Zatrudniłem siódmego pracownika, Roba Frieda, byłego domokrążnego sprzedawcę Biblii, i ruszyliśmy w drogę. Zaopatrzeni w projektor i spory zasób slajdów, za 3 tysiące dolarów miesięcznie oferowaliśmy pakiet analiz, w skład którego wchodziły moje codzienne teleksy, cotygodniowe konferencje telefoniczne, codwutygodniowe i kwartalne raporty analityczne oraz kwartalne spotkania.
Nie wygląda to dobrze, prawda? Kolejny sprzedawca analiz, któremu nie wyszło na rynku. Zwłaszcza jeśli wiemy, co stało się tuż przed tą rozpaczliwą(?) decyzją:
Niewzruszenie twierdziłem, że zmierzamy ku wielkiemu kryzysowi, i wyjaśniałem, skąd to przekonanie.[…] Koszmarnie się pomyliłem.[…] Moje doświadczenia z tego okresu przypominały serię uderzeń kijem baseballowym w głowę. Tak koszmarna pomyłka – i to pomyłka publiczna – była niezmiernie upokarzająca i kosztowała mnie praktycznie wszystko, co zbudowałem. Zrozumiałem, że byłem aroganckim durniem całkowicie przekonanym do całkowicie mylnego poglądu.
Po ośmiu latach w branży zostałem więc niemalże z pustymi rękami. Mimo iż ogólnie znacznie częściej miałem rację, niż byłem w błędzie, musiałem zaczynać od zera.
W pewnym momencie straciłem tak dużo pieniędzy, że nie byłem w stanie zapłacić ludziom, którzy ze mną pracowali. Musiałem im pozwolić odejść – jednemu po drugim. W firmie zostało dwóch pracowników.
Czytaj dalej >