Praca, wspomniana w poprzednim wpisie, na którą powołuję się w tych rozważaniach, jest po części konfrontacją przekonań inwestorów o rynku a rzeczywiście zachodzącymi na nim zjawiskami, popartą argumentami w ujęciu ilościowym, statystycznym, gdyż tylko takie dają się sfalsyfikować w celu odrzucenia lub przyjęcia prawdziwości części hipotez.
Jeszcze raz podkreślę, że odnoszę się w tym miejscu do studium powstałego i opublikowanego w USA, a nie do robionych osobiście obliczeń. Tego rodzaju dokumenty zbliżają inwestowanie do poziomu naukowego, nadają mu miary wierzytelności, wzbogacają o element poznawczy i wyznaczają skalę odniesień, czego brakuje choćby wielu narzędziom Analizy Technicznej. Moją wartością dodaną do przedstawianej prezentacji są w takim przypadku własne doświadczenia w tym temacie, komentarze oraz sugestie. Jeśli decyduję się odnieść do tego rodzaju opracowań to znaczy, że znalazłem w nich inspirację lub, że uznałem, iż warto pochylić się nad nimi publicznie.
W przypadku tematu anomalii walor poznawczy rozpościera się na kilka składowych:
- urealniają i weryfikują nie tylko wcześniejsze teorie ale przede wszystkim przekonania, iluzje i stereotypy rozpowszechnione wśród inwestorów; to jedyny sposób by położyć kres wszędobylskim nonsensom o poziomie brukowców, które nie rozwijają a powielane w opiniotwórczych mediach nadają im rangę fałszywej użyteczności, niepotrzebnie łudząc i mamiąc
- obalają mity o zaniku funkcjonalności metod po fakcie ich publikacji
- wnoszą praktyczność do realnej sfery inwestowania, gdzie wiele elementów podlega niestety presji losowości, nieprzewidywalności i niestacjonarnosci; za wykrywanie tego rodzaju anomalii banki inwestycyjne czy fundusze hedgingowe płacą miliony dolarów
- opisują dynamikę zmian mechanizmów rynkowych, za którą powinien nadążać rozwój wiedzy uczestników tej gry
- inspirują do własnych poszukiwań
Weźmy za przykład poprzednio opisywany ?efekt stycznia”. Za miesiąc, dwa nie będzie miejsca gdzie nie usłyszymy o nim w kontekście oczekiwanych ruchów rynku po nowym roku. Ilu z posługujących się tym argumentem wie tak naprawdę na czym polega ten efekt w warstwie źródłowej? To będzie po prostu kolejna fala powielanych stereotypów… Oczywiście może się zdarzyć, że spółki będą rosły, tylko, że to rozmywa powiązania efektu z przyczynami, jako że wobec takiego postawienia sprawy możemy mówić o efekcie kwietnia, grudnia czy września gdyż być może rynek rośnie w tych miesiącach dużo częściej niż w styczniu.
Stereotypowe podejście każe wierzyć, że w styczniu 2009 efekt stycznia nie miał miejsca. Realne podejście mówi co innego:
Indeks dużych spółek WIG20 zmienił się od 5 stycznia (na otwarciu) do 31 stycznia (na zamknięciu) o minus 14%.
Indeks małych spółek sWIG80 spadł w tym samym okresie o 4%.
Do efektu stycznia doszło więc jeśli odniesiemy się do oryginalnej hipotezy, która zakłada, że spółki o najmniejszej kapitalizacji rosną dynamiczniej bądź spadają wolniej niż kolosy. 10% w kwestii ryzyka to niemal przepaść w skali miesiąca. A tu mówimy tylko o samych indeksach a nie spółkach, gdzie rozziew może być większy. O ile więc efekt rzeczywiście nadal będzie miał miejsce w kolejnych latach to prawdopodobieństwo zakłada pozbycie się w styczniu największych firm albo niedoważeniu ich kosztem tych małych. Albo dokonaniu na koniec miesiąca inwestycji w dużo bardziej przecenione kolosy. Wymaga to oczywiście wcześniejszej weryfikacji danych GPW z poprzednich lat. Jeśli ów efekt nie istniał to jest to równie ważną informacją – że nie warto sobie zaprzątać tym głowy i nie robić nadziei. Albo poszukać głębiej – z podziałem na tygodnie czy inne instrumenty. Albo po prostu wyrobić sobie zdanie o klasie analityka, który efekt widzi bo nie ma sensowniejszych racji dla swojego wywodu…
I na koniec chciałbym przypomnieć, że ten blog stoi szerokim otworem dla wszystkich, którzy chcieliby zaprezentować własne odkrycia, testy, opinie. Byle dobrze obudowane statystykami lub choćby poziomem sensowności argumentów.
Cdn
-Kat-
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Satystyka 44 tygodnia (ostatni tydzien pazdziernika/przelom listopada) dla blue czipow 😉
otwarcie z poczatkiem tygodnia zamkniecie w piatek
66,67% – sznas na wzrost 😉
przecietny profit 2,32%
maksymalny zysk 22,26%
maksymalna strata -5,06%
mediana 2,12%
odchylenie standardowe – 5,99% (dla innych tygodni maks 8,57% min 1,44%)
skosnosc 0,707
kurtoza 2,62 😉
statystycznie byczy tydzien przed nami 😉
Tylko jak dokonywany jest zakup tych spolek? Czy po cenie otwarcia, sredniej cenie?
Jak o otwarcia, to mozna zapomniec o tej metodzie, bo ile akcji spolek o najmniejszej kapitalizacji sie kupi po tej cenie? Nawet sredni pakiet zakupowy podbije cene o kilka % i nici z analizowanych cen.
To moze byc dobre chyba tylko dla malych graczy, kupujacych 1 kontrakt, no moze 2…