Większość inwestorów rozumie przez nierealistyczne oczekiwania wobec rynku zbyt optymistyczne szacunki spodziewanych zysków. Moim zdaniem nie wyczerpuje to całości zagadnienia.
Intuicja podpowiada mi, że większość inwestorów, zwłaszcza początkujących inwestorów, zakłada osiąganie nierealistycznie wysokich stóp zwrotu. Warren Buffett na początku swojej kariery inwestycyjnej założył osiąganie stóp zwrotu o 10 punktów procentowych wyższych od indeksu akcyjnego. To był bardzo ambitny cel. Mam jednak wrażenie, że wiele osób zaczynających działalność na giełdzie prychnęłoby z pogardą na myśli o pobijaniu rynku o 10 punktów procentowych.
Warto może dodać, że jeśli za stopę zwrotu Buffetta uznamy zmianę wartości księgowej przypadającej na akcję Berkshire Hathaway to okaże się, że w latach 1965-2012 Buffett swój plan zrealizował.
Nierealistycznie wysokie oczekiwania wobec stóp zwrotu to jeden aspekt problemu. Kolejnym aspektem są oczekiwania wobec sposobu generowania tych stóp zwrotu. Być może jestem osamotniony w swoim stanowisku ale mam wrażenia, że media biznesowe, koncentrują swoją uwagę na najbardziej spektakularnych sposobach zarabiania na rynku finansowym.
Z powyższego powodu inwestorzy dosyć często czytają o „big short” – czyli inwestorach, którzy zarobili bardzo dużo na kryzysie finansowym. Ostatnio pojawiły się także doniesienia o beneficjentach „big long” czyli odważnych inwestycji dokonanych w ostrej fazie kryzysu finansowego. Tego typu historie są dużo bardziej atrakcyjne z medialnego punktu widzenia niż budowanie wyniku inwestycyjnego strategiami podążającymi za trendem albo wykorzystującymi inne zjawiska na rynku akcyjnym, na przykład premię wartości.
Nieodłączną cechą tych medialnych doniesień jest zaburzenie proporcji pomiędzy uwagą poświęconą procesowi inwestycyjnemu i samej inwestycji i realizacji zysków. Media biznesowe przejmują konwencję podobną do przedstawiania odkryć matematycznych lub fizycznych w filmach. Przez kilkadziesiąt sekund widzimy naukowca z mądrą miną patrzącego się na zapisaną tablicę (na twarzy naukowca entuzjazm przeplata się z rezygnacją) po czym następuje moment eureka i wszystko gotowe. Tymczasem, w rzeczywistości: druga żona Richarda Feynmana skarżyła się w pozwie rozwodowym, że jej mąż zaczyna zajmować się rachunkiem różniczkowym i całkowym zaraz po obudzeniu się. Robi to także w samochodzie, siedząc w salonie i leżąc w łóżku przed snem. Media biznesowe niewiele uwagi poświęcają, często żmudnemu, procesowi inwestycyjnemu, który doprowadził do otwarcia zyskownych pozycji.
Niektórzy inwestorzy dodatkowo utrudniają sobie zadanie stawiając sobie w inwestowaniu nie tylko cele finansowe ale także emocjonalne. Zwróciłem na to uwagę przy okazji spektakularnej zmiany nastawienia rynkowego, której niedawno dokonał Hugh Hendry. Zarządzający powiedział wtedy między innymi: Byłem przygotowany by przegrywać z rynkiem dla radości związanej z satysfakcją gdy rynkowy krach potwierdza, że miało się rację.
Narażę się zapewne na zarzut dzielenia włosa na czworo ale moim zdaniem Hendry wyraźnie opisuje tutaj oczekiwanie emocjonalnej satysfakcji związanej z taką (kontrariańską) strategią inwestycyjną. Hendry przebywał na rynku nie tylko po to by zarobiać pieniądze ale także po to by udowodnić sobie, że miał rację, mało tego, udowodnić sobie, że miał rację w spektakularny sposób – wtedy gdy inni będą spektakularnie tracić i odkrywać, że są w błędzie.
To częsta postawa wśród rynkowych komentatorów. Dużo trudniej ją zrozumieć u ludzi, którzy inwestują na rynku realne pieniądze i się z tego utrzymują. Zarabianie na rynku i osiąganie wyników lepszych niż rynek to bardzo poważne wyzwania. Dokładanie sobie jeszcze jednego celu – zarabiania, które w spektakularny sposób pokazuje czyjąś intelektualną i emocjonalną wyjątkowość – wydaje się totalnie niepotrzebnym komplikowaniem sobie życia.
Hugh Hendry rozwinął tę myśl w liście do inwestorów swojego funduszu. Napisał w nim: Myślałem, że warto będzie pozostać niedźwiedziem i zaakceptować słabsze wyniki dla radości z posiadania racji gdy wszystko się skończy, stać kimś kogo Brytyjczycy nazywają sądowym natrętem – kimś kto walczy dla samej walki. Ale nie jestem pewien tego, że ktokolwiek z nas może czekać tak długo. Ostrożne działanie, jak napisał w zeszłym roku mój dobry znajomy Chris Cole, może być najbardziej ryzykowną postawą ze wszystkich.
Zastanawiam się ilu inwestorów nie chce po prostu zarabiać gdy inni zarabiają lecz gotowa jest poświęcić wyniki inwestycyjne z satysfakcji z zarabiania gdy inni tracą. Nie chcę przez to powiedzieć, że taka postawa jest zupełnie pozbawiona sensu. Wiele wskazuje na to, że nasze osiągnięcia (dochody, majątek) zawsze oceniamy relatywnie, odnosimy do osiągnięć innych – tak więc zarabianie w czasie kryzysu rzeczywiście może tworzyć olbrzymią radość, nieporównywalną do radości z zarabiania w czasie hossy, gdy zarabiać potrafią wszyscy. Kluczowe pytanie brzmi: jak wiele inwestorzy gotowi są zapłacić za tę satysfakcję?
36 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Zastanawiam się ilu inwestorów nie chce po prostu zarabiać gdy inni zarabiają lecz gotowa jest poświęcić wyniki inwestycyjne z satysfakcji z zarabiania gdy inni tracą. ”
o, ale tych motywów jest dużo więcej. Tu wcześniej podczas dyskusji jeden z komentatorów uparcie mnie przekonywał, że wszelkie nasze działania są racjonalne. Więc w ramach tej racjonalności mieści się komentarz uczestnika moich warsztatów, który stwierdził
„co prawda jestem na dużym minusie, ale robie taki obrót, że mam niską prowizję”.
Czyli można sobie wyobrazić, że w pewnych sytucjach celem jest właśnie niższa prowizja – nawet kosztem zbyt dużych pozycji w stosunku do kapitału.
@GZ
„co prawda jestem na dużym minusie, ale robie taki obrót, że mam niską prowizję”.
Wyzwoliłeś moje dejavu . Był taki człowieczek w mojej historii , który bardzo chętnie się tym chwalił, wśród braci inwestorskiej.
Miał z pewnością poważanie u brokera dopóki dzban wodę nosił 🙂
Zastanawiam się czy pod matrycę, która przedstawił Trystero można podstawić także ilościowa miarę przeczytanej literatury o inwestowaniu.
Wszak każdy sposób dobry by się wyróżnić z tłumu inwestoriatu 🙂
@ pit65
„Wszak każdy sposób dobry by się wyróżnić z tłumu inwestoriatu”
Taka postawa, kolego Pit, nazywa się kontrarianizm. Zapisz sobie to słówko w swoim kajeciku! 🙂
„Zastanawiam się czy pod matrycę, która przedstawił Trystero można podstawić także ilościowa miarę przeczytanej literatury o inwestowaniu.”
A co z przypadkiem nieczytania, ani w ogóle ani w szczególe? Takie też się przecież zdarzają.
1% miesięcznie powyżej inflacji (w długim terminie) – realistyczny cel czy nie?
@ Pit
Nadmiar lektury mniej szkodzi niż niedomiar; moje skromne zdanie.
@ dorota
To 12,5% realnej rocznej stopy zwrotu.
Realnie podwaja kapitał po 7 latach, mnoży przez 10 po 19 latach.
Bez wątpienia to jest ambitny cel.
@dorota
Zależy co się czyta.
>>”celem jest właśnie niższa prowizja”
***
Temu inwestorowi nie chodzi o niższą prowizję, tylko o własne ego („Ja się mylę?! JA? Przecież JA jestem nieomylny!”), oraz wizerunek w oczach innych, czyli ten wszechobecny strach przed śmiesznością.
To działanie JEST racjonalne – ono nie jest ROZSĄDNE. Bo trzeba być głupcem, żeby dla wątpliwej korzyści, jaką jest nasza opinia o nas samych, albo opinia innych ludzi o nas samych – ryzykować własnym majątkiem.
To działanie jest mniej więcej tak samo rozsądne, jak jazda samochodem 200km/h wąską, dziurawą uliczką, pełną ostrych zakrętów. Kierowca, zapytany przez policjanta drogówki, dlaczego tak postąpił – odpowiedział: „Co prawda ryzykuję życiem, ale za jaka oszczędność na czasie!”…
Ale, dlaczego ja wyjeżdżam na prowincjonalne drogi, skoro bardziej trafnych analogii można poszukać na Książecej. Więc to działanie jest tak samo rozsądne, jak opinie niektórych ekspertów na temat planowanej wiekopomnej reformy kontraktów: „Co prawda będziecie narażeni na dużo większe ryzyko, ale za to będziecie mieć niższe prowizje i otrzymacie szanse 2x większego zarobku.”…
Ach, błąd! Przecież ci eksperci nawet się nie zająknęli o ryzyku – oni mówili tylko o tych zyskach. Dopiero komentatorzy, którzy już wkrótce będą musieli zjeść tę żabę, zwrócili im delikatnie uwagę, że nie jest tak różowo…
Czyżby eksperci postępowali jeszcze bardziej nierozsądnie, niż tamten inwestor?… Nie może to być… Więc może zostawmy tamtego biedaka, bo odkrycie motywów, które kierują władzami giełdy, oraz opiniami tych tak zwanych ekspertów – oto wyzwanie! Może panowie wezmą to na swój warsztat, hę?
Bo ja już wziąłem i wniosek jest następujący – cytując klasyka – „HABA-HABA-HABA-KASA-KASA-KASA.” 🙁
@ Klondike
Mianowicie?
@dorota
Chodzi o to, że nie wszystko jest warte przeczytania, zwłaszcza jeśli chodzi o inwestowanie i analizę techniczną. Myślę, że to oczywiste. Mnie zawsze zastanawiało na przykład takie naiwne podejście do literatury z zakresu AT jak też i całej AT. To jest pewien fenomen bo gdy z jednej strony powiedzmy literatura ezoteryczna ma już swoje zasłużone miejsce. Nie chodzi o to czy dobre czy złe ale o to, że gdy sięgamy po książkę powiedzmy o życiu po życiu czy przed życiem to wiemy mniej więcej jak do tego podejść czyli z dystansem. Nikt nie powie, że nieczytanie literatury ezoterycznej w ogóle jest gorszą postawą niż czytanie wszystkich pozycji. Tego mi brakuje w przypadku literatury dotyczącej inwestowania a w szczególności analizy technicznej.
@Less
„Taka postawa, kolego Pit, nazywa się kontrarianizm.”
A mnie sie wydawało ,że to rynkowy para-narcyzm 🙂
Para bo jest to tylko przykrywka fachury 🙂
@dorota plus Lessi
Źle to odebraliście.
To nie jest pochwała nieczytania.
Tylko często czasem przykrywka miernych umiejętności za szerokim szyldem wiedzy mający służyć za dobra mimikrę.
MOżna cytować mądrości i nic z tego nie kumać i wyjść na Katona Tradingu.
W necie jest jeszcze zabawniej „gość zamiast myśleć” podaje Ci linka jako dogmat 🙂
Ludzka natura jest bardzo pokrętna jeżeli chodzi o prestiż.
@dorota
„Nadmiar lektury mniej szkodzi niż niedomiar”
Zależy.
NAucz głupca strzelać i sprawdź osobiście czy nadmiar jest lepszy czy niedomiar.
@Klondike
Ale Twoje podejście zakłada istnienie jednej jedynej słusznej drogi.
Pozycja A jest dobra, a B bezużyteczna.
Tymczasem w wielu przypadkach po przeczytaniu B, a nawet i C dopiero docenia się A.
Albo rozumie o co chodziło.
I myslę, że mozemy podać mnóstwo przykladów i to nie tylko w finansach ale nawet zwyklej beletrystyce.
Ba – działa to również w ten sposób, ze po latach człowiek powie „o rany jakie to były bzdety, ale w tamtym momencie to byla bardzo ważna rzecz”
Odbiegnę troche od tematu, ale zacytuję Ci fragment wstępu do Bożej Inwazji – Dicka. Wstęp napisała M.L. Kossakowska
„Co więcej, o tych książkach można było dyskutować z przyjaciółmi. Gadać godzinami, snuć głupie młodzieńcze teorie i świetnie się bawić.
[…]
Dobra, powinnam dodać, że nie byliśmy żadnymi młodzieńczymi geniuszami, tytanami intelektu ze zmarszczonym czołem i ustami pełnymi samych Wielkich Pytań. Wielkie Pytania wcale nas nie obchodziły.
Żonglowanie nazwiskami starożytnych myślicieli, odwracanie do góry nogami teorii, których do końca nie rozumieliśmy, wymyślanie własnych i sypanie z rękawa intelektualnymi sztuczkami wydawało nam się po prostu zabawne. Błyskotliwe też, choć dziś nie dałabym pięciu groszy za te erupcje umysłu.”
@ Pit
Ej, nie. Porównanie kałacha z książką? Książka co najwyżej nie trafi na podatny grunt, „spłynie” nie pozostawiając śladu.
A co powiesz o moim targecie dłougoterminowym: realne 1% miesięcznie?
@GZalewski
„Ale Twoje podejście zakłada istnienie jednej jedynej słusznej drogi.”
Tego to nie rozumiem w jaki sposób zakładam istnienie jedynej słusznej drogi. Takie podejście jest raczej typowe dla osób, które z góry odrzucają pożytek z nieczytania książek przykładowo na temat AT niż dla osób, którzy uważają literaturę tylko za jeden ze sposobu nabywania wiedzy. Natomiast twierdzenie „zależy co się czyta” to dla mnie taka oczywista oczywistość.
Kazimierz Górski mówił, że piłka nożna to jest prosta gra i nie trzeba do niej filozofii. Ale każdy chłopak, który kopał piłkę wie, że nie jest to takie łatwe, aby grać tak jak Messi. Trading też jest prosty, ale nie jest taki łatwy jak się wydaje wielu ludziom. Trzeba drożej sprzedać niż się kupiło lub odkupić taniej niż się sprzedało.
Kłopoty zaczynają się w momencie, gdy komplikuje się prostotę gry.
Jakoś nie trafiłem w tym roku na wpis o rajdzie świętego Mikołaja, ale chyba wykres pokazuje, że Mikołaj zjeżdża do nas na saniach od blisko trzech tygodni. 🙂
@Klondike
Tak odebrałem to zdanie „Chodzi o to, że nie wszystko jest warte przeczytania, zwłaszcza jeśli chodzi o inwestowanie i analizę techniczną. Myślę, że to oczywiste”
No wiesz – ja powiem, że dobre jest A, ktoś inny, że B, a ty dojdziesz do wniosku, że obie są do kitu. Kto będzie miał rację?
@Klondike, @Gzalewski
„Ale Twoje podejście zakłada istnienie jednej jedynej słusznej drogi.”
Tak samo jak podejście rolnika, który plewiąc chwasty miałby rzekomo zakładać, że zna jeden jedyny sposób na wyhodowanie pięknej rośliny.
„We see an astonishing improvement in many florists’ flowers, when the flowers of the present day are compared with drawings made only twenty or thirty years ago. When a race of plants is once pretty well established, the seed-raisers do not pick out the best plants, but merely go over their seed-beds, and pull up the „rogues”, as they call the plants that deviate from the proper standard. With animals this kind of selection is, in fact, also followed; for hardly any one is so careless as to allow his worst animals to breed.”
Nierealistyczne oczekiwania wobec rynku czyli…
szukanie zysku innymi slowy pieniadza.
Czym jest pieniadz i jak go traktowac? Kto „ma” pieniadze, do kogo pieniadz idzie a od kogo ucieka i dlaczego tak sie dzieje? Jakie znaczenie ma dzialalnosc charytatywna wg zasady przeplywu pieniadza jako nosnika energii? Dlaczego takie dzialanie ma odwrotny skutek do
nadmiernie wyostrzonego apetytu na zysk przyjmujacego forme „greed” ?
Dlaczego na gieldzie byki zarabiaja, niedzwiedzie zarabiaja a Little greed pigs zawsze koncza na ruszcie?
Ktos kiedys tak sformulowal definicje niedzwiedzia gieldowego:
„Niedziwiedz, to ktos , kto dla siebie Kopie dolek a inni w niego wpadaja. ”
Kto zrozumial Esprit tej formuly, ten wie, jakie frekwencje fali myslowej przyciagaja pieniadze a ktore dzialaja wrecz na odwrot.
Przypomina mi sie wypowiedz pewnego gracza sprzed dziesiatkow lat.
Z naury Gral tylko na spadki.
Podczas agresywnej hossy podszedl do niego gieldowy byk z sarkastycznym zapytaniem, czy nie zal mu tych duzych przegranych pieniedzy, ktore w tej chwili przechdza do obozu bykow?
Odpowiedz byla krotka: to wszystko wroci do mnie z nawiazka, tylko to co cimlodzi gracze wydaja na szampana i kobiety jest dla mnie nie do odzyskania.
@GZ
naprawde za zasadne uwaza pan porownywanie tworczosci Dicka z ksiazkami o AT ? Czy po przeczytaniu ktorejs z jego ksiazek chcial pan leciec na marsa, kochac sie androidem czy bawic zestawem lalek ? No i najwazniejsze. Zrobil pan to ? Jedyne podobienstwo jakie widze polega na tym, ze czytajacy o AT mogliby zostac bohaterami ksiazek Dicka bo podobnie jak oni desperacko probuja zrozumiec otaczajaca ich rzeczywistosc (w tym wypadku gieldowa).
@darkh
Nie jestem pewien, czy porównywałem ksiązki Dicka z ksiązkami o AT 🙂
Raczej pisałem o nastawieniu specjalisty od literatury SF (praktyka) do własnego podejścia do literatury wiele lat wcześniej.
Próbowałam wysondować, jakie oczekiwania wobec rynku Panowie uznają za realistyczne/nierealistyczne (eufemizm dla pojęcia „nierealistyczne”: „bez wątpienia ambitny cel” 😉 ).
Tylko Trystero, z gospodarskiej uprzejmości, odniósł się do mojego hipotetycznego targetu. Hm, nikt nie ma oczekiwań wobec rynku?
@ dorota
To nie był eufemizm na nierealistyczne. Jeśli inwestor wie co robi i ma relatywnie niewielki portfel to moim skromnym zdaniem realne 12,5% rocznie jest ambitnym celem ale nie nierealnym.
@_dotora, @Trystero
Na wlasnym przykladzie wiem ze ten 1% miesiecznie jest realny, ale raczej w wersji 12.5% rocznie (ciezko o taka systematycznosc zeby nie miec absolutnie zadnego stratnego miesiaca). Kluczowe dla mnie jest to co napisal Trystero o niewielkim portfelu (powiedzmy do kilku mln PLN). Spora czesc swoich wynikow zawdzieczam temu ze moge wejsc w mniej plynne aktywa oraz szybko zlikwidowac pozycje na wiekszosci aktywow.
mógłby mi ktoś powiedzieć czy jest NAUKOWO udowodnione że świadome zarabianie na rynku jest możliwe? czy jest np. jakiś eksperyment w czasie realnym który by to potwierdził? z pewnością istnieją jakies modele które w stosunku do przeszłości wykazują zyski ale czy jest dowód na to że w przyszłości będą zyskowne i że zjawisko to mogłoby nosic znamiona powtarzalności? Innymi słowy chodzi mi o to że dałoby się w sposób naukowy wykluczyć czynnik szczęścia w całym tym zagadnieniu..
@ all
Kombinujecie z tymi procentami i oczekiwaniami. Sprawę najlepiej zawsze oddawało zdanie Gekko „Raz przegrywasz, raz wygrywasz, ale ciągle walczysz”. W sumie na końcu do tego się wszystko sprowadzi przy nieco ostrzejszym graniu.
Jak oczekujesz, że będzie z całości portfela walił 20 rok w rok, to mniej więcej pierwszy koniec cyklu koniunkturalnego zrobić ci „link to reality” pomiędzy wyobrażeniem a światem fizycznym.
PS. Przy okazji mały „link to reality” – uśrednione w długim czasie 12 procent rocznie po urealnieniu o inflację daje pewnie jakieś 7 procent.
@astanczak
„PS. Przy okazji mały „link to reality” – uśrednione w długim czasie 12 procent rocznie po urealnieniu o inflację daje pewnie jakieś 7 procent.”
Dla mnie to wystarczajacy wynik przy odpowiednim rozmiarze portfela. Ale oczywiscie jak (ad rem) kazdy ma inne oczekiwania wobec rynku…
Akurat te wszystkie procenty to pic na wodę, mam na myśli przewidywanie ile jest realne ile nie.
Przykład”
Ktoś wpłaca na rachunek 100 tys zł i ryzykuje 1% czyli tysiąc zł – to ryzyko na jedną transakcję ograniczone stop lossem. Co prawda to cały kapitał jakim gra ale ryzykuje tylko 1%.
Inna osoba pomyśli tak:
Po co mam wpłacać 100 tys. skoro mówi się, żeby zaczynać od kwoty, którą można stracić, więc ja zacznę od kwoty 1 tys zł, zwłaszcza że dopiero zaczynam. Ryzyko 5% i procent składany. Po zrobieniu 20R (20*5%) czyli po podwojeniu kapitału podwajam stawkę a po uzyskaniu straty równej połowie kapitału zmniejszam ją o połowę.
I teraz kto tak naprawdę więcej ryzykuje i kto może więcej procent zarobić i ile faktycznie zarobić. Bo te wszystkie procenty to tylko jeden z elementów, same w sobie nic nie mówią o realnym ryzyku, potencjale strategii itd.
do -> survivingagent
Jak chcesz naukowo zbadac swiadome zarabianie? Zdaje sie jeszcze nie znaleziono granicy miedzy swiadomoscia i nieswiadomoscia.
Jesli szukasz powtarzalnosci patrz -> HFT. Zyski wprawdzie topnieja co roku, ale cala branza w sumie nadal ponad woda
@survivingagent
Przy okazji jak znajdziesz na to odpowiedź, to ja się dołączę do pytania i poproszę o NAUKOWY dowód, że da się zarabiać na
a) telefonii komórkowej
b) przeglądarce internetowej
c) księgarni internetowej
d) wielu wielu innych biznesach
@ astanczak
My kombinujemy z wielkością 12,5% rocznie ponad inflację. Przypuszczam, że to jest w okolicach górnej granicy możliwego.
(oczywiście, jak Ktoś słusznie stwierdził, to nie oznacza 1% każdego miesiąca).
>>”w pewnych sytucjach celem jest właśnie niższa prowizja”
Jeszcze raz skomentuję to zdanie, bo przypadek jest na pewno ciekawy i pouczający. Wczoraj pisałem w emocjach, które ostatnio niestety biorą u mnie górę. Cóż, to efekt problemów, o których kiedyś pisał Trysto, za jakimś zachodnim badaczem. Ale, o dziwo, u mnie skutki są odwrotne – pewnie dlatego, że ja mam ten swój wentyl w postaci grafomaństwa. ŚWIADOMIE szaleję na forum, dzięki temu ZYSKUJĘ spokój gdzie indziej… Chłodna kalkulacja – lepiej stracić reputację, niż pieniądze. Takie postępowanie nie zawsze się opłaca (bo gdybym miał na przykład zarabiać kosztem jakiegoś świństwa, to oczywiście wyboru nie ma), ale w tej konkretnej sytuacji to się opłaca.
A co zyskuje tamten inwestor? Ano, on również zyskuje KOMFORT PSYCHICZNY. Efekt wyparcia – inwestor skupia się na prowizji, aby przekonać siebie, lub otoczenie, że kontroluje sytuację, bo w przeciwnym wypadku musiałby przyznać się do tego, że coś spieprzył…
I ja mu się nie dziwię, bo kto lubi przyznawać się do porażki? Nikt tego nie lubi, ponieważ czujemy się wtedy głupio. Też byłem totalnym żółtodziobem, więc znam ten ból. Inwestor postępuje racjonalnie, ale nie postępuje rozsądnie, bo nie potrafi zważyć, ze ratuje reputacje zbyt wielkim kosztem…
Jednak konkretnej rady, co ma robić, to ja mu nie udzielę. Rada: sprzedaj wszystko – nie zawsze jest tą najlepszą. Każdy taki przypadek należy rozpatrywać indywidualnie – zależnie od tego, co dany inwestor ma w tym przysłowiowym bajtliku – co, ile, jaka jest jego sytuacja (dom, praca), jakie są perspektywy gospodarki, rynku, konkretnego papieru. Można uniknąć mata, ale trzeba to rozegrać mądrze.
Mnie taka sytuacja zdarzyła się w czasie kryzysu 2008 – pamiętam ten okres, jako czas dużej porażki, który jednak traktuję jako mój największy triumf, bo świadomą grą udało mi się przetrwać. A byłem wtedy naprawdę bliski totalnej klęski, bo nurkowałem ostro. Ale dzięki rozważnej grze udało mi się „wyjść z kotła” i zakończyć rok niewielkimi stratami.
Pewne jest jedno – jeśli temu inwestorowi uda się wybronić, to musi zrewidować swój styl gry – tak, jak ja to zrobiłem. W moim przypadku problem był komiczny. Akurat testowałem nowe podejście do gry – w moim przekonaniu bardzo „genialne i bezpieczne”… I jak zwykle testowałem go starą metodą – przez rozpoznanie bojem… No, i trafiłem na czarnego łabądka, który powiedział mi, co rynek myśli o tzw. „genialnych i bezpiecznych” stylach gry… – to bu***t. 🙂
@ Kornik
„ja mam ten swój wentyl w postaci grafomaństwa”
Grafomania świetna rzecz, ale polecam (lekkie chociażby) bieganie. Wydolność sie poprawia, w głowie się układa, wiele rzeczy można przemyśleć, człek zyskuje dystans. Bardziej niż przez pisanie.
Babe, mię tego mówić nie trzeba, stary praktyk jestem. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy podczas długich marszo-biegów. Jednak w tej chwili nikogo nie zachęcam do biegania, bo przy tej temperaturze można sobie zniszczyć stawy. Za to polecam dłuższe spacery.
Kornik ma trzy triki:
Dużo spaceruje,
Poza tym pisuje,
I słucha muzyki. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=YRGFGf7o3bc
„Kornik ma trzy triki:”
A ja słyszałem, że główny trik kornika to wtranżalanie drewna, aż wiórki lecą? 🙂
@lesserwisser
A ty ciągle o tych (wie)wiórkach. 😉
Napisałbym coś na temat głównego triku kornika, ale uznałem, że lepiej będzie, jeśli posłucham rady Doroty i wyjdę na powietrze. 🙂
@all
Wesołych Świąt.