Analizując rozkład krótkich i długich pozycji na indeksy amerykańskie wśród klientów Bossafx nietrudno dostrzec wyraźną tendencję:
znaczącą dominację inwestorów obstawiających na spadki za pomocą krótkich pozycji w kontraktach CFD.
Pokusiłem się więc o krótką analizę stanu rynku pod ich kątem.
Zakład na spadki to może być objaw klasycznego: „sporo wzrosło, czas na korektę”. Jednakże zgodzę się również, że może to być również przejawem pewnych intuicyjnych przekonań, co do stanu rynków, a przede wszystkim czynników typu:
– Znacząca niepewność co do rozwoju epidemii
USA jak i inne kraje z uwagą poszukują oznak spłaszczenia krzywej zarażeń i śmierci z powodu wirusa, aby jak najszybciej otworzyć gospodarki. Nie oznacza to jednakże, że po otwarciu ilość zarażeń/śmierci będzie nadal spadać, tym bardziej, że ani nie potwierdzono jeszcze efektywności skutecznego lekarstwa czy szczepionki, ani nie wszyscy mają możliwość masowego testowania. Uzasadniona może być obawa typu: co, jeśli skala objawów koronawirusa eksploduje ponownie.
– Znacząca niepewność co do rozwoju gospodarki
Rynki z entuzjazmem co dzień reagują na zapowiedzi rychłego otwarcia gospodarki. Jednocześnie jednak jakby ignorowały fakt tego, że potrzeba będzie miesięcy, aby dojść do stanu sprzed epidemii, nie mówiąc o ekspansji. Przy czym w kwestii wielkości recesji i spadku zysków/przychodów wielu spółek nadal poruszamy się w obszarze jedynie szacunków. W wielu przypadkach dość drastycznych.
– Wąski rynek
Ponoć mamy hossę, a to oznacza zawsze organiczny wzrost szerokiego rynku. Natomiast obecnie indeksy są ciągnięte w zasadzie tylko przez Amazon oraz Netflix plus spółki związane z medycyną i zakupami detalicznymi.
– Bezrobocie i jego następstwa
26 milionów bezrobotnych tylko w USA to rekord niewidziany od czasów Wielkiej Depresji z lat 30tych XX wieku, a końca tego trendu nie widać. Tymczasowo leczy się to obfitymi czekami, ale zdrowa gospodarka to zagospodarowanie owych milionów, co nie będzie szybkie i łatwe. Nie mówiąc o tym, czego jeszcze dziś nie widać, a więc ilu z nich zbankrutuje z powodu kosztów leczenia czy niemożliwości spłaty kredytów (przede wszystkim hipotecznych), co odbije się na sektorze finansowym.
– Spory sceptycyzm rekinów rynku
W szeregu znanych nazwisk tych, którzy nadal deklarują brak wiary w koniec kłopotów, jako ostatni wystąpił legendarny Carl Icahn. Deklaruje one, że nadal powiększa zasoby gotówki oraz otwiera krótkie pozycje na komercyjne nieruchomości. W podobnym tonie właśnie wypowiedział się Jeff Gundlach. Niskie relatywnie zaangażowanie w akcje nadal deklarują fundusze hedge, a ilość grających na krótkie pozycje w akcjach/indeksach sięga dawno nie widzianych rekordów.
– Perypetie na rynku ropy
Poprzedni tydzień zdominowała i zatrzymała hossę właśnie ropa naftowa. Fakt, że rekordowo tania oznacza brak presji inflacyjnej, ale jest też druga strona: bankructwa nafciarzy, wzrost bezrobocia, kłopoty z magazynowaniem oraz widmo upadku energetycznej niezależności (dopiero co USA były największym producentem).
Owe problemy można mnożyć na coraz to niższych szczeblach, co w sumie daje realny asumpt do obaw. Dlaczego jednak indeksy wcale nie kapitulują, a może nawet szykują się do rychłego bicia rekordów wszechczasów? A w rezultacie pozbawiają rzeczowych argumentów oczekujących na korektę lub nawet głębsze spadki.
Otóż przede wszystkim:
– Działania Fed (i Kongresu), który emitując góry gotówki wsparcia ugruntowuje znany schemat: QE=hossa. Tym samym wpycha rynki w objęcia moralnego hazardu, skutkującego brakiem obaw przed ryzykiem. To oznacza tyle, że rynek pozbywa się hamulców, ponieważ i tak wiadomo, że w razie jakichkolwiek kłopotów Fed przyjdzie z odsieczą, popychając rynki ku jeszcze większemu ryzyku a kraj – długowi. Wygląda na to, że puszczenie drukarek w ruch weszło na stałe do finansowego krajobrazu jako podstawowe remedium na wszelkie kłopoty.
– Słuszne, albo dla innych jednak złudne wrażenie pokonania najważniejszych problemów. Parcie na zakończenie kwarantanny i otwarcie gospodarki, które w dyskusjach polityków pojawia się od wielu dni, generuje poczucie, że punkt krytyczny został już w tyle. A przynajmniej, że wszystko jest pod kontrolą. Hulaj dusza….
– TINA, czyli „There Is No Alternative” – magiczny akronim, który wszedł do obiegowej mody. Przy tych poziomach ujemnych stóp procentowych kapitał nie znajduje innego, rozsądniejszego i „bezpieczniejszego” miejsca do wygenerowania zysków jak akcje. No może poza złotem i masowym ostatnio runem na ropę.
– Trump walczący o ponowny wybór. Nie ma takiej granicy, której nie przekroczyłby, aby pokazać wyborcom za kilka miesięcy, że to on sam dał hossę giełdzie, że wszystkie zasługi w gospodarce i walce z pandemią należą do niego. Dla tego celu nie ma znaczenia, ilu jeszcze obywateli umrze z powodu koronawirusa i ilu będzie leczyć się za jego radą wybielaczem.
– Zaburzone „price discovery”. Wyceny, fundamenty, rekomendacje, opinie analityków, nastroje zarządzających nie mają znaczenia już w zasadzie od lat. Rynek żyje narracjami, ogromnymi wpływami do ETFów, harcami graczy z „Robinhooda”, dominacją w indeksach FAANG, które zgarniają najważniejszą pulę. Narracja dominująca obecnie to „krzywa się spłaszcza” i „wkrótce nowe rekordy”, a nie „czeka nas recesja i nie wiadomo co za nią stoi”.
***
Wykresy nie pozwalają dziś rozstrzygnąć sporu: czy to rzeczywiście hossa bez brania jeńców, czy jedynie korekta w dłuższym trendzie spadkowym. Indeksy najważniejszych giełd, w tym S&P500 (poniżej) utknęły w krótkoterminowym trendzie bocznym.
Scenariusz, którego logicznie można się jednak spodziewać w tych warunkach to:
wybicie w górę z powodu samego oczekiwania lub realnego otwierania po kolei gospodarek krajów UE i USA. Czas na ewentualne odreagowanie recesji czy nowej fali zakażeń przyjdzie potem.
—kat—
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.