Gdybyśmy, zamiast myśleć o prognozowaniu kursów walut, cen akcji, czy innych towarów zaczęli patrzeć na rynki w kategoriach zakresu możliwych wahań i procentowych prawdopodobieństw, świat byłby mniej ryzykownym miejscem. Dopuszczalibyśmy wówczas pewien stopień prawdopodobieństwa wystąpienia rzeczy niezwykłych i nie byłyby one dla nas szokujące. Prognozowanie traktowane klasycznie jest wyłącznie zgadywaniem.To jedna z wielu interesujących myśli w niedawno wydanej książce „Zawsze masz szansę” Michaela i Ellen Kaplan (Świat Książki).
Jest to kolejna już pozycja wydana w ostatnich latach traktująca o statystyce i probabilistyce, która powinna zainteresować uczestników rynku finansowego.
Autorzy wyjaśniają podstawy tych dziedzin, historii, problemów związanych z ich wykorzystywaniem w różnych obszarach życia, począwszy od medycyny, poprzez sprawy sądowe a skończywszy (choć tak naprawdę, tu się wszystko zaczęło) na grach hazardowych. Wszystkich, których zainspirowała niedawna dyskusja o ryzyku rozpoczęta przez Kathaya na blogach zachęcam do sięgnięcia, gdyż znajdą tam jeszcze jedni ciekawe spojrzenie na problem ryzyka. Choć fragment, który pozwolę sobie zacytować dotyczy prognoz pogody, ogólną ideę śmiało można przełożyć również na świat finansów:
„Probabilistyczne myślenie o pogodzie oznacza zamianę pytania „Co się stanie?” na rozważenie „Jaki wpływ będzie miało to, co może mi się przydarzyć?” Takie kalkulacje w przypadku katastrof wydają się oczywiste, ale przekładają się także na normalną, codzienną zmienność pogody: chłodno czy ciepło, mokro, czy sucho.”
Ryzyko jest więc obiektywne czy subiektywne?
Poza problemem z wykorzystywaniem części narzędzi statystycznych książka jest pełna przykładów i anegdot związanych z tym obszarem rzeczywistości. Czy wiedzieli Państwo, iż jeden z amerykańskich matematyków wojennych uważał, że za sukcesem desantu w Normandii leżały błędne prognozy?
„opracowane przez amerykańskie wojski prognozy na ten dzień były tak absurdalnie nieprawidłowe, że niemieccy specjaliści od meteorologii […] po prostu nie byli w stanie uwierzyć, że moglibyśmy być tak głupi, aby tak bardzo się pomylić i planować cokolwiek na podstawie takich bzdur”.
Choćby z racji języka i podejścia do tematu śmiało można uznać, że to lektura wakacyjna. Zwłaszcza, że autorzy są „nietypowi”. Michael Kaplan studiował historię, jest pisarzem zajmuje się również produkcją filmów dla rządów, korporacji i organizacji charytatywnych. Jego matka Ellen Kaplan jest archeologiem, nauczycielem (między innymi matematyki, biologii, łaciny, greki) oraz założycielem fundacji Math Circle, której celem jest podnoszenie poziomu nauczania matematyki dla dzieci i młodzieży.
Swoją drogą może zamiast wydawać pieniądze na reklamy studiów politechnicznych i matematyki (20 mln zł) zawierające błędy (LINK), bo agencja reklamowa przygotowująca podchodzi do matematyki z nonszalancją lepiej byłoby myśleć właśnie o tego rodzaju fundacjach.
13 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Powinno być „przydarzyć”, a nie „przydażyć”.
dzieki. Katastrofa. nawet na upał zwalić nie mogę
Przed podjęciem próby rozstrzygnięcia dylematu poznawczego „Ryzyko jest więc obiektywne czy subiektywne?” warto by chyba podjąc próbę zdefiniowania, choćby ogólnego, co tak naprawdę rozumiemy pod pojęciem ryzyka obiektywnego i subiektywnego.
To jest jak autor to rozumie lub jak definiują to inni albo jak ogólnie rozumie się te pojęcia. Myślę, ze warto bo już samo pojęcie ryzyka jest dosyć niejednoznaczne i rozbieżnie pojmowane, a co dopiero mówić o jego subiektywności i obiektywności.
Mimo chęci i starań nie udało mi się, niestety, rozgryźć istoty problemu opisanego w cytacie „Probabilistyczne myślenie o pogodzie, … mokro czy sucho”! Nie bardzo widzę gdzie i jak mają się tu przejawiać owe „…ości”. Myślę, że da się dobrać wiele przykładów dużo lepiej ilustrujących tę kwestię.
Ja bym jeszcze nieśmiało dodał, że patrząc na ruchy cen przez pryzmat prawdopodobieństwa pozbywamy się jednocześnie większości „szkodliwych” emocji. Jeżeli wszystko jest w zasadzie możliwe (choć nie jednakowo prawdopodobne) to tak naprawdę nie ma się czym stresować.
„Gdybyśmy, zamiast myśleć o prognozowaniu kursów walut, cen akcji, czy innych towarów zaczęli patrzeć na rynki w kategoriach zakresu możliwych wahań i procentowych prawdopodobieństw, świat byłby mniej ryzykownym miejscem”.
Mówiąc krótko – trzeba stosować Price Action i świat staje się piękny:)
Znając życie nic nie byłoby lepiej. Co więcej mówienie o prognozowaniu vs określanie prawdopodobieńtw to tylko gra słów. Każdy chyba miał styczność z bardzo olśniewającymi artykułami z których wynika „mniej niż zero”. Niestety.
Moja notka, to taka mikro-recenzja. Moze nawet nie tyle recenzja co zachęta do lektury.
O samm rynku finansowym jest tam naprawde niewiele (choc kilka inspiracji ja znalazlem). Znacznie wiecej jest o postrzeganiu prawdopodobieństw przez człowieka na przestrzeniu wieków i próby radzenia sobie z losowością, przypadkowością i próbkami do badań.
Autor wpisu ujął istota właściwego podejścia do ryzyka (no może prawie całe clue) w poniższych słowach:
„Gdybyśmy … zaczęli patrzeć na rynki w kategoriach zakresu możliwych wahań i procentowych prawdopodobieństw, świat byłby mniej ryzykownym miejscem.”
W sposób, co nieco, deskryptywny ujmuje ona dwoista istotę ryzyka, to jest raz szacowane i/lub postrzegane prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzenia o skutkach negatywnych, z naszego punktu widzenia, a dwa jego skutek mierzony zakresem możliwych wahań jakiejś wielkości, wielkością spadku lub wzrostu cen, czasem przestoju itp.
Sprzężenie tych dwóch form przejawiania się ryzyka daje nam właściwą wynikową wielkość wielkość antycypowanego ryzyka, w wyrażeniu fizycznym lub wartościowym (R) R= PxS – gdzie P- to prawdopodobieństwo wystąpienia niepożądanego zdarzenia lub zjawiska, a S – skutek wystąpienia tegoż zdarzenia w ujęciu wartościowym, fizycznym lub jakościowym.
Tak więc antycypowane ryzyko mimo swego dwoistego charakteru, przejawia się w efekcie w jednej postaci.
Szkoda tylko, że autor wpisu nie ustosunkował się do mojego pytania co rozumie rozumie pod pojęciem ryzyka obiektywnego i subiektywnego.
Wtedy łatwiej było by dociekać czy „Ryzyko jest więc obiektywne czy subiektywne?”
Dla wywołania tematu podam taki oto przykład:
Załóżmy, że w miejscu gdzie sporo osób przyjeżdza relaksować się nad wodą i, kąpać się, nastąpiło niebezpieczne biologiczne i chemiczne skażenie wody, zagrażające zdrowiu ludzi a nawet ich życiu, w przypadku alergików. Władze sanitarne ogłosiły ostrzeżenie i wprowadziły zakaz kąpieli.
Pewna rodzina, która czasem tam przyjeżdza, wybrała się znów nad wodę bo była ładna pogoda. Pech chciał, że nie słyszała komunikatów ostrzegawczych a pech chciał, że akurat ktoś zerwał plakat ostrzegawczy z tablicy w tym miejscu.
Weszli więc do wody by się wykąpać, bo nie wiedzieli nic o zagrożeniu. Czy nie w mając świadomości istniejącego ryzyka zakażenia, nie byli na to ryzyko narażeni?
Sytuacja druga, w trochę innym ujęciu. Przyjechała kolejna rodzina i widząc kąpiących się też wchodzi do wody. Akurat przechodzi porządny miejscowy więc ich ostrzega: „Ludzie nie kompta sie tutaj bo w wodzie jest zaraza i jest zakaz urzędowy”.
Pierwsza rodzina czym prędzej ucieka z wody ale druga, lekceważąc zagrożenie, kąpie się dalej, mówiąc „E tam przesada, tyle razy wchodziliśmy tu do wody i nic się nam nie stało”.
W tym drugim przypadku ludzie ci zlekceważyli ostrzeżenie gdyż w ich subiektywnej ocenie ryzyko zarażenia nie istniało lub było bardzo małe, chociaż faktycznie ono obiektywnie istniało i było istotne.
Stawiam więc i ja pytanie – „Czy ryzyko ma charakter obiektywny czy subiektywny, no i który aspekt jest ważniejszy?”
Czy też tkwi w naszej głowie i lub/psychice jak twierdzą niektórzy?
„Pierwsza rodzina czym prędzej ucieka z wody” ….i ginie w wypadku samochodowym, a druga od zarazy. Zawsze mamy niepełny wykaz czynników ryzyka stanowiący o tzw działaniu w warunkach niepewności (a może i chaosu ?)
Mnie trochę bawi pomiar ryzyka za pomocą stand. dev. I zabawny przykład. Wsadzamy nowego kierowcę(kursanta) do samochodu i karzemy mu jechać prosto. Liczymy „odchyły” i nam wychodzi, że na wąskiej drodze ma 30% „szans” wypaść z drogi. Następnie wsadzamy innego, doświadczonego i ….jak nie ruszył z kopyta….prosto jak strzała, zero odchyłów, a ktoś woła : gdzie jest Andrzej ?, czy ktoś go widział ?, niech idzie do domu pijak jeden. Konsternacja….Andrzej właśnie dojeżdża do ostrego zakrętu.
@ mirek
„Mnie trochę bawi pomiar ryzyka za pomocą stand.dev”. Ok, niech bedzie, ze mnie nie zadawala.
Ale co proponujesz w zamian, zupełnie pomijać i nie zauważać, czy coś innego?
@ lesserwisser
Same miary ryzyka mimo, że nie idealne to są oczywiście przydatne. Chodziło mi jedynie o to,że często liczymy jedynie „rzut” części czynników ryzyka o różnym stopniu występowania w czasie i nie uzyskujemy pełnej jednolitej miary ryzyka. Czyli proponuję bardzo niewiele, tylko tyle by mieć świadomość mglistego obrazu ryzyk jakie się ujawniają na wykresach i tego, że z cen uzyskujemy jedynie wygodny jednolity „negatyw”.
@ mirek
” często liczymy jedynie “rzut” części czynników ryzyka o różnym stopniu występowania w czasie i nie uzyskujemy pełnej jednolitej miary ryzyka.”
Zgoda, niestety często tak bywa, bo albo brak niezbędnej świadomości i wystarczającej wiedzy, albo brak chęci do poświecenia tej kwestii należytej wagi, a czasem brak też odpowiednich metod lub są one ułomne albo bardzo skomplikowane.
W świetle powyższego zaczyna się mówić, ze nie są to miary ryzyka sensu stricto ile raczej miary opisujące ryzyko, co chyba lepiej pasuje do tych sytuacji, szczególnie w kontekście rynku finansowego i zachowań ludzkich.
Jak się do tego podejdzie odpowiednio, to wtedy ten „mglisty obraz ryzyka” trochę się klaruje, choć oczywiście nie staje się w pełni krystaliczny. Możemy jednak osiągnąć zadowalający poziom świadomości i mierzalności.
Pingback: DOUGLAS