Cyrk opcyjny czyli lew pożera tresera

Wprawdzie problemy opcyjne firm wpasowały w się w najgorszy okres finansowych perturbacji na świecie ale dobrze się stało, że wyszły na światło dzienne.

W przeciwnym wypadku, to znaczy gdyby firmy na nich nadal zarabiały, proceder mógłby przybrać naprawdę monstrualne rozmiary a bańka być może pękłaby z jeszcze większym hukiem prędzej czy później. Co gorsza – doszłoby do utrwalenia się wśród przedsiębiorców zjawiska nazywanego fachowo ?moralnym hazardem”, polegającym na niekorzystnych zmianach w zachowaniach osób uwolnionych od ponoszenia ryzyka finansowego. I zamiast zajmowania się realnymi procesami w firmach, całe zaangażowanie poszłoby na ?grę” w opcje czy inne derywaty. Jak w soczewce skupiły się tu wszystkie negatywne cechy, które od zarania spalają giełdowych inwestorów: chciwość, nieracjonalność, pozorna kontrola ryzyka, niedoświadczenie czy brak wiedzy. Do umoczonych, po stronie przyczyn, obu stron czyli spółek i banków, teraz doszlusowało Ministerstwo Gospodarki.

Być może część z ludzi odpowiedzialnych po stronie firm odrobi tę lekcję poprawnie a banki kilka razy pomyślą zanim wsadzą klientów ponownie na podwójne miny (wpis Jacka). Na pewno w ogromnej części społeczeństwa słowo ?opcja” zostanie w pamięci jako wynalazek diabła i narzędzie manipulacji oraz oszustwa. Natomiast inwestorom proponuję przejrzeć list prezesa Millenium Bogusława Kotta do Waldemara Pawlaka, który szeroko omawia dzisiejszy ?Parkiet”. I trzeba dodać, że omawia rzeczowo, czego nie doświadczymy prawdopodobnie w przypadku powielania tej informacji w mediach niebranżowych.
Sam list rzuca wiele światła na całą awanturę i brakowało mi go po tym jak Ministerstwo Gospodarki wysyłało niedawno zainteresowanym firmom porady przygotowane przez kancelarię prawną Krawczyk i Wspólnicy. Wskazywały one drogi podważenia i zerwania umów opcyjnych. Na pewnym forum napisałem wówczas, że jeśli Minister Gospodarki robi podobną rzecz to przybliża nas to bardzo pod względem standardów do państw skupionych wokół tzw. ?Banana Republics Union”. I gdyby spółkom udało się na podstawie tych porad wygrać z bankami to następny wpis na moim blogu byłby sugestią dla tych wszystkich firm, które kiedykolwiek stosowały zabezpieczenia i straciły na nich, by poszły na udry z bankami w celu odzyskania kapitału straconego w tych transakcjach, obojętnie kiedy miały miejsce (chociaż hedging jest naturalnie wpisany w koszty działania). Nie chcę gloryfikować Millenium, bo swoją widzialną rękę również do tej awantury przyłożył, ale kontra przygotowana dla nich na potrzeby owego listu przez dwie inne kancelarie (M. Furtek i Wspólnicy oraz White & Case) przywraca nieco do intelektualnego pionu porady, którymi Waldemar Pawlak chciał uszczęśliwić poszkodowane w opcyjnych transakcjach spółki.

Nie będę analizował całości tej korespondencji ale chciałbym zwrócić uwagę na kilka detali ważnych z punktu widzenia akcjonariuszy, zabezpieczających i inwestorów w derywatach.

Jak choćby na ten pomysł Min. Gosp. by podważać umowy opcyjne przez wskazanie, że były one podpisywane przez osoby nieupoważnione. Już sam domysł, że transakcje opiewające na dziesiątki milionów podpisywał ktoś, kto nie miał do tego prawa, każe myśleć, że albo robiono to celowo i z premedytacją albo ktoś powinien się w zarządach tych firm solidnie stuknąć grupowo w czaszkę. Okazuje się jednak, że zazwyczaj transakcje były zawierane telefonicznie, przez tzw. złożenie oświadczenia woli. To, że podczas takiej rozmowy składający zapotrzebowanie znał wszystkie niezbędne dane do zawarcia transakcji, nie musiało więc oznaczać według doradców Ministra, że była to osoba upoważniona, to był tylko głos kogoś kto mógł się podszywać. Gdyby jednak taki precedens okazał się skuteczny do unieważnienia to mielibyśmy nie lada kuriozum. Wystarczyłoby w przyszłości otworzyć opcję przez telefon, prosząc kolegę by użyczył głosu, pakując się oczywiście pod sam korek dostępnego kapitału, a gdy poniesiemy kosmiczną stratę wystarczy grzecznie przeprosić bankierów, że zrobili transakcję z osobą nieupoważnioną. Dlatego chyba dość sensownie prawnicy Millenium argumentują, że dokonanie dalszych czynności typu korespondencja, przelew oznaczają, że jednak telefoniczna umowa została w ten sposób potwierdzona.

Okazuje się w dalszej części, że jeśli nawet przedsiębiorstwa czują się wmanewrowane w opcje podstępem to muszą to same udowodnić. Argument podobny jak wyżej – mamy stratę, ogłaszamy, że uchylamy się od skutków transakcji. Wspaniałe pole do popisu.
Kolejny obalany punkt – nie było nadzwyczajnych zmian stosunków gospodarczych czyli kryzysu gdyż to oznaczałoby coś nie do przewidzenia (tzw. czarne łabędzie) a tu mamy po prostu osłabienie złotego, rzecz najnormalniejsza pod słońcem, której można się czasem spodziewać.
Dowiadujemy się również, że z punktu widzenia samych umów nie można zastosować przepisów o wyzysku oraz, że nowa Dyrektywa unijna, do dziś nie wdrożona w naszym prawie, nie przenosi na banki całej odpowiedzialności.
Nawet mi, laikowi w dziedzinie prawa, trudno nie zgodzić się choć z częścią argumentów, choćby z powodu elementarnych zasad logiki. Co gorsze jednak, firmy podbudowane ?dobrymi poradami” (?) Ministerstwa, przerwały negocjacje z bankami a ponieważ złoty nadal słabnie, straty rosną. Jeśli jednak założymy, że prawnicy Millenium mają rację i umów nie da się na drodze sądowej podważyć, to czy przedsiębiorstwa mogą się domagać od Rządu partycypacji w skutkach dodatkowych ubytków kapitału na skutek mało wiarygodnych podpowiedzi?

Pozostaje poczekać na kolejny odcinek, w którym salto słowne wielokrotnie złożone i bez zabezpieczenia wykona teraz Waldemar Pawlak. Panie Waldku, Pan się nie boi!

–*Kathay*–

33 Komentarzy

  1. kathay

    jako bonus:
    http://www.wnp.pl/wiadomosci/70255.html

  2. Kris

    Hallo. Złoty się osłabia a nie umacnia:)

  3. gzalewski

    nie zgodze sie z jedną rzecza – chodzi o podpisywanie umow. Po pierwsze wiadomo, ze w miare pewnych ruytynowych zajec czesto mechanizmy kontorlne przestaja bc stosowane. Czyli owe podpisywanie umow na telefon – jesli to mialy byc standardowe zabezpieczenia, bez zadnych klopotow, to w pewnym momencie i pani Ziuta z sekretariatu mogla zadzwonic odnowic (inna sprawa czy tak powinno).

  4. kathay

    @Grzegorz
    nie bardzo wiem co chciałeś napisać 🙂

    @Kris
    thx, zgadza się, poprawię! miałem tam w szkicu euro a poprawiłem żeby było czytelniejsze i bez zmiany reszty:(

  5. Al Gebroid

    Niewykluczone, że w jednych przypadkach winne były tylko firmy, w innych tylko banki, a w jeszcze innych obie strony. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.

  6. kathay

    Nie chodzi już o winę, wszyscy ją ponoszą.
    Chodzi o to czy w świetle prawa można tak po prostu zrobić pstryk i odwołać transakcje bo były stratne. A jeśli tak to czy przypadkiem firmy nie powinny oddać wcześniejszych zysków.

  7. dead_eye

    „nie zgodze sie z jedną rzecza – chodzi o podpisywanie umow. Po pierwsze wiadomo, ze w miare pewnych ruytynowych zajec czesto mechanizmy kontorlne przestaja bc stosowane. Czyli owe podpisywanie umow na telefon – jesli to mialy byc standardowe zabezpieczenia, bez zadnych klopotow, to w pewnym momencie i pani Ziuta z sekretariatu mogla zadzwonic odnowic (inna sprawa czy tak powinno).”

    w umowach sa wskazane konkretne osoby plus firmy dostaja faxem potwierdzenie jaka transakcja itp plus czesto scenariusze przed – do poczytnia , rzecz jasna podpisuja, ale malo kto czyta 🙂 nie zebym bronil ktorejs ze stron, ale mowie jak wyglada to w praktyce

  8. dead_eye

    aha, pani ziuta nie moze zadzwonic ze jest pania gienia z ksiegowosci – musialaby znac haslo dodatkowo itp – wiec jak dochodzi do ujawnienia hasla no to raczej problem firmy jak chroni i kogo upowaznia do transakcji

  9. Al Gebroid

    Jeśli umowy były zawarte z naruszeniem prawa to oczywiście powinny być unieważnione. Takie rzeczy się zdarzały w krajach w których bardzo poważnie podchodzi się do umów i obowiązku ich respektowania (np. USA, Wielka Brytania).

  10. Al Gebroid

    Tu jest ciekawy tekst: http://query.nytimes.com/gst/fullpage.html?res=950DE4DF1E3DF935A35752C1A96F948260

  11. viper

    @Kathay

    Kat, to nie do końca tak jest… na przykład w przypadku sporów handlarza motoryzacyjnego z klientem sądy generalnie stają po stronie kupującego, wychodząc z założenia, że sprzedający jest profesjonalistą i to na nim spoczywa obowiązek uświadomienia klientowi zagrożeń… kiedyś z ciekawości zagadnąłem na ten temat prawników i stwierdzili że są duże szanse podważenia takich umów…

  12. dead_eye

    tez mialem przypadki swapow 3-letnich..2 lata zarabialy, 1 rok wpadl w strate /i to nawet relatywnie nie duza/ i nagle klient ‚zapominal’ ze tak transakcje zawarl i zapominal o co w niej chodzi…biorac pod uwage osobiste doswiadczenie to tonacy brzytwy sie chwyta – jasne w bankach byli dealerzy juniorzy, ktorzy skonczyli SGH przepracowali tylko w hossie i mowia rob pan „bo pln sie umacnia ladnie i taka prognoza” ale to nie zwalnia tez z myslenia – szczegolnie w duzych firmach gdzie co jak co ale dzial finansowy powinien byc kumaty..a ile to razy slyszalem, ze „wy to macie takie slabe produkty, citi czy mille daja mi takie, ze jak spada to zarabiam od razu caly czas na konto”…

  13. Al Gebroid

    Bank miał lepszych analityków i wykiwał klienta na egzotycznej opcji walutowej [bo wcisnął niepotrzebny ryzykowny produkt] – no to co? Jak ktoś nie rozumie finansów, to ma problem. Firma mogła sobie wziąć lepszego analityka.

    Firma miała lepszych prawników i wykiwała bank na egzotycznej opcji walutowej [bo najpierw skasowała zyski a potem wykręciła się od strat] – no to co? Jak ktoś nie rozumie prawa to ma problem. Bank mógł sobie wziąć lepszego prawnika.

  14. gzalewski

    To nawet nie jest kwestia obrony, którejś ze stron – bo zawiniła każda – tylko pewnego pomieszania z poplątaniem. Bankowcy, ktorzy SPRZEDAWALI produkty zaczeli byc traktowai jako doradcy. I taki klient mogl miec przeswiadczenie, ze jemu DORADZONO, by coś zrobil.
    Dokladni etak samo jak doradcami są ludzie w oddzialach firm sprzedajacych kredyty czy fundusze. Ich wiedza merytoryczna jest najczesciej mizerna, a oni mają wylacznie sprzedac.
    I dlatego teraz czesc wlasnie tych „doradców” mowi – przeciez klient powienien wszystko sam sprawdzic.

    A swoją drogą, czy wciąż mowi sie o bankach, ze są instytucjami zaufania publicznego?

  15. astanczak

    >A swoją drogą, czy wciąż mowi sie o bankach, ze są instytucjami zaufania publicznego?

    formalnie nie – w prawie tego nie ma – ale Trybunał Konstytucyjny daje do zrozumienia, że jednak tak 🙂

    Magdalena Dąbrowska „Bank jako instytucja zaufania publicznego”

    http://www.nbportal.pl/library/pub_auto_B_0100/KAT_B4871.PDF

    dobry tekst ze strony NBP, bo krótki i porządkujący pojęcia.

  16. dead_eye

    grzegorz masz racje, sa i wciskacze i rozsadni dealerzy – ktorzy mowili, ze za duzy lewar itp. ale jak ktos wali w 5 bankach, bo chce wiecej zarobic 🙂 ? od kuchnii widze to jako poplatanie z pomieszaniem, bo teraz slowo przeciwko slowu – ale rozmowy sa nagrywane latwo sprawdzic – chyba ze ktos nie ma to kicha – mi tam niektorych nie zal / zarowno chciwych klientow, jak i dealerow/bankow co to panu stasiowi mowili, ze spadnie rob pan na maksa – a z pewnoscia jest duza grupa osob, co po prawdzie nie miala pojecia co robi, robila bo zarabiala na 1 polroczu..co gorsza mialem przypadki, ze klienci w bankach nie byli informowali o mozliwosci doplaty w przypadk u ujemnej wyceny i nagle wezwanie na pare mio – to juz totalnie olanie sztuki sprzedazy, zdrowego rozsadku i moralnosci

  17. TS

    > czy przedsiębiorstwa mogą się domagać od Rządu partycypacji w skutkach dodatkowych ubytków kapitału na skutek mało wiarygodnych podpowiedzi?

    Znając pomysły Waldka, pewnie usłyszą, że korzystały z porad osoby nieupoważnionej do udzielania takich porad więc teraz mogą się pocałować … 🙂

  18. jtyszko

    Firmy płaczą ze straciły, ale ja bym chętnie usłyszał, OD KIEDY MAJĄ TE UMOWY OPCYJNE, bo jesli od dawna – i wcześniej proceder przynosił korzyści, to na pewno nie mogą się teraz powoływać, że nie wiedzą co podpisywali….

  19. kruz

    W sumie 70% kapitalu bankow to zachod..
    Tak patriotycznie to moze i dobrze, zeby te opcje zostaly zbananowane 🙂

    Jakby ktos twierdzil ze nie morlane, nie uczciwe, itp. – chcieli nam zrobic kuku za pomoca limitow CO2 albo innych kawalkow.
    To jest dzungla, szczegolnie teraz w kryzysie..

  20. ralfowitz

    List Pawlaka mocno demagogiczny – niech raczej udzieli wykładu o zarządzaniu ryzykiem (strażak – to wie) i z czym jeść opcje. A bankierzy niech go za uszy ciągną do sądu za działalność na szkodę spółek, które i tak borykają się z kryzysem finansowym albo niech u coś jeszcze najojczą.

    Ale dobrze, że matka kazała studiować prawo. Kupię jej dom, a ojcu jacht – jak już skończę studia. A na poważnie – nigdy nie kupowałem w imieniu żadnej firmy opcji ani niczego takiego, ale idę o zakład że jest sporo dokumentów, typu regulaminy, aneksy do umów, zmieniające się cenniki itp, które powinny być przez klienta banku znane na pamięć, a się do nich nie zagląda. Banki (którym kibicuję) na pewno się pozabezpieczały, pytanie jak długo firmy z ujemną wyceną (kiedy przypada ostateczny termin publikacji raportów?) są w stanie opłacać prawników. Co do formy oświadczenia woli: „wola osoby dokonywującej czynności prawnej, może być wyrażona przez każde zachowanie się tej osoby, które ujawnia jej wolę w sposób dostateczny” (art. 60 KC) ALE: „W umowach należy raczej badać jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu” (art 65 par. 2 KC). Po przesłuchaniu nagrania z rozmowy przedsiębiorcy z bankierem sąd raczej nie będzie miał wątpliwości co do tego, czy oni chcieli mieć te opcje czy nie. A czy chcieli przy ich pomocy się zabezpieczać czy spekulować to ich sprawa. Chyba żaden prezes nie będzie się bronił z art 82 KC, któren mówi o „stanie wyłączającym świadome albo swobodne powzięcie decyzji i wyrażenie woli. Dotyczy to w szczególności choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego albo innego, chociażby nawet przemijającego zaburzenia czynności psychicznych” Czekamy na odpowiedź prezesów!

  21. nessie

    W Polsce piekielko standardowo a JP Morganiki i pokrewne kaske sobie licza rowniez standardowo. Tak bylo , jest i bedzie.

  22. marywka

    Jestem zdumiony treścią tego artytkułu.Autor twierdzi że wprowadznie do obrotu przez Banki (instytcje zaufania publicznego (podkreślają na to na każydym kroku)instrumentów na których mogły zarobic tylko w jeden sposób , poprzez doprowadznie do strat swoich Klientów ( im wyższa strata Klienta , tym wyzszy zysk banku) jest czymś zupłełnie naturalnym, bo przecież nikogo nikt nie zmuszał do podpisywania umów. Zwracam uwagę szanownemu autorowi, że „produkt” został przygotowany przez bank, gdyby bank nie oferował takiego produktu, Klient nie mogłby go kupić. Słowa najwyższego potępienia należą się również „managerom” firm, którzy zamiast zając sie działalnością operacyjną zajeli sie spekulacjami. Nie zmienia to faktu że do spekulacji potrzebne są dwie strony strony oraz przedmiot spekulacji. Bez banku i jego produktu spekulacja nie byłaby możliwa.
    Szkoda, że autor nie zauważa, że obecny kryzys finansowy i gospodarczy ( najpoważniejszy od 1929 roku) został spowodowany załaniem piramidy finasowej , która powstała w wyniku spekulacji na masową skalę prowadzoną przez sektor finasowy . Przy pomocy instrumentów pochodnych wszyscy „zabezpieczali wszystko ” , a sens takiego biznesu był zawsze ten sam -moj zysk =twoja strata, czyli kasyno. Autor artykułu staje dzielnie w obronie banków, ale chyba nie zauważa, że być może bedzie w sposób pośredni musiał zapłacić za bankowe malwersacje. Jeżeli firmy beda bankrutowały , to pracownicy trafia na garnuszek państwa ( zasiłki , opieka zdrotna, składa emerytalna ) to wszystko trzeba pokryć z podatków, również z tych które płaci autor artykułu. Epoka deregulacji na rynkach fiansowych właśnie się skonczyła nacjonalizacją banków w USA, Angli i innych krajach, alternatywą było bankructwo.

  23. Al Gebroid

    @gzalewski
    Dzieki za link do niezwykle interesujacego przypadku BT. Polecam wszystkim którzy uważają, że cała wina musi leżeć wyłącznie po stronie firm. Mam nadzieję, że w Polsce żaden bank nie zachował się tak jak BT, ale jeśli któryś coś takiego zrobił, to kara powinna być bardzo wysoka.

    Swoją drogą przyznam się, że myślałem naiwnie, że w banku siedzieli eksperci którzy mieli lepszy model wyceny egzotycznego instrumentu czy coś, i tylko wepchnęli firmie niepotrzebny jej instrument z dużą marżą. A tam drobne cwaniaczki które tak egzotycznie zamotały deal żeby klient nie umiał sam policzyć co z tego wynika (w tym miejscu oczywiście klient powinien odmówić kupna instrumentu jeśli nie rozumie wypłaty (a gdzie tu jeszcze zrozumienie ryzyka?)), i jak strata wzrosła o 1,3 mln to bankierzy mu mówili, że wzrosła o 2 mln, a jak odrobił kilka milionów to mu mówili, że odrobił tylko pół mln…

  24. kathay

    @marywka
    Autor nie staje w obronie banków ale zdrowego rozsądku i odetchnął z ulgą, że ten proceder został przerwany.

    Autor rozumie i potępia sytuację kiedy to bank wciska przedsiębiorcy, nieobeznanemu w derywatach, w sposób nie do końca uczciwy, instrument zabezpieczający bez przedstawienia pełnego obrazu ryzyka.

    Ale autor nie ma zamiary bronić kilkudziesięciu firm giełdowych, którym KNF chce dosunąć kary za ukrycie ryzyka przed akcjonariuszami, za to że zamiast zabezpieczeniami zajęły się spekulacją, powierzając to ludziom bez pełnomocnictw i bez żadnego nad tym nadzoru, robiąc dla ukrycia procederu owe transakcje w kilku bankach jednocześnie.

    Autor jest również przeciw naciąganiu prawa dla doraźnych celów. Bo to prowadzi do niebezpiecznych precedensów. Jutro ja mogę zażądać oddania mi przez brokera straconej na opcjach kasy mówiąc, że nie rozumiałem działania tego instrumentu, zlecenia składał mi przez telefon brat i zaszła bardzo kryzysowa sytuacja gdyż opcje odjechały mocno w przeciwnym do spodziewanego kierunku..

    Autor ma również nadzieję, że jeśli to banki zmusiły firmy do spekulacji zamiast zabezpieczeń to znajdą się narzędzia by je za to ukarać.

    I na koniec – z wiedzy autora wynika, że źródłem kryzysu był tani pieniądz,który doprowadził do bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości a potem akcji i towarów. Derywaty, na skutek braku płynności i spłaty kredytów, przyczyniły się do akceleracji skali kryzysu ale nie były jego źródłem.

  25. ralfowitz

    Tak mi jeszcze przyszło do głowy: jak ktoś spowoduje wypadek samochodowy – to czy ma pretensje do producenta auta?

    marywka:
    „Bez banku i jego produktu spekulacja nie byłaby możliwa.”
    Zgoda – ale zabezpieczanie też nie byłoby możliwe. A opcje czy kontrakty nie są przecież „z piekła rodem”, są dla ludzi.

  26. marywka

    kathay:
    Zrodłem kryzysu na rynku nieruchmosci nie był tani pieniądz, tylko udzielanie kredytów osobom bez zdolnosci kredytowej. Takie „proceder” kredytowy nie byłby możliwy gdyby nie stworzono możliowści „zamiany” kredytów ( niespłacalnych już na etapie ich przyznawania) na kredyty „bezpieczne”. Taką cudowaną zamianę wody w wino umożliwiły właśnie derywaty, bank ubezpieczał kredyt i kondycja finansowa kredytobiorcy przestawała go interesować. Probelem polegał na tym, że za ubezpieczniem kredytu przez inna instytucję nie stały żadne aktywa, tylko ubezpiecznie ubezpiecznia w innej insttycji,,tak tworzyła się piramida, której głównym elementem nie był tani pieniądz tylko właśnie derywaty, które „zamieniały” klientów bez zdolności kredytowej w wiarygodnych kredytobiorców. Agencje ratingowe i firmy audytorskie nie wiadziały problemu, do czasu gdy trzeba było skorzystać z tych ” zabezpieczeń”. Wtedy okazało sie że woda nie została zamieniona w wino i ,,,, resztę wszyscy znamy.
    Tani kredyt łatwiej spłacić niż drogi kredyt.

  27. pit65

    @marywka

    Opisujesz nic innego jak sposób na „tani” pieniądz.

  28. Al Gebroid

    Mam pytanie do prawników (lub dobrze obeznanych z prawem): czy jeśli inwestor stracił na akcjach spółki która spekulowała na opcjach a tymczasem w prospekcie emisyjnym i innych informacjach podawanych przez spółkę nie ma nic o takim czynniku ryzyka, to czy można wygrać w sądzie odszkodowanie? No bo jeśli spółka twierdzi, ze zajmuje się produkcją butów a tymczasem spekuluje na opcjach, to oszukuje inwestorów. Nie traktujcie tego jako potencjalnego pieniactwa, chociaż parę takich procesów by się przydało.

  29. gzalewski

    @ Al Gebroid
    Zdaje sie ze przy okazji Sanwilu coś takiego ma szansę się zadziać. W tym wypadku chodzi o wykorzystanie pieniedzy z emisji na pokrycie strat w opcjach, a nie na te cele, ktore byly wymienione w prospekcie

  30. marywka

    pit65
    Gdyby za ubezpieczeniami w postaci derywatów stał jakikolwiek pieniądz , nie wazne czy droższy czy tańszy , ale rzeczywisty , do takiej masakry na rynkach fiansowych by nie doszło, ponieważ nie byłoby wczesniejszej bańki na taką skale jaka miała miejsce. Gdyby nie wirtulane ubezpieczenia, banki musiałby oceniać zdolność kredytową i oraniczyć udzielanie kredytów do osob które mogły je spłacić. Mniejsza ilość kredytu, to mniejszy popyt, wolnieszy wzrost cen, mniejszy zakres przewartościowania aktywów,,,,etc.

  31. pit65

    @marywka

    Zgoda.Ale kto ma najwięcej toksycznych papierów. BANKI.
    W ten sposób pięknie obeszły przepisy „starej” ksiegowości podwyższając lewar.
    Przyspieszyły tym i tak nieniknione IMHO.

  32. marywka

    pit65
    Banki zawsze bedą mieć toksyczne aktywa, tzn. należności do Klientów które nie zostana w pełni spłacone. Problemem nie jest istnienie toksycznych aktywów, one sa zawsze . W 2002 roku w okresie recesji w Polse ilość kredyów nieregualrnie spłacanych wynosiła około 15 % ogółu kredytów. Toksyczne aktywa to po prostu określony koszt funkcjonowania banku, który prowadzi zwykłą dzialalność operacyjna. Jeżli toksyczne aktywa stanowią 100 % aktywów banku , to nie mamy do czynienia z Bankiem tylko ,,, nie wiadomo z czym,,,
    Banki w USA zamieniły sie w hiepermrkety, i zaczeły sprzedawać,,,,, kredyty. Probelem polega na tym, że sprzedaż kredytów jest sprzedażą wiązaną , bank sprzedajac kredyt kupuje sobie ryzko…. sprzedaż kredytu wraz z ryzykiem ( to miały zapenić derywatowe uzbezpiecznia) okazała się iluzją ,,,, fianał wszyscy znamy, kredyty zostały spłacone lub poręczone przez wiarygodnego kredytodawcę/poręczyciela, jakim teroretycznie jest państwo. Poszukano rzeczywistych zabezpieczeń, nie zdecdowano się kolejne derywaty. Strach mysleć co bedzie jeżeli ten państwowy poręczyciel okaże się nie do końca wypłacalny,,,,

Skomentuj astanczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *