Wojny obligacyjne
To nie widowiskowy rynek akcji w USA jest zawsze najważniejszym barometrem realnych zmian w gospodarce i segmencie finansów, lecz nieprzyciągający zwykle tak wiele powszechnej uwagi rynek obligacji.
To nie widowiskowy rynek akcji w USA jest zawsze najważniejszym barometrem realnych zmian w gospodarce i segmencie finansów, lecz nieprzyciągający zwykle tak wiele powszechnej uwagi rynek obligacji.
Od czasu do czasu wraca temat, w jaki sposób powinno się podejść do inwestowania, jeśli ma się długoterminowe plany i ma już pewne zasoby finansowe. Wpłacić całą kwotę od razu, czy może podzielić całość na kilka-kilkanaście części i wpłacać systematycznie, np. co miesiąc. W tych dyskusjach ścierają się różne argumenty, w zależności choćby od tego, jaką mamy fazę rynku – czy szaleńczo rośnie, czy może trwa bessa.
Tyle się teraz dzieje niezwyczajnych rzeczy na rynkach, że aż trudno wszystko objąć w komentarzach i analizach, a niektóre wymagają nieco więcej miejsca niż tylko zwykły tweet na profilu X. Tak jest właśnie z tym tematem i wykresem, który wybrałem do tej rubryki.
Nasdaq100 czy Russell 2000 to póki co jedyne z najważniejszych amerykańskich indeksów, które weszły pod topór bessy, oddając powyżej 20% od szczytu kilkanaście sesji temu.
Wczoraj zwróciłem uwagę na fakt, że wartości krótkoterminowych stóp zwrotu WIG20 są równie ekstremalnie niskie, co w poprzednich epizodach rynkowego zamieszania: związanego z wybuchem wojny na Ukrainie, początkiem pandemii COVID-19, nagłych krachów z lata 2011 roku i globalnego kryzysu finansowego.
Donald Trump zmienia porządek świata. W ramach swoich pięciowymiarowych szachów pokazuje, że można przeorganizować dotychczasowe sojusze, odizolować kraj, być przekonanym, że fabrykę stawia się w tydzień, a logistykę odbudowuje w dwa. Mistrzostwo negocjacji ma polegać na grożeniu wszystkim i wycofywaniu się z tego chwilę później. Nie należy więc się dziwić, że zmienia również podejście do rynków.
WIG20 zamknął się we wtorek 6,4% powyżej otwarcia w poniedziałek i 9,2% powyżej minimum sesji w poniedziałek. Są pewnie komentatorzy, którzy — jak generał po bitwie — wskazują, że poniedziałkowy poranek był świetnym momentem na zakupy.
Donald Trump i jego wojna celna z całym światem spowodowała, że wielu komentatorów i obserwatorów wydarzeń zdaje się poddawać pokusie solidaryzowania się z przeciwnikami USA. Z tej sympatii wybijają się na plan pierwszy życzenia, by wreszcie Chiny lub inna część świata zechciała utrzeć nosa Ameryce. Czas zadać pytanie: Czy naprawdę warto stawiać w tym sporze na lekarstwo gorsze od choroby?
Sesja z piątku 4 kwietnia na GPW dla wielu mogła wyglądać dramatycznie ze spadkiem 6,37% indeksu WIG20. A weekend mógł być jeszcze większą torturą, skończyło się póki co polubownie. A jak wygląda to w statystykach z historii?
Elliot to jeden z nielicznych na świecie funduszy hedge, który specjalizuje się w skupywaniu tanich obligacji bankrutujących państw, a następnie pozywaniu rządów tych państw do sądu. Mało kto wie jednak, że w 1994 r. prawnicy funduszu pozwali Polskę o niespłacony dług z czasów PRL-u. Opisuje to Gregory Makoff w książce „Default: The Landmark Court Battle over Argentina’s $100 Billion Debt Restructuring”.