Trump trade?
Grzegorz Zalewski sugeruje by zamiast szukać wyjaśnień ostatniej korekty na GPW zastanowić się czy ten zaskakujący, pozbawiony wyraźnej przyczyny spadek jest sygnałem słabości hossy i nadchodzącej korekty.
Grzegorz Zalewski sugeruje by zamiast szukać wyjaśnień ostatniej korekty na GPW zastanowić się czy ten zaskakujący, pozbawiony wyraźnej przyczyny spadek jest sygnałem słabości hossy i nadchodzącej korekty.
Inspiracją do tego tekstu jest wykres Guide to the Markets, który pokazuje liczbę spółek w S&P 500, które kończą rok przynajmniej 5% spadkiem.
Jest coś pięknego w tym wykresie polskich indeksów po sesji wtorkowej, 16 lipca. WIG i WIG20 spadają około trzy procent. Nieco mniej mWIG40 i sWIG80. Złoty – dający nadzieję na coś więcej, jeśli chodzi o trend byka, dzięki umacnianiu się od miesiąca – również zaskakująco się osłabił. Gwiazdą spadków w ciągu dwóch dni okazał się XTB, którego cena spada o ponad 17 procent, w reakcji na ograniczenia dotyczące marketingu w Hiszpanii. Inwestorzy szukający każdego dnia wyjaśnień szumu, czy też ruchu giełdowego w przypadku tej spółki, mogą przynajmniej spokojnie rozumieć, że istnieje jakaś przyczyna.
Hołduję zasadom, że wykres wart jest więcej niż 1000 słów, a statystyka w inwestowaniu ma znaczenie i z połączenia obu bierze się poniższy wpis.
Zeszłotygodniowe – a może tylko czwartkowe – zamieszanie wokół spadków spółek sektora technologicznego i wzrostu indeksu Russell 2000 wywołało falę dyskusji i analiz na temat wielkiej rotacji, jaka właśnie miała zacząć się na Wall Street. Problem w tym, iż argumenty używane w tych sporach są łatwe do rzucania, a nieco trudniejsze do obrony.
Im więcej jest artykułów prasowych na temat wojen, tym wyższe są zyski z akcji; bogatsi są mniej skłonni do ryzyka, niż biedniejsi. To tylko niektóre z wniosków z najciekawszych prac naukowych dotyczących inwestowania i pieniędzy.
Dane o inflacji w USA zrobiły mały wstrząs na Wall Street w relacjach między spółkami i indeksami. Istnieje kilka powodów, by to przeanalizować.
O tym wskaźniku wspominaliśmy niejednokrotnie i na blogach i na twitterze, więc poniżej będzie to raczej przypomnienia i aktualizacja wartości, ponieważ staje się być może istotna dla aktualnego stanu rynków.
Wczoraj zwróciłem uwagę na fakt, że analiza zachowania rynku po osiągnięciu przez WIG historycznych szczytów produkuje dwa bardzo różne wyniki w zależności od tego czy zaczniemy ją od 1991 roku (początku indeksu) czy 1995 roku (zakończeniu pierwszej, szaleńczej hossy na WIG).
Niemal każdy tekst o historycznych szczytach (ATH – all-time high) na rynkach akcyjnych kończy się konkluzją, że inwestorzy nie powinni się ich bać a konkretnie inwestorzy nie powinni się bać kupować walorów, których kursy ustanawiają ATH.