Jeszcze jeden pomysł na złagodzenie napięć emocjonalnych związanych z inwestowaniem.
Tharp jako psycholog kieruje się ku całościowemu dobrostanowi i kompleksowej poprawie samopoczucia i świadomości inwestorów biorących udział w jego terapiach. Rozwiązywanie pojedynczych problemów nie jest zresztą, logicznie rzecz biorąc, rozwiązaniem optymalnym ponieważ prędzej czy później pęknięcie pojawi się w innym miejscu i stres się wyleje szerokim strumieniem.
Dwie ostatnie jego książki w niektórych miejscach mogą wydawać się rodzajem voodoo czy innego rodzaju sekciarstwem, skoro jednak pomaga to jego klientom nie tylko w osiągnięciu skuteczności inwestowania, ale i w podniesieniu stopnia świadomości oraz osobistego szczęścia to nie trzeba zaraz palić tych tekstów na stosie. W rzeczy samej i ujmując wszystko jak najprościej: Tharp pomaga przede wszystkim odnaleźć i umocnić poczucie własnej wartości oraz skonstruować spójny, pozbawiony złudzeń i nierealnych przekonań system wartości, który pozwala sobie radzić z emocjami każdego rodzaju a przy tym wspomaga tworzenie i realizację systemu inwestycyjnego.
Bardziej informacyjnie czy dla inspiracji, a nie dla celów poradnictwa, chciałem wskazać jeden z prostszych w swym przesłaniu procesów psychologicznych opisanych przez niego w książce, który utkwił mi w pamięci po lekturze całości. On sam nazywa to „Parts negotiations” co można przetłumaczyć jako „negocjacje między stronami”. Termin „negocjacje” należy rozumieć tutaj dosłownie, natomiast „strony” to przeciwstawne, skonfliktowane w nas odczucia, przekonania czy stany pod- i świadomości.
Najprościej sens znaczenia owych „stron” oddają podstawowe, kontrastowe zachowania, które nami rządzą na co dzień. Szczególnie w sytuacjach ekstremalnych, obciążonych ładunkiem emocjonalnym. Dobro walczy ze złem, pokusa zjedzenia czegoś „niezdrowego” toczy walkę z chęcią utrzymania diety i wagi, skąpstwo wyłazi tam gdzie chcemy zaszastać pieniędzmi na nowy gadżet czy ciuch, strach walczy z heroizmem, współczucie z wycofaniem, itd.
W tradingu takich emocjonalnych zdarzeń, uruchamiających naszego diabła i anioła jednocześnie, wyliczyć można aż nadto. Czy ktoś zastanawiał się kiedyś nad mechanizmem tego kontrastu lub próbował załagodzić ów konflikt w sposób jak najbardziej racjonalny?
Weźmy za przykład takie sytuacje:
– jakaś jedna część mnie wie, że muszę być konsekwentny i uruchomić stop losa a inna w tej samej chwili umiera z obawy przed stratą, każe czekać i łudzić się nadzieją,
– jedna strona chce otworzyć po analizie rynku pozycję, druga paraliżuje nasze chęci przed zrobieniem tego, generując obawy, niepewność i mroczne wizje,
– jedna strona chce tradować racjonalnie, planowo, zgodnie z przyjętą strategią, druga widzi nieustannie okazje do kompulsywnego wejścia na rynek z tysiąca innych powodów, bynajmniej nie ustalonych w strategii,
– jedna strona chce spekulować ułożonym podczas żmudnych testów systemem, druga, najczęściej dążąca do perfekcjonizmu strona, nadal i wciąż jest niezadowolona z jakichś detali,
– jedna strona chce spokojnie, planowo, bez ekscesów inwestować, druga pcha nas ku poszukiwania raczej adrenaliny i hazardu.
Itd, itp….
Jeśli owa „wojna myśli” nie prowadzi do paraliżu decyzyjnego to kończy się częstokroć podjęciem działań, które po wszystkim uznamy za nieracjonalne, żeby nie powiedzieć głupie. Proszę zauważyć jednak, że owa ocena pochodzi tylko z jednej ze skonfliktowanych stron.
Jeśli przyjrzeć się bliżej to zobaczymy, że jedna ze stron pcha nas ku podjęciu ryzyka, a więc działania, od którego homo sapiens stronił jak mógł od tysięcy lat, druga strona próbuje nas w sposób naturalny i zgodny z naturą przed ryzykiem lub emocjonalnym bólem ochronić.
Tharp podsuwa w książce rozwiązanie ze swojej psychologicznej terapii, które i adepci jego kursów uznają za skuteczne – to owa „negocjacja stron”. Wygląda ona dość niekonwencjonalnie dla kogoś poszukującego w życiu racjonalności i naukowych uzasadnień, mimo to w kilku słowach streszczę jej sens:
1. Identyfikujemy konflikt i jego obie strony (czasem może być po jednej ze stron więcej niż jeden czynnik).
2. Wizualizujemy strony osobno w jednej i w drugiej dłoni, nawet nadając im kształty postaci czy rzeczy.
3. Wcielamy się po kolei w każdą ze stron, pytając drugą o myśli, opinie, motywy. Nie osądzając tylko zbierając informacje. Podstawą do negocjacji jest uzyskanie od każdej ze stron listy TYLKO pozytywnych intencji, którymi kieruje się wobec nas.
4. Próbujemy negocjować pomiędzy obiema stronami tak długo aż obie znajdą zadowolenie w kompromisie.
5. Kompromis może być ustalony na okres próby, np. 2 tygodnie, po którym można wrócić do negocjacji.
Przykład:
Strona dążąca do poszukiwania adrenaliny w tradingu może zadowolić się znalezieniem ujścia dla potrzeby tego typu wrażeń w innym czasie niż podczas spekulacji. Choćby w formie skoków z samolotu bez spadochronu w weekendy lub dni wolne od giełdy.
Jakkolwiek dziwna wydaje się forma, sens tego rodzaju wewnętrznych negocjacji wydaje się być oczywisty. Tkwienie w powtarzaniu tych samych błędnych działań i przekonań, brak progresji w zdobywaniu umiejętności skutecznego tradingu i wypalanie się na skutek wewnętrznych konfliktów prowadzi donikąd, co najwyżej do strat finansowych i moralnych. Praca nad tym jest więc koniecznością, tym bardziej, że osiągnięcie tego rodzaju kompromisów jest możliwe. Ponownie jednak mam wątpliwości czy tego rodzaju negocjacji można nauczyć się z książki, nawet jeśli są szanse i świadectwa na ich skuteczność. I ponownie zauważę, że fachowa pomoc z zewnątrz może być jedynym wyjściem. Wątpię bowiem czy uda się komuś tak po prostu pozbyć się choćby obaw i strachu bez poznania pozytywnych wzorców. Nie znaczy to jednak, że dla własnego dobra nie można spróbować podjąć się tego rodzaju samoanalizy.
W rzeczy samej uważam jednak, że już samo zajęcie się tym problemem, zidentyfikowanie jego treści oraz określenie obu stron , zbadanie ich natężenia oraz wpływów i choćby tylko próba rozwiązania konfliktu, a przynajmniej uświadomienia go zawsze gdy się pojawi, może złagodzić pewne napięcia wewnętrzne. Z tego bowiem co do tej pory zauważam, często działania „naprawcze” koncentrują się na presji na objawy a nie na próby poszukania przyczyn ich powstawania. Np. agresywne zaciskanie zębów wtedy gdy musimy być konsekwentni może być działaniem krótkotrwałym jeśli nie poznamy powodów strachu, który generuje druga, próbująca nas chronić strona mocy. Konflikty są ideotwórcze jeśli się je nieustannie rozwiązuje zamiast ignorować lub podtrzymywać. A ten konflikt jest specyficzny w pozytywnym sensie: jak nigdzie indziej mamy wpływ na obie jego strony…
—-Kat—-
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Zanim w negocjacjach z samym sobą dojdziemy w końcu do punktu 5, to podejrzewam, że problem, który był powodem owych negocjacji, a więc jakaś okazja inwestycyjna sama zniknie 🙂 Nie mam pojęcia jakim Tharp jest tharapeutą, pewnie dobrym, skoro pisze, że komuś to pomaga, ale z opisu wnioskuję, że muszą być to niemal kliniczne przypadłości, skoro tak, to boże uchowaj takich ludzi o jakichkolwiek inwestycji.
@ copy
napisał: (…)to boże uchowaj takich ludzi o jakichkolwiek inwestycji.”
Czyli twierdzisz że człowiek-galareta nie nadaję się na tradera? 🙂
A ja ci na to powiem tak – Dopóki ma pieniądze to jest to dla tej branży najlepszy rodzaj gracza/klienta. De facto cała branża przecież żyje z takich ludzi.
Jedyna różnica polega na tym że niektórzy łupią ich w otwartej uczciwej walce, natomiast inni stosują zasadzki flankujące.