). Żeby jedna dana nazwa zyskała na popularności powinna być chwytliwa, odpowiednio rozpropagowana i oczywiście trafić na podatny grunt. Co w przypadku Internetu oznacza, że zostanie szeroko zauważona i wspominana.

W ubiegłym roku nagle zacząłem natrafiać na nową formację. Nową dla mnie, bo wcześniej nie spotkałem się z tym określeniem lub nie zwróciłem na nie uwagi. Oczywiście nie oznacza to, że ono nie istniało. Pewnie gdzieś istniało, ale jak dotychczas z tym określeniem się nie spotkałem. Zacząłem szukać w klasycznych podręcznikach do analizy technicznej (Schabacker, Edwards i Magee, Murphy, Pring, Schwager). Nie znalazłem nawet słowa na ten temat. Nie tylko o samej nazwie, ale nawet o jakimś większym znaczeniu danego zdarzenia. W encyklopedii wskaźników technicznych Colby’ego i Myersa, również nie. Nie pamiętam z żadnej z licznych pozycji o analizie technicznej. Próbowałem szukać w sieci, jakichś źrodeł, ale określenie pojawia się w 2009 roku. Najstarsze miejsce wspominające o „zjawisku” to blog z wpisem z 2006 roku.

Jak się pewnie Czytelnicy domyślili po tytule tekstu, mam na myśl „złoty krzyż” oraz „krzyż śmierci”. Według rozpowszechnionej w ostatnich miesiącach koncepcji, jest to przecięcie dwóch średnich z 50 oraz z 200 sesji. Nazwa zależy od tego, czy szybsza średnia zostaje przecięta od dołu, czyli wskazuje na hossę, czy też od góry czyli wskazuje na bessę.

Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tą nazwą myślałem, że chodzi o jakąś formację na wykresach świec japońskich, bo to Japończycy uwielbiają nadawać tego rodzaju poetyckie określenia. Gdy zobaczyłem, że to zwykłe klasyczne średnie pomyślałem sobie, że ktoś wymyślił coś chwytliwego i zaskoczyło. A jednak przygotowując się do tego tekstu zerknąłem do książki Steve Nisona „Świece i inne japońskie techniki analizowania wykresów” i bingo! Jest. Moja pamięć okazała się zawodna. Należy jednak pamiętać, że w książce Nisona, oba krzyże występują jako generalne określenie sytuacji, gdy średnia krótsza przecinana jest przez dłuższą.

Żeby było jasne, nie chodzi mi o nazwę i to, że nagle stała się popularna. Gdybym nagle zaczął popularyzować formację „pocałunku” na wykresie MACD, też być może nie byłoby tak łatwo znaleźć, że tak określał specyficzną sytuację na wykresie wskaźnika Walter Bressert, którego książka (raczej skrypt) ponad dziesięć lat temu zrobiła na mnie wrażenie. Nie jestem pewien czy przede wszystkim nie ceną, która do dziś pozostaje dość wysoka . Więc nie o to chodzi. Raczej o zaskakującą nagle popularność długoterminowych średnich i przeświadczenie o ich wyjątkowym znaczeniu.

Wygląda na to, że w ramach poszukiwań „odpowiednio dopasowanych” sygnałów, ktoś znalazł te dwie średnie i zauważył, że fantastycznie zapowiedziały ostatnią bessę (sygnał w grudniu 2008 na indeksie SP500) oraz późniejszą falę hossy (czerwiec 2009). A jak zerknąć wcześniej to równie fantastycznie pokazywało, jak łatwo było złapać dłuższe trendy wzrostowe od 2003 roku. Czyż dla technika nie jest to ów „złoty Graal” – narzędzie rozpoznające długoterminowe trendy, pozwalające nie szarpać się i przejmować kilkunastotygodniowymi korektami? Pewnie stąd owa popularność w ostatnich kilkunastu miesiącach. W praktyce…. No cóż, każdy kto zajmuje się analizą techniczną wie, że wszystkie narzędzia mają swoje zalety i wady, ograniczenia i możliwości i warto je poznać, by nie wpaść w pułapki.

Wróćmy jednak do naszych krzyży. Ich popularność na giełdzie warszawskiej jest jeszcze bardziej zaskakująca. Bo o ile spotykałem się dość często z wykorzystywaniem na rynku amerykańskim średnich ze 100 lub 200 sesji, to w Polsce, gdzie za długi termin uznaje się trzy miesiące raczej popularność tak powolnych średnich była ograniczona. Moja teoria mówi, że po tekstach dotyczących rynku amerykańskiego, ktoś postanowił sprawdzić, jak wygląda to na rynku rodzimym i również „zaskoczyło”. Sporo tekstów na ten temat poświęcił Pb.pl. Wspominał o nich Wojtek Białek.

Po raz ostatni temat „krzyży” na wykresie średnich spotkałem na blogu appfunds, w którym autor próbował znaleźć odpowiedź na pytanie, czemu technika przestała działać. W samym tekście znajdziecie Państwo kilka linków do dyskusji wśród zagranicznych ekspertów, czemu średnie działają lub nie. Jak zawsze z niesłychanie logicznymi uzasadnieniami. Zgodnie z zasadą, że wyjaśnić da się wszystko. Choć niekoniecznie musi istnieć związek przyczynowo-skutkowy.

Jako bonus zwrócę też uwagę na wpis jednego z blogerów, który postanowił zrobić własne statystyki. Niestety wygląda na to, że został pokonany właśnie przez fakt, że tak długoterminowe średnie dla wielu aktywnych techników, są wbrew ich własnej naturze.

Oto co pisze autor: „Na początek przetestowałem co się dzieje na indeksach przez 20 dni po wykonaniu „krzyża śmierci””. Sprawdzenie jak wygląda zachowanie rynków po 20 dniach przez sygnał wygenerowany na podstawie średnich z 50 i 200 sesji? To prawdziwy hardcore. Hardcore w ramach szumu.

Spróbujmy więc okiełznać, w jakiś sposób owe dwie średnie i ich potencjalną skuteczność lub nieskuteczność.

Należy po pierwsze zdać sobie sprawę, że zbyt wielkiej liczby sygnałów na naszym rynku nie będzie. Dwustusesyjna średnia zaczęła powstawać na wykresie indeksu WIG dopiero w czerwcu 1993 roku, czyli po dwóch latach od startu giełdy. Pierwszy sygnał pojawił się dopiero we wrześniu 1994 roku i od tamtej pory było ich w sumie osiemnaście. Nie jest to zbyt wiele, ale nie narzekajmy.

Sprawdźmy ile czasu trwał każdy okres po wygenerowaniu złotego krzyża (hossa) do krzyża śmierci. I od wygenerowania krzyża śmierci (bessa) do kolejnego złotego krzyża. Zobaczmy też jak wyglądała zmiana indeksu WIG w tych okresach.

Złoty krzyż

Jak widać na dziewięć przypadków tylko w czterech okres od złotego krzyża do krzyża śmierci wiązał się ze wzrostem indeksu. Ostatni wciąż trwa, więc tu sytuacja jest jeszcze nieprzesądzona. Czy to wystarczy by uznać, jakąś wyjątkową skuteczność tego sygnału? Zwłaszcza, gdy widzimy jak wyglądały zmiany indeksu.

krzyż śmierci

Nie lepiej wygląda to w przypadku bessy. Również cztery sygnały na dziewięć pokazujące, że w czasie gdy średnie pokazywały bessę nastąpił spadek.

Pozwolę sobie zacytować fragment jednego z materiałów „Tymczasem skuteczność analizy średnich kroczących jest w historii GPW zadziwiająco wysoka w dłuższym horyzoncie. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę silne sygnały kupna („złoty krzyż”, czyli przebicie od dołu dłuższej średniej przez krótszą) i sprzedaży („krzyż śmierci”, czyli przecięcie od dołu krótszej średniej przez dłuższą).

Nie jest moim celem przekonanie Czytelników, że opisywana metoda jest zupełnie bezużyteczna. Chodzi mi raczej o brak szerokiego spojrzenia na faktyczne zdarzenia towarzyszące sygnałom w postaci przecięcia długoterminowych średnich, nie zaś spojrzenie na kilka ostatnich, które akurat zadziałały i na tej podstawie uznanie, że oto mamy niesłychanie skuteczną metodę.

Wiadomo, że długoterminowe średnie będą generowały sygnały wyjątkowo późno. Jeśli trend nie będzie się zmieniał bardzo dynamicznie to może nawet nie będzie to sygnał zbyt oddalony od maksimów lub minimów. Jednak w przypadku silnych załamań trendu sygnał może być bardzo oddalony od ekstremów. W skrajnych przypadkach okres między sygnałami (czyli np. „hossa”) może wyglądać tak jak w okresie styczeń – sierpień 2000. Wzrost będzie zbyt mały, a spadek go „skasuje” i dopiero pojawi się „krzyż śmierci”.

hossa 2000

Czy tego rodzaju sytuację można uznać, za hossę?

Spróbujmy zerknąć na „charakter” ruchów rynku w obrębie sygnałów. W tabeli poniżej widzimy ile czasu (w %) rynek po wygenerowaniu złotego krzyża znajdował się powyżej wartości z dnia sygnału. Te obliczenia pokazują nieco bardziej pozytywny obraz „hossy”. W siedmiu przypadkach rynek był powyżej przez ponad 70 procent czasu. W jednym wypadku po sygnale żaden dzień nie był powyżej. Zwrócę też uwagę na omawiany już wcześniej okres w 2000 roku. Przez 86% czasu rynek był powyżej wartości z dnia sygnału. A jednak jeśli możemy mówić o trendzie w długim terminie, to co najwyżej o trendzie bocznym, niż o wzrostowym

rys4

Kolejna informacja to ruch wykonany do maksimum. Tu wygrywają „ewidentne” hossy – zaznaczone na zielono sytuacje omawiane wyżej, czyli okres gdy rynek od sygnału do sygnału zanotował wzrost. Najmniejsza zwyżka wyniosła 32,5%, największa 370%. W pozostałych przypadkach wzrosty sięgały maksymalnie 20 procent.

W przypadku „bessy” wyznaczanej krzyżem śmierci sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Tylko w czterech przypadkach, w których zmiana w czasie całej „bessy” była ujemna, wartości były poniżej wartości z dnia sygnału przez ponad 70 procent czasu. W pozostałych pięciu nie przekraczały 40 procent. Można więc powiedzieć, że wówczas bessy nie było. A w tabeli poniżej dokładne wyniki

rys5

Każdy z Czytelników może sam określić parametry, które według niego najlepiej będą opisywały, czy jakiś okres na rynku jest hossą czy bessą. I na tej podstawie sprawdzić skuteczność metody. W przypadku omówionych krzyży na polskim rynku na razie można mówić o przypadkowych wynikach.

***

PS. W obliczu pewnej paranoi, z którą mamy do czynienia, chciałbym prosić Czytelników, by nie szukali związków tego tekstu z aktualną sytuacją polityczną, socjologiczną, czy jakąkolwiek inną niż związaną z narzędziami AT.

26 Komentarzy

  1. Dapi

    Żyją własnym życiem bo robią „pewne wrażenie” na SP500 http://www.atinwestor.pl/strategie-inwestycyjne-testy/155-portalowe-rednie
    A tutaj na WIG20: http://www.atinwestor.pl/strategie-inwestycyjne-testy/201-qgolden-crossq-made-in-poland

    1. gzalewski (Post autora)

      Dzieki Dapi.
      Zupelnie nie pamietalem Twojego tekstu. Ale mimo wszystko uwazam ze popularnosc w Polsce wynika ze „skopiowania” pomyslu na SP500.
      A obsuniecia, rentownosci? Kto by sie tym zajmowal, skoro mamy chwytliwą nazwę

  2. mg

    Wprawdzie ‚złoty krzyż’ czy ‚krzyż smierci’ brzmi bardzo medialnie, to trzeba pamiętać, że w oryginale CROSS możemy też tłumaczyć jako ‚przecinać’ (cross the road, cross over itd), więc pewnie lepszym i bardziej dosłownym tłumaczeniem byłoby po prostu ‚przecięcie’… ale pewnie znajdą się obrońcy krzyża, tym bardziej, że złotego.. 😉

  3. Dapi

    Patrząc na tygodniowy wykres indeksu WIG20 wraz ze średnią tygodniową – to dopiero można wysnuć wnioski.
    http://www.stockwatch.pl/at/wig20/1825663098_40393.png
    Jeżeli patrzymy na poprzednią bessę to jesteśmy porównawczo w momencie przełomowym.

    Ale to zawsze tak jest że szukamy tego Graala który da nam wskazanie że tak było tak będzie.
    To jest tak jak z tymi wskaźnikami które w swojej konstrukcji mają np. trzy „periody” jakiś wskazań, które nastepnie uśredniamy. Wstecz „zawsze” pokazują dobrze a w realu zawsze za późno.
    Nie pamiętam nazwy ale ktoś z komentujących kiedyś tutaj posługiwał się tego typu „tworem”.
    Zwiększając ilośc danych branych do określonych wskaźników zawsze dojdziemy do tego jedynych, nie mylących się nigdy. A że dwa razy dały wskazanie, a kto by się przejmował 😉

  4. TS

    gzalewski napisał:
    > PS. W obliczu pewnej paranoi, z którą mamy do czynienia,[…]

    być może, gdyby nie użyte słowo „paranoja”, można by było w to uwierzyć.

  5. lesserwisser

    A ja bronię „krzyża”. Bo trochę niezasłużenie, moim zdaniem, zbiera cięgi, no i mam też wątpliwości czy akurat jest właściwie stosowany!

    Najpierw jednak kilka słów wprowadzenia i komentarza, odnośnie poniższego fragment tekstu.

    Autor pisząc o „złotym krzyżu” wspomina, że jest to dla niego swoista nowość („W ubiegłym roku nagle zacząłem natrafiać na nową formację) chociaż zastrzega, że „Oczywiście nie oznacza to, że ono nie istniało. Pewnie gdzieś istniało, ale jak dotychczas z tym określeniem się nie spotkałem.”

    Wymienia też liczne wiodące pozycje, z zakresu AT, w których szukał wzmianki na jej temat „Nie tylko o samej nazwie, ale nawet o jakimś większym znaczeniu danego zdarzenia.” Ale nic nie znalazł!?

    Przyznam się, że jestem nieźle zaskoczony tymi twierdzeniami, jako że jest to znana od wielu lat formacja/układ i dosyć powszechnie stosowana, nie tylko na rynkach akcyjnych ale również towarowych.

    Nie mogąc jednak uwierzyć „na słowo” sprawdziłem w paru pozycjach, wspomnianych autorów, które akurat miałem pod ręką no i niestety muszę zadać kłam tym słowom. Jednak pisali o tym, choćby Schwagier i Pring. Schwager „Getting started in technical analysis” (1999) str 230-34, Pring „Technical analysis explained” (w paru miejscach). Wcześniej pisali i inni np. Perry Kaufmann, Daryl Guppy czy wspomniany Steve Nisson.

    Najstarsza publikacja, którą mam pod ręką, gdzie jest opisana taka metoda tradingu w oparciu o moving average crossover to „Money making matters. New insight into market analysis technique”, autorstwa Elli Gifford, wydana w 1981 roku. Tak więc ten myk znany jest, co najmniej od lat 70-tych ubiegłego wieku. Choć faktycznie zastanawiające jest fakt, że w wielu opracowaniach (i to obszernych), z zakresu analizy technicznej i tradingu, brak o niej choćby wzmianki.

    Metoda ta znana była/jest jako crossover, rzadziej crossing, albo w skrócie cross. Jak słusznie zauważył @ mirek – nasze określenie „krzyż” nie jest najtrafniejsze, gdyż właściwie chodzi tu przecięcie się dwóch krzywych – linie wyznaczanych przez różne średnie kroczące. Punkt w którym się one krzyżują wyznacza określony sygnał tradingowy. To właśnie oznaczają wszystkie te angielskie określenia.

    W latach 90-tych, po paru wzmiankach w prasie branżowej, ( a może i wcześniej?) popularność zdobyło określenia – golden cross – synonimy to golden crossover, positive crossover, upside crossover, bullish crossover. Oczywiście funkcjonowały też zamienniki upside cross, bullish cross.

    W publikacjach książkowych też oczywiście się pojawiło to „złote przecięcie” , choćby w „A complete guide to technical trading tactics”,John L.Person, 2004 r. Takie podaje ona definicje:

    golden cross: a bullish term used to describe a chart pattern when one or more shorter-term moving averages cross above a longer-term moving average. It generally generates a buy signal.

    dead cross: a chart pattern whereby a sell signal is generated when one or more shorter-term moving averages cross below a longer-term moving average.

    To tyle tytułem wprowadzenia ogólnego, teraz wypada dodać parę słów dyskusyjne skuteczności tej metody. Otóż wiele zależy od znajomości zasad właściwego stosowania tej metody, co przekłada się na jej skuteczność w praktyce. Ale na to musicie poczekać do jutra, kiedy uchylę trochę rąbka tajemnicy i dam parę sugestii w oparciu o moje skromne doświadczenia. Może się przydadzą.

    Teraz jedynie zaznaczę, że w naszych warunkach (WGPW) raczej nieporozumieniem jest stosowanie go w „kanonicznej” amerykańskiej wersji 50/200.

    Oj będziecie mieli ze mną krzyż bezpański.

    Jej przeciwieństwo to death cross – mająca synonimy negative crossover, bearish crossover, downside cross(over) itp.

    To tyle tytułem wstępu, a teraz wypada

  6. gzalewski (Post autora)

    lesswer, chyba sie nie zrozumielismy. WIdac zbyt niejasno to napisałem. Chodziło mi wyłącznie o uznanie słusznosci, lub nie jakiejs koncepcji technicznej na dwóch, trzech przypadkach.
    Co do samego przecięcia średnich – nie napisałem, ze zupelnie nie znam tej techniki. Chodziło mi wylacznie o nazwy w odniesieniu do tych dwóch konkretnie. Po prostu nie spotkałem sie (a w NIsonie nie pamietalem) o jakims specjalnym znaczeniu tych dwóch konkretnych parametrów. MA Crossover oczywiscie, bullish crossover naturalnie. Death cross, golden cross nie bardzo.
    Teraz jest odrobine za pozno ale jeszcze dokladnie sprawdze, czy sformułowanie pojawia sie w wymienionych przeze mnie pozycjach. Piszesz, że tak, choc z kontekstu wnioskuje, ze masz na mysli samo crossover. W innych zestawieniach niż „death” i „golden”. A wyłącznie o to mi chodziło. Że „nośność” nazwy doprowadziła do tego, ze chocby pb.pl tak promował te srednie. Jakos nie przypominam sobie takiej koncentracji naszych mediów i analityków na długoterminowych średnich w ostatnich 5 a nawet 10 latach.

  7. lesserwisser

    Najwidoczniej leeswer nie zrozumiał, tak jak należy, myśli autora.
    Ale on czyta tylko to co było napisane o tym zjawisku: „Nie znalazłem nawet słowa na ten temat. Nie tylko o samej nazwie, ale nawet o jakimś większym znaczeniu danego zdarzenia.”
    Czytaj MA crossover trading, czyli operowanie na podstawie sygnałów rynkowych generowanych przez przecinające się dwie różne średnie kroczące.”

    Dziś już wiem, że narzędzie to spopularyzowane zostało przez, guru techników, Richarda Dochniana, w artykule opublikowanym w pierwszej połowie lat 70-tych, opisującym interakcje 5 i 20 dniowych średnich ruchomych. Od tego czasu to narzędzie weszło do szerokiego kanonu instrumentarium AT, pomysłów, które od czasu kiedy „zostają spopularyzowane – zaczynają żyć własnym życiem.”

    Faktycznie pisząc to co pisałem, miałem na myśli przede wszystkim „samo crossover”, choć jak zaznaczyłem również barwne japońskie terminy golden cross oraz dead cross, wprowadzone niegdyś do obrotu przez S. Nissona, w książce o świecach japońskich, a potem stosowane i przez innych autorów. Choć oczywiście idea ta znana była, pod innymi nazwami,co najmniej ćwierć wieku wcześniej.

    Na szczęście jednak nie rozeszliśmy się, aż tak bardzo w pojmowaniu sensu tego wpisu”, ponieważ mnie również chodziło, przede wszystkim (choć nie wyłącznie), o „uznanie słuszności, lub nie jakiejś koncepcji technicznej”.

    Tyle tylko, że wcale nie opartej „na dwóch, trzech przypadkach.” Dlatego napisałem, że „bronię złotego krzyża”, chociaż to broni się on sam całkiem dobrze, przez dziesięciolecia.

    Myślę, że to nie tyle nośność nazwy, czy też jej chwytliwość, spowodowała ostatnią popularność tego wskaźnika/wskazówki (choć zapewne i ona też zrobiła swoje) ile fakt, że ostatnio zadziałał.
    Przecież kiążka Nisona, wprowadzające te nazwy, jest na rynku od prawie 20 lat, a u nas od 1996. To chyba więcej niż wystarczająco długi czas, by weszła ona na trwałe do języka rynkowego i utrwaliła się w świadomości graczy technicznych. Bo chyba nie PB ją spopularyzował?

    Metoda ta całkiem nieźle sprawdza się od lat i jak stwierdzono w kilku publikacjach, należy do bardziej lubianych i popularnych metod identyfikacji trendu oraz tradingu technicznego.

    Problem w tym, że według mnie, u nas robi ona karierę, między innymi, ze względu na złudną prostotę jej stosowania. Po prostu odpowiednio przecinają się dwie średnie i już wiadomo co robić by zarobić. Niestety nie ma tak letko, i ani istoty tej metody nie da się ująć w jednym zdaniu a ani jej stosowania zamknąć w jednym ruchu, czegoś na zasadzie odruchu Pawłowa.

    Nie należy jej stosować automatycznie i bezrefleksyjnie, niezależnie od sytuacji rynkowej i charakteru ruchu cen, choć zazwyczaj te bardziej szczegółowe aspekty są jakoś pomijane w literaturze fachowej. Na szczęście tu i ówdzie to i owo opisano, jak należy ją właściwe stosować w profesjonalnym tradingu, więc da się trochę z tego wycisnąć i może wtedy wyniki symulacji jej stosowania będą bardziej zachęcające.

    Tak jak obiecałem postaram się wkrótce, na miarę swoich możliwości, trochę przybliżyć tajniki stosowania tej metody.

  8. Lucek

    Zanim Lesserwisser trochę przybliży, można się trochę do tego tematu zbliżyć samemu:

    www.trading-naked.com/mb-9-30-setup.htm

  9. lesserwisser

    No to zanim przybliże, w uzupełnieniu do Lucka, podaje link do „złotego krzyża”, gdzie jest to ładnie opisane i rozrysowane.

    http://news.goldseek.com/GoldSeek/1246514760.php

    Po to by temat nie leżał „martwym krzyżem”.

  10. lesserwisser

    Po to by temat nie leżał “martwym krzyżem” dodajemy również cosik o „dead cross” na forexie.

    http://www.futuresmag.com/News/2010/5/Pages/A-more-deadly-dead-cross.aspx

    No i są oba na jednym grafie. Bardziej zjadliwe niż teściowa.

  11. deli deli

    Przy japońskich świecach czytam Eliadego.
    {…}Postawienie krzyża uświęcało okolicę, było w jakimś sensie równoznaczne z „ponownym narodzeniem”: dzięki Chrystusowi „stare rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowe stały.” {II Do Koryntian,5,17}. Nowo odkryty kraj był „odnowony”, „ponownie stworzony” przez krzyż.
    {…}Okolicę czyni się swoją jedynie stwarzając ją od nowa, to jest uświęcając. Ta religijna postawa w stosunku do nieznanych ziem trwała nawet na Zachodzie aż do zarania naszych czasów.
    {…} Z n a k bowiem, nosiciel treści religijnych,wprowadza element absolutny i kładzie kres względności i nieładowi. C o ś co nie przynależy do tego świata, objawiło się w sposób nieodparty, tym samym wskazując właściwy kierunek działania lub przesądzając sprawę.
    {…}Człowiek domaga się z n a k u , aby położyć kres napięciu spowodowanemu przez względność oraz trwodze wynikającej z dezorientacji, jednym słowem – aby znależć absolutny p u n k t o p a r c i a .
    {Mircea Eliade: sacrum, mit, historia.PIW 1974.{s. 54, 58}.

  12. lesserwisser

    Myśl jedna gnębiła mnie – dlaczego wielcy eksperci i małe eksperciki, różniści spece, fachurki i macherzy od rynku i analizy technicznej tak profanują złoty krzyż?

    Dręczyła i męczyła mnie tak okrutnie, aż wreszcie zrozumiałem, dałem więc upust mojemu zrozumieniu, artykulując go w parafrazie słów Mircei Eliade:

    „Człowiek spekulujący domaga się znaku prawdziwego krzyża, aby położyć kres napięciu spowodowanemu przez względność teorii i uświęconych poglądów oraz trwodze wynikającej z dezorientacji przez różne „auto-rytety”, jednym słowem chce znaleźć absolutny punkt przecięcia”

    lesserwisser: „Sacrum i profanum, mity i kity AT, historia jednego wskaźnika”, zgrzewka piw, 2011,(4 str.św).

    Stawiam więc, na tapecie, trzy kwestie pod rozwagę:

    1. co wyjedzie gdy skrzyżuje się normalny złoty krzyż z krzyżem śmierci? – Odpowiedź – konwertycki złoty krzyż!

    2. a co wyjdzie jak taki skrzyżowany krzyż skrzyżuje się dalej dalej
    z nowym krzyżem śmierci (czarnym krzyżem)? – Odpowiedź – złoty krzyż śmierci!

    3. a co zostanie? – Odpowiedź – śmiertelny krzyż śmierci!

    Spytacie czy takie krzyżówki są możliwe i czy takie hybrydy nie będą wybrykami natury?

    Odpowiadam, dla miczurinowców rynku i analizy technicznej nie ma rzeczy niemożliwych. Są oni tak ambitni, że mogą skrzyżować groch z kapustą oraz kiszkę z grochem. A inwestycyjny ludek to kupi, nawet jeśli efekty takich zabiegów crossowych będą nie całkiem zjadliwe i niestrawne.

    A co będzie jak ktoś zakwestionuje podstawy merytoryczne i moralne takich zabiegów?

    Wtedy, w potrzebie, podeprzemy się pomocą niezawodnego elektronicznego przyjaciela, i rzuci się na stół mądre wyliczenia praktycznej (nie)skuteczności takich metod, i to nawet jak się będą różniły, mimo że robione na tym samym materiale badawczym!

    To jest żałosno-żartobliwy wstęp do egzegezy krzyżologii stosowanej i niestosowanej, a raczej niestosownej. Taki mój śmiech przez łzy.

    a c.d.n asap, czyli ciąg dalszy nastąpi wkrótce

  13. deli deli

    Przeczytałem,wyznam nie jestem zachwycony tym komentarzem. Złoty, srebrny czy żelazny jest zawsze w kategorii tragizmu jak decyzja Antygony. Sądzę, że zabawa słowno-polemiczna tym symbolem jest oznaką duchowego przesilenia. A przede wszystkim odetnie Cię od najgłębszego indywidualnego doświadczenia – na wskroś na przestrzał… Na giełdzie, w polu i w salonie. Poydrawiam serdecznie.

  14. lesserwisser

    W kategoriach tragizmu mogą być też decyzje krzyżowe (jeno płacz i zgrzytanie zębów) jak się gracz posłucha różych antygonistycznych teorii krzyżowych.

    Poka.

  15. lesserwisser

    A oto i obiecany ciąg dalszy krzyżologii stosowanej. Życzę zajmującej no i pożytecznej lektury, mimo że tekst jest pokaźny. Ale taki być musi, gdyż inaczej stracił by wiele ze swojego smaczku.

    Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację, ale jednak całkiem prawdopodobną. Otóż trzy zacne osoby („pci” nieokreślonej), zabawiające się na rynkach giełdowo-frywolnych, akurat zdają egzamin na patentowego maklera, doradcę inwestycyjnego albo na jakiegoś znawcę analizy technicznej. Tak przecież w życiu bywa, od czasu do czasu.

    Pierwsza z nich to były commodity trader – egzemplarz starej daty (taki antyk lub niemal prehistoryczny dinozaur), druga( i) to wciąż aktywny forexiarz , bardziej midterm wiekowo (takie średniowiecze) a trzecia osoba, to młody gniewny, gracz na WGPW ( można rzec człowiek renesansu, co to z i Amibrockiem i z netem i z prockiem jest za pan brat).

    Wprowadźmy jeszcze dla dodania naszemu opowiadaniu pewnego kolorytu, czwartego osobnika, który na kursach się obijał, tu łyknął trochę, coś usłyszał, coś przeczytał i jakoś sobie obrotny cwaniaczek jakoś dawał sobie dotąd radę na rynku.

    Nazwijmy te persony odpowiednio A, B, C oraz D.

    Uczona Komisja Egzaminacyjna przedstawia im ten sam zestaw pytań, a jeden z nich zawiera takie oto pokrzyżowane kwestie :

    1. Proszę powiedzieć co to jest tak zwany „złoty krzyż” oraz krzyż śmierci, i jak się je wykorzystuje w analizie technicznej rynku i praktycznym tradingu?

    2. Proszę wskazać na przedstawionych wykresach, gdzie i kiedy występują oba rodzaje krzyży? ( i tu dajmy na to delikwentom pokazuje się, miedzy innymi wykres z blogu nieocenionego Wojciecha Białka, zalinkowany wcześniej przez GZ ) – vide

    http://wojciechbialek.blox.pl/2010/07/Krzyze-smierci-nad-gieldami-i-inne-strachy-la.html

    3. Czy według Pani/Pana trading oparty na metodzie krzyży sprawdza się w praktyce i czy w ogóle ma sens, proszę ewentualnie rozwinąć temat?

    Persona A – pierwszy leciwy już egzemplarz (egzemplum taki lesserwisser) w głębokich pokładach pamięci z trudem odszukuje właściwe (jego zdaniem) odpowiedzi i w końcu mówi:

    1. Złoty krzyż to mamy wtedy jak się dwie wzrastające średnie ruchome krótka i długa (np. 5/20. lub 20/60 lub 50/200) przecinają się na wykresie. Jest to silna sugestia zakupu, bo jest duże prawdopodobieństwo, że trend wzrostowy będzie dalej kontynuowany.

    Krzyż śmierci mamy zaś gdy średnie się przecinają spadając, jest to sugestia sprzedaży, gdyż prawdopodobny jest spadek cen w przyszłości.

    2. Na okazanym wykresie ( we wrześniu ) przecięcie się średnich nie jest złotym ani za czarnym krzyżem śmierci, gdyż jest to zasadniczo sytuacja uznawana przez techników za nieokreśloną. No powiedzmy sobie na boku, że wiele okoliczności wskazuje na to, iż możemy tu mieć do czynienia z ewentualnym srebrnym krzyżem, bo tak ostry kąt przecięcia krzywych sugeruje, że ceny mogą wyklarować potencjał wzrostowy.

    3. Zdyscyplinowany stosowanie metody trejdingu opartej na krzyżach, zwanej przez Murphego double crossover method, według wielu badań daje dobre wyniki, o ile stosuje się ją w sposób zdyscyplinowany i zwiększa swoje szansę przez dodatkowe zastosowanie trzeciej średniej, jeszcze krótszej (więc szybciej reagującej), oraz posiłkuje się też wskazaniami MACD oraz RSI, oraz ogólnymi przesłankami analizy technicznej wynikającej z formujących się wykresów słupkowych.

    Persona B – drugi delikwent, już dojrzały i raczej wyważony w swoich sądach, w oparciu o swoje wieloletnie doświadczenia w tradingu na platformach forexowych, prawie z marszu odpowiada tak oto:

    1. Złoty krzyż mamy w przypadku przecięcia się dwóch średnich ruchomych zmierzających w tym samym kierunku, a więc wzrastających lub spadających ( co jest odpowiednio sygnałem do ewentualnego otwarcia pozycji odpowiednio long lub short.

    Z śmiertelnym krzyżem mamy zaś do czynienia gdy wprawdzie obie średnie się przecinają (crossover point) ale zmierzają w rozbieżnych kierunkach. Nie należy wtedy nic robić, bo jest to sytuacja typu „na dwoje babka wróżyła”, tylko poczekać i zobaczyć co dalej wskaże nam rynek, który może się różnie zachować w takiej sytuacji), no i poradzić się innych wskaźników jak również kombinacji single crossover, czyli relacji średniej bieżącej z tworzącą się akurat formacją świec japońskich.

    2. Na pokazanym wykresie mamy ewidentny przykład krzyża śmierci, zgodnie z tym co powiedziałem wcześniej, bo krzywe(linie średnich) mają przeciwne kierunki, krótka się wznosi a długa opada.

    3. Tu pada odpowiedź podobna jak w w A3, rozbudowana jeszcze o ewentualna analizę kata przecięcia i tempo wzrostu (momentum) średniej krótszej, bo w sytuacji przecięć o odmiennych kierunkach trzeba uważać.

    Persona C – nasz młody pistolet, jak to rewolwer, najpierw strzela a potem myśli, wypalił z z czapki odpowiednie odpowiedzi:

    1. Złoty krzyż mamy w sytuacji, gdy krótka średnia ruchoma 50 dniowa przebija od dołu średnią długą, 200 dniową, a krzyż śmierci gdy następuje przecięcie od dołu krótszej średniej przez dłuższą.
    Są to sygnały uznawane za zachętę do zakupu oraz wejścia pozycją short.

    2. Na wykresie to jest złoty krzyż, jak się patrzy.

    3. Wprawdzie krzyże stały się ostatnio modnym tematem, ale raczej wśród amatorów, bo je spopularyzowały media, choćby taki Puls Biznesu. Ale ja wiem, że chłopaki z zagranicznych i krajowych specjalistycznych forum i blogów badali to zagadnienie i wyszło im, że metoda ta się nie sprawdza. Nawet sugerują wręcz, że lepiej wychodzi jak stosuje się krzyże po kontrariańsku – czyli sprzedajemy przy złotym krzyżu a kupujemy w sytuacji wystąpienia krzyża śmierci.

    Persona D (a raczej osobnik) – pisze zaś swoje odpowiedzi tak, by się nie określić jednoznacznie, takie tam ogólniki na okrągło. Bo taką właśnie strategię na przetrwanie sobie bystrzak wykoncypował, i jak dotąd mu się ona w życiu sprawdzała.

    1. Mamy złoty krzyż śmierci oraz śmiertelny krzyż śmierci, które nie są jakimiś określonymi sygnałami, bo wszystko zależy od tego jak się umówimy i od naszej aktualnej oceny.

    2. Ten na rysunku to może być złoty krzyż albo krzyż śmierci, w zależności od konkretnej sytuacji.

    3. To zależy kto, jak, gdzie i kiedy bada. Jak się umie zarobić, to się zawsze zarobi, nawet na crossoverze, a jak się nie umie, to się nie zarobi!

    Komisja, jak to Komisja złożona z teoretyków i praktyków rynku i analizy technicznej i fundamentalnej, wie swoje i zawsze jest „okurant”, więc i nie zliczyła odpowiedzi osobnikom A i B oraz Dodpowiedzi, bo przecież nie zgadzały się one z „ogólnie” przyjętą u nas doktryną lub były zbyt ogólnikowe. Nie dziwota więc, że biedacy nie zaliczyli egzaminu, bo im właśnie zabrakło tych kilka punktów, z krzyżowego ognia pytań.

    Ale osoby A oraz B, były na tyle zarozumiałe, że nie odpuściły i odważyły się złożyć do szanownej Komisji Egzaminacyjnej, odpowiednie odwołanie od krzywdzącej ich, ( ich zdaniem oczywiście), od decyzji szanownej Komisji. Dołączył się do nich i osobnik D, bo przecież i tak nie miał nic do stracenia.

    Pierwszy wystąpił przed Komisją osobnik A – senior i powiedział, że zaszła tu jakaś kardynalna pomyłka, bo przecież on wie swoje no i ma bardzo mocne dowody na potwierdzenie prawidłowość swoich odpowiedzi. No i to mówiąc bezczelnie podtyka pod nosy wielce szanownych Egzaminatorów, te swoje twarde dowody.

    Komisja czyta (bo musi), zębami zgrzyta na takie dictum (cichaczem oczywista), i wreszcie mówi: , przepraszamy bardzo, ale widocznie komputer się pomylił, uznajemy prawidłowość tych odpowiedzi, wiec zaliczył/a Pani/Pan. Gratulujemy sukcesu.

    Następnie przychodzi osoba B i przedstawia swoje racje, na co światła Komisja odpowiada , wie Pan są tu dwie szkoły, ale Pani/Pana odpowiedzi nie mieszczą się, niestety, w poglądach żadnej z tych szkół.

    Poirytowany delikwent B rzecze na to: Wielce |Szanowna Komisjo, nie wiem o jakich szkołach Wy mówicie, ale ja wiem co mówię i mówię to nie bez kozery. A oto są dowody na to że mówię dobrze, w oparciu o myśli, stanowiska i opinie poważnych ludzi z tytułami naukowymi, autorytetów w tej dziedzinie.

    No i tu pewnie (można by rzec wręcz arogancko ) rzuca na stół te swoje dowody i argumenty. Po przejrzeniu których skonfundowana Komisja, chcąc nie chcąc, musi niestety uznać jego racje, oczywiście nie dając nic po sobie poznać. Gratulujemy zaliczonego egzaminu.

    Persona C – jak wiadomo zdała śpiewająco, bo zawsze jest po linii i na bazie, więc nie oprotestowała wyników egzaminów .

    W końcu wchodzi też i delikwent D, który podsłuchał rozmowę osobników A i B, więc już co nieco wie. Na bezczelna rżnie więc głupa i mówi, że są w kwestii krzyży, aż cztery szkoły o odmiennych poglądach i o jest wyznawcą właśnie tej czwartej, na co może przedstawić dowody (tu już idzie na całość, na zasadzie wóz przewóz .

    Zaskoczona Komisja, mając już za sobą doświadczenia z osobami A i B, nie jest do końca pewna, czy gość kpi czy o drogę pyta. Na wszelki wypadek wiceprzewodniczący szanownej Komisji chyłkiem udaje się do najbliższego komputera z dostępem do sieci (pod pretekstem wyjścia do toalety), by to jednak jakoś zweryfikować, tak by autorytet Komisji nie doznał uszczerbku.

    Wice(k) na chybcika wgooglował „śmiertelny złoty krzyż” i mu wyskakuje wpis Grzegorza Zalewskiego na blogu Bossy pod tymże tytułem , oraz wpis Kathaya „śmiertelny krzyż śmierci”. Nie czytając do końca, szybko wraca do sali egzaminacyjnej i porozumiewawczo mrugając do pozostałych członków Komisji Egzaminacyjnej, daje im znak by uznali i tę odpowiedź, tak na wszelki wypadek. Są przecież rzeczy na niebie i ziemi o których nie śniło się nawet naszym filozofom, czego właśnie doświadczyła sama Komisja. No i w ten sposób i niedouczony cwaniaczek zalicza egzamin.

    Na wszelki wypadek szanowna Komisja Egzaminacyjna postanawia jednak by w przyszłości usunąć z zestawu pytań, te z krzyżami, nie chcą mieć bowiem z nimi kolejny raz krzyża pańskiego.

    Myślicie może, że to co opisałem to tylko wytwór mojej wybujałej lub chorej wyobraźni, i taka sytuacja nie mogła się zdarzyć, nawet w teorii. Bo to przecież wręcz niemożliwe by w kwestii crossoverów i krzyży złotych i śmiertelnych nie było consensusu. Jeśli tak, to wiedzcie, że się grubo mylicie. Wprawdzie mam całkiem niezłą wyobraźnię, ale tego co opisałem nawet ja by nie wymyślił i to będąć na haju. Jest to bowiem bardzo prawdopodobna sytuacja, gdyż jest dokładnie tak jak opisałem. I mam na to dowody, i to bardzo mocne.

    c.d.n – ( jak będzie zainteresowanie, wszakże obiecałem, że przybliżę zagadnienie krzyży).

  16. lesserwisser

    Uzupełnienie.

    Osobnik D – odpowiedź na pytanie 2 powinna w pełnej wersji brzmieć następująco:

    „2. Ten na rysunku to może być złoty krzyż albo krzyż śmierci, albo śmiertelny złoty krzyż, albo złoty krzyż śmierci a nawet śmiertelny krzyż śmierci, w zależności od konkretnej sytuacji.”

  17. Alicja

    @ lesserwisser

    Słuchaj … o co Ci chodzi? 😀

  18. lesserwisser

    @ Alicja

    Czy ja wiem? Chyba szukam krzyżowego Graala. Jedni mówią, że jest złoty, inni że kamienny, jeszcze inni że drewniany a ostatnio zaczynają mi w mawiać, że może być plastikowa wytłoczka (w sam raz na kinder party).

  19. Alicja

    Tylko, że jak wpis GZ cokolwiek wniósł, to po Twoim suplemencie już kompletnie nie wiem o co chodzi z tymi krzyżami 😀

  20. lesserwisser

    Myślałem, że to całkiem jasno napisałem, niemal kawa na ławę.
    Jeśli nie to wyjaśniam dalej.

    Chciałem uczulić wszystkich na znamienny fakt, iż pojęcia złoty krzyż oraz krzyż śmierci są absolutnie niejednoznaczne, a czasem wręcz opacznie (odwrotnie) pojmowane, w analizie technicznej. Z trudno zrozumiałych względów.

    Umownie nazwałem to, istnieniem trzech szkół, o rozbieżnych poglądach w tym względzie. Zilustrowałem zaś na przykładzie egzaminu, na którym wyznawca każdej ze szkół różne odpowiada na te same pytania, choć teoretycznie (wydawałoby się) że mówią o tym samym zjawisku (formacji). I każdy mówi i myśli poprawnie, według swojej filozofii.

    Jak widać w światowej analizie technicznej też obowiązuje coś na podobieństwo staropolskiej zasady „Nie jednemu psu Burek”. Ale żeby. aż tak się różnić w poglądach i opiniach, i tak żonglować nazwami!

    Opisałem to dokładnie, gdyż praktycznie nikt z naszych guru AT, nie ma świadomości tego faktu, tak istotnego w swoich potencjalnych skutkach dla człowieka, który uwierzy na słowo i zacznie toto stosować lub nie, w ich zalecenia praktyczne.

    Przykładowo podałem w pytaniu nr 2 odniesienie do wykresu na blogu W. Białka, gdzie jest ilustracja złotego krzyża, by pokazać iż tam gdzie on i inni propagatorzy (głownie amerykańska wersja) rozpoznają złoty krzyż to inne szkoły widzą martwy krzyż (szkoła europejska i japońska) albo sytuację niedookreśloną (szkoła angielska).

    W związku z tym na wszystkie obliczenia potwierdzające skuteczność lub nieskuteczność tradingu w oparciu o crossy krzyżowe należy patrzeć z dystansem, a czasem i przez palce, bo mogą liczyć zupełnie co innego, choć posługują się tą samą bazą danych.

    Ich wyliczenia mogą być matematycznie poprawne natomiast, nazwijmy to metodologicznie, niepoprawne bo liczą co innego, lub wychodzą z innych punktów widzenia, jeśli idzie o właściwe postępowanie tradingowe, w danej sytuacji. Są na to przykłady, ale może to przy okazji.

    Wyobraź sobie taką sytuację, że wyznawcy tych trzech różnych szkół spotykają się i dyskutują o złotym i czarnym krzyżu (nie mając świadomości istnienia odmiennej nomenklatury i poglądów). Nie trudno wyobrazić sobie do jakich konkluzji doją lub nie dojdą. Przecież to będzie dialog ślepego , głuchego i niemego o prezentacji zwanej „światło i dźwięk”.

    Myślę, że teraz jest już wszystko jasne i że należy mi się złoty krzyż zasługi, za zwrócenie uwagi na tak istotny fakt i uczulenie na jego potencjalne skutki.

  21. lesserwisser

    Uzupelnienie

    Wracając jeszcze do pytania nr 2, warto uwypuklić i podkreślić do czego prowadzi taka rozbieżność poglądów. „Widzący” złoty krzyż chcą kupować, widzący krzyż śmierci skłonni są sprzedawać (bo czarny krzyż dla nich generuje sygnał sprzedaży) natomiast zwolennicy pierwszej szkoły, nic nie robią i czekają, aż się sytuacja wyklaruje.

    A wszystkie te odmienne decyzje dotyczą przecież dokładnie tej samej sytuacji cenowo-rynkowej, wykazanej przez określone przecięcie śie dwóch średnich ruchomych.

    To samo miejsce, czas i poziom cenowy a zalecenia co do decyzji tradingowych diametralnie różne!!! Ja uczulam na to, a tu mi się mnie pyta co wnosi mój suplement.

    Można to skwitować powiedzeniem, że analiza techniczna nie jest nauką tylko sztuką, tyle że coś mi tu nie gra jak na moje poczucie piękna i estetyki opraz harmonii.

  22. Alicja

    Bardzo dziękuję 😀

    Czy pozostałe formacje też można tak dowolnie interpretować, według 3 szkół, o których wspomniałeś?

  23. lesserwisser

    Ja też dziękuje za dobre słowo. 😀

    „Czy pozostałe formacje też można tak dowolnie interpretować, według 3 szkół.”?

    Raczej nie, gdyż teoria jest raczej zgodna w ich ocenie, odmienne mogą być subiektywne, indywidualne interpretacje danych formacji”.
    Choć tu winni się autorytatywnie wypowiedzieć bardziej biegli w tej materii.

    Taka różnowiercza patologia to chyba tylko w przypadku tych krzyży występuje! Choć, swoją drogą, przypadek ten jest niezwykle interesujący, jako casus do szerszej analizy.

    P.S

    Na marginesie, niektóre wątki poruszone przez G.Zalewskiego we wpisie, jak też te. które wypłynęły w późniejszej dyskusji, są pokrewnej ciekawej analizie jaką ostatnio czytałem w jednym z magazynów analizy technicznej.

    Jak znajdę to zacytuję i zalinkuję, gdyż być może umożliwi to łatwiej zrozumieć tę krzyżową trójpolówkę.

    Pozdrawiam.

  24. Alicja

    Będę czekała – bardzo dziękuję 😀

  25. lesserwisser

    @ Alicja

    Dzisiaj rano w poczekalni do zabiegowego tak sobie myślałem o tym Twoim pytaniu -„Czy pozostałe formacje też można tak dowolnie interpretować”.

    Moja odpowiedź nie do końca mnie satysfakcjonowała, bo bo cóż może mądrego napisać sfatygowany brunet wieczorową porą. Dumałem, dumałem aż sobie przypomniałem, co trzeba. A teraz odnalazłem co i gdzie.

    Otóż przy innych formacjach, nawet tych klasycznych i dobrze opisanych, również występują spore różnice w poglądach, co do interpretacji ich faktycznego charakteru.

    Typowy przykład to trójkąty i dyskusje czy są one odwracaczem trendu, zwiastują jego kontynuację albo są „ni pies ni wydra”, w zależności od konkretnej sytuacji rynkowej.

    Poniżej daję linki do dwóch w „Stocks & commodities”, opisujących kwestię różnic w interpretacji trójkątów u różnych znanych autorów podręczników analizy technicznej, w tym dziadka Murphego.

    Jeden jest z 1/1999 roku – „Triangles: Reversal or continuation” – niestety nie mam pod reką linka do pełnego tekstu) a drugi z 1/2005 – „Charting the markets: triangles.” (jest fullowy link).

    http://www.traders.com/Documentation/FEEDbk_docs/1999/01/Abstracts_new/Evens1/EvensTri9901.html

    http://www.traders.com/Documentation/FEEDbk_docs/2005/01/Charting/Charting.html

    Tyle w ramach moich skromnych możliwości.

    Życzę przyjemnej i pożytecznej lektury.

Skomentuj lesserwisser Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *