Blisko trzy lata temu Business Week opublikował podwójny numer poświęcony rosnącej roli Chin i Indii. Dzięki tekstom w Business Week, z których większość jest ciągle dostępna online, spopularyzowana została piękna kontaminacja – Chindia. Od tego czasu stała się ona słowem-kluczem do wszystkiego. Jednak narodziny idei Chindii – jak udało mi się wyszukać – przypisuje się indyjskiemu ekonomiście J. Ramesh’owi, który użył go w tytule swojego zbioru artykułów Making Sense of Chindia.
Oczywiście nie mam zamiaru zabierać cennego czasu czytelników, by szukać korzeni kolejnego słowa, których na rynku giełdowym pojawia się cała masa. Większość z nich podlega specyficznemu prawu inflacji – nadużywane zaczynają tracić wartość poznawczą. Tak jest w mojej opinii ze słowem Chindia, które – jeszcze nie w Polsce – zaczyna być słowem-kluczem do większości wydarzeń w gospodarce.
Chciałbym jednak spojrzeć na mechanizm, który stoi za popularnością tego słowa a związany jest z magią liczby ludności. Zaczniemy od raportu, jaki znalazłem na stronach DB Reaserch – think tanku powiązanego z Deutsche Bankiem. W 2006 roku pojawił się tam raport pod pełnym poezji tytułem China’s commodity hunger. Na stronie 4 znajdziemy tam wykres pokazujący konsumpcję miedzi w zależności od stopnia zamożności państwa, którą mierzy się klasycznym wskaźnikiem PKB per capita (wartość produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca).
Widać na nim, iż kraje takie, jak Hiszpania, Korea i Japonia zwiększały konsumpcję miedzi wraz ze wzrostem zamożności. Powiązanie wydaje się trudne do podważenia. W lewym, dolnym rogu wykresu widzimy, iż Chiny dopiero wchodzą na ścieżkę podnoszenia PKB na głowę mieszkańca i powinny podążyć zgodnie z modelem konsumpcji miedzi. Każdy okiem wyobraźni widzi, jak w najbliższych latach będzie rosła konsumpcja miedzi w Chinach, jeśli korelacja pomiędzy konsumpcją a wzrostem zamożności Chin zostanie zachowana.
Taki schemat analizy można przeprowadzić dla każdego surowca i zapewne spora część analityków opiera swoje prognozy – np. popytu na ropę – o takie zależności. Większość takich analiz zawiera klauzule ostrożnościowe w stylu – jeśli ?model rozwoju będzie zbliżony” lub ?sposób konsumpcji nie zostanie zakłócony jakimiś czynnikami”, ale z zasady takich elementów nigdy się w prasie i serwisach giełdowych nie cytuje. Jedni uznają ograniczenia analiz i prognoz za oczywiste – jak specjaliści od rynków – a inni za zaciemniające przekaz – jak dziennikarze.
Kolejny wykresem, który pozwala widzieć nieograniczony wzrost konsumpcji surowców przez popyt z Chindii są zakładane wzrosty popularności samochodów. Dobrym przykładem jest tu raport, który opublikował OPEC – World Oil Outlook 2007. Wykres ze strony 38 obejmuje badania z 35 lat i pokazuje czytelny trend we wzroście liczby samochodów wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa. Niemal każdy potrafi zrobić taki wykres dla Chin i Indii i pokazać przyszły wzrost liczby samochodów konsumujących ropę, której „oczywista-oczywistość” musi kiedyś braknąć. W istocie raport OPEC zawiera takie prognozy – proszę rzucić okiem na stronę 40.
Podsumowując, kiedy używa się analogii, warto znać założenia i porównania na jakich została ona ufundowana. Dziś uznaje się, iż gospodarki rozwijające się będą podążały ścieżką rozwoju wyznaczoną przez kraje rozwinięte. Niestety bardzo często w takich analizach zakłada się tylko jeden możliwy scenariusz, w którym popyt i konsumpcja będą rosły wedle danego modelu.
Na koniec mały dowód na to, iż możliwe są radykalne załamania popytu i zmiany zachowań na rynku. Z tego samego raportu OPEC (strona 52) rzućmy okiem na wykres pokazujący załamanie popytu na olej opałowy używany do produkcji elektryczności, które miało miejsce po szoku paliwowym. Jak widać wystarczyło 30 lat, by nastąpiło odejście od produkcji elektryczności za pomocą ropy, mimo tego, iż w późniejszych latach ropa radykalnie staniała.
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Adam, gdybys wczesniej ten tekst puscil – pewnie bys wsparl trend nowych produktow i funduszy tak nazywanych 😉
A nazwa chwytliwa
brakło już miejsca, ale najlepsze jest to, że w tych apokaliptycznych wizjach na rynku wielu podąża ścieżką, którą szedł – jak wielu w jego czasach – Witkacy. On widział zalew Europy przez żółtą rasę. Dziś mamy wygłodzonych konsumpcji Azjatów, którzy zjedzą ziemię z zasobów niczym szarańcza.
ale czy to wina chińczyków, że chcą jeść. Człowiek zburzył natruralną równowagę na świecie i jedno jest pewne, że nie jesteśmy w stanie wyżywić całego świata. W naturze jest tak, że jak jest za dużo drapieżników to zaczyna brakować strawy. Jak zaczyna brakować jedzenia to padają drapieżniki. Rasa ludzka wytworzyła złudzenie, że może być inaczej. Jednak prędzej czy póżniej natura weźnie góre…