Tytuł to oczywiście żart, zrozumiały zapewne przez wszystkich miłośników rynku terminowego. Wpis będzie z gatunku „lekko i przyjemnie ale z morałem”
Gdy piszę te słowa pula kumulacji w najbliższym losowaniu Lotto sięga właśnie 25 milionów złoty. Przyszły mi do głowy w związku z tym do głowy pewne analogie.
GPW prowadziła kiedyś kampanię pod hasłem „na giełdzie się inwestuje a nie gra”. Nie rozumiem dlaczego bardzo krótkoterminowe, często też lewarowane, czysto spekulacyjne transakcje trzeba nazywać „inwestycją”. Słyszę natomiast z drugiej strony jak wielu inwestorów stawia błędnie znak równości między hazardem i giełdą, pozbawiając się już na wstępie mentalnej przewagi (nie mówiąc o statystycznej), do której powinni dążyć zamiast ufać ślepemu losowi i przypadkowi. Owszem, obie dziedziny znajdują mocne punkty wspólne, jak choćby umiejętne zarządzanie kapitałem, ale w warstwie decyzyjnej muszą się różnić. Wrócę do tematu szerzej wkrótce, dziś chciałem zaproponować małą zabawę logiczną.
Wyobraźmy sobie, że pojawia się ktoś kto potrafi co jakiś czas, np. w 30% przypadków, wytypować jeszcze przed losowaniem 6 trafnych numerów w Lotto i udostępnia je publicznie, za darmo lub w jakiejś płatnej subskrypcji. Jaki miałoby to skutek w odniesieniu do „rynku” czyli graczy i organizatora (Totalizator Sportowy) ?
Prawdopodobnie pierwszym objawem byłoby zdziwienie, niedowierzanie, sceptycyzm ale i podniecenie. Jeśli nastąpiłyby kolejne, choć nieregularne trafienia, przeplatane kompletnymi pudłami, do gry i tak włączałoby się coraz więcej graczy a za nimi rosłyby fundusze przeznaczane do puli wygranych. Ponieważ „szóstek” byłoby tysiące, wygrana najwyższa spadłaby do niższej wartości.
W takim układzie gracze prawdopodobnie zwiększyliby ilość zakładów ale i ilość angażowanych pieniędzy. Z jednej strony należałoby koniecznie stworzyć strategię zarządzania własnym kapitałem by nie zbankrutować– wziąć pod uwagę, że średnio trafienie następuje 1 na 3 losowania ale też, że może zdarzyć się sytuacja kilkunastu nietrafionych typowań, jak i seria trafnych raz po razie. W dniu trafienia zapewne większość graczy miałoby „szóstki” i choć proporcja najwyższej wygranej do poniesionych nakładów znacznie by się pogorszyła w stosunku do tego co mamy dziś to system organizacji gry nie uległ by przypuszczalnie zmianie. Totalizator nadal kasowałby swój procent od wygranych, źle zarządzający kapitałem straciliby swoje środki w długiej serii pudeł, wartość szóstki spadłaby prawdopodobnie do niesamowicie niskiej wartości, a milionerów pewnie by przybyło choć nie w takich proporcjach jak można to teraz optymistycznie zakładać. Gracze mieliby wpływ na wielkość wygranych ale nie na stabilność gry i trafność. Są w niej obserwatorami a nie aktorami.
Posłużyłem się jedynie przypuszczeniami i prawdopodobieństwami, które wydają się jak najbliższe możliwemu biegowi spraw.
Czy komuś przypomina to coś znanego z rynku giełdowego?
Załóżmy jak najbardziej realny scenariusz, w którym ktoś dysponuje zorganizowaną strategią (na przykład na rynku kontraktów terminowych), w której raz na jakiś czas trafia w kierunek ruchu rynku i zgarnia przyzwoitą pulę a w pozostałych, przegranych typowaniach, traci wystawione środki (lub ich część). Gdyby trafienie udawało się również w 30% przypadków jak wyżej a wygrana stanowiła by wielokrotność depozytu, wątpię by mimo to znalazłaby się proporcjonalnie podobna ilość naśladowców, choć szanse wyglądają podobnie (za to w 100% realnie). Przypuszczalnie chętnych do tej „gry” znalazłoby się więcej dopiero gdyby trafność wzrosła do 80-90% (takiego efektu nie dałoby prawdopodobnie zwiększenie się jednorazowej wygranej).
W odróżnieniu od gier hazardowych tutaj gracze mający przewagę z obserwatorów stają się aktorami. Ich decyzje w dużej masie mogą mieć spory wpływ na rynek (w przenośni – na losowane liczby). W przypadku pojedynczej strategii to może wzmacniać wprawdzie siłę popytu/podaży przy zawieraniu transakcji, generować zmienność a co za tym idzie fałszywe ruchy ale niekoniecznie zmienić sam rynek, który w długich terminach porusza się raczej w cyklach koniunktury a nie samych zleceń.
Co jest istotne – hazard jest najczęściej wystawieniem się na losowość, przypadek i łut szczęścia a szanse są po stronie organizatora gry. Giełda daje wszystkim równe szanse, możliwość znalezienia własnej przewagi a mimo to wielu graczy zdaje się w swych decyzjach niemal w całości na szczęście. Zmiana nazwy tego zachowania na „inwestowanie” niewiele zmieni. Ważne są mechanizmy.
—Kat—
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
LOTTO jest manipulowane. Organizatorzy nawet się z tym specjalnie nie kryją. W ramach rekompensaty za wyższą cenę kuponu jest więcej kumulacji – czyli dokładnie tak jak to było zapowiadane przed podwyżką.
Zaczynam podejrzewać najgorsze, autor rozpocząl cykl wpisów na temat LOTTO, wkrótce zapoznamy się z jakimiś strategiami i radami co robić jak padnie pod rząd siedem razy 13. Każdemu odradzam nawet myśleć o TotoLotku.
„GPW prowadziła kiedyś kampanię pod hasłem „na giełdzie się inwestuje a nie gra”.”
No i złą kampanię prowadziła. Bo to co się dzieje na rynku wtórnym w większości przypadków nie ma nic wspólnego z inwestycją. To wszystko to jest HANDEL. Dlatego jak promuję hasło – „na giełdzie można handlować, a niektórzy grają – gdyż o zarządzanie ryzykiem nie dbają”. Trading = handel. Na zachodzie to jest przynajmniej sensownie nazwane.
Rozróżnia się trading od gambling.
Co do lotto – a ja wysłałem jeden zakład. Dla czystej zabawy. I nawet specjalnie na złość rozsądkowi – bo wiem, że cały myk z kumulacjami polega na tym, że ludzie nie rozumieją tego, że wysokość wygranej nie ma żadnego wpływu na prawdopodobieństwo, a i szanse nie rosną gdy się wybierze samemu liczby.
Wysłałem losa, żeby zobaczyć miny ludzi, którzy stali w kolejce i chciałem popatrzeć im w oczy ;). Inna sprawa – że chciałem zobaczyć czy mnie to w ogóle podnieca i doszedłem do wniosku, że nie czuję, żadnego dreszczyka emocji. Nie nadaję się na hazardzistę. Lubię mieć nad czymś kontrolę. Jak to mówił jeden spec od zarządzania – „najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie”.
Giełda to jest to także handel „Informacją”, wszystko to dzieje się przy udziale ludzkich emocji, reakcji. Trading jest więc po części odpowiedzią bankowości na rozwój społeczeństwa informacyjnego.
LottoRejczak? 🙂