Idę o zakład, iż nie ma na rynku dziś inwestora, który jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, kto wygra wojnę celną USA-Chiny.
W Polsce obserwujemy szum nieco z boku, w błogim przekonaniu, iż wojenka pomiędzy dwoma mocarstwami gospodarczymi nas nie dotyczy. Na starcie dochodziło nawet do sytuacji, iż polscy politycy zdawali się opowiadać po stronie USA, kiedy naszym interesem byłoby opowiadanie się po stronie otwartej gospodarki światowej. Dopiero – jak ładnie określił to Bloomberg – przeładowanie bazuki przez Waszyngton i skierowanie celownika w stronę rynku motoryzacyjnego, ważnej części polskiej gospodarki, uświadomiło zagrożenia. Zostawmy jednak naszych analfabetów ekonomicznych na boku.
Jeśli spojrzeć na pierwsze efekty wojny celnej przez pryzmat zachowania rynków w ostatnich miesiącach, nie ma wątpliwości – Wall Street wybrała już wygranych. Amerykańskie indeksy maszerują na północ, a reszta świata nieco słabuje. Wyjątkowo słabują rynki wschodzące, a zwłaszcza rynki chińskie, które od lutowego impulsu spadkowego – wywołanego między innymi mocnymi danymi z amerykańskiego rynku pracy – nie zbudowały poważnej korekty. Nie pomaga silny dolar i dywergencje w politykach monetarnych głównych banków centralnych świata.
(źródło: stooq.pl)
Efektem jest silna dywergencja pomiędzy indeksem S&P500, benchmarkowym dla rynku amerykańskiego – a naprawdę benchmarkowego dla gospodarki światowej, z racji ekspozycji ważnych spółek na światowy handel – a np. ETF-ami dającymi ekspozycję na spółki chińskie. Poniższy wykres ma wpleciony również WIG20, który wyprzedził spadki akcji chińskich, ale w ostatniej fazie kryzysu zaufania do tamtejszych akcji zwyczajnie jest przyklejony do „chińskich” ETF-ów. Okazuje się, iż niezależnie od tego, iż niektórzy chcą już widzieć GPW w gronie rynków rozwiniętych, kapitał stale głosuje za tym, iż jesteśmy w koszyku rynków wschodzących.
Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem zachwyt Wall Street wojną celną i przekonaniem, iż USA będą wygranymi w tej wojnie. Duża część eksportu chińskiego do USA to eksport amerykańskich spółek traktujących Chiny i szerzej Azję w kategoriach fabryki dla amerykańskich konsumentów. Tani, chiński import był jednym z elementów, który pozwalał trzymać w ryzach amerykańską inflację mimo szaleństwa zakupowego, jakie pojawiło się w USA w końcówce ubiegłego wieku i trwa właściwie do dziś, o czym świadczą nowe rekordy zadłużenia na kartach kredytowych, jednego z najdroższych sposobów zaspokajania zachcianek konsumpcyjnych. Z rynkiem się jednak nie dyskutuje.
Uważnie obserwujący zachowanie WIG20 zapewne nie mogą zrozumieć, dlaczego 20-procentowy spadek nie wywołuje większego zaangażowania dużych kapitałów. Wszak sięgnięcie progu bessy, gdy perspektywy gospodarcze są dobre i na horyzoncie nie widać jeszcze recesji, powinno zachęcać do odważniejszych zagrań. Jeśli dołożyć do tego fakt, iż akcje polskie są atrakcyjne również po przeliczeniu na dolary – pomaga osłabienie złotego – to słabość rynku warszawskiego może być zagadkowa. Osobiście skłaniam się do tezy, iż kolejny ruch będzie raczej wzrostowy niż spadkowy, ale czas pokaże. Nie mam jednak wątpliwości, iż model risk off, tak czytelny w zachowaniu akcji chińskich, nie sprzyja warszawskim bykom i dlatego dostajemy rykoszetem.
18 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Pamiętajmy jeszcze o tym wciagnieciu nas do rynków rozwiniętych. Bo może się okazać, że tracimy korzyści z bycia EM a z drugiej strony jako kraj rozwinięty jesteśmy jedną z ostatnich opcji wyboru.
W usa dominuje opinia ze licza sie wyniki ktore sa doskonale+ powrot kapitalow po obnizce podatkow.Co do wojny celnej mowi sie o przeorientowaniu na Indie i przenoszeniu tam produkcji.Tak robi juz np walmart.Troche to potrwa ale to nie usa straci w dlugim terminie.Co do Pl- jest najgorszym rynkiem swiata ( indeks cenowy calego rynku ma juz -30%!) nie bez przyczyny- zaczelo sie to po konxu lutego gdy sie okazalo ze srodki z ofe beda rzucone na rynek a ppk przepadlo.To jest koniec gpw juz nigdy sie po tym nie podniesie stajac sie razem z grecja najgorszym rynkiem wszechczasow
Wpływ obniżki podatków jest już jednak w dużej mierze wyceniony. Spółki z Russell 2000 (najbardziej odporne na wojnę celną i najwięksi wygrani w obniżce podatków) są już drogie. Wskaźnik zyskowności przekroczył tam 22, gdy S&P500 ma nieco powyżej 17. Historyczna średnia dla S&P500 jest bliższa 16. Zobaczymy po sezonie wyników, jak się będzie to kształtowało, ale trzeba pamiętać, iż baza pod wzrost zysków w kolejnych kwartałach – po II kwartale 2018 – zrobi się wysoka.
Tak jest i sie zgodze calkowicie.Pisalem tylko o nastrojach.Jak skrajna to odmiana wobec tego co jest w PL – wszystko odbieraja pozytywnie, we wszystkim doszukuja zalet…a realia musza sie dostosowac do opinii a nie odwrotnie 🙂 Jest tez inna kwestia moze najwazniejsza- usa sa od lat najlepszym rynkiem a wg zasady zwyciesca bierze wszystko to wszelkie pieniadze plyna wlasnie tam niezaleznie czy p/e jest na 17 czy 27.Kto chce zarobic nie ma wyboru -zostaja tylko usa
"Idę o zakład, iż nie ma na rynku dziś inwestora, który jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, kto wygra wojnę celną USA-Chiny."
Pan, Panie Adamie zakłada, że w tej wojnie ktoś wygra, jednak może być tak, że obaj przegrają lub zostanie zawarte porozumienie a jeżeli jednak Chiny zostaną pokonane, to na czym konkretnie to zwycięstwo USA miałoby polegać, bo jeżeli na tym, że Chiny zostaną zmuszone do przestrzegania reguł rynkowych, czego konieczność sugerują lub twierdzą autorzy książki " Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Świata." , to ja jestem za….
Przegrają konsumenci i pracownicy. Zawsze przegrywają. Politycy sprzedadzą temat jako wygrany, żeby później się po cichu z całego zamieszania wycofać. Zawsze tak robili, niezależnie od tego, skąd się wywodzą. Wojny celne nigdy nikomu nie przyniosły realnej korzyści, bo zawsze ktoś musiał za zamieszanie zapłacić. W Polsce mamy teraz na takie działania ładne określenie "Ponieść zwycięstwo", bo za pomocą propagandy można sprzedać porażkę jako sukces, ale liczby nie będą kłamały. Okaże się, że przeciętny Amerykanin będzie musiał dołożyć do jednego miejsca pracy w stalowni 1000 dolarów. Politycy zrobią sobie zdjęcia w hucie i z hutnikami, ale rachunek zapłacą ci, których na zdjęciu nie ma.
Pan, Panie Adamie operuje czasem przyszłym dot. ew. skutków obecnej wojny celnej, jednak wojna gospodarcza, handlowa i finansowa trwa od wielu lat a przegranymi już dzisiaj są konsumenci i pracownicy, szczegolnie amerykańscy a jeżeli tak, to Trumpa mozna lubic lub nie ale nie można Trumpowi zarzucic że siedzi z podkulonym ogonkiem, jak jego porzednicy… prawdopodobnym celem Trumpa jest :
"Doprowadzić do porażki Chin"
I taki właśnie tytuł ma ostatni rozdział w/w książki.
"Na chińską agresję należy odpowiedzieć ofensywą. Staje się rzeczą pilną położenie kresu przywilejowi, który kraje zachodniedaly Chinom – popełniajac wielki błąd i pozwalając im wejść do WTO bez żadnych warunków dotyczących ich kursu dewizowego."
Te słowa były napisane 7 lat temu a tzn ze zostało 7 lat straconych a tzn że obecnie jest trudniej rzucić Chiny na kolana a rzucić koniecznie trzeba, chyba, ze Pan, Panie Adamie jest innego zdania….
Osobiście nie kupuję zupełnie tej retoryki wojny trwającej od lat i nie rozumiem idei przegranych w USA. Wymiana handlowa jest dobra dla konsumentów. Jeśli tego nie kupujemy, to musimy szukać innego modelu gospodarczego niż globalizacja.
Amerykanie zawsze widzieli na świecie wrogów ich kraju. W latach 80 prowadzili wojnę z Japonią, która biła ich na głowę w jakości produktów. Teraz mają wroga w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym, bo nie potrafią wyprodukować Mercedesa i BMW, a jednocześnie walą cła 25-procentowe na najbardziej lukratywną część przemysłu motoryzacyjnego – SUV-y.
Waluta chińska to mit. Chiny od kilku lat starają się raczej o utrzymanie wartości swojej waluty, a nie jej osłabienie. Ostatnie kroki Trumpa zapewne ograniczą te działania i Chiny zwyczajnie zgodzą się na dewaluację redukując wpływ ceł na chińskie towary. Wówczas oczywiście będzie krzyk, że Chiny manipulują walutą. Zresztą EBC też już było oskarżane o manipulowanie euro, choć w ostatnich latach Fed robił dokładnie to samo z dolarem (naprawdę nie robił, tylko słaby dolar był pochodną polityki monetarnej).
Nie będę też wchodził w analizę tego, co rozumie ze świata Trump, bo poza wymiocinami twitterowymi nie ma tam większego sensu. Po roku prezydentury Trumpa w Białym Domu zostali tylko potakiwacze, więc główny mieszkaniec zrobił głuchy.
The Economist napisał kiedyś ładne zdanie – zaskakującym jest, że przedstawiciele rządów europejskich jeszcze wierzą, że z Trumpem można rozmawiać posługując się racjonalnymi argumentami. Racjonalność Trumpa jest mitem. Jest jak zepsuty zegar – raz na jakiś czas pokaże dobry czas, ale reszta jest bez treści.
"Waluta chińska to mit. Chiny od kilku lat starają się raczej o utrzymanie wartości swojej waluty, a nie jej osłabienie."
Pan, Panie Adamie raczy sobie żartować i jest duze prawdopodobieństwo graniczace z pewnością, że Szanowny Pan w/w książki nie czytał!
"Kiedy Chiny narzucają światu kurs 6,80 juana za jednego dolara, zamiast 3,40, to tak jakby hamowały swój import dzięki cłom w wysokości 100% wartości wyrobów i jakby pompowały swój eksport poprzez subwencjonowanie 50% cen wyrobów."
https://m.pl.investing.com/currencies/usd-cny-advanced-chart
Jeżeli Pan, Panie Adamie przeczyta tą książkę, to proszę dopiero wtedy wrócic do tego tematu i ewentualnie obalić twierdzenia autorów tej ksiązki zawartych w niej…
Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.
Nie czytałem, ale to nie ma znaczenia – mówimy o tym, co dzieje się dzisiaj:
https://www.nytimes.com/2016/10/01/business/dealbook/china-trump-yuan-devaluation.html
Panie Adamie, przeczytałem ten polecany przez Pana artykulik, Pan wybaczy ale na podstawie tego gimnazjalnego spojrzenia nie mozna opierać swojego zdania.
Przyjąłem do wiadomości Pański punkt widzenia i idę na rower… 😉
Panie Adamie czy sądzi Pan że już nadszedł w tym roku definitywny koniec umocnienia dolara względem złotego i faktycznie ostatnie słowa Trumpa w tym temacie mogą na to wpłynąć
Trumpa w przypadku dolara bym pomijał. Gość może sobie pluskać swoimi myślami spod złotej grzywki, ale po wybraniu szefa Fed nie ma nad nim grama kontroli, bo szef Fed ma mocno zagwarantowaną niezależność i jest wybierany na kadencję – nowego może wybierać już nowy prezydent. A rynek działa tak, że liczą się efekty, a nie słowa. Słowne osłabienie dolara bez narzędzi do jego osłabienia są szybko ignorowane. Wystarczy, że jeden z jastrzębi w FOMC powie w wywiadzie, że oczekuje kolejnej podwyżki poza planem i myśli Trumpa zostaną przykryte jednym słowem.
Pytanie dotyczy głównie relacji dolar-waluty rynków wschodzących i ja nie widzę dzisiaj jakieś przestrzeni do poważnego osłabienia dolara wobec walut EM, korekty tak, ale nie zmiana trendu. Dywergencja w politykach monetarnych banków centralnych z polityką Fed jest dzisiaj elementem stałym i w bliskim horyzoncie nie widać zmiany. Dochodzi do tego nasza RPP z jej zapowiedziami braku zmian w polityce monetarnej. Z drugiej strony wydaje mi się, że szczyt koniunktury USA w tym cyklu gospodarczym wypadnie jednak w tym roku. W przyszłym PKB USA będzie mniejsze niż w bieżącym, a w 2020 pewnie jeszcze niższe, więc Fed będzie musiał rozwiązać kwadraturę koła.
Mogę powiedzieć, co ja robię – jak komentowałem nasze prognozy na rok 2017, to napisałem, że pakowałem się w dolara w końcówce roku po 3,50 i cały czas mam tam pozycje długie. Skupowałem właściwie do dołka w rejonie 3,30. Na rok 2018 prognozowałem USDPLN na około 3,83 zł i w połowie roku było 3,80 zł. Złoty nie jest już tak przewartościowany, jak był, więc potencjału dalszego, mocnego osłabienia – przy dzisiaj znanych zmiennych – też jakoś już nie widzę. Generalnie skłaniam się do scenariusza, że na głównych rynkach jesteśmy w fazach konsolidacyjnych i nowe treści mogą pojawić się dopiero gdzieś w okresie wrzesień-październik.
Dziękuję za profesjonalną wypowiedz,patrząc w kontekscie wig20 i usd jezeli u nas na giełdzie miała by wystąpić hossa to raczej smart money chętnie by wymienili dolary po jak najwyzszym kursie czy bierze Pan w tym roku taki scenariusz pod uwagę przy jakim kursie dolara obstawial by Pan taką możliwość o ile jest to realne.
Pytanie jest w czym jesteśmy – w korekcie hossy, czy początku bessy – dla mnie rynki wschodzące w tym momencie są ciekawe. Po przecenie tam jest sporo spółek godnych uwagi, ale kupowanie dziś jest bardzo ryzykowne z racji korelacji i niepewności wobec różnych gospodarek wschodzących.
Jeśli chodzi o USD i PLN, to smart money nie działają punktowo. Jedni widzą okazje wcześniej, a kolejni później, więc nie ma poziomu, na którym mieliby to zrobić wszyscy albo większość.
Panie Adamie napisał Pan w tekście ze rynki wschodzące są ciekawe czy można wiedzieć jakie firmy z Gpw według Pana są ciekawym obiektem inwestycyjnym?
Compliance pewnie rozstrzelałby mnie za rekomendacje na blogu. Przy dzisiejszym stanie prawnym niemal każdy w sieci może Panu powiedzieć, co powinien Pan kupić, ale akurat ja na blogu nie mogę.
Biuro ma szanowany na rynku dział analiz fundamentalnych – polecam czytać: http://bossa.pl/analizy/rekomendacje/
Rozumiem ok dzieki a sektorowo tez pewnie nie moze Pan się wypowiedzieć ale ogólnie widzi Pan potencjał do wzrostu na naszej gieldzie