Długo się zastanawiałem, czy pisać ten tekst. Adam Stańczak uważa, że mam w sobie coś z masochisty, że stale czytam opinie pewnych osób, choć w zasadzie nie warto i nie ma sensu. To taka moja grzeszna przyjemność (wątpliwa), choć w wielu przypadkach już mnie nie irytuje, ale raczej śmieszy.
W tym jednak wypadku postanowiłem jednak spróbować pokazać czytelnikom blogów na czym polega zręczna i kuglarska publicystyka udająca eksperckość. Kilka drobnych i w zasadzie banalnych sztuczek wystarcza, by przekonywać czytelników do spojrzenia na świat innym okiem, zasiać w nich wątpliwość, doprowadzić do stanu „może coś w tym jest”, ewentualnie własnych popleczników utwierdzić w przekonaniu „sama prawda”.
Oczywiście może też być tak, że autor chce wywoływać kontrowersje, co we współczesnym świecie oznacza kliki, a nieco dalej „piniądze, piniądze”, które od klikających płyną wartkim strumieniem.
Kilka dni temu Rafał Woś opublikował tekst pod tytułem „Dziewięć rzeczy, których nie mówią wam o inflacji”. Dobry chwytliwy tytuł. Zwykle za takimi materiałami idzie chęć próby obnażenia różnego rodzaju mitów, lub zwrócenia uwagi czytelników na jakieś powszechnie popełniane błędy w ocenie zjawisk.
Można by na przykład wnioskować, że będzie to tekst o tym, w jaki sposób odczytywać inflację. Dlaczego nasze odczucia z zakupów indywidulanych często nie pokrywają się z oficjalnymi odczytami wskaźnika. Można by dowiedzieć się, w jaki sposób jest budowany koszyk inflacyjny i czemu możemy mieć przekonanie, że to jednak manipulacja. Takich perspektyw można znaleźć całkiem sporo. Rafał Woś postanowił jednak pokazać, jak to różnego rodzaju „bogate i wpływowe grupy interesu”, „elity finansowo-gospodarcze” kłamią w temacie inflacji. Już sam ten język, począwszy od leadu sprawił, że poczułem się jakbym czytał Trybunę Ludu w czasach mojej młodości.
Musicie wiedzieć, że jesteśmy przedmiotem zmasowanego ataku propagandowego. Celem tej akcji jest przestraszenie ludzi oraz (w konsekwencji) władz rzekomą drożyzną. Akcję napędzają bogate i wpływowe grupy interesu, które nie chcą, żeby zmniejszały się nierówności ekonomiczne w społeczeństwie. Odbywa się to oczywiście za zasłoną frazesów o potrzebie „obrony najsłabszych”. W których to najsłabszych inflacja – rzekomo – najmocniej uderza.
W genialnej książce Michała Głowińskiego Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie analizującej język PRL-u pojawia się kilka cytatów ze zwrotem „rzekomy/a”
„Walka o rzekome prawa człowieka lub obrona praw zagrożonych jest interwencją w wewnętrzne sprawy innych państw” (Polityka, 1977)
„Nigdy jeszcze prasa RFN nie «broniła» tak gwałtownie, z takim zacietrzewieniem rzekomo naruszanych praw człowieka w Polsce jak właśnie obecnie.” (Trybuna Ludu, 1977)
„Ludzie w Polsce pracują i żyją normalnie, książki się ukazują i samochody jeżdżą, a ruch jest tak wielki, że niemal nikt nie znalazł czasu, by pójść choć popatrzeć na kiepską farsę z rzekomą głodówką.” (Trybuna Ludu, 1977)
„Ludzi twierdzących, że występują w naszej rzekomej obronie, dobrze znamy i mamy o nich wyrobioną opinię. Jeśli o coś im chodzi, to najmniej o nas. Reprezentują nie nasze interesy, a interesy swych mocodawców z Wolnej Europy” (Trybuna Ludu, 1977)
To jest dobry zwrot do wykorzystania na początku w tekście, bo od razu buduje narrację pewnego kłamstwa. „Musicie wiedzieć” – też jest niezłe. Oto autor postanawia odkryć przed nami jakąś tajemnicę.
A teraz spróbuję wykorzystać ten sposób pisania, na granicy pamfletu i pokazać Czytelnikom, jak mógłby wyglądać alternatywny początek niniejszego tekstu.
[wersja pamfletowa
Dziennikarz Woś, wyróżniony kilka lat temu przez Narodowy Bank Polski tytułem „Dziennikarza ekonomicznego roku 2019” tak przejął się swoją rolą, że postanawia rozprawić się z rzekomymi kłamstwami i manipulacjami mainstreamu, który wyprał nam wszystkim mózgi. Pierwszy dyplom otrzymał wówczas jeszcze jako pracownik „Tygodnika PowRZechnego”, co mogło mieć profetyczne znaczenie dla przyszłej jakości publicystyki autora.]
Proszę zwrócić uwagę, jakie to jest proste. Zwrot „dziennikarz Woś” jest prawdziwy, ale równocześnie jest bardzo niegrzeczny. To takie dołożenie na początek, żeby autora sprowadzić do parteru, a wśród naszych zwolenników zyskać aplauz „ale mu dowalił”. Rzekome kłamstwa” wiadomo – mają pokazać, wątpliwość co do kłamstw. Odwołanie się do wpadki z dyplomem jest jeszcze jedną próbą sprowadzenia naszego interlokutora do parteru, choć nie ponosi on najmniejszej winy, że ktoś przygotowujący dyplom strzelił błąd ortograficzny.
Rafał Woś stosuje te chwyty publicystyczne w swoich tekstach krótszych oraz książkowych i w zasadzie są to tylko kuglarskie sztuczki mające wzbudzić w czytelniku pewne emocje i wątpliwości. Ale poza tym są puste i nie ma w nich często sensownej argumentacji (pisałem o tym, przy próbie oceny książki autora To nie jest kraj dla pracowników).
Sam R. Woś nie ukrywa swojej fascynacji socjalizmem, próbuje przekonywać, że pod wieloma względami PRL był cudownym okresem rozwoju (brak bezrobocia, równość robotników, szacunek dla ludzi pracy, socjalne wsparcie). Oczywiście, ktoś kto żył w tamtych czasach, wie jak wyglądały te wszystkie hasła w rzeczywistości, ale pozwólmy autorowi marzyć.
[wersja pamfletowa
Rafał Woś w chwili upadku PRL-u miał dziewięć lat. Nie bez powodu mówi się, że z wiekiem wspominamy dobrze dzieciństwo tworząc jego wyidealizowaną wersję. PRL oczami małego Rafała musiał być krainą pełną szczęścia.]
Pójdźmy dalej w analizie tekstu RW.
Na naszych oczach zawiązała się bowiem koalicja. Tworzą ją z jednej strony elity finansowo-gospodarcze i zamożniejsza część klasy średniej. Słowem: wszyscy ci, co mają dużo zakumulowanego i kisnącego bezczynnie majątku. Bo to właśnie w nich najmocniej uderza obecna polska inflacja.
Pominę już ten cudownie propagandowy zwrot „na naszych oczach..”, zwróćmy jednak uwagę na sprzeczność, której nie zauważa autor. Oto bowiem „elity finansowo-gospodarcze” mają dużo „zakumulowanego i kisnącego bezczynnie majątku”.
RW tworzy sobie sam figury w swoich tekstach (również książkach) i dzielnie je zwalcza. Przekonanie o tym, że w dobie trwającego kolejny już rok, wzrostu cen aktywów finansowych, nieruchomości, kryptowalut i wielu, wielu innych możliwości lokowania pieniądza, ktoś kto posiada znaczny majątek „kisi go” i domyślnie biadoli nad spadkiem jego wartości, jest niezbyt subtelną manipulacyjką, która później pozwoli udowodnić kolejne tezy.
Zanim przejdziemy do „rzekomych mitów” z którymi rozprawia się RW, oddam na chwilę głos Michałowi Głowińskiemu (Zła mowa), który tak napisał w 1969 roku.
HISTERIA
Propaganda bardzo to słowo lubi, w ten sposób zwykła określać wszelkie wydarzenia i postawy, w których – zazwyczaj żywiołowo – ujawnia się niechęć społeczeństwa do komunizmu. Samobójstwo Jana Palacha interpretowano jako objaw histerii; mówiono także o histerii, jaką ten fakt wywołał. W istocie każdy przejaw buntu interpretowany jest jako histeria, gdyż jest oczywiste, że przeciw najpiękniejszemu z socjalistycznych światów tylko histeryk może się buntować. Histeria ma jedną główną właściwość – jest antyradziecka. Jako histerię antyradziecką traktowano wszystkie wolnościowe gesty w Czechosłowacji. Mówi się często, że propaganda burżuazyjna czy ten lub ów nazwany z imienia wywołuje histerię antyradziecką.
A teraz RW:
Antyinflacyjna koalicja sieje histerię bez większego trudu
Tych jednak, co nie podzielają antyinflacyjnej histerii, nie zobaczycie w mediach wspierających antyinflacyjną histerię. Ani na panelach dyskusyjnych i na kongresach organizowanych przez grupy interesu nakręcające antyinflacyjną histerię.
[wersja pamfletowa
Oj lubi nasz redaktor PRL. Lubi. Dołóżmy do wszechobecnej „histerii” jeszcze kilka zwrotów: „służą interesom klas dominujących”, „sprytnie przed nami ukrywają”, by zobaczyć na czym polega warsztat publicystyczny Rafała Wosia.]
No dobra dosyć zabaw z formami literackimi. Przejdźmy do mitów obnażonych.
Mit 1 – Obecne 5 proc. wzrostu cen to poważny powód do niepokoju.
Co na ten temat pisze RW?
Owszem, inflacja może być społeczną tragedią. A zwłaszcza jest nią hiperinflacja. Mamy jednak wielkie „ale”. Sprowadza się ono do tego, że – po pierwsze – mówienie, że dzisiejsze 5 procent nakręcić się może w jutrzejsze 500 proc., to przekonywanie jakoby drobne otarcie naskórka było w zasadzie wstępem do… rychłego wykrwawienia się organizmu.
W zasadzie powinienem zaproponować czytelnikom grę – znajdź w wypowiedziach RW, te drobne (choć wcale nie tak subtelne) manipulacje.
W tym wypadku banał. Przerysujmy nieco rzeczywistość, żeby wykazać, że przeciwnicy straszą nas absurdalnie. Głuptasy. Z 5 procent przeskoczmy na 500 procent i sprawa załatwiona. No chyba nie jesteście głupkami – zdaje się pisać redaktor Woś – wierzycie w to, że inflacja będzie 500 procent? Ale dajecie się wkręcać!
Do tego zgrabna metforka i już. Mit obalony
Oddajmy głos innemu mistrzowi analizy języka Arturowi Schopenhaureowi (Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów). Tym, którzy nie znają tej klasycznej pozycji przypomnę, że Schopenhauer napisał ten niewielki esej, zamieszczając w nim rady, jak prowadzić spory (niekoniecznie czysto), by je wygrywać. Dialektyka erystyczna to – zdaniem filozofa – nauka o wrodzonej chęci, by zawsze mieć rację oraz sztuka dyskutowania w taki sposób, aby zachować pozory racji.
Jestem przekonany, że Rafał Woś jest wnikliwym czytelnikiem Schopenhauera. W owym micie pierwszym stosuje od razu „Sposób 1” dialektyki erystycznej:
Rozszerzyć wypowiedź przeciwnika poza jej naturalna granicę, interpretować ją możliwie ogólnikowo, akceptować ją w jak najszerszym sensie i traktować przesadnie.
Gdyby przejść z argumentacji, że 5 procentowa inflacja może w relatywnie szybkim czasie dojść do poziomu 10, 15 czy nawet 20 procent, nie dałoby się tak prosto napisać „przecież to absurdalne i niemożliwe”. Co więcej niska dwucyfrowa inflacja, a nie hiperinflacja, jak sobie pozwala w swoich erystycznych chwytach sugerować RW jest już sporym powodem do niepokoju. I to wcale nie ze strony prawdziwych czy wyimaginowanych rentierów, czy elit kiszących swoje aktywa, ale zwykłych ludzi.
Mit 2 – Każda inflacja przekraczająca cel inflacyjny banku centralnego to zawsze i wszędzie jest społeczna tragedia.
[wersja pamfletowa
Za każdym razem, gdy nasz dzielny dziennikarz rozprawia się z jakimiś mitami, tezami, czy powszechnymi fałszami mam wrażenie, że siada w gabinecie naprzeciwko biurka oprawia w złote ramy lustro, nakleja nań cygaro i prowadzi rozmowę ze znienawidzonym neoliberalnym kułakiem, w którego usta wsadza tezy, z którymi zamierza walczyć.]
Chciałbym, żeby RW choć raz w tych swoich „co mówią” wskazał konkretne źródła. Kto i kiedy tak powiedział.
W tym wypadku znów mamy uogólnienie cudzej – rzekomej 😉 – wypowiedzi: „każda inflacja”, „zawsze i wszędzie”. On nie zauważa świata, w którym z wypowiedzi różnego rodzaju ekonomistów, analityków płyną raczej słowa ostrzeżeń i niepokoju związanego właśnie z przekraczaniem celu inflacyjnego. Ale nie pozwalają sobie na kreślenie świata tragedii.
Postawienie takiej tezy pozwala autorowi znów na przerysowanie – czyli odwołamy się do przełomu lat 80-90, który z racji przechodzenia ze zmasakrowanej gospodarki socjalistycznej w gospodarkę wolnorynkową jest nie najlepszym punktem odniesienia do porównań. No ale w publicystyce, nie takie rzeczy się robi, żeby przekonać do swoich racji.
Mit 3 – Inflacja uderza w najbiedniejszych. Tzw. drobnych ciułaczy.
Jak się rozprawia z owym mitem RW? Muszę to zacytować
Figura drobnego ciułacza jest wygodna. Ale w praktyce nie istnieje ktoś taki, jak „ciułacz rentier”. To oksymoron. Wewnętrzna sprzeczność.
Znów gra dla czytelników. Widzicie co tu się wydarzyło? Jak na pokazie prestidigitatora, zauważyliście kiedy została podmieniona karta?
W filmie Kochaj albo rzuć Jan Pietrzak, gra postać radiowca Joe. Dla Joe każde słowo może być punktem odniesienia do rozpoczęcia wątku reklamowego.
Zaraz będzie prawdziwa eksplozja – goście z Polski. Oni są świeży import z Polski. Tak samo, jak świeże grzyby i nowy transport sprowadził właśnie doktor Paul do swoich sklepów.
[…]
kot, kot, kot… Kot to futerko, a jeśli futerko to tylko w wielkim składzie braci Murdocks.
Tak właśnie zrobił RW. „Drobny ciułacz, ciułacz, ciułacz…, a jak ciułacz to rentier. Czyli ciułacz-rentier”. I już dalej możemy obnażać mit, bo przecież ciułacz rentier to sprzeczność. Co nie zmienia faktu, że żonglujemy raz kartą ciułacza, raz rentiera, żeby zakręcona publiczność się nie zorientowała w sztuczce
Jak masz w banku 5 albo 10 tys. oszczędności, to nie jesteś żadnym rentierem, bo nie możesz przecież żyć z odsetek od takiego kapitału, prawda? Tak naprawdę mamy więc jedynie „ciułaczy”.
Zajrzyjmy do mistrza Schopenhauera. I już mamy od razu sposób 2. dialektyki erystycznej (wynikający częściowo z 1.)
Zastosować homonimię w celu rozszerzenia wypowiedzi również na pojęcia, które oprócz jednakowego brzmienia wyrazu mają mało lub też nic wspólnego z rzeczą omawianą; następnie zaś wyraźnie tę wypowiedź obalić i w ten sposób wywołać wrażenie, że się obaliło samo twierdzenie.
Mit 4 oraz 5 – Inflacja to jest kara za złą politykę gospodarczą rządu oraz Inflacja to oczywiście dowód na niekompetencję PiS.
No i ponownie Rafał Woś nie podaje kto tak mówi i gdzie. ONI. Być może RW za Schopenahauerem mówi „Świat jest moim wyobrażeniem”, wyobrażenie, wyobrażenie, wyobraźnia… a jak wyobraźnia, to możemy wymyślić wszystko.
Dużo się mówi w mediach o czynnikach inflacji. Wspomina się o polityce rządu, o działaniach NBP, o wzrostach cen usług i towarów w konsekwencji globalnych zawirowań, rosnących cen ropy, zatorów z dostawami, galopadzie cen surowców podstawowych. Ale RW zdaje się tym nie przejmować i próbuje wmówić czytelnikowi, że NIKT poza nim tego nie spostrzega, żeby tylko dołożyć rządowi.
Mit 6 – Żeby zahamować inflację, trzeba wymusić na władzy podwyżkę stóp procentowych.
Co na ten temat pisze redaktor Woś?
Nakręcający antyinflacyjną histerię chcą wyższych stóp. To ich prawdziwy cel i sposób na zabezpieczenie wartości zakumulowanego kapitału. Nie mówią wam jednak tego, że taka podwyżka wcale nie jest równoznaczna z obniżeniem inflacji. Dowód? Od czerwca Węgry już trzy razy podwyższały stopy. I co? I nic! Węgierska inflacja wcale nie spada i nadal wynosi ok. 5 proc.
[wersja pamfletowa
Znów ten ton – to jest ich cel! Niegodziwych neoliberalnych rentierów, w odróżnieniu od uciskanych i nieistniejących rentierów-ciułaczy. Wiemy, wiemy, kto za tym stoi.
Gdy lata temu ekonomiści mówili, że różnego rodzaju rozwiązania socjalne, w tym 500+ mogą nakręcić inflację, niestrudzony redaktor Woś co miesiąc po odczytach inflacyjnych, z tryumfem ogłaszał „no i gdzie ten wasz wzrost”. Gdy wreszcie, zgodnie z powolnymi procesami gospodarczymi, inflacja zaczyna rosnąć (z wielu skumulowanych powodów), redaktor bronił nas, żebyśmy się nie przejmowali, bo 3 procent inflacji, to żadna inflacja. Gdy przekroczyła 5 procent, on mówi – no proszę was, cóż to jest 5 procent. 500 proc. to jest problem.]
Rafał Woś rzekomo obnaża prawdziwe intencje mówiąc, że podniesienie stóp procentowych to obłudne rozwiązanie, bo od czerwca Węgrzy podnosili już stopy trzy razy i nic! Inflacja nie spada. Oczywiście do jego tezy nie pasuje to, żeby wspomnieć, że rozpatrywanie procesów makroekonomicznych w perspektywie kwartalnej to jak udowadnianie, że kula ziemska stoi w miejscu, bo przecież nie czujemy żadnego ruchu stojąc na niej.
Oczywiście nie wspomni też tych wszystkich analityków i ekonomistów, którzy mówią, że jak rozpędzimy inflację to będzie ją później coraz trudniej opanować.
będzie trudniej opanować inflację, jeśli podwyżki stóp procentowych nie nastąpią szybko, Paweł Wojciechowski
Banki centralne muszą zadbać o to, żeby oczekiwania inflacyjne były stabilne, bo jeśli one wzrosną, to może się rozpocząć spirala cenowo-płacowa. Potem inflację będzie bardzo trudno stłumić, Beata Javorcik
Kiedy już inflacja nam raz ucieknie, trzeba będzie zapłacić dużo, żeby nad nią zapanować, Marek Belka
Mit 7 – Podwyżka stóp procentowych nie będzie miała negatywnych skutków dla obywateli
Znów RW nie mówi, kto tak mówi, tylko ONI tak mówią. Oni, którzy nie czytają podręczników ekonomii, w których wymienia się zwykle i pozytywne i negatywne skutki podwyżki (lub obniżki stóp). No bo podręczniki są podręcznikami, a nie publicystyką, w której można walczyć z wyimaginowanym wrogiem.
Zaciągając długoterminowe kredyty, zwłaszcza hipoteczne, zawsze trzeba mieć na względzie ryzyko. Skoro od dłuższego czasu stopy procentowe nie były podnoszone, należy się liczyć z tym, że w końcu może to nastąpić, a koszt zobowiązania wzrośnie, Piotr Wachowiak
Cały tekst z wypowiedzią rektora SGH jest o skutkach wzrostu stóp dla obywateli.
Również nad negatywnymi skutkami pochyla się Marcin Moneta w tekście „Jakie byłyby skutki wzrostu stóp procentowych”.
To muszą być jednak jacyś inni ONI.
Mit 8 – W warunkach inflacji gospodarka się psuje. Spada na przykład wydajność pracy.
Co pisze RW:
To bzdura, na której poparcie nie ma żadnych empirycznych dowodów.
Wprost jednoznacznie i bez wątpliwości. Ekonomia przecież nie jest nauką, w której występują niejednoznaczności, różnego rodzaju sytuacje, wiele czynników, które komplikują ogląd i wpływają różnie w różnych okolicznościach na cały system, jakim jest gospodarka. Oczywiście RW przytoczy na poparcie swojej tezy jakąś pracę, zapominając o znanym powiedzeniu, że w ekonomii na każdego wybitnego ekonomistę o określonych poglądach, przypada inny wybitny ekonomista o poglądach przeciwnych. Dodatkowo Rafałowi Wosiowi nie przeszkadza, że w jednym miejscu wykorzysta przykład Węgier, w innym USA, a ponadto oprze się na wynikach badań z jednego (dodatkowo specyficznego) roku. Jest jak ci wszyscy, którzy krzyczą – co wy gadacie o ociepleniu klimatu, jest połowa września, a temperatura za oknem jak zimą.
Mit 9 – Walka z inflacją to obowiązek władz. Zwłaszcza banku centralnego.
Znów nie wiadomo jacy oni zrównali rząd (bo tak rozumiem władze) z instytucją banku centralnego, który powinien być niezależną instytucją. Ale podobnie jak z figurą rentiera ciułacza, najpierw RW wymiesza władze i bank centralny, a później obali mit, że zadaniem rządu jest jedno, a banku centralnego drugie.
Ostatnim słowem w całym tym niby obnażającym tekście jest znów owa lubiana w propagandzie PRL-u „histeria”.
Oddam na koniec głos Arturowi Schopenhauerowi.
Sposób 13
Chcąc spowodować, aby przeciwnik przyjął naszą tezę, wypowiadamy również antytezę, pozostawiając mu wybór między nimi; tę antytezę przedstawiamy tak jaskrawo, że przeciwnik, aby nie wpaść w paradoks, musi przyjąć naszą tezę, która przy porównaniu wydaje się sensowniejsza.
**
Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów, A. Schopenhauer, Alma-Press, 2000
Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie, M. Głowiński, Wielka Litera, 2016
[Photo by Edson Junior on Unsplash ]
14 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Dziękuję za ten tekst i poświęcony czas. Będzie można zaoszczędzić czas i mieć pod ręką pracę o konkretnych bzdurach R. Wiśnia.
Dziękuję za ten tekst i poświęcony czas. Będzie można zaoszczędzić czas i mieć pod ręką pracę o konkretnych bzdurach R. Wosia.
Żaden masochizm – niezwykle solidna rozkminka notorycznego demagoga ekonomicznego. Myślę że spotka się z wdzięcznością Czytelników jako przykład działania: zrobiłem to, żebyście wy nie musieli.
Dobra analiza.
Ja natomiast chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Tekst Wosia to jeden z coraz liczniejszych przykładów, jak dotychczasowa narracja mediów "inflacja jest przejściowa" zmienia się na "inflacja jest czymś dobrym".
powiedziałbym. że to naturalny kierunek, by bronić swoje racje.
> bronić swoje racje
swoich racji
TAK! Zdecydowanie
dzięki…
Kawał dobrej roboty 🙂
Odnośnie mitu 1.
Imho samo rzucenie 500% jest o tyle wredne, że merytoryczna kontra w postaci 1x%-2x% jest wygodna dla demagoga (adresat/tłum co najwyżej zacznie podejrzewać, że być może w przyszłości dopiero będzie problem).
Samo jednocyfrowe 7.2% przez okres 10 lat to 50% DD. Te obecne, niekontrowane 5% (nominalne i na lokacie) jest już wystarczającą tragedią. Przyszła kontra przecież tego nie cofnie w rok (tak samo jak na wzbudzenie inflacji potrzeba było czasu i wysiłku).
tak to jest ewidentna manipulacja, żeby rozmyć fakt, że powyżej 5 procent pakujemy się w kłopoty, ale dzięki takiemu zbanalizowaniu tematu RW pewnie uważa, że jest dość sprytny
niestety od pewnego czasu należałoby punktować niemal każdy tekst red. Wosia
A to już masochizm
Jako czytelnik dziękuję.
Dziękuję. Ciekawe czy dalej Pan uprawia masochizm 🙂
od 24.02 są znacznie ważniejsze sprawy.
Choć swoją drogą ciekaw byłbym wygibasów intelektualnych łączących kwestię "co wysokie stopy procentowe robią z długoletnimi kredytami" (czyli hasło z ostatnich dni – o matko odsetki są wyższe niż kapitał do spłaty) z przekonaniem RW, że inflacja nie dotyczy najbiedniejszych